[Na pierwszy rzut oka] Dziś 27, jutro 17 - ReLIFE



Tytuł: ReLIFE
Autor: So Yayoi
Tom/-y: 1.
Wydawca PL: Waneko
Tłumaczenie: Anna Karpiuk
Ilość stron: 184
Rok wydania PL: 2016 (październik)
Cena okładkowa: 23,99zł

Zapewne chociaż raz w życiu spotkała Was niezręczna sytuacja, którą chcielibyście naprawić bądź zrobić coś o wiele lepiej. Między innymi z takim uczuciem mierzy się główny bohater ReLIFE - Arata Kaizaki. 
Arata jest dwudziestosiedmioletnim nieudacznikiem. Plany, jakie snuł za czasów szkolnych, zupełnie się nie spełniły. Ba! Były nawet przeterminowane o dwa lata. Jednak jego marzenia nie były wygórowane - ot znalezienie dobrej pracy, dziewczyny, potem ślub, dzieci... Zwyczajne życie. Niestety los przewidział dla niego zupełnie inny scenariusz. Scenariusz bezrobotnego, ciągle dołującego się singla, w którego własna matka przestała wierzyć. Można się załamać... Z odsieczą (a raczej z magiczną pigułką) przybywa jeden z pracowników laboratorium ReLIFE, który składa naszemu delikwentowi ofertę. Jeżeli weźmie udział w pewnym eksperymencie, to po roku intensywnych badań organizacja znajdzie mu pracę. A o co dokładnie chodzi? Otóż Arata ma na nowo stać się nastolatkiem...

Muszę powiedzieć, że moje oczekiwania względem tej mangi były troszeczkę inne. Myślałam, że ReLIFE mnie czymś zaskoczy, a jednak wszystko w pierwszym tomiku potoczyło się bardzo sztampowo. Dlatego też nie jestem do końca zadowolona z fabularnej strony tego tytułu. Mimo to, coś mi podpowiada, że to tylko początek, a dalszy rozwój wydarzeń będzie dużo bardziej intrygujący. Jednak są to tylko moje domysły z dużą dozą przeczucia, ponieważ ani nie oglądałam anime, ani też nie czytałam kolejnych tomików, które się już zdążyły ukazać (A kusiło!). 
Niestety pierwszy tomik prócz mało zaskakującej fabuły miał kilka czynników, które zaczęły mnie po pewnym czasie irytować. Jednym z nich było ciągłe marudzenie Araty o jego zaawansowanym stadium starości. No po prostu dziad z epoki Showa, jeżeli nie później... Gdyby facet miał 37 lat to bym się nie czepiała... Ale tutaj? Dość. Z początku żarciki "o później starości dwudziestoparolatków" może były śmieszne, jednak nadmierne powtarzanie sprawiło, że żart się przejadł i zrobił mocno niesmaczny.
 
"Ach, młodość! Naprawdę blask od nich bije. Oślepnąć można. To nie na moje stare oczy. Od samego rozglądania się jestem wykończony."

Inną rzeczą, która po jakimś czasie zrobiła się nudna były sytuacje związane z "nowymi" zwyczajami w szkole. Wydaje się oczywiste, że autorka wykorzysta pewne różnice, jakie podczas 10 lat się w szkołach pojawiły. Nie znaczy to jednak by takie sytuacje następowały jedna za drugą. Odczułam, iż jestem bombardowana nimi z każdej strony, a nie każde mnie rozśmieszały. Scena z papierosami czy telefonem była dobra i na nich udało się mi uśmiechnąć, ale zapomnienie "czegoś do pisania" czy systemu "bierz jedno i podaj dalej" już trochę mniej mi się spodobały. Może dlatego, że akurat w tych momentach była za duża kumulacja "śmiesznych" scen i po prostu była to przesada. Albo też dlatego, że Arata jest przeze mnie najmniej lubianą postacią.

Tak. Główny bohater jest okropnie irytujący. To, że Arata jest ciapą odnotowałam już na samym początku, kiedy to rozmawiał ze swoją matką. Późniejszy incydent z pigułką tylko to potwierdza. Jakby tego było mało jest okropnie roztrzepany i chyba po prostu głupi, chociaż akurat do tej cechy aż tak bym się nie przyczepiała, gdyż często cała scena jest tak rozpisana by tylko Aratę ośmieszać. Lecz pomimo tego protagonista czasem wykaże się empatią, zrozumieniem czy troską. Ta strona chłopaka sprawiła, że mam ochotę dać mu szansę. 
To jak o najgorszej postaci powiedziałam, to pasuje powiedzieć coś o najulubieńszej. Ten tytuł zgarną dla siebie pan opiekun, czyli Ryo Yoake. Kiedy zaczął dogryzać Aracie już wiedziałam, że to jest tan charakter, którego będę bacznie obserwować. Szczególnie, że skrywa on też pewną tajemnicę. A sekrety + cięty, lekko chamski humor + poprawne używanie komórek mózgowych + dyplom eksperta w stalkingu, czynią tę postać bardzo interesującą.
Reszta bohaterów, też wygląda dość obiecująco. Co prawda jak na razie wydają się bardzo schematyczni, bowiem mamy izolującą się, wyniosłą i jednocześnie nieśmiałą kujonicę Hishino, jej przyjazną rywalkę Kairu, wyluzowanego Obciach-Ogę i trochę tajemniczą okularnicę Onoyę. Po dołączeniu do nich Araty i Ryo, wychodzi nieźle zapowiadający się team.😁
 
Kairu: Nie byłoby gadania, gdybyś nie zapomniał ołówka, kretynie. Też się chciałam jeszcze pouczyć... Same kłopoty z Tobą! 
Arata: JA PRZESZKADZAM?! I GRZECZNIEJ PROSZĘ.
Oga: To może "Kaizasiu"?
Arata: ZAMKNIJ SIĘ, OGA!

ReLIFE zasłużył sobie na moją uwagę głównie ze względu na kolorowe wydanie, które swoją drogą jest bardzo, bardzo dobre. A dlaczego jest kolorowe? Jest to spowodowane tym, że początkowo był to komiks internetowy, co też jest dostrzegalne. Pierwsze co rzuca się w oczy to kadrowanie. W znacznej większości podziały na poszczególne kadry są poziome. Co więcej są one dość wąskie, przez co wydają się bardziej podłużne. Podziały ukośne, czy wyraźnie odznaczające się kadry wertykalne są bardzo rzadkie. Drugą rzeczą mówiącą o tym, iż mamy do czynienia z adaptacją komiksu sieciowego są proste kompozycje. Tło jest prawdziwą rzadkością, chociaż to samo można powiedzieć o różnych rekwizytach, z którymi bohaterowie mają kontakt. Te dwie cechy są takimi najmocniejszymi akcentami "środowiska" dla jakiego Yayoi tworzyła. Inne ślady wskazujące na to (np. rysowanie w programie graficznym, cieniowanie i kolorowanie) są już bardziej ogólne, co bez szybkiej analizy kompozycji byłoby zwykłym "gdybaniem".
Ale czy mi się to podoba? W pewnym sensie owszem. Jest to coś nowego, dlatego pod tym kątem uważam, że jest to świetne. Jednolite tła i prostota kreski nie przeszkadzało mi w lekturze, jednak nie wyczułam swoistego ducha tej mangi. Czegoś mi tutaj po prostu brakuje i raczej nie chodzi tutaj o tło.

Podsumowując ReLIFE wydaje się być obiecującą lekturą. Wiele razy irytowałam się przez głównego bohatera, jednak myślę, że watro jest sięgnąć po dalsze części tego komiksu. Zdecydowanie tak zrobię, bo tylko wtedy przekonam się, czy moja intuicja mnie nie zawiodła. Odrobinę boję się tej konfrontacji, ponieważ prócz Araty i jego charakteru "zimne kluchy" często sam humor sprawiał mi nie mały zawód, a ja lubię się śmiać... Po pierwszym tomiku mogę powiedzieć, że był to taki przeciętniak, który pokazał mi swoje mocne i słabe strony. Nie ukrywam, że liczę na to, iż to się zmieni, bowiem jeżeli wszystko zostanie dobrze poprowadzone, to będzie to jedna z fajniejszych szkolnych mang, jakie miałam okazję czytać.
A czy Wy już czytaliście ReLIFE? Jeśli tak, to jakie są Wasze wrażenia? A jeżeli nie, to czy macie zamiar sięgnąć po ten tytuł?

Ocena fabuły: 6/10
Ocena postaci: 7/10
Ocena kreski: 6/10
OCENA OGÓLNA: 19/30 (63%)

Za egzemplarz recenzencki dziękuje wydawnictwu Waneko! :3

 

Komentarze

  1. Przyznaję szczerze, że manga mnie intryguje. Ale chyba jeszcze większą ochotę mam na poznanie historii Araty w wersji animowanej. Mam nadzieję, że uda mi się też przetrawić tak irytującego głównego bohatera. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo jest intrygująca. :3 Kiedy przeczytałam opis o czym jest bardzo chciałam ją sprawdzić, bo sobie pomyślałam, że faktycznie może z tego wyjść coś ciekawego. Liczę, że w kolejnych tomach wydarzył się cud i Arata przestał być chociaż przez połowę tak wnerwiający :"D
      Anime mam na mojej bardzo, ale to bardzo długiej liście. Na razie dam szansę mandze, ale jak się nie polubimy na dłużej to chyba sięgnę po anime. Tak z czystej ciekawości, jak to wygląda i takie tam XD

      Usuń
    2. Czasami bohaterowie potrafią przejść magiczną przemianę-cud, więc może, może... Jest nadzieja dla Araty! :D Przybij piąteczkę, moja lista "do obejrzenia" też jest baaaardzo długaśna. Ale czekają mnie czteromiesięczne pomaturalne wakacje, będzie przynajmniej co oglądać. xD

      Usuń
  2. Historia historią, ale tO JEST KOLOROWE, MUSZĘ TO KUPIĆ.
    Kiedyś.
    Na pewno.
    :<

    OdpowiedzUsuń
  3. Anime naprawdę dobrze wspominam, jednak na sięgnięcie po mangę jakoś wciąż nie potrafię się zdecydować (chociaż ze względu na kolor kusi)... Nie wiem czy po prostu nie rzuciło mi się to w oczy, czy rzeczywiście tak było, ale w anime Arata nie wydawał mi się jakiś bardzo irytujący. Na pewno dość nieporadny był kiedy zajęcia dopiero co się zaczęły, ale poza tym nie narzekałam na niego za bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli robiliby ankietę "Dlaczego kupiłeś/kupiłaś ReLIFE?" to strzelam ze ponad 70% odpowiedzi byłby "Bo KOLOROWE!". XD
      Nieporadnym można być do jakiegoś stopnia, jak dla mnie Arata trochę tutaj przekroczył ten próg ^^"

      Usuń
    2. To bardzo prawdopodobne. xD
      Pozostaje mieć nadzieję, że szybko się ogarnie.

      Usuń
  4. Ha, no to mamy właśnie odwrotnie, bo mnie osobiście pan opiekun niemiłosiernie wkurza, za to Aratę całkiem polubiłam :3 Zresztą jak poza tym większość postaci. Sama manga, cóż, fajerwerków nie stwierdziłam, ale czyta mi się dobrze i kiedyś fajnie by było mieć. Tym bardziej, że *kolorowa* xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj poczekaj poczekaj, może cię jeszcze syndrom narzekania przed 30 dopadnie :P Mnie przez ostatnie 3 lata przed trzydziestką ostro trzymał.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz