122. NAD BRZEGIEM RZEKI ~ Tatsui Akijo



 
Tytuł PL: Nad Brzegiem Rzeki
Tytuł JP: 恋して天保水滸伝 [Koishite Tenpou Suikoden]
Autor: Tatsui Akijo
Wydawca JP: Serano
Wydawca PL: Taiga
Ilość stron: 154
Data wydania JP: 2013
Data wydania PL: 2015 (marzec)

Miasto Tounshou w prefekturze Chiba. Licealistka Shoko ma napisać sztukę o zwaśnionych rodach na podstawie dawnych opowieści. By dobrze wykonać zadanie pragnie przenieść się do epoki Edo i poznać jej bohaterów. Niespodziewanie rozbłyska światło, a dziewczyna cofa się w czasie. Powoli staje się częścią świata wojowników i zawiera nowe przyjaźnie. Nie ustaje jednak w poszukiwaniu drogi do domu. Czy powrót w ogóle jest możliwy?

Będę musiała zmienić swoje myślenie. Dlaczego? Powodem jest moja trauma, jaką przeżyłam przy Egzorcyzmach Marii. Był to jedyny tomik, który otrzymałam w tak fatalnym stanie. W dodatku była to historia, która w ogóle mnie nie kupiła. Nad Brzegiem Rzeki w ogóle nie zasłużyło na moją podejrzliwość i mam nadzieję, że od teraz nie będę już tak reagować na tytuły Taigi. Ta jednotomówka jest bardzo dobrym „umilaczem” czasu.

Odkąd mam wakacje, staram się pisać recenzje z lekkim wyprzedzeniem, dlatego często aby się obudzić, wieczorem zostawiam sobie przy łóżku egzemplarz mangi, a rano zabieram się za czytanie. O ile taką porę dnia można jeszcze nazwać rankiem... W każdym razie, bardzo kojąco wpłynęła na mnie lektura Nad Brzegiem Rzeki. Wprawiła mnie w dobry nastrój. Zdecydowanie powodem tego jest jej urocza lista bohaterów. Nie ma tu postaci, które mnie denerwowały, chociaż główna bohaterka mogłaby być właśnie tą postacią, ale udało się, że jej nie znielubiłam. W tej chwili właśnie ucieszyłam się, że jest to jednotomówka, bo coś czuję, że jakby Nad Brzegiem Rzeki było dłuższą serią to Shoko nie miałaby dobrej opinii (W ogóle to imię brzmi jak czekolada...). Dodatkowo manga ma też nieskomplikowaną fabułę, która nie wymaga od czytelnika dużego skupienia.
Dziewuszka nosząca imię słodkie niczym czekolada dostaje zadanie od nauczyciela – napisać scenariusz. Okazuje się, że dziewczyna nie zna historii o sporze jaki miał miejsce na terenach, które zamieszkuje. Dziewczyna zmotywowana do pracy udaje się do biblioteki po książkę, z której będzie mogła dowiedzieć się czegoś więcej. W drodze do domu niechcący powiedziała, że chciałaby dowiedzieć się, jakie tak naprawdę były osoby biorące udział w sporze. I tak ni z gruszki, ni z pietruszki, Shoko trafia do dawnych czasów. Tam oczywiście poznaje kilku przystojniaków, którzy aby tylko jej pomóc odrąbali by sobie głowy.
Wnioskując na tym, co napisałam wyżej, nie należy się po tym tytule spodziewać jakiś ambitnych tematów. Ot na nowo odegrana scenka – dziewczyna wśród bishów, którzy czują do niej miętkę, w szczególności jeden, lekko poruszony motyw podróży w czasie i zmiany biegu historii. To nie znaczy, że mi się nie podobało i że dobrze się nie bawiłam. Zabawa była przednia, do tego udało mi się zrelaksować. :D

To co najbardziej ubolewa to samo wydanie. Nic nie jest zniszczone, ale w porównaniu z innymi mangami wygląda ubogo. Chociaż musze przyznać, że tomik bez obwoluty jest miły w dotyku, krzaczaste onomatopeje są wyczyszczone, a druk wydaje się bardziej czarny, jak w mangach choćby od Waneko. Ale na tym kończą się plusy. Okładka, która ma przyciągać potencjalnego nabywcę, nie przyciąga. Po prostu niknie pośród innych tomików. W dodatku niektóre dymki czyta się bardzo ciężko, ponieważ jest tam mała, pochylona i pogrubiona czcionka. Z teoretycznych 25cm od oczu robi się 10, ponieważ z dalszej odległości nie mogłam tego w ogóle przeczytać (a jestem krótkowidzem...).

A teraz to, co najbardziej przykuło moją uwagę – kreska. Co jak, co ale bardzo podszedł mi rysunek Tatsui Akijo. Naprawdę, mówię to z ręką na sercu. Każda ilustracja, wydaje się dobrze i dokładnie przemyślana. Jest użyta duża ilość rastrów, ale dodaje to szczegółowości, którą też lubię. Bardzo miło patrzy się na twarze tutejszych przystojniaczków. Troszeczkę gorzej jest u nich z ukazaniem emocji, ale Shoko to rekompensuje. Może nie ma tu za wiele przepięknych widoków, które mogłabym podziwiać godzinami oraz nie mam chęci wytapetowania sobie takiego, a takiego rysunku na ścianie, ale jest to jedna z takich kresek, które lubię oglądać.

Podsumowując. Nad Brzegiem Rzeki jest mangą umilającą czas. Nie jest to opowieść, która angażuje czytelnika, po same koniuszki palców u stóp, ale czyta się ją przez pewien moment z dużym przejęciem. Posiada piękne ilustracje, a postaci nie są irytujące. Jedyne czego mi szkoda to tego, że tytuł wygląda nijako i chowa się za innymi. Mam nadzieję, że kolejne będą w dużo lepszym stanie, o ile będą. Trochę martwi mnie ta cisza, jaka zapanowała na stronie wydawnictwa. Ale Myśli-o-najgorszym, poszły precz! Pozwólcie, że Optymistyczna Aypa zakończy już swój wywód. :3

Ocena fabuły: 6/10 (dobra)
Ocena postaci: 6/10 (dobre)
Ocena „kreski”: 9/10 (wybitna)
OCENA OGÓLNA: 21/30 (70% - nieprzeciętny pomysł)

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Taiga!

Komentarze

  1. Zmówiliście się z tymi recenzjami tego tytułu! Czytam już drugą i nabieram coraz większej ochoty na ten tytuł, zwłaszcza, że to tylko jeden tomik. xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż... Myślę, że na przeczytanie się nie skuszę, nawet jeśli jest to tylko jeden tomik, ale gdyby wydali anime... Myślę, że z chęcią bym je sobie obejrzała, a co ;) Jednak spaczenie zawodowe mi się udziela. Tak jak ty zdecydowanie wolisz czytać, ja wolę oglądać. Heh, może kiedyś nastaną takie czasy, że jednocześnie z Twoją recenzją mangi, u mnie pojawi się recenzja anime na jej podstawie, heh ;p Pozdrawiam
    Kusonoki Akane

    OdpowiedzUsuń
  3. Uroczy bohaterowie? Dla mnie byli bardzo... puści. Cała ta manga była strasznie pusta, po prostu jałowa. Niewiele z niej wynikało, a i czas średnio dobrze zabija, bo nie porywa.
    ,,To co najbardziej ubolewa to samo wydanie. "
    To, nad czym najbardziej ubolewam?
    To, co najbardziej kuleje?

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba nie dla mnie - chociaż kojarzy mi się to z Hiperversum.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lubię jednotomówki i w sumie taki "umilacz czasu" brzmi bardzo dobrze ;)
    Co do Taigi, to osobiście polecam "Walkin Butterfly" - niby nic szczególnego, a jakoś bardzo ciepło myślę o tym tytule ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wynudziłam się srogo czytając to :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi się akurat tę mangę całkiem nieźle czytało jak na jednotomówki od Taigi i to jedyna, jaką posiadam od nich, bo reszta była zbyt... zbyt wszystko XD. Ale serie przynajmniej wydają (wydawali) dobre.
    I akurat jak w wielu mangach przeszkadza mi czasem to, że pozostawia się końcówkę do własnej interpretacji czytelnikowi, tak tu nie miałam z tym problemu, bo mój mózg mi dopowiedział jednoznacznie co się stało.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz