06. BEAUTIFUL DAYS ~Madarame Hiro



[YAOI !!!]



Tytuł: Beautiful Days
Tytuł alternatywny: ビューティフル デイズ [Byuutifuru Deizu]
Autor: Madarame Hiro
Wydawca oryginalny: Gentosha
Wydawca polski: Kotori
Ilość stron: 178
Data wydania: listopad 2012


„Nareszcie coś innego!” Jakbym słyszała głos małej, słitaśnej, uwielbiającej róż istotki, prawda Kyou?
Dlaczego wybrałam Beautiful Days? Ponieważ (tak wiem zdania nie zaczyna się od „ponieważ”. Wybaczcie ^U^) sama musiałam uporać się z odczuciami, co do tego tytułu. Mogę wręcz stwierdzić, iż w mojej zgrabnej mózgownicy odbyła się niemała walka pomiędzy plusami a minusami.  Ale wszystko po kolei...
Tomik podzielony jest na dwie główne historie. Pierwsza składa się z czterech rozdziałów (trzy z nich opowiadane przez jedną osobę), a druga z trzech (każda ma innego narratora).  I tu rozpoczynają się schody, trochę zakręcone i słabo oświetlone. 



Historia pierwsza: Miłosierny samarytanin i porzucone dziecko


„Mój «wujek» Natsume jest zakręcony jak ruski termos.”

Tym zdaniem zaczyna się narracja Asahi’ego – nastolatka, który zajmuje się „wujaszkiem” Natsume, ponieważ ten jest ostatnią fleją, jeżeli nikt się nim nie zajmie. A teraz przypomnijcie sobie jak to było w dzieciństwie, kiedy zobaczyło się słodkiego zwierzaczka. Od zaraz chcieliście mieć go na własność (bynajmniej w moim przypadku). Natsume dużo od tej wizji nie odbiega. Wystarczy, że zauważy jakąkolwiek istotkę, która potrzebuje pomocy i już zabiera ją do domu. A jak taka straszna pierdoła jak on, może się tym zająć?! I znów jest coś, czym Asahi musi się zająć. Jednakże, zwierzęta to jeszcze pół biedy... Zakręcony „wujaszek” czasem pod swoje skrzydła sprowadza ludzi. Zazwyczaj są to uciekinierzy, bezdomni oraz dość młodzi mężczyźni...

„Dokładnie pamiętam tamten dzień, wykręcający wnętrzności głód (...). A potem... «Pewnie umierasz z głodu.» ten idiotyczny komentarz. I nagle, wszystko, co złe uleciało.”

Asahi jest mocno związany ze swoim dobroczyńcą. Gdy był małym dzieckiem został opuszczony przez matkę i wylądował na ulicy. Miał wtedy dziewięć lat. Któregoś dnia zauważył go Natsume i przygarnął. „Wujek” był wtedy świeżo po studiach. Po siedmiu latach, chłopak przywiązał się do Natsume, uważając go za swoją rodzinę. Jest dla niego osobą, która podarowała mu nowe życie. Pewnego deszczowego wieczoru mężczyzna wraca nietrzeźwy do domu. To, co dzieje się w przed pokoju, później okazuje się tylko niewyraźnym, smutnym wspomnieniem dla Asahi’ego, bowiem Natsume tłumaczy się, że niczego nie pamięta. Po czym sprowadza do domu Hiromi’ego – jego dawną drugą połowę. 


„Pragnę otulić go miłością delikatną niczym jedwab. Czystą i bezwarunkową.”

Jak można się domyślić, Asahi będzie czuł się jak piąte koło u wozu. Ta historia w miarę czytania robi się coraz bardziej przewidywalna. Autorka skupia się głównie na ukazaniu odczuć bohaterów, ale to jest to co fanki i fani gatunku yaoi uwielbiają. Minusem dla mnie jest to, że Asahi jest tu przedstawiony jako wierny i oddany sługa Natsume. Nic o nim więcej się nie dowiadujemy oprócz jego przeszłości oraz jego uczuć do „wujka”. A jest to przecież nastolatek, taki jak my. Nawet pomimo takiej przeszłości można robić coś więcej niż tylko ubóstwiać swojego dobroczyńcę. I rozumiem, że to „yaoi” (chociaż ja uważam, że to trochę mocniejsze shounen-ai) i uczucia głównego bohatera będą krążyć wokół „tej jedynej osoby”, jednak mam wrażenie, że tu są przedstawione trochę zbyt mocno. A co do oprawy graficznej, to nie jest zła, ale też mnie nie powaliła.

Ocena za fabułę: 7/10

Ocena postaci: 5/10
Ocena za „kreskę”: 6/10
Ocena ogólna historii pierwszej: 6/10


Historia druga: Troje egoistów i samobójca

„(...) nie jest to moja wymarzona miłość, (...) rozpacz nadal szaleje w moim sercu, (...) zbudowałem ten związek na kłamstwie...”

Misato Kawano od połowy roku spotyka się z uzdolnionym studentem – Meim Sakamoto. Bohaterów poznajemy w dość nietypowej sytuacji jak dla mangi yaoi, bowiem Misato postanowił spotkać się z „ukochanym” by wszystko zakończyć. Jednak nadal wacha się. Czyżby poczuł coś do kogoś, kogo obrał sobie, jako przedmiot zemsty? Co stało się z uczuciem do Akiry, jego pierwszej miłości?

„(...) mój świat rozsypał się jak domek z kart. (...) A potem w moim życiu pojawił się nowy «Sato».”

Narratorem kolejnego rozdziału jest wcześniej wspomniany Mei. Poznajemy w nim historię jego zbolałego serca, rozdartego pomiędzy dwójkę rodzeństwa – bliźnięta Satomi i Satoshi’m. Poznał ich w dzieciństwie. Byli jak dwie krople wody oprócz swojej płci. Oboje nazywał „Sato”, a każde wiedziało, do kogo się zwraca. Gdy podrośli, Satomi wyznała miłość Mei’emu. Ich związek był okryty ciepłą miłością niczym koc. Jednak w sercu Meia gościło uczucie skierowane do drugiego z bliźniąt. Pewnego dnia Satomi zniknęła, popełniła samobójstwo. O czym dowiedziała się dziewczyna, że straciła sens życia? Czy miłość do Misato wypali poczucie winy z serca studenta?

„ Satomi... Siostrzyczko...Miałaś wszystko to, czego ja tak pożądałem, a jednak wybrałaś śmierć, moja ukochana druga połówko.”

Kolejny, a zarazem ostatni rozdział jest tą samą historią, co w poprzednim tylko, że opowiada ją brat Satomi – Satoshi. Ta postać również otwiera przed nami swoje serce. Opowiada jak ważny był dla niego Mei oraz jak bardzo nienawidził ukochanej siostry. Po jej śmierci, czuł się głównym winowajcą. Nie potrafił sobie poradzić z tym wszystkim. Śmierć siostry, silne uczucie Meia do Satomi, Jego własna miłość do Meia, a później jeszcze nowy kochanek Sakamota. To było dla niego zbyt wiele, balansował nad przepaścią załamania. Czy ktoś mu pomoże poznać raz jeszcze, na nowo, czym jest poczucie własnej wartości oraz odczuć ciepło szczęścia?

„ Pomyślałem, że może, jeśli chwycę tą dłoń poczuję się odrobinę lepiej...”

Druga historia bardziej mnie urzekła. Może, dlatego, że każdy z rozdziałów jest opowiadany, przez kogo innego i można dogłębnie wczuć się w złamane serca bohaterów. A fakty nie są sucho powtarzane przez cały czas, każdy inaczej spoglądał na sprawę. Co do „kreski” to widać, że delikatnie różni się od poprzednich rozdziałów.

Ocena za fabułę: 9/10
Ocena postaci: 8/10
Ocena za „keskę”: 6/10
Ogólna ocena drugiej historii: 7,5/10


