128. WZGÓRZE APOLLA #1 ~ Yuki Kodama




Tytuł PL: Wzgórze Apolla
Tytuł JP: 坂道のアポロン [Sakamichi no Aporon]
Autor: Yuki Kodama
Wydawca JP: Shogakukan
Wydawca PL: J.P.Fantastica
Ilość stron: 192
Data wydania JP: 2008
Data wydania PL: 2015 (lipiec)


Wielokrotne przeprowadzki doprowadziły do tego, że szkoła dla Kaoru stała się jedynie miejscem cierpienia. Na początku lata 1966 roku przenosi się z Yokosuki do prowincjonalnego liceum, gdzie trafia na szkolnego łobuza. Odtąd licealne życie Kaoru zaczyna zmieniać się w nieoczekiwanym kierunku.

Mangi jakie czytałam o muzyce mogłabym policzyć na palcach jednej ręki. Powód tego wyboru jest naprawdę prosty. Nie potrafię wyobrazić sobie muzyki, jaką bohaterowie grają. Owszem widzę, że gra, w dodatku jest to „wywalone w kosmos” przez autora, ale niestety papier nie wydaje dźwięków. Dlatego jeżeli już spotykam się z takimi komiksami to liczę na dobrą fabułę, która sprawi, że zacznę żałować, iż jestem „głucha”. Po lekturze Wzgórza Apolla poczułam, że znalazłam taką mangę – lekką i odrobinę szaloną jak sam jazz.  

Pierwszą niezwykłą cechą jest nietypowy czas akcji. Rzadko kiedy zdarza się, że akcja niedawno stworzonej mangi dzieje się w dawnych czasach. Nie myślę tu o średniowieczu czy wieku pary, a o poprzednim stuleciu. Jak już w ogóle udało mi się trafić na takie mangi to były to przeważnie lata 90. Wzgórze Apolla jest opowieścią o nastolatkach z lat 60. Sama starszych mang nie czytuje (prędzej obejrzę anime), dlatego lata 60. są dla mnie swojego rodzaju nowością. A to zdecydowanie sprawia, że manga mnie zaciekawi jeszcze bardziej.

Co więcej, czasy w jakich żyją bohaterowie są tu ciekawie podkreślone. Płyty winylowe, skromne uczniowskie stroje oraz sielankowe scenerie – wszystko to buduje wokół tego tytułu otoczkę, dzięki której odczuwa się ducha tamtych czasów. Jednak na samym początku myślałam, że wszystko dzieje się w XXI wieku. To, że ludzie posługiwali się gwarą nie świadczyło o tym, że mam do czynienia z innym przedziałem czasowym. Ocuciła mnie dopiero wizyta Kaoru w sklepie muzycznym (chociaż wcześniej już coś zaczynało o tym mówić). Wszędzie znajdowały się winyle, później wszystko zaczęło być jasne i mogłam wczuć się w atmosferę mangi. Doprawdy delikatne zaakcentowanie czasu akcji.

Mimo, iż główne postaci zalatują mi lekko schematem to polubiłam Kaoru, Sentaro oraz Rikko. Pierwszy tomik w większej części był skupiony na chłopakach, szczególnie Kaoru. W końcu to on jest tutaj „zagajającym” akcję bohaterem. W skrócie mówiąc: okularnik myśli jedno, a dzieje się inaczej za sprawą innej osoby, przez co czytający jest odurzony. I w taki właśnie sposób zakochuje się w postawie Sentaro, który w szkole ma opinię wielkiego chuligana lubującego się w bijatykach. W rzeczywistości jest to osoba, która robi co czuje, a to doskonale „widać” w jego muzyce. Rikko z kolei nie wyróżniła się niczym szczególnym. Przynajmniej na razie. Głównie polubiłam ją za to, że potrafi bez żadnych ogródek pogadać z Sentaro przy całej klasie, a dla Kaoru jest niezwykle miła. Nie dziwię się więc, że chłopak zakochał się w uroczej Ritce. (czy tylko ja w głowie, kiedy czytam to przezwisko od razu mówię kitka...?)

Pod względem wizualnym manga jest bardzo skromna. Tła nie są skomplikowane, nawet sami bohaterowie są rysowani w prosty sposób. To nie znaczy, że kreska nie urzeka. Mnie urzekła, ale do mojej „top listy” nie trafi. Po prostu jest dla mnie zbyt uboga, przez co jest dla mnie prawie przeciętna. Ale ilustracje mają wyraz, szczególnie te, gdzie postaci grają na instrumentach. I chociaż nie potrafię wyobrazić sobie tego co grają, i tak poczułam, że w tym jest coś więcej. Chyba poczułam magię dobrych, muzycznych tytułów.

W pewnym sensie wydanie też jest skromne. Głównie takie wrażenie odniosłam przez obwolutę. Na przedniej części jest tylko postać Kaoru skontrastowana z ciemno czerwonym tłem. Do tego dodajemy żółte „akcenty” i tak prezentuje się gama kolorystyczna obwoluty. Ostatnio byłam w Empiku i widziałam Wzgórze. Muszę powiedzieć, że w jakiś sposób wyróżniły się one spośród innych mang, jednak myślę, iż jest to zasługa formatu. A5 to jest już kawał mangi w dodatku tytuł wydaje się być obszerny. Wnętrze też jest dobrze wykonane. Nie wypatrzyłam żadnych błędów, a zabieg użycia gwary też dodał uroku temu tytułowi. Może na początku troszkę sprawiało mi to problem, ponieważ na gwarach totalnie się nie znam, ale później czytanie stało się przyjemne.

Po lekturze pierwszego tomu myślę, że będzie to nietuzinkowa seria. Jak na razie jest to bardzo lekka opowieść o pewnym młodzieniaszku, który walczy ze swoimi słabościami i zdobywa nowych przyjaciół. Co prawda ma trochę pod górkę, ale w końcu „wzgórze” w tytule nie wzięło się znikąd. Do tego jest też unikany przeze mnie temat muzyki, który dzięki Sentaro stał się odrobine bliższy. Mam nadzieję, że będzie mi dane zapoznać się z kolejnymi tomikami, ponieważ już nie mogę doczekać się kolejnego tomiku. Naprawdę z wielka chęcią przeczytałabym kolejne tomiki. Może to też dlatego, że czuję niedosyt. Albo po prostu bardzo polubiłam tutejsze postaci. Jeżeli manga może być przyjazna to zdecydowanie Wzgórze Apolla takie jest.

Ocena fabuły: 7/10 (bardzo dobra)
Ocena postaci: 9/10 (rewelacyjne)
Ocena „kreski”: 7/10 (bardzo dobra)
OCENA OGÓLNA: 23/30 (76% - bardzo dobre)

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu JPF!



Dziękuję za przeczytanie moich wypocin! Nie trudno było zauważyć, że przez ponad tydzień niczego nie dodawałam... Cóż, troszkę spraw mi się zbiegło w poprzednim tygodniu i nie miałam czasu aby siedzieć przed ekranem laptopa i klikać w klawisze. W dodatku ten tydzień również była zakręcony, dlatego kiedy miałam wolną chwilkę pisałam po jednym akapicie. Dziś w końcu skończyłam pisać tę recenzję. Co tyczy się kolejnych to w weekend zamierzam przysiąść nad kolejnymi tekstami, aby od wtorku wszystko było „normalnie”. Recenzja z serii PiC pojawi się za tydzień.
To tyle na razie.
~Aypa

Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zupełnie się nie zgodzę z tym, że kreska jest uboga, i to na tyle mocno, że uznałam, że ta recenzja nie będzie dla mnie miarodajna i przestałam w tym momencie czytać. Nie to, że recka nie pomoże komuś w podjęciu decyzji, ale akurat tutaj jest naprawdę zbyt duża rozbieżność, żebym ja mogła się nią sugerować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiedziałam wprost, że jest uboga. Powiedziałam że jest skromna. A "uboga" to jest dla mnie, ponieważ sama gustuję w innych. Nie porównywałam konkretnie do jakiegoś tytułu, ale jest różnica między Kuroszem, AHRem czy CLAMPem a kreską Wzgórz.

