157. SREBRNY TRÓJKĄT ~ Moto Hagio
Tytuł PL: Srebrny trójkąt
Tytuł JP: 銀の三角 [Gin no Sankaku]
Autor: Moto Hagio
Wydawca JP: Gakkan
Wydawca PL: J.P.Fantastica
Ilość stron: 312
Data wydania JP: 1994
Data wydania PL: 2015 (październik)
W niezgłębionych czeluściach
kosmosu istnieje osnuta mrokiem planeta, zamieszkana przez klany, które
cyklicznie, co sześć lat, przywołują nań światło, a zwie się ona „Srebrny
trójkąt”. Jej mieszkańcy, charakteryzujący się podłużnymi, złotymi źrenicami,
posiedli zdolność odkrywania nadchodzącej przyszłości za pomocą muzyki.
Ponieważ jednak moc ta uchodziła za wyjątkową, legenda głosi, że owa planeta
została uwikłana w międzyplanetarną wojnę i wraz z całym systemem gwiezdnym
przepadła na zawsze. Choć rasa ta została uznana za wymarłą, z niewyjaśnionych
powodów, po trzydziestu tysiącach lat ponownie pojawia się istota pochodząca ze
Srebrnego trójkąta... I tak oto Marley, posiadający zdolność przenoszenia się w
czasie, rozpoczyna swą podróż, której celem jest rozwikłanie zagadki z
przeszłości...
Komiks został
nagrodzony Seiun Award.
Powody,
a raczej powód, dla którego sięgnęłam po Srebrny trójkąt jest banalny –
autorką jest Moto Hagio, której Klan Poe pokochałam. Od razu powiem,
że tematyka SF jest dla mnie czymś zupełnie obcym. Nie jestem fanką tego
gatunku. Wynika to z tego, że nie czuję do tych klimatów żadnego pociągu. Po
zastanowieniu mogę stwierdzić, że Srebrny trójkąt skusił mnie jeszcze
jedną rzeczą – swoją okładką, która jest po prostu bajeczna lub jak kto woli,
wyczesana w kosmos.
Zacznijmy
od tego, że Srebrny trójkąt nie jest prostą lekturą. Zdecydowanie nie jest
to manga, którą można sobie przeczytać ot tak po porostu. Ja próbowałam zabrać
się za nią właśnie w takich krótkich chwilach „wytchnienia” i poniosłam przez
to porażkę. Możliwe, że byłam zbyt zmęczona, aby przyswajać nowe fakty
pojawiające się w świecie przedstawionym, ale tak czy inaczej, dopiero na
weekendzie przeczytałam połowę tego tomiszcza z większym zrozumieniem. Poskutkowało
to tym, że zatopiłam się w tej innej, niesamowitej galaktyce stworzonej przez
Hagio.
Manga
rozpoczyna się rozdziałem poświęconym tradycjom i zwyczajom pewnego ludu. Jest
to ciekawy początek, ponieważ opowiada go osoba, o której później dowiadujemy
się, że znajduje się w centrum całego zamieszania fabularnego. Kolejny rozdział
informuje nas, że wcześniej wspomniany lud stanął w obliczu zagrożenia, i teraz
jest uważany za wymarły. Ich planeta jest tytułowym Srebrnym trójkątem.
Aby
dokładnie opisać, co dzieje się w tej mega mandze musiałabym powiedzieć wam o
najciekawszych kwestiach, które mogły by rozwiązać całe napięcie, budowane przez kilka
pierwszych rozdziałów. Idąc tym tropem, można się zasugerować, że autorka miała
już wymyśloną koncepcję na ten utwór i realizowała go pomału rozdział po
rozdziale. Wyszło jej to na dobre, ponieważ ciężko było mi się oderwać od tej
historii. Ba! Autorka znów pokazała jak zręcznie potrafi „bawić się” swoimi
historiami nie tworząc banałów. Z początku wydawało mi się, że nie jest to, tak
jak było wielokrotnie powtarzane, ciężki tytuł. Ot manga o fantastycznym, lekko
kryminalnym zabarwieniu umieszczona w świecie SF. Ciężar i głębię tej mangi
odczułam dopiero pod koniec, kiedy wszystko zaczęło się wyjaśniać a zarazem
stwarzać niezliczoną liczbę pytań natury filozoficznej.
Ogółem
Srebrny
trójkąt czyta się bardzo dobrze. Oczywiście trzeba otworzyć się na prawa
rządzące światem przedstawionym, ale jak przyjmuje się takie szczegóły, jako
coś normalnego, to dużo prościej jest skupić się na opowiadanej historii. A
wierzcie mi, jest się w czym pogubić. Gdybym miała rozrysować wykres przebiegu
akcji to nieustannie szedł on do góry, ale z różnym natężeniem. Nawet
powiedziałabym, że w momentach kiedy wydaje nam się, że dotykamy ukrytej
zagadki, nagle pojawia się zupełnie inny, nieprzewidziany scenariusz, przez co
czujemy się odrobinę zagubieni, sfrustrowani oraz... jeszcze bardziej
zaciekawieni. Można powiedzieć, że identyfikujemy się po części z Marleyem. Jest on głównym bohaterem wyrwanym ze swojej codzienności przez nagle zaistniałą w jego
długim życiu muzykę, która jakoś łączy się z ludem Srebrnego trójkąta. Pisząc
to mam na myśli, że wiemy tyle na ten temat co on i wraz z nim poznajemy
przykry los, jaki spotkał mieszkańców tej odległej planety.
Tym
razem spotykamy się z dobrą historią, której potrzebni są aktorzy. Niestety o
samych postaciach, ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Głównie przez to, że mamy do
czynienia z „odtwarzaniem” czyli podstawianiem klona-kopii za oryginał w razie
jakiegoś wypadku. Takiemu klonowi wgrywana jest wcześniej zapisana pamięć danej
osoby, przez co „dalej żyje”. Wiek też jest tutaj wydłużony – jedni żyją w
naszych ramach czasowych, czyli dożywają do „setki”, inni swoje żywoty prowadzą
przez wiele setek lat. Dodając do tego jeszcze klona, to taka osoba może
całkiem sporo przeżyć... Jak widać opowiadanie o postaciach nie jest zbyt
proste. Nie wiem czy mogłabym, patrząc na swoje rozumowanie oraz bieg
fabularny, połączyć „odtworzone” postaci ze swoimi poprzednimi wcieleniami.
Innym
kłopotem w tej kwestii jest tajemnicza Lagtorin, której poszukuje Marley.
Wiadomo o niej tyle, że jest tubadurką i że w jakiś tajemniczy sposób łączy się
z muzyką usłyszaną przez Marleya. Cóż... Może nie samą muzyką a wykonawczynią,
którą Marley miał sposobność poznać. Wracając do postaci Lagtorin, to prócz
tego, że jest poszukiwaną przez Marleya osobą, nie mogę za wiele powiedzieć. Po
co wam niepotrzebne spojlery? :D
Na
ostatni rozrachunek zasługuje kreska. Już wcześniej, przy recenzji Klanu
Poe, mówiłam, że coś urzekło mnie w sposobie rysowania Hagio. Była to
lekkość oraz skomponowanie się rysunku z opowieścią. Tutaj odczułam dokładnie to
samo, pomimo tego, że te dwa tytuły są od siebie różne tematycznie. Naprawdę
jest to niesamowite. Lekka niedokładność Hagio pozwala na zatrzymanie na
obrazku ruchu, a postacie przez swoje rysy wydają się bardziej szlachetne. Nie
wiem jak to się dzieje, lecz twórczość Moto Hagio działa na mnie. Kto wie, może
dzięki niej przekonam się do starszej kreski jeszcze bardziej?
Srebrny
trójkąt mogę z dumą odstawić na półkę tuż koło
pokochanego przeze mnie Klanu Poe. Może nie darzę tego
tytułu aż taką sympatią, ale uważam, że jest to genialna opowieść. Na pewno trochę
bardziej przekonałam się do tytułów SF, których kiedyś nie chciałam ruszać
nawet „patykiem przez okno”. Powód miałam może banalny, aby się przełamać do
takiej tematyki, ale podziałało. Przyznam się jeszcze do jednego. Przez Srebrny
trójkąt chcę więcej Hagio! :P
Ocena fabuły: 10/10 (arcydzieło)
Ocena postaci: 8/10 (rewelacyjne)
Ocena „kreski”: 10/10 (arcydzieło)
OCENA OGÓLNA: 28/30 (93%
- najlepsze z najlepszych)
Podziękowania za egzemplarz recenzencki ślę do
wydawnictwa JPF!! <3
To to ładne coś co widziałam u Ciebie! :D
OdpowiedzUsuńPS. Niedługo Ci stuknie 100.000 :3
No jest ładne, jest. :33
UsuńPS. Wiem. *^* Może do Nowego Roku się uzbiera. XDDD
Zastanawiające, intrygujące, przyciągające - to mi przyszło na myśl po przeczytaniu niniejszej opinii o mandze :D Nie miałam jeszcze możliwości - bądźmy między sobą szczerzy: nie miałam pieniążków - żeby przeczytać jakieś gruuuuuube tomiszcze od JPF a mam sporą chrapkę na wszelkie megamangi.
OdpowiedzUsuńSrebrny Trójkąt wydaje się taką lekturą, która może trafić w moje gusta, szczególnie dzięki nieprzewidywalności, wciągającej fabule oraz wytężaniu umysłowym :3
Tylko zapytam jeszcze: od jakiej megamangi najlepiej zacząć swoją przygodę? Która według ciebie jak na razie okazała się najlepsza?
Odpowiadając na Twoje pytanie, to myślę, że Hagio jest najlepsza. Ja właśnie zaczęłam od Klanu Poe, który od dawna, dawna mnie intrygował, a też nie miałam za bardzo jak kupić, bo miałam kilka innych serii, które znałam i lubiłam. Krócej mówiąc bałam się tych dwóch opasłych tomiszczy. Teraz jest to tytuł, który plasuje się na pierwszej pozycji wśród megamang jakie udało mi się przeczytać. Jednak pod kwestią finansową Klan Poe jest "śmiertelny" dla portfela... ;_;
UsuńPatrząc na to pytanie inaczej, to warto zastanowić się czy ciągnie Cię bardziej do horrorów, czy tej "resztki" gatunków, które są bardziej "unormowane" (o ile o SF można uznać za "normę"). Bo jeśli horrory, to ciężko mi polecić coś innego niż Tomie, która jest jak na razie jedynym horrorem jaki przeczytałam. Ale to też są dwa tomiszcza.
Jeżeli jednak chciałabyś coś z megamang, a Twój portfel nie cieszy się za dobrym zdrowiem to polecam Srebrny Trójkąt. Ja lubię takie historie, lecz - tak jak piszę w recenzji - Klan Poe minimalnie bardziej mnie urzekł.
Brzmi nieźle, choć rzeczywiście nie wydaje się najlżejszą mangą. Będę ją miała na uwadze, jednak jeśli chodzi o tytuły od Hagio, to najpierw wolałabym dorwać Klan Poe. :)
OdpowiedzUsuńDobre podejście. XD Klan Poe *^* Chociaż Srebrny trójkąt tez jest bardzo dobry! <3
UsuńUwielbiam SF i uwielbiam Moto Hagio, więc pragnę tej mangi, ale tomiki mega mang takie drogie. T.T
OdpowiedzUsuńCena trochę boli. :'( Ale jest też uzasadniona - jakość Mega Mang jest taka sama, jak w starszych tytułach JPF. No starszych jak starszych, ale np. jak w Death Note, FMA czy pierwszych tomikach Naruto.
UsuńBrzmi ciekawie, ale kupić nie kupię, choć chętnie pożyczę, jeśli będzie od kogo. ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To życzę udanego szukania "bibliotekarza". XDD
UsuńMi lektura Trójkąta schodzi bardzo powoli, głównie przez wykreowane światy, jego prawa, rasy itp. ciężko się w tym wszystkim połapać na początku. Tak z ciekawości, który tytuł uważasz za lepszy, "Klan" czy "Trójkąt"? Bo zastanawiam się nad kupnem Klanu ;)
OdpowiedzUsuńW "Klanie" dosłownie zakochałam się. Trójkąt nie jest do końca moją bajką - kosmosy, rasy, i te wynalazki. Ale patrząc na treść i historię to jest też bardzo dobra, a "uczucie" jakie miałam przy czytaniu "Klanu Poe" jest tu również obecne. Z tym, że w odrobinę mniejszym stopniu.
UsuńCzekam na swój egzemplarz, który mam w paczce na późny listopad/wczesny grudzień :D
OdpowiedzUsuńTo tylko mogę życzyć przyjemniej lektury na ten czas. :D
Usuń