Podsumowując, Beautiful Days jest historią dla osób lubiących dramatyczne historie, które chwytają za serce. Postaci są ciekawie wykreowane, z jednym małym wyjątkiem. Lecz w każdej historii musi znaleźć się bohater, którego nie będziemy darzyć zbyt wielka sympatią. Rysunki Madarame Hiro, pozostawiają wiele do myślenia, bo właśnie okładka przyciągnęła mnie do tego tytułu. Ta piękna akwarela, którą widzimy na okładce i z przodu i z tyłu oraz kolorowa strona mają tą magię, która mnie oczarowała. Gdy otworzyłam i zobaczyłam środek odrobine się zawiodłam. W niektórych miejscach można też zauważyć, że rastry nie są solidnie wycięte. Może to styl artystki, ale przez to sprawia wrażenie jakby manga była robiona „na chybcika”.
Nie będę pisała, że polecam ją wszystkim, bo w ogóle nie zgadzałoby się to z tym, co myślę. Polecam ją osobom miłującym się w dramatycznych historiach i przede wszystkim wielbicielom „yaoiców”. Choć tak jak pisałam wcześniej dla mnie można by było nazwać tę mangę, nie mangą yaoi, a shounen-ai. Zapraszam do lektury!

Ocena ogólna (fabuła): 8/10
Ocena ogólna (postaci): 6,5/10
Ocena ogólna („kreska”): 6/10
OCENA OGÓLNA: 6,5/10



Na sam koniec przykładowe strony:





Trochę długa ta recenzja, ale można spotkać dłuższe. Mam nadzieje, że nie zanudziłam nikogo tak dłuuuuuugaśnym tekstem. ^_^

Komentarze

  1. To ja, ja bardzo lubię taki typ historii. xD Oczywiście nie jest to pozycja idealna ode mnie otrzymała szósteczkę (co w moim mniemaniu jest dobrą oceną), jak mówisz ma swoje wady, ale osobiście jestem wielką fanką dramatów dziecięcych, wszelkiego rodzaju sieroty i porzucone dzieci w komiksach, czy opowiadaniach zawsze mnie rozczulają i z miejsca chcę poznać ich dalsze losy. Jeśli chodzi o wszystkie dotychczas wydane mangi przez Kotori to ta zajmuje u mnie drugie miejsce, przy czym trzeba zaznaczyć, że Kotori dotychczas nie trafiło jakoś wybitnie swoimi tytułami w mój gust. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że po zakupieniu "Beautiful..." nie mogłam odważyć się do zakupu innych one-shotowych tomików. Dopiero gdy dowiedziałam się, iż "tyran" bedzie na Polskim rynku, powróciła nadzieja, że Kotori jeszcze może wydać coś wartego mojej uwagi. ^w^

      Usuń
    2. No z jednotomówek Keep Out jest przyzwoite i Beatiful Days da się przeczytać. Neo Arcadia to kompletna porażka a Szkarłatny Kwiat to do bólu przeciętny tytuł (najlepsza to jest tam chyba dodatkowa historia na końcu tomu). Ja osobiście za Tyranem też jakoś specjalnie nie przepadam, ale stwierdziłam, że będę kupować wszystkie nowe shonen-aie/yaoice jakie pojawią się na naszym rynku. ^^

      Usuń
    3. Popieram. ^u^ Serzmy grona yaoistek i yaoistów.!!! XDDD (tak mój kolega czyta to)XD

      Usuń
  2. Nie jestem za bardzo przekonana do yaoi, a historie jakoś za bardzo mnie nie zaciekawiły. Chyba się za to nie zabiorę(podkreślam: chyba - bo jestem zmienną osobą).
    Świetna recenzja, bardzo szybko i lekko mi się ją czytało ;)
    Wyrabiasz się coraz bardziej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu załapałam o co chodzi w tej mandze. Jeeee~ <3

    Ale Aguś, popraw sobie Mei i Mai, bo raz piszesz tak a raz tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak to się stało, ale dziękuję. :D Poprawie to ma być Mei. XDD

      Usuń
  4. Hmmm. Dobrze, że trafiłam na Twoją stronę. Zastanawaiłam się nad zakupem i już wiem, że raczej tego nie zrobię. Boys Love (wzdragam się przed słowem "yaoi") czytam [zbyt]namiętnie, ale dość wybiórczo.Madarame Hiro znam z kilku pozycji i jedyna manga, która by mnie zaiteresowała to "Scarlet"... No i jeśli faktycznie pojawia się tam perełka typu: "zakręcony jak jak ruski termos", to umywam ręce!!! XD
    Czekam na jakieś poważniejsze publkacje na naszym rynku ("Labirynt Uczuć" bym kupiła gdyby nie to, że mam wersję japońską... się troszkę spóźnili ;P). Dzięki za recenzję!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz