124. ALL YOU NEED IS KILL ~ Hiroshi Sakurazaka x Ryosuke Takeuchi x yoshitoshi ABe x Takeshi Obata
Tytuł PL: All You need is Kill
Tytuł JP: オール・ユー・ニード・イズ・キル
[Ooru yuu niido izu kiru]
Scenariusz: Hiroshi Sakurazaka
Scenopisy: Ryosuke Takeuchi
Oryginalne ilustracje: yoshitoshi ABe
Rysunki: Takeshi Obata
Wydawca JP: Shueisha
Wydawca PL: J.P.Fantastica
Ilość stron: Tom I: 216; Tom II: 216
Data wydania JP: Tom I: 2014; Tom II: 2014
Data wydania PL: Tom I: 2014
(wrzesień); Tom II: 2014 (grudzień)
Kolejny poranek, dzień
przed bitwą. I znów. I jeszcze jeden...
W niedalekiej
przyszłości ludzkość musi stawić czoła inwazji śmiertelnie niebezpiecznych
mimików. Keiji Kiriya, młody, niedoświadczony żołnierz, trafia do bazy
Kotoiushi na południu Japonii, gdzie z niewiadomych przyczyn wpada w pętlę
czasową. Za każdym razem, gdy ginie, wraca do tego samego punktu w czasie.
Czy uda mu się
przetrwać? Jaką rolę odegra Rita Vrataski, najlepszy żołnierz w dziejach
ludzkości? Ile jeszcze razy przyjdzie Keijiemu przeżyć własną śmierć?
All
You need is Kill weszło do mojego życia z butami. Przed
ogłoszeniem mangi przez JPF słyszałam o filmie i książce, które pojawiły się w
Polsce pod tytułem Na skraju jutra. Ale, tak jak piszę, tylko o tym słyszałam i
jakoś nie paliło mi się, aby zapoznać się z którymkolwiek z nich. Moje nastawienie
zmieniło się, kiedy zobaczyłam mangowe okładki. Nie mogłam już dłużej ignorować
tego tytułu. W końcu sam Takeshi Obata był odpowiedzialny za ilustracje w
mandze. Takiej okazji nie mogłam przegapić i na mojej półce zagościły oba
tomiki.
Za
nim jednak przejdę do „wnętrza” mangi pozwolę sobie napisać, kilka słów o wydaniu.
Manga jest w formacie zeszytowym, czyli A5. Tomiki posiadają moją ulubiona
obwolutę, czyli matową z lakierem wybranym. To, co podoba mi się w obwolutach
to spójne ilustracje. W dodatku są one klimatyczne i przyciągają potencjalnego
nabywcę. Obie mangi kupiłam w empiku (tak
się złożyło) i muszę przyznać, że te okładki odwiodły mnie od moich planów.
Pod obwolutą znajduje się czarna okładka z elementami, jakie zostały wybrane do
polakierowania. Jedyne co jest złe, to odciski jakie zostają na okładce. Nie
podoba mi się to, ponieważ tomik wygląda jakby był obśliniony, usmarkany, itp. Ale
to chyba jedyny minus jaki widzę w całej ocenie tytułu.
Niestety
wydanie nie zawiera żadnych kolorowych stron, co w przypadku rysunków Obaty jest
bardzo smutne. Chociaż, gdyby takowe stroniczki się znalazły mój mózg mógłby
tego nie wytrzymać. Co tu wiele gadać. Takeshi Obata jest jednym z moich „mangakowych”
bóstw. Kocham jego precyzję i dokładność. Każdy najmniejszy kadr nie wygląda
niedbale, czy też przypadkowo. Mangaka ma po prostu dobre połączenie między
wizją w głowie z tym, co ukazuje na papierze, a przynajmniej takie to sprawia
wrażenie. Pełna koordynacja wyobraźni i ręki oraz ich doskonała kontrola.
Momentami mogłoby się wydawać, że jest też trochę przedobrzone, ale ze strony
na stronę, o ile jest to jeszcze możliwe, zachwycałam się coraz bardziej i
bardziej. Dodatkowo sceny bitewne wyglądają nieziemsko. Zazwyczaj nie
przyglądam się każdej zbyt dokładnie, ale ty nie mogłam tego nie zrobić.
Impresja, ekspresja i dynamizm – niesamowite. Przyznaję się – kupiłam ten tytuł
tylko ze względu na nazwisko Obaty. Teraz bardzo źle czuję się z tym, że kiedyś
tak myślałam. All You need is Kill jest niesamowitą lekturą.
Fabularnie
All
You need is Kill jest również bardzo dokładnie dopracowane. Niestety
nie mogę mangi porównać do filmu czy książki, ponieważ takowych nie
oglądałam/nie czytałam (jeszcze).
Jednak domyślam się, że ekranizacja na pewno będzie dużo słabsza od wersji
papierowej – zazwyczaj tak jest. Może kiedyś się pokuszę na którąś z opcji, ale
to, co przyniosła mi manga starczy na bardzo długo. Z rozdziału na rozdział
coraz bardziej wczuwałam się w sytuację głównego bohatera – Keijiego Kiriji.
To, że manga jest tak wciągająca jest zasługą nie tylko dobrze rozrysowanych
paneli, ale także genialnego scenopisu. Mam wrażenie, że podczas czytania tego
tytułu nie ma czasu na nudę. Zawsze coś zaabsorbuje naszą uwagę. Co jeszcze?
Dialogi też są dobrze napisane. Czułam się tak jakbym czytała bardzo dobrą
książkę. A jeśli o książce mowa to po każdym rozdziale znajdują się krótkie
fragmenty z LNa. I tu muszę pochwalić pana Tłumacza i redakcję (miałam napisać pana Suchara, ale bądźmy
poważnymi ludźmi. XD), ponieważ te fragmenty czytało mi się trochę gorzej
jak mangowe dymki. Naprawdę bomba!
Postaci
są wykreowane bardzo sprytnie. Z zewnątrz w ogóle nie pasują do ich charakterów
i osobowości. Wiadome nie od dziś, że Japonia prowadzi się swoimi, mangowymi
prawami. Jednym z takich mangowych praw jest nieadekwatny wygląd postaci do jej
wieku, płci czy osobowości. To w tej mandze występuje. Mało tego mamy do czynienia
z kilkoma podstawowymi, japońskimi wzorcami bohaterów – uroczą Ritą, która
znana jest jako Stalowa Suka oraz Walkiria; ciapowatą okularnicę z dużym mózgiem;
niedorozwiniętego kumpla Keijiego, lubiącego się zabawiać oraz obdarzoną przez
matkę naturę kuchareczkę. Prócz Rity są to postaci drugoplanowe, które mają
tylko „pokazać się” w trakcie akcji i potem zamilknąć na wieki. Cieszę się, że
Keiji nie jest zbyt schematyczny, chociaż ja widzę w nim pierwiastek Lighta z Death
Note. Ale ogółem bardzo polubiłam tutejsze postaci. Nie było tu
zbytniego ględzenia o tych pobocznych bohaterach i myślę, że to dlatego nie
poczułam się zawiedziona. Co zaś tyczy się głównej dwójki – pokochałam ich, a
manga sprawiła, że mi serce pękło.
All
You need is Kill oficjalnie zostaje wrzucony na listę moich najulubieńszych
mang. Nie jest to wyłącznie zasługa kreski mangaki, którego podziwiam, ale
całości – scenopisu, scenariusza. Została stworzona bardzo dobra historia,
która została wyśmienicie rozpisana oraz cudownie rozrysowana. I mówi to osoba,
która nie przepada za tytułami s-f czy mechami. Bardzo dobrze będę wspominać
ten tytuł i na pewno polecam go każdemu mangowcowi.
Ocena fabuły: 10/10 (arcydzieło)
Ocena postaci: 10/10 (wybitne)
Ocena „kreski”: 10/10 (arcydzieło)
OCENA OGÓLNA: 30/30 (100%
- najlepsze z najlepszych)
Również nie przepadam za mechami, a All You Need Is Kill mi się podobało. Co prawda na razie miałam szansę zapoznać się tylko z pierwszym tomem, ale mam nadzieję, że niedługo to się zmieni. Narobiłaś mi smaku na poznanie zakończenia. :P
OdpowiedzUsuńNa początku byłam raczej sceptycznie nastawiona, ale przy lekturze bardzo dobrze się bawiłam. ^^
Czytaj, czytaj! jak ci się pierwszy podobał to drugi też. :D Tak mi się wydaje <3 Chociaż chwyta brutalnie za serducho, przeżuwa je i wypluwa... :'3
UsuńSama mam ochotę to jeszcze raz przeczytać. XDD
Z 30/30 nijak nie wychodzi 97% psze pani C;
OdpowiedzUsuńJa tam znalazłam u brata w pokoju light novelkę po polsku i to za nią się w najbliższym czasie zabiorę, jak przeczytam to zobaczę, bo mimo twojej pozytywnej recenzji nie jestem pewna czy to tytuł dla mnie (kreska Obaty mnie specjalnie nie kręci, dla mnie jest w porządku, ale nie czuję żadnego "doki doki" ;))
XD Kto by się przejmował liczbami, kiedy nie ma już 8 matematyk tygodniowo! :3
UsuńLight Novelkę też mam w planach, ale nie mam na razie czasu na czytanie zwykłych książek... :'(
Patrzę... Co za ciekawa okładka, więc od razu zabieram się do czytania Twojej recenzji. Czytam, czytam... O, widzę, że wyszedł film to obejrzę film. Patrzę na film - angielski, a myślałam, że japoński, więc chyba lepiej jak przeczytam mangę, bo to co napisałaś bardzo mnie do tego zachęca ;) Kto wie, może nawet zakupie sobie własne tomiki, w końcu to tylko dwa, a dawno też tego nie robiłam... Co prawda należę w 100% do fanek mang shoujo, ale niech będzie. Anime mechy uwielbiam, więc zobaczymy jak to będzie z wersją rysowaną ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKusonoki Akane
Film amerykański, tak, tak. xD I chociaż hollywoodzki, czy coś (tak słyszałam) to jakoś nie ciągnie mnie do niego... Ale jak będzie wolny wieczór to może sobie obejrzę. :P Ja też jestem osobą co kocha shoujki, ale też lubię kiedy jest "mocniejsze uderzenie". A mechów mało oglądałam/czytałam, więc w tym gatunku mogę się wypowiadać tylko o Code Geass (wspaniałe i Lulu <3 ) oraz właśnie All You need is Kill. No chyba, że Megazord też się liczy. XDD
UsuńOd dawna mam tę mangę w planach, ale cały czas zwlekałam z zakupem na rzecz innych serii. Będę musiała to w końcu nadrobić, skoro to aż tak dobra historia. Już zaczynam żałować, że nie ma kolorowych stron. Cóż, nie można mieć wszystkiego... ;)
OdpowiedzUsuńPo dobrym odebraniu przeze mnie filmowej wersji, jestem od jakiegoś czasu jak najbardziej nastawiona na przeczytanie mangi, tym bardziej że wydawnictwo nieźle się postarało przy tłumaczeniu i ogarnięciu wszystkiego :3 Kreska jak najbardziej przyzwoita :D
OdpowiedzUsuńNo i przez Ciebie decyzja zapadła, już myślałam, ze sobie odpuściłam ten tytuł, ale ejdnak nie, teraz to koniecznie muszę go mieć! >.<
OdpowiedzUsuńPrzepraszam. *Ehe*. XD Ale nie powinnaś żałować! Takich tytułów tylko więcej. :3
UsuńAż tak się podobało? Mnie oryginał nie porwał, ale forma w sumie też robi swoje...
OdpowiedzUsuńStrasznie się podobało. :D
UsuńMi też się bardzo podobało ;) O dziwo film też nie był zły, ale manga zdecydowanie lepsza. Brakuje mi jeszcze light novel do kompletu, kiedyś dorwę i przeczytam ;P
OdpowiedzUsuń