162. BLACK PARADOX ~ Junji Ito
Tytuł PL: Black Paradox
Tytuł JP: 恋して天保水滸伝 [Koishite Tenpou Suikoden]
Autor: Junji Ito
Wydawca JP:
Wydawca PL: J.P.Fantastica
Ilość stron: 246
Data wydania JP: 2009
Data wydania PL: 2014 (luty)
Cztery osoby, znające
się z internetu, postanawiają spotkać się i popełnić zbiorowe samobójstwo.
Okazuje się, że głównym powodem, który pchnął ich do ostateczności, było
spotkanie z istotami przypominającymi ich samych. Gdy spotykają się w umówionym
miejscu dochodzi do tajemniczych i niewyjaśnionych zjawisk...
Na
swoją drugą przygodę z Junji Ito postanowiłam wybrać Black Paradox. Głównym
powodem, dlaczego sięgnęłam po ten tytuł teraz, a nie np. Uzumaki, jest jego
wielkość. W porównaniu do innych Mega Mang jest on bardzo cieniutki, a że nie
miałam w tygodniu za wiele czasu na czytanie czegoś innego prócz paragrafów z
ustawy o ochronie zabytków albo czym jest muzeum etnograficzne to wybór wydał
mi się oczywisty. Jednak z początku tego żałowałam...
Mój
żal nie wziął się z tego, że lektura mnie zawiodła. Nie, manga mi się
nawet spodobała, jednak po przeczytaniu dwóch pierwszych rozdziałów w nocy, nie
mogłam spać spokojnie. To był zły pomysł, iż przez to że „nie mogłam spać” zaczęłam
zaczytywać się w Ito. Nie jestem w stanie powiedzieć co mi się dokładnie śniło,
ale co raz zrywałam się z palpitacją serca... Mówiłam już, że jestem tchórzem
jeżeli chodzi o takiego typu sprawy. XD
Jednakże
moja racjonalna strona podpowiada mi, że Ito nie ma tak bardzo strasznych prac.
Czytając ja tego nie odczuwam, dopiero później, obrazy, które zobaczyłam, stają
się dla mnie czymś przerażającym. Muszę przyznać, że choć nie jest to
przyjemne, to jestem strasznie tym zafascynowana. A przez to tylko jeszcze
bardziej podziwiam mangakę za jego warsztat oraz pomysłowość. Osoba, która nie
spróbowała jego twórczości nie poczuje tej dziwnej aury, którą posiadają tytuły
Ito. Ja tego nie czułam. Kiedyś była to dla mnie obrzydliwość, której nie
akceptowałam. Cieszę się, że się przemogłam, bo Ito ma w swoich tytułach
pewnego rodzaju magię. Black Paradox dał mi wiele do
myślenia o samym autorze. Ale pozostawmy już ten temat i przyjrzyjmy się bliżej
tej konkretnej historii.
Akcja
mangi toczy się w czasach współczesnych. Przez internetowe forum dla ludzi,
pragnących skończyć ze sobą poznaje się czwórka osób – Piitan, Marusou,
Taburou, Baracchi. Postanawiają się spotkać i popełnić zbiorowe samobójstwo.
Jednak przed tym zamiarem postanawiają porozmawiać o sobie i żalą się na swoje
ciężkie, niesprawiedliwe życie. Z ich rozmowy wynika, że Baracchi, Piitan i
Taburou spotkali się ze swoimi sobowtórami, które stają się powodem podjęcia
decyzji o zakończeniu życia. Jedynie
Marusou ma inny powód – prawdopodobnie potrafi przewidywać przyszłość, a
ostatnio odczuwa, że wkrótce wydarzy się coś strasznego.
Pierwszy
rozdział jest naprawdę niepokojący, ponieważ mangaka już wtedy zaczął swoją grę
wstępną od pierwszej stroniczki. Naprawdę koniec tego rozdziału przyprawił mnie
o dreszcze, na tyle, że nawet teraz je odczuwam. Ale wracając do fabuły... Cel
pierwszego spotkania bohaterów nie doszedł do skutku. Głównie przez pojawienie
się wspomnianych wcześniej sobowtórów. Z tej racji postanawiają spotkać się po
raz drugi. Również i to spotkanie przynosi dziwaczne wydarzenia, bowiem
niedoszli samobójcy stają się posiadaczami niespotykanego drogocennego kamienia
- Paradonitu.
Reszta
historii kręci się wokół tych tajemniczych kamieni. Dowiadujemy się, skąd
pochodzą, czym są jednak do samego końca nie znamy dokładnego powodu dlaczego
pojawiły się w taki a nie inny sposób, czy w ogóle dlaczego tak się stało. To
ziarenko niepokoju pozostało. Innym aspektem, który jest również niepokojący
jest dostateczna rola głównych postaci. Można powiedzieć, że wpadły w pułapkę
na kształt „syzyfowej kary”.
Czy
mnie to wszystko kupiło? Musze powiedzieć, że nie do końca jest to moja bajka.
Sprawa z sobowtórami wydała mi się bardzo ciekawa i żałuję, że autor nie
poszedł w tym kierunku. Później kiedy pojawiły się „smocze kule” – jak ja
nazywałam sobie owe drogocenne kamienie – całość przestała być dla mnie straszna.
