153. DZIEWCZYNY Z RUIN ~ Tsukiji Nao




Tytuł PL:
Dziewczyny z ruin
Tytuł JP: 廃墟少女 [Haikyo Shoujo]
Autor: Tsukiji Nao
Wydawca JP: Kodansha
Wydawca PL: Waneko
Ilość stron: 178
Data wydania JP: 2013
Data wydania PL: 2015 (sierpień)

Stare ruiny fabryki... Dziewczyna porywająca swoją przyjaciółkę... Układające się w całość szczątki wspomnień... Co takiego czai się na końcu labiryntu?
Oto zbiór czterech fantastycznych opowieści nieprzeciętnej wizualistki, w których panuje rozkład, a wspólną scenografią się ruiny.

Nawet nie wiecie, jak bardzo cieszę się, iż Tsukiji Nao pojawiła się w Polsce. Zacznę od tego, że autorkę kojarzę przez dwa cudne artbooki. Mam je od dłuższego czasu na oku i teraz, po zajrzeniu do mangi i przyjrzeniu się z bliska kunsztowi mangaczki, nie ma mowy abym je sobie odpuściła. Ba! Ja je muszę mieć! No dobrze, ale czy piękna kreska w jednotomówce Dziewczyny z ruin, skrywa w sobie coś więcej niż tylko oczarowujące obrazki? Myślę, że zdecydowanie tak. W środku możemy znaleźć cztery historie, a łączącą je nicią są pojawiające się „w tle” ruiny. Każda historia jest odrobinę szalona, ale przez to szaleństwo stają się jedynymi i niepowtarzalnymi opowieściami.

Pierwszy rozdział opowiada o tytułowych „Dziewczynach z ruin”. Kazeko przeszła przez traumatyczne przeżycie. Trzy lata temu, przez pięć dni, dziewczyna była uwięziona w ruinach fabryki. Sprawcą uwięzienia był nieznany mężczyzna, a on z kolei po dziś nie został znaleziony. Kazeko jakimś cudem udało się wydostać, jednakże nic z tego czasu nie pamięta. Wydarzenia sprzed kilku lat są powiązane z osobą jej najlepszej przyjaciółki Momoki – słabej, chorowitej dziewczynie o wyglądzie lalki z przerażającą iskierką w oku.
Głównym bohaterem drugiej historii jest starszy mężczyzna od młodości zajmujący się muzyką. Niestety spotyka się z niesprawiedliwością, przez którą traci coś bardzo ważnego dla każdego artysty – pasję. Człowiek, który widział muzykę to opowieść o życiu wypalonego nauczyciela, który dzięki odrobinie magii na powrót stara się pokochać swoje własne wytwory. Dziewczyna z szuflady z kolei jest bardzo poruszającą historią z wątkiem miłosnym. Chociaż miłość na ogół kojarzy nam się z czym dobrym, to tutaj poznajemy ciemniejszą stroną tego uczucia. Czy kochając kogoś mamy prawo trzymać tę osobę cały czas w szufladzie?
Ostatnią opowieścią jest Wzgórze kapeluszy, które skupia się na osobie młodego kapelusznika. Niezwykle przystojny młodzieniec, nieustannie podążający za pieniądzem, pewnego dnia gubi się w lesie, a tam znajduje ruiny będące przejściem do świata umarłych. Aby się z nich wydostać musi wykonać kapelusz dla każdej napotkanej na drodze duszyczki. Jednak jest mały haczyk – klient musi być zadowolony ze swojego nakrycia.

Pokrótce starałam się przybliżyć Wam to, co można spotkać w Dziewczynach z ruin. Dla mnie każda z tych historii jest na swój sposób niezwykła i nie potrafię wybrać swojego faworyta. To co od razu przyszło mi do głowy po przeczytaniu jednotomówki to myśl, że każda z tych opowieści jest podobna do baśni. Aż mam ochotę powiedzieć, że magia została zamknięta na tych stroniczkach. Dodatkowo zostały one opatrzone w morały, do których trzeba się trochę dokopać. Przez całą fantastyczną otoczkę Dziewczyny z ruin są w jakimś stopniu utworami bardzo romantycznymi. I nie chodzi mi tu o to, iż pełne są miłości i kwitnących uczuć między dwójką osób. Po prostu idealnie wpasowały się do upodobań literackich z epoki romantyzmu, ponieważ wybory podejmowane w każdej z opowieści są wyborami serca, a nie racjonalnego umysłu.

To co najbardziej spodobało mi się w tym tytule to połączenie literackiej części mangi z artystyczną. Oba te elementy doskonale do siebie pasują i się dopełniają. Gdy patrzymy na same rysunki już bez czytania dymków, możemy odczytać niesamowite historie, z kolei to co jest opisane jest detaliczne odwzorowane na otaczających słowa ilustracjach. Takie uczucie harmonii między rysunkiem a opowieścią czułam również przy czytaniu Klanu Poe Hagio Moto. Jednak przy Dziewczynach odczułam to dwa razu mocniej, i zdecydowanie to sprawiło, że teraz pożądam kolejnego tytułu od Tsukiji Nao.

Nie ma co ukrywać, że dużą rolę w przekonaniu mnie do jednotomówki miała kreska. Powiedzieć o niej „piękna” to mało. Okładka, już od początku zachwyca, a gdy otworzy się środek człowiek zapomina języka w głębię, do opisanie tego co widzi. Po prostu podziwia i nasyca się każdą stroniczką z osobna. Kto mnie zna ten wie, że to jest doskonale to, co ja lubię w mangach – dokładność i szczegółowość. Do tego postacie wyglądają niczego sobie. Zdecydowanie jest to bardzo bajeczna pod względem wizualnym manga. Bo oprócz samych postaci i teł, nawet kadry nie są typowo ociosane. Często można tu znaleźć scenki, podzielone przez, gałęzie, pnącza i inne winorośle, co tylko podsyca rokokowo-secesyjną wizję autorki. Co tu dużo mówić, Tsukiji Nao jest nie tylko geniuszem w snuciu opowieści, ale i niezwykłą wizjonerką i artystką. A przez to wskakuje do mojego panteonu mangakowych bóstw.

Podsumowując. Mam wrażenie, że recenzja wyszła mi nieco chaotycznie, ale nie potrafię tego inaczej napisać. Zbyt wiele nieopisanych uczuć i myśli przewija się przez moją głowę, a ja tylko nieudolnie mogę to zapisać w setkach słów. Nao pokazała mi praktycznie nową wersję mangi, a to będę uważać za niesamowite doświadczenie. Oczywiście przez to mam również nadzieję, że Waneko nie zawiedzie i postara się wydać jeszcze coś od tej niesamowitej kreatorki. Dla mnie Tsukiji Nao zasługuje na wielkie uznanie. Dlatego mam nadzieję, że chociaż trochę zachęciłam Was do sięgnięcia po te cztery nietuzinkowe historyjki zamknięte w jednym niewielkim tomiku.

Ocena fabuły: 10/10 (arcydzieło)
Ocena postaci: 10/10 (arcydzieło)
Ocena „kreski”: 10/10 (arcydzieło)
OCENA OGÓLNA: 30/30 (100% - najlepsze z najlepszych)

Podziękowania za egzemplarz recenzencki ślę do wydawnictwa Waneko!



Komentarze

  1. Miałam kupić ale były opinie, że jest podobny do jednotomówki "Demon grzechu", która też ma kreske fajną a fabułą nie razi. Twoja recenzja daje mi teraz dużo do myślenia :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Demon Grzechu faktycznie fabułą jako taką nie razi. Tutaj sytuacja ma się odwrotnie. Zupełnie odwrotnie. W dodatku tutaj są na dobrą sprawę 4 fabuły, i to każda inna. :D

      Usuń
  2. Waa~ Muszę przeczytać! *.* Lubię takie klimaty!
    Swoją drogą, w wolnej chwili zapraszam na hon-no-mushi-da.blogspot.com. ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę wszędzie widzę odmienne opinie na temat tego tytułu i teraz już sama nie wiem, co o tym myśleć, niemniej, wydaje mi się, że to moje klimaty, więc nie pozostaje mi nic innego, jak samemu się przekonać, czy i mi się ta manga spodoba. xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwsze opowiadanie na plus ;D Ale ja właśnie za opowiadaniami średnio przepadam, więc pozostałe olałam właśnie dlatego :3 OKŁADKA ŚWIETNA.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Dziewczyny z ruin" właśnie trafiły na moją półkę, a po Twojej recenzji z pewnością nie będę długo zwlekać z czytaniem. Zapowiada się naprawdę klimatycznie. A do tego ta kreska. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To. Jest. Mega. <3 Zupełne 180 stopni od Demona grzechu, który mnie rozczarował...

      Usuń

Prześlij komentarz