      Usuń
    2. Dla mnie w porównaniu nawet do mang, które wymieniłaś kreska "Apolla" nadal jest bardzo dokładna, proporcjonalna, idealnie wyważona do tematyki jaką przedstawia i bardzo bogata w detale - dlatego określenie "uboga" zupełnie mi się podobało. I tak, mam na myśli określenie "zbyt uboga", a nie "skromna", bo napisałaś to właśnie wprost :)

      Usuń
  3. Jakoś nie interesowałam się tą mangą, przynajmniej do czasu, gdy obejrzałam przykładowe strony i postanowiłam zabrać się za anime (którego niewątpliwą zaletą jest możliwość posłuchania granych przez bohaterów utworów). Na początek planuję dokończyć anime, jednak z chęcią zabrałabym się też za mangę. :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Swoją przygodę z tym tytułem zaczęłam od anime, nie powiem miałam wysokie oczekiwania co do serii i niestety się zawiodłam. W sumie nie wiem dlaczego, bo ogólnie lubię takie spokojne, melancholijne historie, ale jak na złość Aporon zupełnie nie przypadł mi do gustu. Już nawet nie pamiętam co konkretnie mi się nie podobało, ale na pewno jednym z czynników byli bohaterowie.
    Tak jak Ty, muzyczne tytuły wolę w postaci anime z wiadomych powodów, dlatego mandze nie dam drugiej szansy, bo wiem, że tylko jeszcze bardziej zrażę się do tego tytułu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się podchodzić obojętnie do każdej nowej mangi - wtedy nie czuję takiego "głupkowatego" rozczarowania. Akurat w pierwszym tomiku najbardziej spodobali mi się bohaterowie. :P Fabuła mnie zainteresowała, dlatego przez jakiś czas postaram się brnąć dalej w tą serię.
      A co do muzycznych anime, to czasem zdarzy się taka seria, w której mogli by darować sobie piosnki i piosneczki. (Bo np. UtaPri ogląda się właśnie dla fabuły, muzyki i Owieczki...)

      Usuń
  5. Kreska dla mnie raczej nie jest uboga, ale co ja tam wiem.
    Szkoda, że ja swój tomik zdobędę dopiero we wrześniu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na Sakamichi no Aporon mam ochotę już od momentu, kiedy przeczytałam recenzję mangi w magazynie Otaku. Ciągle jednak odwlekałam zapoznanie się z tym tytułem, a potem JPF postanowił wydać. A mi brakuje pieniędzy na kupowanie nowych mang. Nie ma to jak być biedną licealistką. ;p
    Kreska bardzo przypadła mi do gustu i ja również, jak moje poprzedniczki, nie uważam, aby była skromna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, to jest ocena pierwszego tomiku. Może dalej będzie inaczej. Jednak jak na razie dla mnie jest tu skromna kreska. Nie powiem, jest ładna i przyjemnie się ogląda te obrazki, ale nie zrobiła na mnie wrażenia. Ani nie jestem zachwycona, ani nastawiona do niej negatywnie. Wszystko może się jeszcze zmienić ponieważ przede mną jeszcze 8 tomów. :D

      Usuń
  7. Widziałam anime i historia jak najbardziej do mnie przemówiła :3 Co do kreski, to jest z lekka dziwna i skromna, ale mnie nie przeszkadza. Może kiedyś (nie w najbliższym czasie, bo na razie skupiam się na zakupie Kurosha i Death Note) zakupię Wzgórze Apolla ^^

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz