141. WILCZE DZIECI #1 ~ Mamoru Hosoda x Yu x Yoshiyuki Sadamoto
Tytuł PL: Wilcze dzieci
Tytuł JP: おおかみこどもの雨と雪 [Ookamikodomo no
Ame to Yuki]
Scenariusz: Mamoru Hosoda
Ilustracje: Yu
Projekty postaci: Yoshiyuki Sadamoto
Wydawca JP: Kodokawa
Wydawca PL: Waneko
Ilość stron: 168
Data wydania JP: 2012
Data wydania PL: 2015 (sierpień)
Myślę,
że większość z Was zna ten tytuł i nie trzeba Wam go zbyt przybliżać. Jednak są
też i tacy, którzy słyszeli o Wilczych dzieciach, ale nie oglądali
sławetnego filmu. Ja należę właśnie do nich. Jeśli czytaliście moje
wcześniejsze posty, to wiecie, że preferuję mangę zamiast animacji. Film Wilcze
dzieci miałam oglądać na dniach, kiedy to Waneko nagle ogłosiło
mangę... I tak postanowiłam, że póki nie zapoznam się z papierową wersją, to
nie pooglądam pierwowzoru. Czego to się nie robi dla mangowych „feelsów”. Po
tym krótkim wstępie przejdźmy do rzeczy.
Hana
jest studentką. Pewnego dnia zwraca uwagę na mężczyznę, który często pojawia
się na jednym z wykładów. Dowiaduje się, że tajemniczy nieznajomy przychodzi na
wykład jako wolny słuchacz, bo nawet nie jest on studentem. Nie długo później,
kiedy Hana jest po uszy zakochana w mężczyźnie dowiaduje się, że jest wilkiem. Dziewczyna
akceptuje to, kim jest jej ukochany, w końcu jest to ta sama osoba, którą
poznała. Po jakimś czasie studentka zachodzi w ciążę. Sielanka jednak nie trwa
długo, ponieważ po urodzeniu drugiego dziecka, mężczyzna znika z życia Hany. Oto
początek historii matki zajmującej się dwójką małych wilczych dzieci.
Jestem
przekonana, że historia jest tak skonstruowana, aby zniszczyć mi życie... I o
ile to możliwe, to już w pierwszym tomiku tak się stało. Można powiedzieć, że
wpadłam po uszy, ponieważ teraz ze zniecierpliwieniem oczekuję października.
Czytając mangę wydawało mi się, że akcja, choć była bardzo szybko poprowadzona,
jest bardzo delikatna. Dopiero po oderwaniu się od tomu zobaczyłam, jak manga
oczarowuje swoim melancholijnym klimatem. Opisane są tu chwile szczęścia zakochanych
oraz to, co najlepsze w macierzyństwie. Jednak są też takie, które kontrastują
z tymi błogimi chwilami radości – utrata bliskiej osoby, ukrywanie rodzinnych
tajemnic, niezrozumienie osób z zewnątrz.
To
co najbardziej podoba mi się w tym tytule to brak przegadania. Wszystko jest
bardzo prosto poprowadzone, nie ma zbędnych chmurek, które mogą odciągnąć nas
od życia Hany i jej dzieci. Scenarzysta Wilczych dzieci wiedział na czym
chce się skupić i to zrobił. I wyszło mu to na dobre. Bo przy takiej ilości
wzbudzonych uczuć, dodatkowe upiększanie fabuły jest bezsensowne.
„(...) ale mama kocha wilki. Nawet jeśli inni ich nie lubią, mama zawsze będzie ich przyjaciółką.”
Dzięki
dobrze napisanej historii, zbliżamy się do bohaterów. Hana jest uroczą
dziewczyną, która stara się odganiać złe myśli uśmiechem. Zawsze, nawet w
krytycznych sytuacjach stara się go nie tracić. Dzieci stają się dla niej całym
światem, dlatego stara się z całych sił zostać dobrą mamą dwóch rozkosznych
wilków. Oczywiście momentami nie jest jej łatwo zapanować nad rozbieganą,
zawsze pełną energii Yuki. Często wciąga w swoje psoty swojego młodszego
braciszka Ame, który z kolei jest nieśmiałym chłopcem. Ale, które dziecko nie
lubi się bawić?
Z
całej tej gromadki najbardziej tajemniczą postacią, chociaż tego do końca nie
możno o nim powiedzieć, jest ojciec dzieci. Czytelnik nie zna jego imienia,
przez co ciężko go jakoś nazwać. Mówić o nim „wilk” trochę nie pasuje, „mężczyzna”
też nie za bardzo... Jednak pomimo tego szkopułu jest to bardzo wyrazista
postać. Zdecydowanie jest on kochającym, radosnym „mężczyzną” (Aa! Poddaję się!), który po związaniu
się z Haną poczuł ulgę – mógł podzielić się swoją tajemnicą z kimś innym. Poza
tym mam wrażenie, że nie nadanie temu charakterowi imienia wiąże się z tym, iż
autor nie chciał skupić naszej uwagi tak bardzo na związku Hany z „wilkiem”. W
końcu Wilcze dzieci to opowieść o samotnej matce. Teraz zdanko do
tych osób, które nie czytały mangi ani nie oglądały filmu – nie oceniajcie tej
postaci zbyt pochopnie! Ja tak zrobiłam, a nie powinnam, ponieważ teraz, gdy
sobie tylko o nim przypomnę to moja duszyczka płacze.
Delikatność
i urok Wilczych dzieci jest zapewne również sprawą artystyczną. Każda
z ilustracji jest jednocześnie ekspresywna, jak i impresyjna. Myślę, że kreska
Yu doskonale zgrała się z opowieścią Hosody i tak powstało to zaklęcie. Bo
dosłownie, nawet teraz przeglądając tomik w poszukiwaniu słów, do opisania
stylu Yu, przyłapuję się na tym, że zaczynam czytać tomik od nowa (W ciągu pisania tej recenzji przeczytałam go
już 5 raz...). Chociaż nie ma tu wielu detali, którymi lubię nacieszyć
oczy, to Wilczym dzieciom ich nie trzeba. Często kadry przedstawiają po
prostu postaci na białym tle – to bohaterowie trzymają się za ręce, to podziwiamy
ich uśmiechnięte twarze, czy scenki z zabaw Yuki i Ame (Amego?), gdzie towarzyszy im tylko krzaczek, i kilka kresek
imitujących podłoże. Spodobało mi się to, ponieważ każdy z nas potrafi sobie
dopowiedzieć to, co nie zostało pokazane. Kolejną częścią, która mnie
zachwyciła jest cieniowanie. Oczywiście są do tego używane rastry, lecz są one
trochę przyozdobione dodatkowymi „wycierkami”. Nie wiem, jak w mangach nazywa
się taki efekt, ale są to bardzo łagodne przejścia między pozostawioną białą powierzchnią,
a miejscem gdzie jest raster (taki a la
laserunek, tylko nie do końca...). Lubię też sposób rysowania postaci.
Wydaje mi się, iż są one bardzo, ale to bardzo urocze, a przecież nie są
rysowane w skomplikowany sposób. Ładnie, okrąglutko, uroczo i prosto – te cztery
przymiotniki chyba najlepiej oddają charakter stylu, jakim posługuje się Yu.
Z
wielkim zniecierpliwieniem będę wypatrywać kolejnego tomu. Pokochałam Yuki i
Ame (Amego?). Zżyłam się z Haną i
trzymam za nią kciuki. Nie jest to ani zbyt skomplikowana ani zbyt prosta
historia. Po prostu jest ona w sam raz dla tych, co lubią mangi trochę bardziej
poważniejsze z duchem dramatu oraz sielankowości. Na pewno zabiorę się też za
film, ale zrobię to dopiero kiedy wyjdzie ostatni tomik mangi. Przed pisaniem
tej recenzji, obawiałam się, że będę miała duże problemy z ocenieniem Wilczych
dzieci. Panuje tu klimat podobny jak w jednotomówce Na
dzień przed ślubem. Dlatego bałam się, że jednym niewłaściwym słowem,
mogę odjąć temu tytułowi magii. Jakoś poszło i mam nadzieję, że w jakimś
stopniu przekonałam was do zapoznania się pierwszym tomikiem mangi lub filmem.
Na sam koniec, tylko jedno proste słowo – Polecam.
Ocena fabuły: 10/10 (arcydzieło)
Ocena postaci: 10/10 (arcydzieło)
Ocena „kreski”: 10/10 (arcydzieło)
OCENA OGÓLNA: 30/30 (100%
- najlepsze z najlepszych)
Podziękowania za egzemplarz recenzencki ślę do
wydawnictwa Waneko! <3
Ojejku! To koniecznie muszę zakupić!!! :D
OdpowiedzUsuńLeć do najbliższego empika, komiksiarni, komikslandii czy innego sklepiku póki na półkach stoją. :P
UsuńJa obejrzałam film i bardzo mi się podobał. Po mangę sięgnę, gdy łaskawie pieniążki postanowią przyjść. Chwilowo jednak mam inne plany ^^
OdpowiedzUsuńFinansowość otaku - chyba rozumie się samo przez się. XD
UsuńO, film koniecznie polecam nadrobić, choć przeczytanie Najpierw mangi też musi być ciekawym przeżyciem. Ja sobie raczej poczekam aż wyjdzie całość i wtedy ogarnę zakup, bo nie chce musieć wyrywać się z historii w środku.
OdpowiedzUsuńRozumiem. Też nad tym myślałam, ale chyba nie dam rady. :3
UsuńMuszę. W październiku. To. Kupić!
Jeśli już wrzucasz fanarty do recenzji, to myślę, że ich autorom było by miło, gdybyś podała skąd pochodzą ;).
OdpowiedzUsuńCóż... Na raz kolejny tak zrobię, jednak te miałam w swoim folderze z "kawaii" obrazkami... Tak mam taki folder. xD Zapisałam je jakiś czas temu dlatego nie pamiętam czy to było z googla dA czy czegoś jeszcze innego. :P
UsuńZgadzam się z Tobą w 100%! Ja też wielbię tę mangę <3
OdpowiedzUsuńsolidscript.blogspot.com
Też miałam małe problemy z pisaniem o "Wilczych dzieciach" (chociaż w moim przypadku był to film), ale bardzo dobrze sobie poradziłaś. :3
OdpowiedzUsuńJakoś nie wyobrażam sobie, żebym miała czekać z poznaniem dalszego ciągu na kolejne tomiki... Chociaż mangę na pewno jeszcze kupię. :)
Film bardzo mi się podobała, ale jakoś tak o dziwo nie ciągnie mnie do zakupu mangi.
OdpowiedzUsuń