Koszmarny smród - Gyo: Odór śmierci




Tytuł: Gyo: Odór śmierci
Autor: Junji Ito
Wydanie PL: JPF
Tłumaczenie: Paweł Dybała
Ilość stron: 402
Rok wydania: 2013 (marzec)
Cena okładkowa: 44,99zł

Do przeczytania Gyo zbierałam się bardzo długo. Głównie spychałam tę chwilę za bok, ze względu na porę dnia. Takie obrzydliwości, jakie pokazuje nam Ito, wolę czytać w biały dzień, niż wieczorem do podusi. To była moja główna wymówka, żeby tomik zacząć później. Po dłuższym zastanowieniu stwierdzam, że był jeszcze jeden powód. Mianowicie, od jakiegoś czasu przestałam pałać do Ito ciekawością. Inaczej mówiąc, Mistrz Horroru odrobinę mi się znudził...

Tadashi i jego dziewczyna Kaori spędzają wakacje nad morzem. Jednak ich odpoczynek nie trwa długo, Kaori skarży się na dziwny, obrzydliwy odór, który unosi się w powietrzu. Po chwili zostają zaatakowani przez dziwne stworzenie - rybę, która wyszła na ląd za pomocą czterech metalowych odnóży. Dziwna istota zostaje schwytana przez Tadashiego, który zabiera ją do domu, ponieważ myśli, że odkrył nowy gatunek. Okazuje się, że na tym nie koniec - z morza zaczynają wyłaniać się coraz większe i bardziej niebezpieczne morskie stworzenia, którym towarzyszy obrzydliwy odór zgnilizny.*

Fabuła Gyo nie zachwyciła mnie. Poczułam się tak, jakbym już wcześniej tę historię czytała, a wiem, że tak nie było. Oczywiście nie jest ona zła, bo uważam, że trochę wzbudza ciekawość, jednak jest ona umieszczona w schemat Ito, z którym miałam już wcześniej do czynienia. Między innymi przejawia się to w sposobie budowania napięcia. Przez to, iż już kilka mang tego autora przeczytałam wiedziałam mniej więcej jak cała intryga się zakończy. Różnice pojawiły się tylko w szczegółach, tj. odkrycie bakterii a nie planety, czy inwazja ryb z odnóżami a nie spiralo-obsesja. Wiadomym jest, że historia nie skończy się dobrze. Ma nawet otwarte zakończenie, co też jest dość charakterystyczne. Ogółem szanuję Ito za to, że ma swój styl - jak widać nie tylko przejawiający się w ilustracjach - ale czuję się trochę przesycona tymi okropieństwami.

Podobną sytuację mam z postaciami, a nawet po części z kreską. Bohaterowie nie odznaczają się jakąś szczególną osobowością na tyle by wybić się spod jarzma fabuły. Ponownie są to kukiełki, które przedstawiają apokaliptyczną tragedię. Ich projekty również zbytnio nie pokazują czegoś nowego. Tak jakby mistrz skopiował, wkleił i troszkę w szczegółach pozmieniał wygląd poszczególnych bohaterów. Jednak, nadal odczuwam wielki podziw dla drobiazgowości przedstawień. Cień klasyki mangowej i tym razem jest obecny. Chyba to jest powód, dla którego jeszcze czuję jako-taką ciekawość w stosunku do Junjiego Ito.

Wyszła z tego bardzo krótka recenzja, ale nie mam zbyt wiele do powiedzenia na temat samego Gyo. Ogółem fabuła wyszła dla mnie przeciętnie - nic nowego, tylko schemat, który po kilku dziełach mistrza grozy można poznać. Postaci też nie są jakoś bogate ani w swoją osobistą historię, ani też osobowość. Są anonimowi. Są po prostu aktorami w tragicznym przedstawieniu, jakie przygotował im autor. No i kreska, która jest bardzo specyficzna. Dla mnie Gyo ma przede wszystkim wartość artystyczną. Może mój brak zaangażowania w tę historię wynika z tego, że obecnie mniej przepadam za horrorami? Pewna jestem tylko jednego. Czeka mnie jeszcze zmierzenie się z Uzumaki.

Ocena fabuły: 5/10
Ocena postaci: 6/10
Ocena kreski: 8/10
OCENA OGÓLNA: 19/30 (63%)

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu JPF


*Opis ze strony wydawnictwa: KLIK

Komentarze

  1. Manga nie dla mnie, od Ito ogółem interesują mnie tylko kicie, ale fajna ta rybka na okładce xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kicie w porównaniu do Gyo to mega ciekawy twór. XD Poza tym KOTY xD

      Usuń
  2. Spokojnie, Uzumaki jest znacznie ciekawsze od Gyo, ktore mnie doslownie wynudzilo.
    Postacie u Ito w ogole zazwyczaj sa bezplciowe, do tego kieruja sie specyficzna Itogiką, przez co ich zachowanie zazwyczaj nie ma najmniejszego sensu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to udało mi się dojrzeć. W sumie to Gyo było 5 horrorem jaki przeczytałam (Uzumaki jakoś rok temu przeczytałam, ale nie czułam się na siłach by zabrać się za recenzję. x""DDDD) i ten Junjusiowy sposób myślenia jest bardzo wyraźny. Tak jak napisałam - różni się to tylko szczegółami, gdyby je wypisać z tego to każda opowieść jest do siebie podobna. Chociaż Uzumaki trochę się od tego odcina, ponieważ można się bardziej przywiązać do bohaterów. Mimo, że nie pamięta się ich imion XDD

      Usuń
    2. W Uzumaki bohaterowie w ogole maja jakies cechy, prawda.
      Czytam wszystko od Ito, co u nas wychodzi, no i troche skanow - no nie ma bata, ta specyficzna logika jest nie do podrobienia :D
      Uwielbiam scene w Reminie, kiedy szalony fan lapie glowna bohaterke za noge i kreci nia mlynka nad glowa. To tak bardzo nie ma sensu *,*

      Usuń
    3. Pamiętam to. XD Tak dziwaczne, że aż cudowne. <3

      Usuń
  3. Od tego autora chcę tylko "Czwórcio i Szóstka", ale nie mam pojęcia kiedy będzie mnie na tę mangę stać...

    OdpowiedzUsuń
  4. Od Ito czytałam tylko “The Enigma of Amigara Fault“ i od razu się zakochałam. Muszę poznać inne jego dzieła! W sumie to nawet nie ogarnęłam jeszcze co od niego jest wydane na naszym rynku.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz