[mini recenzja] "Kretynów dwóch. Prawdziwa przyjaźń potrafi przetrwać i całe życie" - Wzgórze Apolla #9
Tytuł: Wzgórze Apolla
Autor: Yuki Kodama
Wydawca PL: JPF
Tłumaczenie: Monika Pytel
Ilość stron: 192
Rok wydania: 2017 (maj)
Cena okładkowa: 25,20zł
UWAGA! Nawiązania do poprzednich wydarzeń! Podsumowanie serii!
No i koniec. Przedłużałam tę chwilę ile mogłam, ponieważ nie chciałam kończyć tej historii. Po prostu jest dla mnie zbyt piękna. Myślę nawet, że za mocno mnie poruszyła. Jednak nie mogłam tego już dłużej unikać. W końcu nadszedł czas, by przyzwoicie pożegnać się z bohaterami Wzgórza Apolla... Co prawda przede mną jeszcze tom bonusowy, jednak nie sądzę by to miało być to samo. W końcu to tutaj historia Kaoru, Sena i Ritki, czyli głównej trójki bohaterów, otrzymała swoje zakończenie, które nie do końca uspokoiło moje rozkołatane serducho.
Od czasu kiedy Sentaro znikną, Kaoru uciekł do książek. Cały swój wolny czas poświęca na naukę, przez co zrywa z graniem jezzu, a jego relacja z Ritsuko nie ma się najlepiej. Czas mija, nadchodzi zakończenie szkoły. Kaoru bez problemu zdaje egzaminy na medycynę i wyjeżdża do Tokio. Tam mimo ostrego zakuwania, zaczyna rozpamiętywać wydarzenia z liceum. Po jakimś czasie ponownie zasiada za klawiaturą fortepianu. Jego studenckie życie zaczyna rozkwitać. Jednak, myśl o przyjacielu i razem spędzonych latach nie daje mu spokoju. Z pewnych informacji wynika, że Sen mógł znaleźć się w Tokio. Hrabiątko postanawia odnaleźć przyjaciela.
Miałam obawy, że ostatni tomik może sprawić, iż poczuję się rozczarowana. Bałam się, że wiele spraw zacznie zamykać się za szybko, bo autorka chciałaby dodać do całości jeszcze coś nowego. Na całe szczęście historia w tomiku dziewiątym, mimo drobnych nowości, trzyma poziom. Ba! Ze strony na strony buduje takie napięcie, że już po kilku z nich wiedziałam, iż w pewnym momencie nie wytrzymam i się popłaczę, co też się stało. Przez większość tomiku emocje we mnie wzbierały. Najpierw scena zakończenia szkoły, kolejnie pożegnanie z miasteczkiem i resztą znajomych, potem ciężkie chwile Hrabiątka na studiach i wspominanie lat szkolnych. To wszystko tak bardzo było naładowane smutkiem, że nie dało się już wytrzymać. Chociaż, jak patrzę na tę część odcinając swoje emocje, to widzę, że może wydawać się ona trochę męcząca, ale kiedy jest się w tę historię aż tak zaangażowanym jak ja, nie można na to narzekać. Jest to po prostu piękne.
Co do samego zakończenia to troszeczkę muszę się przyczepić. Od razu ostrzegam, że posypię minimalnie spojlerem, ponieważ nie dam rady bez tego wyrazić swojej opinii. ↪Otóż, spotkanie Kaoru i Sentaro było jedną z możliwych opcji, a że gdzieś kiedyś widziałam Sena w sutannie, to element zaskoczenia przepadł dość dawno. Muszę przyznać, że ten fragment został dobrze przedstawiony, ponieważ Kaoru nagle dowiaduje się o tym, gdzie Sen przebywa i postanawia się z nim zobaczyć. Jednak chwilę później mamy wesele siostry Sena, a wraz z nim zaczyna się robić co raz bardziej cukierkowo. Przez to, że Kaoru godzi się z Senem to oczywiście zaczynają na nowo wspólnie grać. Oczywiście pojawia się też Ritsuko, która mimo wzburzeń podczas tego tomu okazuje się być nadal singielką.↩ Ogółem atmosfera jest słodka, niczym lukier z tortu. Uważam, że to trochę popsuło efekt całości. Nie spasowało mi to, że wszystko kończy się takim happy endem, jaki spotyka się w amerykańskich komediach romantycznych. Krótko mówiąc, przez kilka tomów mieliśmy do czynienia z wielką dramą, która nagle znika, bowiem wszystko dobrze się kończy. I ciesze się, że Kaoru i reszta znaleźli chociaż chwilę szczęścia, ale można było trochę tego gorzkiego smaku pozostawić. A tak, jak to od cukru, trochę zęby bolą.
Jest mi smutno, ponieważ to już rzeczywiście koniec. Jeszcze ten fakt do mnie tak do końca nie dociera. Jednak muszę przyznać, że po części czuję ulgę, ponieważ to, co robiło ze mną Wzgórze Apolla przeszło wszelkie moje oczekiwania. Nie spodziewałam się tego, iż ten tytuł zagwarantuje mi aż tyle emocji. Początkowo nastawiałam się na coś lżejszego, coś co sprawi mi tylko chwilową radość i pozwoli na oderwanie się od świata. Stało się tak, że do czytania Wzgórza musiałam się przygotowywać. Nie mogłam za tą mangę chwycić, kiedy byłam zmęczona po całym dniu czy tygodniu na uczelni. Kiedyś tak spróbowałam i poczułam się z tym źle. Zupełnie tak, jakbym nie doceniała pracy, jaką autorka włożyła w skonstruowanie tego komiksu. Niech te słowa poświadczą o moim zaangazowaniu w opowiadaną tutaj historię.
Wzgórze Apolla pozostanie w moim sercu na bardzo długo. Mimo kilku chwil trochę spowalniających tempo, bądź właśnie cukierkowego zakończenia, ta historia nadal emanuje perfekcją. Każdy z elementów - fabuła, bohaterowie oraz kreska - zasługują na długie akapity pochwały. Uważam, że dość sporo spisałam się już o tej serii*, dlatego tutaj odrobinę swoje ogólne odczucia skompresuję i powiem krótko - ta manga ma w sobie magię. Magię, o której ciężko będzie zapomnieć.
Ocena fabuły: 10/10
Ocena postaci: 10/10
Ocena kreski: 10/10
OCENA OGÓLNA: 30/30 (100%)
Co do samego zakończenia to troszeczkę muszę się przyczepić. Od razu ostrzegam, że posypię minimalnie spojlerem, ponieważ nie dam rady bez tego wyrazić swojej opinii. ↪Otóż, spotkanie Kaoru i Sentaro było jedną z możliwych opcji, a że gdzieś kiedyś widziałam Sena w sutannie, to element zaskoczenia przepadł dość dawno. Muszę przyznać, że ten fragment został dobrze przedstawiony, ponieważ Kaoru nagle dowiaduje się o tym, gdzie Sen przebywa i postanawia się z nim zobaczyć. Jednak chwilę później mamy wesele siostry Sena, a wraz z nim zaczyna się robić co raz bardziej cukierkowo. Przez to, że Kaoru godzi się z Senem to oczywiście zaczynają na nowo wspólnie grać. Oczywiście pojawia się też Ritsuko, która mimo wzburzeń podczas tego tomu okazuje się być nadal singielką.↩ Ogółem atmosfera jest słodka, niczym lukier z tortu. Uważam, że to trochę popsuło efekt całości. Nie spasowało mi to, że wszystko kończy się takim happy endem, jaki spotyka się w amerykańskich komediach romantycznych. Krótko mówiąc, przez kilka tomów mieliśmy do czynienia z wielką dramą, która nagle znika, bowiem wszystko dobrze się kończy. I ciesze się, że Kaoru i reszta znaleźli chociaż chwilę szczęścia, ale można było trochę tego gorzkiego smaku pozostawić. A tak, jak to od cukru, trochę zęby bolą.
Jest mi smutno, ponieważ to już rzeczywiście koniec. Jeszcze ten fakt do mnie tak do końca nie dociera. Jednak muszę przyznać, że po części czuję ulgę, ponieważ to, co robiło ze mną Wzgórze Apolla przeszło wszelkie moje oczekiwania. Nie spodziewałam się tego, iż ten tytuł zagwarantuje mi aż tyle emocji. Początkowo nastawiałam się na coś lżejszego, coś co sprawi mi tylko chwilową radość i pozwoli na oderwanie się od świata. Stało się tak, że do czytania Wzgórza musiałam się przygotowywać. Nie mogłam za tą mangę chwycić, kiedy byłam zmęczona po całym dniu czy tygodniu na uczelni. Kiedyś tak spróbowałam i poczułam się z tym źle. Zupełnie tak, jakbym nie doceniała pracy, jaką autorka włożyła w skonstruowanie tego komiksu. Niech te słowa poświadczą o moim zaangazowaniu w opowiadaną tutaj historię.
Wzgórze Apolla pozostanie w moim sercu na bardzo długo. Mimo kilku chwil trochę spowalniających tempo, bądź właśnie cukierkowego zakończenia, ta historia nadal emanuje perfekcją. Każdy z elementów - fabuła, bohaterowie oraz kreska - zasługują na długie akapity pochwały. Uważam, że dość sporo spisałam się już o tej serii*, dlatego tutaj odrobinę swoje ogólne odczucia skompresuję i powiem krótko - ta manga ma w sobie magię. Magię, o której ciężko będzie zapomnieć.
Ocena fabuły: 10/10
Ocena postaci: 10/10
Ocena kreski: 10/10
OCENA OGÓLNA: 30/30 (100%)
Głębokie ukłony dla Yuki Kodamy oraz naszego wydawcy, który pomimo
małego niedopatrzenia w ostatnim tomiku (brak stopki redakcyjnej :P)
wykonał kawał solidnej roboty tłumacząc i przygotowując komiks dla
polskiego odbiorcy.
Dziękuję za możliwość poznania tej wspaniałej historii! <3 <3
Kolejna seria, którą muszę wreszcie przeczytać... Kiedyś próbowałam na skanach, ale w połowie pierwszego rozdziału przerwałam, bo stwierdziłam, że to jest o wiele za dobre, coby piracić, i muszę mieć na półce, teraz mam już prawie wszystkie tomy, ale oczywiście jak ze wszystkim, co na pewno mi się spodoba, nie mogę się zabrać do lektury ;p
OdpowiedzUsuńZ mangą nie miałam do czynienia, natomiast jakiś czas temu skończyłam anime i pomimo, że nie było jakiegoś szału, to sam tytuł wydał mi się taki ciepły i w ogóle <3
OdpowiedzUsuń