57. EGZORCYZMY MARII ~Yayoi Haruna – JEDNOTOMÓWKA




Tytuł: Egzorcyzmy Marii
Tytuł alternatywny:
断罪のマリア [Danzai no Maria]; The Exorcism of Maria
Autor: Yayoi Haruna
Wydawca oryginalny: Ohzora
Wydawca polski: Taiga
Ilość stron: 176
Data wydania: lipiec 2014
Marylin Crow, ochrzczona jako Maria, jest młodą egzorcystką. Na zlecenie Watykanu zostaje wysłana do japońskiego seminarium, aby kontynuować naukę i zredukować wzrastającą liczbę opętanych. Lecz dziewczyna sama nosi w sobie demona – Uriela. Dzięki jego mocy Maria może pomagać ludziom w walce z jego braćmi. Oprócz tego, to on przypomina jej o klątwie ciążącej na jej rodzie. Jeżeli nie zostanie zdjęta, dziewczyna umrze w dzień swoich czternastych urodzin. Oparcie i pomoc zyskuje wśród nowych kolegów, trochę czasu jednak musi upłynąć, aby nowi przyjaciele zaufali dziewczynie posługującej się mocami piekieł. 

Egzorcyzmy Marii to czwarty tytuł od Taigi. Jak na razie na swojej półce mam tylko tą jednotomówkę oraz Walkin’ Butterfly. Oczywiście, wyczekuję ogłoszenia czegoś jeszcze od tego wydawnictwa, jak na razie jednak nic takiego się nie zapowiada. Wyczekiwałam Marii, ale bez jakiś wielkich zniecierpliwień. Termin wydania jednak przedłużał się i przedłużał, aż manga pojawiła się w lipcu. Po przeczytaniu miałam wrażenie, że czytam trochę inną wersję Diabolik Lovers, którego wersję mogliśmy oglądać dość niedawno. Kto oglądał, ten wie do czego zmierzam, ale wszystko po kolei. 

Tomik jest w standardowym formacie, czyli takim samym jak WB oraz mangi od Studia JG. Łatwo jest go umieścić na półce, ponieważ dobrze zgrywa się z innymi egzemplarzami. Obwolutę ma gładką i dość sztywną, przez co w miejscach zgięć po drugiej stronie powstały postrzępienia. Od przodu widzimy na niej główną bohaterkę z dwoma kolegami z seminarium. Jest to bardzo ładny obrazek, jednak myślę, że cały efekt jest popsuty przez japoński tytuł na obwolucie. Polski tytuł jest ledwie widoczny w porównaniu do czarno brązowego krzaczka. Napis z nazwiskiem autora również jest jakby ukryty, lepszego jednak miejsca raczej tu nie będzie, ponieważ na sukni Marii mógłby kompletnie zniknąć. Z tyłu możemy podziwiać Uriela oraz resztę szkolnej gromadki.
Co się tyczy okładki pod spodem to dostajemy ładnie wyglądającą grupkę bohaterów umieszczonych na matowej tekturce. Od tyłu jednak mój tomik zaczął się rozdwajać, na co niestety nie mam wpływu, bo jakoś trzeba było przeczytać tą mangę. W środku niestety nie ma kolorowych stron, ale za to mamy wysokiej jakości, biały papier. To co ma być czarne jest czarne, a to co szare jest szare. Czego tu mogę się czepić to klejenie. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, aby manga rozkleiła się w połowie. Jakby tego było mało, to taki egzemplarz dostałam i ten uszczerbek nie wyszedł z mojej winy. 


Najbardziej w tytule spodobała mi się kreska, chociaż nie powaliła mnie na kolana. Widać, że są to początki w karierze mangaki. Autorka na swoim koncie ma dwa doujinshiny o Harrym Potterze i właśnie Marię. Całość wygląda naprawdę ładnie, ale z odległości. Gdy przybliżymy tomik widać, że przy niektórych pociągnięciach autorce trzęsła się ręka. Jedyne czego nie mogę rozgryźć to metoda rysowania. Komputerowa czy tradycyjna? W pierwszej chwili wydawało mi się, że tradycyjna, ale później zaczęłam rozważać nad możliwością użycia tabletu i spółki. I tak, jak na pierwszą mangę jest dobrze. To co podwyższa ocenę w tej kwestii to dwa obrazki – na obwolucie i jeden w środku. Same postaci w komiksie wyglądają na bardzo proste i nieskomplikowane. Prócz takich detali jak klamerki przy strojach, innych raczej nie ma, tła natomiast rysowane są bardzo ubogo – ot kilka kresek od linijki. Chociaż, tak jak wspomniałam, jakiś wybitnych pociągnięć tu nie widzę, ale uważam, że i tak autorka dobrze sobie poradziła, jak na pierwszą mangę większego kalibru.

Oceniając fabułę w mandze mogę się trochę zaplątać. Gdybym miała tylko tyle, ile zostało spisane w tym tomiku, to byłaby po prostu chała, ponieważ wiele wątków zostało rozpoczętych i nie dokończonych, a zakończenie przechodzi same siebie. Oczywiście po przeczytaniu pognałam w internety i dowiedziałam się co nie co o tytule. I zatkało mnie. Po prostu zatkało. Gdy przeczytałam o tym, iż Egzorcyzmy Marii jest jedną z visual novel zrozumiałam, że manga jest czymś w rodzaju promocji gry. Jednak, że nie uważam by taka promocja była dobra. Owszem część ludzi będzie szukać dalszych odpowiedzi w grze, jednak część może się zniechęcić i to nawet bardzo. Ja chyba należę do tej drugiej grupy. Mogłabym sobie poszukać w Internecie jakiś filmików z gry czy nawet samej gry, jednak nie mam do tego łatwego dostępu i, z wielkim bólem serca przyznaję, że Egzorcyzmy Marii nie będą u nas zbyt dobrze oceniane. Nie zaprzeczam, że jest to tytuł nawet interesujący, ale można było ukazać to lepiej. A tak dostałam niedokończoną historię w jednotomowym wydaniu. Wypłaszanie demonów z opętanych, klątwa Marii, tajemniczy „klub”, który pali się do starcia z Marią i Urielem, problemy kolegów ze szkoły – wszystko to zostało zaczęte, a nic nie zostało jakoś wyjaśnione. Dosłownie przepłynęłam przez ten tomik. Nie dało rady się bardziej zanurzyć. Co do zakończenia to, naprawdę, tego nie można było się spodziewać. 

„Nie możesz się wahać, ani być taka naiwna. Polegaj na sobie, nie ufaj innym. I porzuć idiotyczne myślenie, że ktoś ci pomoże... Tylko ja jestem po twojej stronie.”

Ku temu, że fabuła jest dość ciekawa, nie mam żadnych sprzeciwów. Lubię takie klimaty, a ostatnio zdarzyło się, że mam dużo takich tytułów koło siebie. Błędem były jednak pootwierane wątki. Zbyt wiele, i zbyt namieszane. Ale w tej mandze to nie jest najgorsze. Dla mnie są to bohaterowie. Są dwie drogi do sukcesu. Stworzyć standardowe postaci i dodać im ciekawą historię, albo wymyślić zupełnie nowe i liczyć na łut szczęścia, że przypadnie to większości do gustu. Tu mamy połączenie obu przypadków. Maria i Uriel oraz dwójka chłopców należą do tych pierwszych pozostała trójka jest dla mnie dość dziwna... Ich wygląd po prostu nie pasuje mi do tego rodzaju mangi. Wygląda to tak, że za wszelką cenę chciano mieć gromadkę 5 chłopców i kilku z nich wymyślano tylko po to aby zapełnili miejsce i jakoś odróżniali się od poprzednich. Poza tym każdego z nich łatwo jest zaszufladkować. Mamy tu pana chodząca zagadkę, wesołka, jeden jest odrobinę gburkiem, jednego analityka i oczywiście wyjątkowo utalentowanego. Mogę powiedzieć tak – gdyby manga była kontynuowana i miałabym więcej akcji, pewnie przekonałabym się do jej bohaterów, ale przez takie szybkie nawrzucanie informacji w ogóle ich nie poznałam i nie chcę. Może tylko za wyjątkiem Marii i Uriela, chociaż i tu cienko, lecz główna bohaterka ma w sobie coś co choć trochę mnie poruszyło. 


Podsumowując Egzorcyzmy Marii, uważam za zupełny „fail” w kwestiach promocyjnych. Jako samodzielna manga, bez tła powiązanego z grą, bez większej liczby tomików, tez nie poświeci. Zakończenie mnie dobiło i dosłownie je wyśmiałam. Dodatkowy bonus również taki ni z gruszki ni z pietruszki. Nie lubię pisać takich recenzji, w których muszę wiele rzeczy wypomnieć i skrytykować, ale cóż na to też musze być gotowa. Po prostu nie pamiętam, kiedy czytałam tak słabą mangę. Maria ma swoje plusy, przewaga minusów jednak jest niepodważalna, dlatego ocena jest taka jaka jest. Chciałabym dać więcej, ale nie byłabym wtedy szczera z Wami z samą sobą. Nie sądzę by na naszym rynku był to tytuł dobrze przyjęty. Po prostu nie wyszło. Lecz pomimo tego czekam na jakąś niespodziankę od Taigi, ponieważ jestem pewna, że jeszcze pokaże nam na co stać wydawnictwo. 

Ocena fabuły: 5/10
Ocena postaci: 3/10
Ocena „kreski”: 6/10
OCENA OGÓLNA: 5/10


Link do stron przykładowych ---> http://taiga.com.pl/shownews.php?id=125

Podziękowania za egzemplarz recenzencki ślę do wydawnictwa Taiga. :3


Komentarze

  1. Trochę to dziwne, że tomik się "rozdwoił" zwłaszcza, że nie jest taki gruby, ba, nawet 200 stron nie ma, co jest standardem w większości mangach, drukarnia się nie popisała krótko mówiąc.
    Nie przepadam za tego typu mangami, dlatego na Marię się nie skusiłam a po recenzji widzę, że nie mam czego żałować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś mnie nie ciągnęło do tej mangi, a ta recenzja tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłem, nie wydając na to forsy :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Może z racji egzemplarza bądź co bądź darmowego taki felerny ci się przytrafił XD?
    Jest to również nie mój typ więc też w niego nie inwestowałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomik posiada normalnie kod kreskowy, więc raczej jest to normalne wydanie, które trafia do sklepów. Gdyby nie był to znajdowała by się informacja o tym na tomiku, tak przynajmniej ma moja przyjaciółka z papierowychmiast. :D
      ~Aypa (z konta koleżanki). :3

      Usuń
  4. Tak właśnie przeczuwałam, że ten tytuł jest słaby i Twoja recenzja tylko mnie w tym utwierdziła. Czekam na jakąś nową zapowiedź od Taigi.

    OdpowiedzUsuń
  5. O, to mangowa wersja otome? No to nic dziwnego, że słaba, ekranizacje gier zawsze posysają :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie słyszałam o tej mandze, ale wydaje się być w moim stylu ^_^

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz