193. WYBRANKI JEJ WYSOKOŚCI ~ Miyabi Fujieda
Tytuł PL: Wybranki Jej Wysokości
Tytuł JP: いおの様ファナティクス [Iono-sama fanatikusu]
Autor: Miyabi Fujieda
Wydawca JP: Kodokawa
Wydawca PL: Kotori
Ilość stron: Tom I: 214; Tom II: 194
Data wydania JP: Tom I: 2005; Tom II: 2007
Data wydania PL: Tom I: 2015 (grudzień); Tom II: 2016 (marzec)
Nie tak dawno temu przeczytałam pierwsze yuri, którym to było Sweet Guilty Love Bites. Wcześniej miałam do czynienia tylko z niedaleko posuwającymi się historyjkami szkolnymi. Spośród tych kilku tytułów Iono i jej harem wylądowała na szarym końcu. Nie powiem, że tytuł mi się w ogóle nie spodobał - kilka razy udało mi się uśmiechnąć - jednak lektura obu tomików okropnie mnie zmęczyła. Do tego stopnia, że nie potrafiłam ruszyć z pisaniem jakiejkolwiek recenzji...
Po samym opisie, byłam ciekawa Wybranek Jej Wysokości. Zapowiadało się zabawnie i... nie sadziłam, że można tak skopać. Iono Mito Archeline jest królową tajemniczego państewka. Odznacza się ona szczególną słabością do kobiet wszelakiego rodzaju. Pewnego dnia dostrzega, w swoim kilku tysięcznym haremie/dworze (jak kto woli), braki o niewiasty o kruczoczarnych włosach. Postanawia zatem udać się do Japonii, by zdobyć kolejne konkubiny do swojej kolekcji. Jednak nie spodziewała się, że poszukiwania owych piękności mogą być aż tak trudne.
Nie wiem czy moja niechęć do tytułu pojawiła się po pierwszym rozdziale czy w trakcie jego czytania. W każdym razie ujawniła się bardzo szybko. Kiedy już chciałam dać sobie spokój i po prostu napisać, recenzję na bazie tego przez co udało mi się przebrnąć, postanowiłam, iż zachowam się profesjonalnie i przełknę tę błazenadę aż do końca. Przez to mogę powiedzieć, że tytuł dużo bardziej ciekawszy jest w drugim tomiku, gdzie nareszcie zaczyna się jakakolwiek akcja. Pierwszy tomik jest niczym nieudany skecz na Pseudo-Kabaretonie, gdzie ciężko się wzruszyć czy też zaśmiać...
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że ewidentnie widać, iż autor desperacko próbował coś stworzyć. Kiedy doczytałam do całości posłowia moje przypuszczenia, które pojawiły się w mojej głowie podczas lektury się sprawdziły. Przede wszystkim widać, że autor miał stworzone postaci - które wydaje mi się, że są najlepszą rzeczą w tym małym wariatkowie. Przynajmniej kilka z nich. Później dał się ponieść fantazjom i to najważniejsze COŚ uciekło z fabuły komiksu. Ale! Mówiąc o fantazjach nie mam na myśli scen łóżkowych, bo takie są tylko do naszego domysłu. Po prostu spróbujcie sobie wyobrazić natarczywe błagania o dołączenie do haremu, ckliwa scenka w gorących źródłach, trochę przebieranek, konkurs i teleturniej w jednym tomiku. Jak dla mnie to takie połączenie wszystkiego mógłby tylko unieść Ito w jednym ze swoich horrorów...
Jak już wspomniałam o postaciach to troszkę pociągnę jeszcze ten wątek. Podoba mi się to jak każda z dziewcząt jest ucharakteryzowana. Jednak nie poczułam do żadnej z nich sympatii na tyle by móc wyróżnić ją spoza innych dziewcząt. Niestety sprawa się rypie, kiedy autor postanowił wszystkie te charaktery połączyć w jednej opowieści. To był jego największy błąd, ponieważ można poczuć się bardzo, ale to bardzo przytłoczonym. Wydaje mi się, że lepiej by było jakby manga stworzył Wybranki jako zbiorki opowiadań o poszczególnych dziewczętach i połączył to jednym wątkiem - tak jak to miało miejsce w przypadku Sweet Guilty Love Bites. Sprawy nie ułatwiają nam też imiona i nazwiska bohaterek, ponieważ można sobie na nich połamać nie tyle język co zęby.
Co do strony artystycznej to nie jest źle. Jednak nie uważam, że jest to arcydzieło. Kreska jest odrobinę starsza, z czasów, kiedy to oczy postaci osiągnęły chyba największy z możliwych rozmiarów. Najbardziej chyba pozytywną stroną jest to, że postaci nie wyglądają zupełnie jak dzieci (poza kilkoma bohaterkami, które rzeczywiście jeszcze są dziewczynkami). Ale na tym się plusy ode mnie kończą. Cała reszta wydaje mi się po prostu przeciętna, bowiem styl Miyabiego Fujiedy, ani mnie ziębi, ani grzeje.
Wydanie tomików mi się podoba. Jest ono typowe dla wydawnictwa Kotori, dlatego nie będę się nad nim zbyt wiele rozwodzić. Okładka jest matowa w dotyku, bez żadnych lakierów, wybrzuszeń czy innych bajerów. Oba są bardzo dobrze sklejone, tak, że nic się nie odrywa. Jedyne co mogę zarzucić to fakt, iż na stronie wydawnictwo podaje, że tytuł jest przeznaczony dla czytelników +18, a nie ma tego oznaczenia na okładce. Poza tym był jeden błąd na stroniczkach komiksu - mamy dwie kandydatki o numerze 5. (Pamiętacie jak mówiłam o teleturnieju/konkursie - no właśnie...).
Podsumowując. Wybranki Jej Wysokości mnie nie urzekły. I nie chodzi tu o tematykę GL. Po prostu było dla mnie wszystkiego za wiele jak na tylko dwa tomiki. Przytłoczenie tempem i miernym żartem zupełnie pozbawiło mnie chęci do dalszego czytania o niesamowitych przygodach królowej z dalekiego kraju. Udało się jakoś przez to przebrnąć, jednak nie wiem czy kiedykolwiek spojrzę jeszcze na ten tytuł. Miło, że Kotori chce poszerzyć swoją ofertę o inne gatunki niż yaoi, ale z tym yuri coś nie wyszło. Przynajmniej dla mnie.
Ocena fabuły: 3/10
Ocena postaci: 6/10
Ocena kreski: 5/10
OCENA OGÓLNA: 14/30 (47%)
Przeczytane mangi GL: 4/10 (Gdyby ktoś nie wiedział - chodzi o moje małe wyzwanie :D)
Po samym opisie, byłam ciekawa Wybranek Jej Wysokości. Zapowiadało się zabawnie i... nie sadziłam, że można tak skopać. Iono Mito Archeline jest królową tajemniczego państewka. Odznacza się ona szczególną słabością do kobiet wszelakiego rodzaju. Pewnego dnia dostrzega, w swoim kilku tysięcznym haremie/dworze (jak kto woli), braki o niewiasty o kruczoczarnych włosach. Postanawia zatem udać się do Japonii, by zdobyć kolejne konkubiny do swojej kolekcji. Jednak nie spodziewała się, że poszukiwania owych piękności mogą być aż tak trudne.
Nie wiem czy moja niechęć do tytułu pojawiła się po pierwszym rozdziale czy w trakcie jego czytania. W każdym razie ujawniła się bardzo szybko. Kiedy już chciałam dać sobie spokój i po prostu napisać, recenzję na bazie tego przez co udało mi się przebrnąć, postanowiłam, iż zachowam się profesjonalnie i przełknę tę błazenadę aż do końca. Przez to mogę powiedzieć, że tytuł dużo bardziej ciekawszy jest w drugim tomiku, gdzie nareszcie zaczyna się jakakolwiek akcja. Pierwszy tomik jest niczym nieudany skecz na Pseudo-Kabaretonie, gdzie ciężko się wzruszyć czy też zaśmiać...
Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że ewidentnie widać, iż autor desperacko próbował coś stworzyć. Kiedy doczytałam do całości posłowia moje przypuszczenia, które pojawiły się w mojej głowie podczas lektury się sprawdziły. Przede wszystkim widać, że autor miał stworzone postaci - które wydaje mi się, że są najlepszą rzeczą w tym małym wariatkowie. Przynajmniej kilka z nich. Później dał się ponieść fantazjom i to najważniejsze COŚ uciekło z fabuły komiksu. Ale! Mówiąc o fantazjach nie mam na myśli scen łóżkowych, bo takie są tylko do naszego domysłu. Po prostu spróbujcie sobie wyobrazić natarczywe błagania o dołączenie do haremu, ckliwa scenka w gorących źródłach, trochę przebieranek, konkurs i teleturniej w jednym tomiku. Jak dla mnie to takie połączenie wszystkiego mógłby tylko unieść Ito w jednym ze swoich horrorów...
Jak już wspomniałam o postaciach to troszkę pociągnę jeszcze ten wątek. Podoba mi się to jak każda z dziewcząt jest ucharakteryzowana. Jednak nie poczułam do żadnej z nich sympatii na tyle by móc wyróżnić ją spoza innych dziewcząt. Niestety sprawa się rypie, kiedy autor postanowił wszystkie te charaktery połączyć w jednej opowieści. To był jego największy błąd, ponieważ można poczuć się bardzo, ale to bardzo przytłoczonym. Wydaje mi się, że lepiej by było jakby manga stworzył Wybranki jako zbiorki opowiadań o poszczególnych dziewczętach i połączył to jednym wątkiem - tak jak to miało miejsce w przypadku Sweet Guilty Love Bites. Sprawy nie ułatwiają nam też imiona i nazwiska bohaterek, ponieważ można sobie na nich połamać nie tyle język co zęby.
Co do strony artystycznej to nie jest źle. Jednak nie uważam, że jest to arcydzieło. Kreska jest odrobinę starsza, z czasów, kiedy to oczy postaci osiągnęły chyba największy z możliwych rozmiarów. Najbardziej chyba pozytywną stroną jest to, że postaci nie wyglądają zupełnie jak dzieci (poza kilkoma bohaterkami, które rzeczywiście jeszcze są dziewczynkami). Ale na tym się plusy ode mnie kończą. Cała reszta wydaje mi się po prostu przeciętna, bowiem styl Miyabiego Fujiedy, ani mnie ziębi, ani grzeje.
Wydanie tomików mi się podoba. Jest ono typowe dla wydawnictwa Kotori, dlatego nie będę się nad nim zbyt wiele rozwodzić. Okładka jest matowa w dotyku, bez żadnych lakierów, wybrzuszeń czy innych bajerów. Oba są bardzo dobrze sklejone, tak, że nic się nie odrywa. Jedyne co mogę zarzucić to fakt, iż na stronie wydawnictwo podaje, że tytuł jest przeznaczony dla czytelników +18, a nie ma tego oznaczenia na okładce. Poza tym był jeden błąd na stroniczkach komiksu - mamy dwie kandydatki o numerze 5. (Pamiętacie jak mówiłam o teleturnieju/konkursie - no właśnie...).
Podsumowując. Wybranki Jej Wysokości mnie nie urzekły. I nie chodzi tu o tematykę GL. Po prostu było dla mnie wszystkiego za wiele jak na tylko dwa tomiki. Przytłoczenie tempem i miernym żartem zupełnie pozbawiło mnie chęci do dalszego czytania o niesamowitych przygodach królowej z dalekiego kraju. Udało się jakoś przez to przebrnąć, jednak nie wiem czy kiedykolwiek spojrzę jeszcze na ten tytuł. Miło, że Kotori chce poszerzyć swoją ofertę o inne gatunki niż yaoi, ale z tym yuri coś nie wyszło. Przynajmniej dla mnie.
Ocena fabuły: 3/10
Ocena postaci: 6/10
Ocena kreski: 5/10
OCENA OGÓLNA: 14/30 (47%)
Przeczytane mangi GL: 4/10 (Gdyby ktoś nie wiedział - chodzi o moje małe wyzwanie :D)
Za egzemplarze recenzenckie dziękuję wydawnictwu Kotori.
Rany, chciałam dorwać ten tytuł, ale jak tak patrzę na recenzję to mi się odechciało. No ale skoro nie warto, to chyba lepiej. :P
OdpowiedzUsuńMnie ten tytuł bardzo zniechęcił do haremów i takich innych kompilacji...
UsuńOd początku kompletnie nie ciągnęło mnie do tego tytułu i widzę, że słusznie. ;)
OdpowiedzUsuń