118. THE INNOCENT ~Avi Arad x Junichi Fujisaku x Ko Yasung
Tytuł PL: The Innocent
Tytuł JP: The Innocent
Pomysł: Avi Arad
Tytuł JP: The Innocent
Pomysł: Avi Arad
Scenariusz: Junichi
Fujisaku
Ilustracje: Ko Yasung
Wydawca JP: MAG Garden
Wydawca PL: Studio JG
Ilość stron: 218
Wydawca JP: MAG Garden
Wydawca PL: Studio JG
Ilość stron: 218
Data wydania JP: 2011
Data wydania JP: 2011 (październik)
Data wydania JP: 2011 (październik)
Po tym jak został
niesłusznie stracony, były detektyw otrzymuje szansę na ponowne życie. Ash
zostaje wysłany na Ziemię, aby bronić niewinnych. Przewodnikiem w jego
pozagrobowej walce staje się Angel, który wcale nie pała sympatią do
„nieczystego” Asha. Na dodatek ma niespecjalną ochotę do podążania ścieżkami
wytyczonymi przez jego zwierzchników. Woli działać "po swojemu".
Od
czasu do czasu, zastanawiałam się czy nie zakupić tej jednotomowej mangi. Widać
los chciał abym ją przeczytała, ponieważ dostałam ją jako egzemplarz
recenzencki i muszę przyznać, że nie spodziewałam się niczego specjalnego. Po
raz kolejny przekonałam się, aby nie oceniać mangi pochopnie. W dodatku okazało
się, że manga jest też bardzo ciekawym projektem. Ale o tym troszkę później.
Gdyby
The Innocent był filmem powiedziałabym, że jest to typowy film akcji. Bohater –
tu Ash J. Wright, został wplątany w niebezpieczny biznes. Życie jego bliskiej
osoby zostało narażone, on sam myśli, że doszło do najgorszego. Poprzysięga
zemstę. Do tego dochodzi trochę efektów specjalnych, wybuchów i nutka romansu
i... Tatau! Filmowy megahit! Doprawdy ta manga taka jest. Trzyma czytelnika w
napięciu, który próbuje nadążyć za bardzo dynamiczną fabułą. Krócej mówiąc
widać, że w tym maczał palce Amerykanin.
Konkretnie
mam na myśli pomysłodawcę – Aviego Arada. Myślę, że komiksiarze mogą powiedzieć
na jego temat dużo więcej niż ja, ponieważ z tym nazwiskiem spotykam się po raz
pierwszy. Chociaż może byłam tego nie świadoma... Pomysłodawca The Innocenta
jest jednym z założycieli Marvel Studios. Tu na moich ustach pojawiło się małe „wow”.
Ale to tylko tyle. Jak dla mnie mogłabym tego nie wiedzieć, ponieważ ta
informacja w ogóle nie wpłynęła na moją ocenę. No może tylko wyjaśniła to,
dlaczego ten komiks przypomina mi filmy z marvelowskimi herosami.
To
nad czym ubolewam, to fakt, że nie odczułam nici łączącej mnie z bohaterami.
Wartka akcja, całkowicie mi ich przysłoniła. Nie da się ukryć, że pojawiają się
tu złożone postaci. Ash jest przepełniony goryczą i jego ostatnie dni były
ciężkie, Rain Evans – bliska znajoma Asha – też pokazuje jakieś emocje, ale są
to dla mnie przypadkowe „pojemniki” na uczucia, które są tylko scenografią. Nawet
Dia – siostra Asha, jest tylko ofiarą tragedii, niczym smutny obrazek na
ścianie. Prawdziwym bohaterem jest tu fabuła. A to troszkę uniża tej mandze.
Tym
co najbardziej przyciąga do mangi jest kreska. Niektórzy pewnie będą chcieli
mnie dopaść za skojarzenie, ale nie potrafię wyrzucić tej myśli z głowy.
Jakbym nie spojrzała, widzę tu podobieństwo do kreski ilustratora mangi yaoi
Keep Out. Ko Yasung używa trochę większej ilości cieni, i jest troszkę bardziej
drobiazgowy, ale gdy patrzę na twarze bohaterów to od razu obok pojawiają mi się
postaci z Keep Outa. Cieszę się, że ta część pozostała w mangowym klimacie.
Nieuchronnie
zbliżam się do końca tej recenzji, ale zanim przejdę do podsumowania to kilka
słów o wydaniu. Muszę, przyznać, że to jest bardzo oryginalne, ponieważ nie
spotkałam się jeszcze z taką obwolutą, a ona decyduje o połowie sukcesu. Zastanawiam
się jak mogłabym jednym słowem nazwać strukturę tej obwoluty, ale jedyne, co
przychodzi mi do głowy to „gumka do mazania”. :P Kiedyś używałam właśnie gumek,
które były podobne w dotyku, dlatego kiedy dotknęłam ten tomik od razu mi się
to z tym skojarzyło. Poza tym obwoluta ma też jeszcze jeden sekret, którego na
ekranach komputerów nie widać. Pod światłem widać najlepiej, ze napisy są
srebrne – dosłownie srebrne, a nie po prostu szare. W środku znajdziemy dwie
kredowe kartki. Na jednej z nich znajduje się gdzieś tu fruwający obrazek z Angelem
na pierwszym planie i i Ashem wpatrzonym w budynki miasta. Bardzo mi się on
spodobał. Dalej już jest to co znamy z prawie każdego wydania Studia JG. Ale
jest jeden mały szkopuł, który przeszkadzał mi w czytaniu. Sama nie jestem
pewna czy jest to wina czcionki czy też w niektórych miejscach nie użyto
spacji. Troszkę mnie to denerwowało, ponieważ gdy czytam to widzę całe wyrazy,
a nie czytam każdej literki poszczególne.
Jestem
zadowolona, że mogłam przeczytać The Innocenta, ponieważ lubię takie klimaty.
Jednakże nie uważam, aby to była perełka. Dobrze się bawiłam, ale jest tu kilka
niezadowalających rzeczy. Najbardziej zawiodłam się na postaciach. Ale nie pod
ich projektu czy charakteru, tylko braku ich obecności. Reszta jest jak najbardziej
na plus. :D
Ocena fabuły: 9/10 (wspaniała)
Ocena postaci: 6/10 (dobre)
Ocena „kreski”: 8/10
(rewelacyjna)
OCENA OGÓLNA: 23/30 (77%
- bardzo dobre)
To była jedna z moich pierwszych mang i wspominam ją całkiem miło, choć postaci rzeczywiście jakoś zagubiły się w tej całej wartkiej akcji. No i nie miałam pojęcia, że pomysłodawca tej historii jest związany z Marvel Studios. :O
OdpowiedzUsuńPS Czy aby w japońskim tytule nie ma błędu? ;)
Był. :P Już poprawiłam. XD
Usuń~Aypa Gapa. ^^'
Kiedyś wymieniałam się za tę mangę i miałam ją mieć w rękach, ale wspaniały człowiek z facebooka nie wywiązał się ze swojej części wymiany i do dziś mi szkoda, że nie mogłam przeczytać tej mangi.
OdpowiedzUsuńTo ja może tak od razu do rzeczy przejdę :p Jako że ostatnio zacny ludź postanowił nominować mój mały skrawek Internetu do LBA, zmuszona byłam również kogoś nominować. I tak wypadło na Aypę, a więc tu jest wszyyyyyyyyyystkoooooo :
OdpowiedzUsuńhttp://naravi-story-anime-manga.blogspot.com/2015/06/nominacja-do-liebster-blog-award.html
Ważne są właściwie tylko zasady i pytania na samym dole. Także miłej zabawy, czy cuś ^^''
Kiedyś chciałam kupić, ale potem jakoś mi przeszło, chyba pod naporem nowych serii od wszystkich wydawnictw. ^^"
OdpowiedzUsuń