113. KSIĄŻĘ PRZEPISÓW ~ Junko
[Yaoi]
Tytuł PL: Książę Przepisów
Tytuł JP: レシピの王子様 [Reppi no
Oujisama]; Recipe no Oujisama
Autor: Junko
Wydawca JP: Libre Shuppan
Wydawca PL: Kotori
Ilość stron: 210
Data wydania JP: 2013
Data wydania PL: 2015 (marzec)
Kei Sakai ma marzenie.
Chce zostać tak wspaniałym kucharzem jak jego dziadek. Żeby tego dokonać,
zrobił już pierwszy krok i rozpoczął studia na kierunku gastronomicznym.
Problem w tym, że dojazdy na zajęcia pochłaniają mnóstwo czasu, zaś wynajęcie
mieszkania bliżej uczelni to zbyt duży wydatek.
Szczęśliwym zbiegiem
okoliczności dostaje cynk od znajomego, że w domu położonym niedaleko jego
szkoły zwolnił się pokój. Kei, niewiele myśląc, przeprowadza się do nowego
lokum. Kiedy jednak poznaje pozostałych trzech lokatorów, jest już za późno na
ucieczkę. Przyzwyczajony do porządku i spokoju, z trudem znosi nowych
towarzyszy, dla których ani porządek, ani spokój nie są priorytetami…
Na
mangi od Junko mogę rzucać się w ciemno. Na skanlacjach przeczytałam kilka jej
tytułów (tak, ja czytywałam skanlacje,
kiedy jeszcze wzrok miałam okay...), a jednym z nich był Książę Przepisów. Zakochałam
się tych mangach, a czytając ponownie wydanie Kotori załaknęłam większej ilości
tytułów spod piórka tej mangaczki. Ale dlaczego?
Po
pierwsze – czułam się jakbym czytała dobre shoujo. Oczywiście wyjątkiem jest
to, ze mamy dwóch panów i scenę sami-wiecie-jaką. W tej mandze podoba mi się
sposób w jaki autorka poprowadziła akcję. Niby nie jest to bardzo skomplikowana
fabuła – bo przecież jest sobie chłopaczek z marzeniem, który znajduje nowe
lokum, a dodatkiem do tego są trzej dziwaczni lokatorzy. Jednak akcja płynie
tak, że ja zanim się obejrzałam, nagle czytałam ostatnią stroniczkę. Nie ma tu
nudnawych przestojów, wszystko zmierza do jednego, głównego i najważniejszego
punktu – główna para ma skończyć razem. Jest to pewne jak amen w pacierzu, lecz
zostało to rozplanowane i rozrysowane w łagodny sposób, a nie – pierwsza rozmowa
i od razu do ostatniej bazy. To nie baseball! :D
„Dziadku... Wygląda na to, że jednak dotarłem przez ich żołądki gdzieś, gdzie wcale nie chciałem dotrzeć...”
Drugą
rzeczą są postaci. Nikt, ale to nikt w tym tytule mnie nie irytuje. Co więcej nie
wiem kogo wybrać na swojego ulubieńca, ponieważ każdego z chłopaków bardzo
polubiłam. Nie są to też jakieś bardzo skomplikowane postaci, które mają
głębokie rany z przeszłości, czy też przeżywają jakieś traumy. Po prostu grupka
młodych mężczyzn, który są w wieku studenckim. W dodatku, każdy z nich ma to
coś, co sprawia, że dziewczętom miękną kolana.
Dwie
powyższe rzeczy sprawiają, że tytuł nabiera lekkości i przyjemnie się go czyta.
Tak jak wspominałam ostatnio, jestem podatna na takie proste, urocze historyjki
i mam nadzieję, że będę mogła czytać takich co raz więcej. Trzecią rzeczą jest
moja miłość do komiksów Junko. Skusiłam się na mangi od tej autorki, ponieważ
zobaczyłam gdzieś uroczy obrazek. Okazało się, że jest to popularna wśród
młodych fujoshi mangaczka, więc dlaczegóżby to nie spróbować jej komiksu. Tak
zakochałam się w kresce i historiach Junko. I jak już wspomniałam o kresce to przejdźmy
to tego kryterium.
Chyba
coraz częściej piszę, że „zakochuję się” w kresce artysty. Nawiedzona
miłośniczka sztuki Aypa, dostaje świra na punkcie młodych osób z wielkimi
oczami z komiksów. Cóż, taka już jestem i tyle. Po prostu kocham sposób w jaki
rysuje Junko. Jej postaci są inne od tych, co widziałam w przeróżnych mangach –
nawet poza yaoi. Nie spotkałam się jeszcze z takim rysowaniem oczu i brwi (ciężko mi to opisać więc daję przykładowe
stroniczki :D). Dodatkowo jej kreska jest i konkretna i nie przytłacza. I
to chyba właśnie sprawia, że twórczość Junko jest widoczna na tle innych.
Podsumowując.
Książę Przepisów jest jednym z moich ulubionych tytułów od Junko. Jest historią
bardzo zabawną, ale też sprawia, że serduszko czytelnika się poruszy. Nie ma w
nim skomplikowanych tematów, ot młodzieńcza miłość chłopaka do chłopaka. Nie
jest to brutalny tytuł, który może zniechęcić do czytania yaoiców, ale też nie
jest to shounen-ai. Dlatego myślę, iż jest to tytuł dla tych, co lubią subtelne
mangi yaoi. Czyli jak najbardziej dla mnie. :D
Ocena fabuły: 8/10 (arcydzieło)
Ocena postaci: 8/10 (arcydzieło)
Ocena „kreski”: 10/10 (arcydzieło)
To miło, że ktoś podziela moją opinię do kreski Junko, bo na kilku blogach zdążyłam już przeczytać, że jest paskudna.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie kreska szału nie robi, ale jest wystarczająco zgrabna i urocza, by umilać lekturę. ;) Zresztą to mi pasuje do tej mangi - takie urocze czytadełko na zły humor; niby nic wyrafinowanego, a czyta się bardzo przyjemnie. Cytat w rameczce przyprawił mnie o wyszczerz. :D
UsuńPozwoliłam sobie nominować Cię do DISNEYowskiego tagu i liczę na cudowną mangusiową wersję!
OdpowiedzUsuńdziekuję!! W weekend jak dam radę to zasiądę do tego. ! <3 :*
Usuńtrochę zbyt komercyjny dla mnie ten blog, ciężko tu zostawić komentarz. Jednak komiks jest obłędny! Czytałam go już ze trzy razy i za każdym razem śmialam się tak samo. Ekstra:) poza tym,mamy podobny gust do mangi,uwielniam ao haru ride, za dwa dni chyba wychodzi następny tom:))!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam(odpisuję tylko u siebie :D)
www.japonskiwachlarz.blogspot.com
Ogólnie nie jest to moja ulubiona pozycja od tej autorki, ale bardzo lubię jej słodkich bohaterów, słodkie historie i słodką kreskę, więc i Księcia dobrze mi się czytało. xD
OdpowiedzUsuńUwielbienie mang Junko już mi właściwie zdążyło przejść, jednak sentyment i ogólna sympatia pozostała. No i ta kreska, która tak bardzo do tych historii pasuje. Kupienia polskiego wydania na razie nie planuję, choć pewnie szybko zmieniłabym zdanie, gdyby pojawił się u nas Konbini-kun. ;3
OdpowiedzUsuń