Przekształciła się w lekko niepokojący komiks z szalonym naukowcem w roli głównej.
Naprawdę w tej części brakło mi tylko chwytliwej nazwy dla tego
projektu/organizacji oraz kilku gości z okrągłą tarczą czy w metalowym
kaftaniku. A gdybym miała opisać dalszy ciąg tej historii za pomocą kilku słów
zapewne wyglądałoby to tak: zaświaty, rzyganie, żołądki, rzyganie, klejnoty,
rzyganie, pieniądze, rzyganie, szalony naukowiec, rzyganie... Także tylko powinszować
takiej kolorowej wizji...
Komiks,
jako tomik, poratowała dla mnie historia o kobiecie brzydkiej, jak noc z
trującym jęzorem, czyli Lizawa. Jest to jednorozdziałowa
manga, która skupia się na tajemniczych napadach, później zgonach, ludzi
polizanych przez Lizawę. Główną bohaterką tej krótkiej opowieści jest Miku,
która przez owego potwora straciła narzeczonego i ukochanego pieska.
Postanowiła, że przyłoży wszelkich starań aby znaleźć zabójczynię. Historia jest
na tyle krótka, że ciężko nawet napisać coś więcej o niej. Niemniej jednak dużo
bardziej mnie zainteresowała niż cała akcja z paradonitami z Black
Paradox. Jest jeden element, który łączy te historie – obie są równie
obrzydliwe.
W
tomiszczu znajduje się jeszcze jedna, czterostronicowa historyjka, którą
odebrałam jako taką zapchaj dziurę. Ot autor miał znów ohydną wizję i
postanowił to narysować w kolorze. Chyba wyrażenie „wisienka na torcie” nie
będzie zbyt odpowiednie do opisana tego mini-komiksu, ale nie znam niczego lepszego
co mogłoby podkreślić całość aż tak bardzo wyraźnie.
Tym
razem zwróciłam mniejszą uwagę na stronę artystyczną mistrza grozy. Nie
spodziewałam się, że dostanę coś zupełnie różnego od tego z czym spotkałam się
w Tomie.
Nadal myślę, że sposób rysowania Ito jest idealnie komiksową kreską – takim miksem
mangowych zasad z lekką domieszką zachodniego pociągnięcia. Na pewno podziwiam
dentystę za to, że potrafi wyobrazić sobie coś tak ohydnego. Nawet w
najmniejszych szczegółach. Jak dowiadujemy się z tekstu zamieszczonego na samym
końcu, mangaka nie odpuści dopóki nie sprawi, że strona będzie doskonała. Musze
przyznać, że to widać i przez to podziwiam go trochę bardziej, ale chyba na
razie to za mało aby zmienić moją opinię o kresce Ito.
Nie
wiem czy spodziewałam się czegoś więcej po tym tytule, ale to z czym zderzyłam
się w środku było dla mnie mało interesujące. Oczywiście pomijając pierwszy
rozdział Black Paradox oraz dodatek Lizawa. Te fragmenty spodobały mi
się i miały „to coś”, co wywołało we mnie trochę więcej odczuć, niż samo bierne
śledzenie historii. Reszta ni mnie grzała, ni mroziła. Po prostu wydała mi się
przeciętna. Postaci same w sobie były ciekawe i trochę to ich zasługa, że nie przerwałam
lektury, ale też nie były tutaj nic wybitnego. Owszem pomysł był niczego sobie,
ale coś poszło nie tak i stało się jak się stało. Czyli wyszło dość przeciętnie
– bo ani nie było jakoś strasznie, ani też nie było zbyt wiele dynamizmu. Może
też tematyka nie moja – dobro ludzkości i pokręcone sposoby szukania pomocy za
pomocą nauki. Tak trochę podlatuje mi to pod SF, a z tym tematem nie znam się najlepiej.
Dlatego pomału kończę tę recenzję. Black Paradox mnie nie zawiódł, bo
nie miałam wobec niego żadnych oczekiwań, ale też nie zachwycił. Być może
Kolejny tytuł przyniesie mi więcej doznań podczas czytania. Jednak na pewno nie będę go czytać po nocy. :P
Ocena fabuły: 6/10 (dobra)
Ocena postaci: 6/10 (dobre)
Ocena „kreski”: 7/10 (bardzo
dobra)
OCENA OGÓLNA: 19/30 (63%
- czytadło z potencjałem)
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu JPF!
Kurczę, muszę w końcu coś od niego przeczytać, bo aż wstyd. xD
OdpowiedzUsuńWciąż nie przeczytałam nic od tego autora i pewnie warto byłoby to wkrótce nadrobić, tylko jeszcze nie wiem, którą mangę wybiorę. I kiedy. W każdym razie "Black Paradox" sobie odpuszczę. ;)
OdpowiedzUsuńAkurat BP to chyba jedyny tytuł Ito, który jako taka ma sensowną fabułę i zakończenie. Dodatkowo jest to najmniej hardkorowa fabuła i znając inne dzieła autora szokuje w dużo mniejszym stopniu. Moimi faworytami są Gyo i Uzumaki.
OdpowiedzUsuń