Niezwykła agencja detektywistyczna - Bungou Stray Dogs. Bezpańscy literaci #1-#10



Tytuł: Bungou Stray Dogs. Bezpańscy literaci || Autor: Kafka Asagiri, Sango Harukawa || Wydanie PL: Waneko || Tłumaczenie: Karolina Dwornik || Oceniane tomy: 1-10 || Status mangi: wychodząca (JP: 15+) || 
Ilość stron: ok. 200 (każdy) || Rok wydania serii: 2017-... || Cena okładkowa: 19,99 zł (każdy)


Jednym z głównych celów, jakie obrałam na te wakacje, było przeczytanie Bungo Stray Dogs. Lektura tej mangi zabrała mi trochę czasu, ponieważ nazbierało się już sporo tomów. Poza tym początkowo miałam pewną blokadę i nie potrafiłam zacząć czytać. Zbytnio obawiałam się inspiracji idącej od literatury japońskiej. Doświadczona podobny pomysłem na historię (Drifters*) wiedziałam, że taki misz-masz może być ciężko przyswajalny. Ale czy wiedza o japońskich literatach jest niezbędna by czerpać przyjemność z tego komiksu?

Wypędzony z sierocińca Atsushi Nakajima błąka się po świecie z pustym żołądkiem. Łut szczęścia sprawia, że dzięki niecodziennemu spotkaniu zostaje członkiem Zbrojnej Agencji Detektywistycznej. Prócz oczywistej działalności, agencja zrzesza Uzdolnionych - osoby posiadające specyficzną i unikatową umiejętność. Atsushi jest jedną z takich osób. W dodatku, okazuje się, że bardzo cenną, gdyż za złapanie chłopaka obiecana jest niezła sumka. Do schwytania Atsushiego zostaje zwerbowana miejscowa organizacja przestępcza znana, jako Mafia Portowa. Z czasem jednak do Jokohamy przybędzie zniecierpliwiony zleceniodawca, a wraz z nim jego świta. Stosunki między Mafią a Agencją nie są najlepsze, a stowarzyszenie Uzdolnionych tajemniczego zleceniodawcy, zwane Gildią, dolewa tylko oliwy do ognia. Przez ulice Jokohamy przetoczy się wojna "gangów".

Pisząc ten opis starałam się nakreślić sytuację, która przewija się przez większość recenzowanych tutaj tomów. Skupiając się tylko na pierwszym, mogłabym zrobić krzywdę tej mandze, bowiem to, co dzieje się w obrębie pierwszej części, jest zaledwie wierzchołkiem wierzchołka góry lodowej. Jeżeli jesteś osobą, która po pierwszym tomie mangi nie poczuła się przekonana do tej serii, a ogółem są to twoje klimaty, to sięgnij po dwa kolejne tomy. Ja mniej więcej po tej ilości zupełnie wsiąkłam w przygody uzdolnionych detektywów. Co więcej taka ilość wystarczy, aby stwierdzić, że do czytania tej mangi nie jest potrzeba wiedza z zakresu literatury. Owszem nie bronię ciekawskim szukać różnych smaczków, ale przeciętny czytacz mangi nie musi obawiać się nawiązań do autentycznych wydarzeń czy inside jokeów, które tylko wtajemniczeni zrozumieją. W ważniejszych momentach potrzebne informacje są ogwiazdkowane, a także prawie w każdym tomie, można spotkać się z posłowiem od tłumacza, gdzie na tacy podane są fakty o danych pisarzach i objaśnienia. Poza tym sytuacje humorystyczne, jakie przewijają się na kartach tej mangi, są śmieszne same z siebie.


