116. 5CM NA SEKUNDĘ ~ Makoto Shinkai x Yukiko Seike
Tytuł PL: 5cm na sekundę: Historie o
dystansie, jaki dzieli ludzi
Tytuł JP: 秒速5センチメートル [Byousoku 5 Senchimeetoru]
Scenariusz: Makoto Shinkai
Ilustracje: Yukiko Seike
Wydawca JP: Kodansha
Wydawca PL: Studio JG
Ilość stron: Tom I: 236; Tom II: 232
Data wydania JP: Tom I: 2010; Tom II: 2011
Data wydania PL: Tom I: 2015
(marzec); Tom II: 2015 (kwiecień)
Akari
Hinohara wraz z rodziną po raz kolejny przeprowadza się. Tym razem do Tokyo. W
szkole, do której uczęszcza poznaje chłopaka – Takakiego Tano. Tak samo, jak ona
chłopak wielokrotnie przeprowadzał się z rodzicami. Dzieci znajdują wspólny
język i stają się najlepszymi przyjaciółmi.
Przychodzi
czas wyboru szkoły gimnazjalnej Akari informuje Takakiego o tym, że jej rodzina
znów się przeprowadza – tym razem na północny kraniec kraju, do Iwafune.
Pierwsza
gimnazjum. Życie Tano zaczyna się zmieniać. Kontakt listowy z Akari już nie
wystarcza. Wtedy też Takaki dowiaduje się o nowej posadzie rodzica na południu
kraju w Tanegashimie – odległość między nim a przyjaciółką znów się powiększa.
Wraz
z dalej idącymi wydarzeniami towarzyszymy Takakiemu. Jest on już w liceum. Jego
myśli często krążą wokół Akari. W pobliżu pojawia się sympatyczna Kanae
Saumida. Jest ona zakochana w Tano od pierwszego wejrzenia. Jej miłość jest
jednostronna, o czym doskonale wie, ale nie potrafi przestać kochać Takakiego.
Myślę,
że w końcu mój mangowy głód został zaspokojony. Od kilku postów piszę, że mam
nastrój na historie niebanalne, ale również delikatne i wzruszające. W końcu
czuję się spełniona. Ale nawet pomimo tego „humoru” 5cm na sekundę by mnie
niesamowicie wzruszyło. Wydaje mi się, ze jestem pochłaniaczem takich mang,
ponieważ zawsze czytam je z tak dużym zaangażowaniem, że kiedy widzę tylną
okładkę jestem niesamowicie zdziwiona, że już koniec. Zdecydowanie ta manga
porusza czytelnika i skłania go do refleksji. Podejmuje tematy, które dla
niejednej osoby byłyby ciężkim przeżyciem. Tu właśnie podoba mi się to, że nie
zostały one ukazane w sposób „greckiej tragedii”. Chociaż mogłoby się wydawać,
że cały świat obraca się przeciw bohaterom, to i tak mają oni wpływ na swoje
decyzje. Ich emocje nie są przerysowane, jak w kiepskim, niskobudżetowym filmie. Wszystko wydaje się być naturalne,
ludzkie.
"Myślę, że chciałbym zostać takim człowiekiem, żebym nie musiał wstydzić się, gdy kiedyś w przyszłości znowu cię spotkam"
Może
to tylko moja opinia, ale wydaje mi się, że 5cm na sekundę ma
niesamowity przekaz. Ukazane w tej mandze motywy niespełnionych marzeń,
pragnień, odległości i czasu przeplatają się wzajemnie, co sprawia, że
pojawiają się tu pewne prawdy i pytania. Np.: Czy marzenia mogą się spełnić
samoistnie?; Czy przyjaźń na odległość jest w stanie przetrwać?; Czy możemy prawdziwie
pokochać tylko jedną osobę? Jaśli tak, to czy to na pewno jest miłość? 5cm
na sekundę uderza prosto w serce, a to czy jest gołębie, czy też z
kamienia nie ma najmniejszego znaczenia. I tak po jakimś czasie się wzruszycie.
Patrząc
na ilustracje do głowy od razu przyszła mi myśl, czy ich autor nie jest
przypadkiem początkujący... Gdzie nie gdzie, widać nierówności i pogubione
proporcje, ale i tak umykały mi one sprzed oczu. Moja uwagę przykuły
szczegółowe tła i za to Yukiko Seike zasłużyła na mój szacunek. Poza tym nawet
przy błyskawicznym przeglądaniu komiksu jesteśmy w stanie wyczuć, że historia
nie jest zbyt dynamiczna. Jej fabuła płynie z kadru na kadr jednostajnie,
czasem minimalnie przyśpiesza. To również jest piękne w tej mandze – mimo że
jednostajnie czytało mi się 5cm na sekundę to wszystko przeżywałam wraz z
bohaterami. Myślę, że to właśnie fabuła przysłoniła ilustracje. Ale tak, jak wspomniałam, moje serducho skradły realistyczne tła.
Oczywiście
nie obeszło się bez wybrania w tej historii faworyta. Lecz powinnam była
napisać, że faworytki. Możecie się zdziwić, ale bardzo polubiłam Kanae. Na
początku, owszem, denerwowała mnie – bo liczyłam, że Tano znów pojedzie do
Iwafune, ale z czasem zaczęła się otwierać. I zaczęłam jej współczuć. Nie mogła
wyleczyć się z miłości do Tono. Do samego końca miała nadzieje, że może coś z
tego będzie, ale kiedy przyszło co do czego, nie udało jej się powiedzieć do
czuje do tego chłopaka. Ale i tak go kochała, na tyle na ile potrafiła. Kanae
możemy poznać pod koniec pierwszego tomiku. Później jest ona stałym elementem
pobytu Tono w Tanegashimie. Kiedy chłopak wyjechał do Tokio na studia, zrobiło
mi się smutno, ponieważ myślałam, że już nie będę mogła czytać o Kanae. Ale
udało jej się jeszcze załapać na ostatni rozdział. Ale co tam się działo, pozostawię za kurtyną milczenia. :D
Co
do innych postaci to nie czułam z nimi jakiejś mocniejszej więzi. Oczywiście
ich losy mnie kompletnie rozłożyły na łopatki, ale i tak najbardziej polubiłam
Kanae. Chyba po prostu podświadomie nie jednoczyłam się z Akari czy Takakim –
wiedziałam, że stanie się coś takiego, że będę mogła znienawidzić, którąś z
tych postaci, jeżeli nie obydwie. A tak mój stosunek do nich jest troszkę
wyższy jak naturalny.
"Coraz bardziej się ode mnie oddalasz. Kiedyś w końcu na pewno pokona mnie czas i dystans nie do przebycia. W mojej pamięci zatrze się Twój głos, Twoja twarz... Skąd można wziąć siłę, aby stawić temu opór?"
Pasuje
napisać kilka słówek o polskim wydaniu. Niewątpliwym jest to, że Studio JG
zasłużyło sobie na mój podziw, ponieważ nie dość, że jest moja ukochana wersja
obwoluty (matowa z wybranym lakierem :3), to jeszcze komiks jest w powiększonym wydaniu. Cieszę się z tego,
ponieważ będę mogła odłożyć te dwa tomiki obok Emmy, którą swoją drogą
też uwielbiam. Poza tym cała reszta to jest standard jaki oferuje wydawnictwo: płynny
tekst, brak japońskich onomatopei. Ale zapomniałabym o jednym! Prawie każda
strona jest numerowana (Alleluja! Nie musiałam
liczyć od „ostatniego” numerka).
W
5cm
na sekundę poznałam trójkę osób, które nie wiedziały, jak podejść do
przyszłych problemów. Miały kłopoty z wyborem ścieżek kariery oraz z
wyzwoleniem własnych uczuć wobec innych. Ich decyzje bywały trudne, a
przeszłość, o której łatwiej byłoby zapomnieć usilnie się ich trzymała. Po
prostu pokochałam te historie. Być może nie należą do najweselszych, a o happy
endzie nie ma też co pisać. Mam nadzieję, że przynajmniej niektórym z Was też
drgnie serduszko. Doprawdy, życie pisze przeróżne scenariusze, a o tym
przekonuję się już nie pierwszy raz.
Ocena fabuły: 10/10 (arcydzieło)
Ocena postaci: 9/10 (wybitne)
Ocena „kreski”: 6/10 (dobra)
OCENA OGÓLNA: 25/30 (83% - świetne)
Bardzo długo czekałam na ten tytuł i choć początkowo powiedziałam sobie "nie, kupię jak wyjdą już wszystkie tomy" to i nie wytrzymałam i przy pierwszym kontakcie z mangę w księgarni - wsadziłam do koszyka. Jako iż oglądałam anime wieki temu (jejku, to już na prawdę szmat czasu..ponad 5 lat!) trzymał mnie ogromny sentyment i jednocześnie niepokój, że się zawiodę. Niestety, to drugie uczucie zagościło, ale nie na tyle, by całkowicie zasłonić, bądź co bądź, piękno i prostotę mangi. Nie poruszyło mnie to tak samo jak te kilka lat temu, ale na pewno trwale utkwiło w pamięci. Myślę, że może być to spowodowane jakby osobistą "sakralizacją" anime :D:D
OdpowiedzUsuńJa kupiłam ten tytuł dawno temu, to jest jak jeszcze wychodził od razu, ale do dziś go nie przeczytałam. Ale ostatnio ktoś w komentarzach na moim blogu poprosił mnie o recenzję tego tytułu, więc może zmotywuję się żeby go przeczytać ;w;
OdpowiedzUsuń;w; rozumiem to uczucie!!
UsuńOglądałam film, z którego swoją droga już praktycznie nic nie pamiętam, ale coś kojarzę, że ani mnie jakoś specjalnie nie zachwyciło, ani nie odrzuciło, więc pewnie całkiem całkiem romansidło.
OdpowiedzUsuńWiesz, że po Twoim komentarzy zaczęłam zastanawiać się czy to jest takie "romansidło"? XD Jak czytałam, to nawet ten wyraz mi przez głowę nie przeleciał. Ale fakt, faktem jest to romans, dramtyczny, ale romans. :P
Usuń