Skoro lekko poruszyliśmy temat polskiego wydania, to kontynuujmy. Format tomów jest standardem, jaki Waneko oferuje przy tytułach shounen, czyli o wymiarach arkusza B6. Każdy opatrzony jest w błyszczącą obwolutę, a przewodnimi barwami jest biel i czerń. Bardzo podoba mi się klimat, w jakim utrzymane są ilustracje. Czcionka tytułu, jak i numeru tomu została zgrabnie dobrana i razem nie gryzą w oczy. Na samej okładce, w ciemnoczerwonym kolorze, umieszczone są krótkie historyjki, które zazwyczaj w zabawny sposób odnoszą się do sytuacji w danym tomie. Każdy z tomów posiada także 4 kolorowe stroniczki, gdzie jedna z nich to spis treści. Reszta wnętrza jest standardem Waneko - zwykły biały papier, z niezbyt wysyconą czernią bez "łupieżu", która przebija się lekko na drugą stronę. Szczęśliwie, żaden z moich tomów nie posiada wad. Wszystkie są porządnie sklejone i wydrukowane. Literówek, czy innych wpadek redakcyjnych się nie dopatrzyłam, chociaż przyznaję, że mogłam po prostu o jakiejś zapomnieć, bo sobie jej nie odnotowałam.

Bungou Stray Dogs czytało mi się bardzo płynnie. Moje zainteresowanie wydarzeniami przedstawionymi w kadrach z tomu na tom rosło, a los bohaterów stawał się co raz mniej obojętnym. Na początku moja uwaga głównie skupiła się na przedstawianych postaciach, bo tych tutaj jest naprawdę sporo. Chyba nie ma tomu, w którym nie pojawiłby się ktoś nowy. Z jednej strony jest to uzasadnione, bowiem Mafia Portowa oraz Gildia są dużymi organizacjami. Z drugiej - mogliby dać na wstrzymanie, bo co punkt zwrotny w fabule pojawia się, w jednej z tych dwóch organizacji, nowa twarz. Jedyną stałą jest Agencja Detektywistyczna, w szeregach której nie ma zbyt wielu osób (no chyba, że w dalszych częściach się jeszcze ktoś napatoczy), jednak każdy z członków ma odmienny charakter, przez co w ścianach biura nie ma miejsca na nudę. Mianem najciekawszej postaci pozwolę sobie odznaczyć Dazaia. Prawdopodobnie moje uwielbienie dla tego Pana jest dosyć mainstreamowe, ale nic nie poradzę na to, że jest to jedna z lepiej rozpisanych postaci w całej mandze. Niby jego tajemnice stopniowo się rozwiewają, jednak czuję w kościach, że autorzy zaserwują nam jeszcze niezłą sensację związaną z tym nietuzinkowym bohaterem. Oczywiście mam także kilku innych ulubionych bohaterów, ale nie chcę rozpisywać się na temat każdego z nich, gdyż w takim wypadku pasowałoby napisać dwa słowa o każdym, kto przewiną się przez więcej niż 5 stron. A tego zdecydowanie byłoby zbyt wiele.


No dobrze, ale jak w całej tej plejadzie charakterów wypada fabuła? Czy nie jest ona zbytnio przytłumiona przez charyzmę płynącą w stronę fandomu? Otóż, ja skupiłam się głownie na poznaniu fabuły i muszę przyznać, że popłynęłam z jej nurtem. Bungou zawiera w sobie wiele wątków, które się ze sobą splatają i przez to powstaje twór, któremu ciężko jest nadać jedną nazwę. Jedną z takich wici jest dramat Atsushiego. Pierwszy tom przedstawia jego sytuację dosyć powierzchownie, przez co można się zniechęcić do jego postaci, ale uwierzcie mi na słowo, w dalszej części pokazuje na co go stać. Ogółem buduje się tutaj specyficzny klimat - epickie walki, w których wykorzystuje się nadnaturalne zdolności oraz ludzkie tragedie, które są rozwiązywane na tle mrocznych tajemnic oraz przestępczego światka. Momentami tą gęstą atmosferę rozbrajają żarciki sytuacyjne, a innym razem uśmiechy czy łzy radości.

Wyśmienitym dodatkiem jest kreska Sango Harukawy. Dzięki cienkim liniom całość ilustracji wydaje się być bardzo lekka. Przez to także, ruchy postaci wydają się bardzo płynne. Za tym idzie również anatomia, do której nie potrafię się przyczepić, gdyż bardzo szybko przyzwyczaiłam się do stylu mangaczki. Projekty postaci także są bardzo dobre - zazwyczaj gołym okiem widać kto jest po jasnej czy ciemnej stronie mocy. Jednak są postaci, które nie są określone jednoznacznie i rysowniczka doskonale radzi sobie z oddaniem odpowiedniej aury w zależności od sytuacji. Chyba w tym przypadku nie można wiele powiedzieć. Po prostu trzeba to zobaczyć.

Podsumowując. Bungou Stray Dogs. Bezpańscy literaci to manga, która rozkręca się z lekkim opóźnieniem. Aby wbić się w fabułę trzeba przeczytać więcej niż pierwszy tom, gdyż po tylko jego lekturze nie odczuje się całkowicie tego niezwykłego klimatu. Dostajemy historię opartą o takie wątki, jak zatargi z mafią, emocjonujące starcia z nutką magii, czy kryminalne zagadki. Poza tym jeżeli poznacie tutejszych bohaterów i polubicie ich za to jacy są, to na pewno ich historia stanie się dla Was emocjonująca. Dodatkowo wszystko jest oprawione w niezwykle dobre ilustracje, które potrafią oddać specyfikę tutejszej atmosfery. Odpowiadając krótko na postawione we wstępie pytanie - znajomość literatury japońskiej nie jest wymagana. Te historyczno-literackie konotacje nie ciążą tutaj, aż tak, jak to ma miejsce w Drifters. Inaczej mówiąc, jeżeli lubisz mangi gdzie jest dużo akcji, tajemnic i szczypta nadnaturalnej ingerencji to Bungou jest tytułem, po który powinnaś/-eś sięgnąć.

Bungou Stray Dogs #11 już 15 września! 
Za tomy #1-7 dziękuję wydawnictwu Waneko! 🖤


* link do recenzji Drifters. 

Komentarze

  1. Zachęciłaś mnie do zakupu! Ale to niestety za długa seria dla mnie jak na razie, chociaż od początku miałam w takich pobocznych planach ją zbierać, tak wiem, że na ten moment już nie dam rady jeśli nie stanie się coś niezwykłego (tzn. jeśli nie kupię jej z drugiej ręki). XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3 <3 Możesz też kupować seriami XD np. co 3 tomy :P Lub jako wypełniacz do darmowej wysyłki :P Ja tak robiłam z FMA przez jakiś czas i teraz robię to "dopychanie" na zmianę z Kuroko. :D

      Usuń
    2. Dołączam się. Co z tego, że wydaje sie interesujaca jak funduszy brakuje ;P. Coś niebezpiecznie drożeją te mangi :c.

      Usuń
    3. Mangi drożeją, bo wszystko inne też drożeje. Niestety... Ale na szczęście istnieją takie strony jak aros czy gildia. <3 XD

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Z twojej recenzji manga brzmi ciekawie, jednak anime bardzo mnie wynudziło. Może na papierze inaczej odbiorę tę serię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anime na razie nie oglądałam, także nie wiem jako ono wypada w porównaniu z mangą, ale tak jak piszę, by się wbić w świat Literatów trzeba przeczytać minimum 2 lub 3 tomy. Potem się można bardzo zaangażować. :D

      Usuń
  3. Mi na początku kreska wcale się nie podobała, była niejednostajne i pojawiało się w niej trochę błędów, ale z tomu na tom się poprawia. Ja jednak będę sprzedawać serię po 9 tomach, mimo całej miłości, jaką dla niej mam to po prostu przerasta mnie ilość wydawanych tytułów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś szybko się przyzwyczaiłam do kreski rysowniczki. Chyba po prostu siadła mi stylistyka w jaką poszła, a także zgrało mi się to z opowiadaną historią. :P Tak... Tomów jest okropnie dużo, no ale ja się za bardzo wciągnęłam i muszę już ten tytuł mieć na półce. XD

      Usuń

Prześlij komentarz