164. GDY ZAPŁACZĄ CYKADY: KSIĘGA UPROWADZENIA PRZEZ DEMONY ~ Ryukishi07 x Karin Suzuragi



 
Tytuł PL: Gdy zapłaczą cykady: Księga uprowadzenia przez demony
Tytuł JP: ひぐらしのなく頃に 鬼隠し編 [Higurashi no Naku Koro ni: Onikakushi-hen]
Scenariusz: Ryukishi07
Ilustracje: Karin Suzuragi
Wydawca JP: Square Enix
Wydawca PL: Waneko
Ilość stron: 438
Data wydania JP: 2006
Data wydania PL: 2015 (październik)

Maebara Keiichi, chłopiec mieszkający w górskiej wiosce – Hinamizawie – dowiaduje się o makabrycznym morderstwie, które miało miejsce w sielskiej okolicy. Na dodatek sprawa ta okazuje się być połączona z serią niewyjaśnionych śmierci i „klątwą Czcigodnego Oyashiro”. Przed Wami adaptacja komiksowa „Księgi uprowadzenia przez demony” – prologu opowieści z serii „Gdy zapłaczą cykady”.

Czy mieliście kiedyś taką sytuację, że jakiś tytuł jest  popularny, a Wy nie zamierzacie się nim zainteresować, ponieważ inny trochę podobnie „brzmiący” nie przypadł Wam do gustu?  Moim odczuciu jest to dość dziwaczne zjawisko. A najdziwniejsze w tym wszystkim jest to, że miałam już wiele takich tytułów. Dajmy na to Atak Tytanów – było o tym tak głośno, że aż nie chciało mi się z tym zapoznawać, a teraz jest to jeden z moich priorytetowych zakupów. Nie inaczej było z, ciągle przewijającym się gdzieś w cieniu, „Higurashi”, czyli Gdy zapłaczą cykady. Dopóki manga nie pojawiła się w ofercie Waneko, dopóty zapewne nie tknęłabym się tego. Postanowiłam dać szansę temu tytułowi, ale czy dobrze została ona wykorzystana?

Zdecydowanie myślę, że nie. Powiedzmy, że miałam pewne oczekiwana wobec tego tytułu, ale nie były one mocno wygórowane. Po prostu chciałam dobrego, strasznego gore z nutką tajemnicy. Dostałam to w trochę lżejszej formie, ale dopiero w drugiej części tego wielkiego tomiszcza. Przez pierwszą niestety musiałam się przebić i to w nieprzyjemnych „męczarniach”.
Ową „męczarnią” stało się poznawanie głównych bohaterek Cykad. Każda z nich jest na swój sposób ucharakteryzowana – mamy przyjacielską Renę, zawsze opanowaną pocieszycielkę Rikę, kochającą pułapki Satoko i zbyt spoufalającą się łobuziarę Mion. Każda z tych dziewczyn zna się z Keiichim, który jest narratorem opowieści. Od samego początku Keiichi wprowadza nas w sytuację w jakiej się znalazł. Mówi, że nie dawno przeprowadził się do Hinamizawy – spokojnej górskiej wioski. Spędza tam radosne dni ze swoimi przyjaciółkami. Ba! Dla niego chodzenie do szkoły jest przyjemnością tak wielką, że nie chce mu się wracać do domu. Jednak sprawy zaczynają się komplikować, ponieważ dowiaduje się o tajemniczej śmierci sprzed kilku lat. Całość pierwszej części trzyma nas z dala od tego, co jest najciekawsze, czyli od „prawdziwego oblicza Hinamizawy”. Rozumiem ten zabieg, w końcu Keiichi jest narratorem i jeżeli on nie zna prawdy my też jej nie poznamy. Jednak nie byłoby to tak złe, gdyby nie fakt, że cała ta sielankowość przyjaźni między nim a dziewczętami była zbyt cukierkowa. Dziewczęta wydały mi się strasznie sztuczne i po prostu ich nie polubiłam. To mnie odpychało od dalszego czytania Cykad. Chociaż wątek główny był bardzo ciekawy. I tak jak całość składa się z siedmiu rozdziałów, tak przeczytanie tego tomiszcza zajęło mi cztery dni... Czyli zdecydowanie, bohaterki jak dla mnie niestety na nie.

Chociaż nie lubię dziewczyn, to ten fanart jest zacny. (Wykonanie: ShadowAmongShadows)
Z Keiichim natomiast jest sprawa trochę inna. Z racji tego, że to on opowiada tę mroczną historię w jakiś sposób się z nim utożsamiamy. W pewnym momencie wczułam się na tyle w akcję, że zapomniałam, iż to on jest tu bohaterem, a nie ja... Jednak trwało to, krótko, ponieważ zaczął wspominać „dawno” minione wspaniałe czasy przyjaźni z dziewczynami. Ja bym się od nich już dawno trzymała z daleka...
I tu pojawiła się kolejna rzecz, która mnie troszkę irytowała. W kółko, niczym zdarta płyta, Keiichi powtarzał, jak to nie było pięknie i kolorowo, kiedy Rena i reszta bandy były jego „psiapsółami”, którym mógł zaufać. Dalej mogłoby być tak świetnie, gdyby nie zaczął drążyć tematu owej śmierci oraz klątwy czcigodnego Oyashiro. Nie lubię takiego ciągłego powtarzania, a że dotyczyło to też tej części, która mi się nie spodobała, działało to na mnie, jak czerwona płachta na byka.

Żale wobec mangi wylane. Teraz kilka słów o dobrej stronie komiksu. Przede wszystkim jest dobry pomysł, który intryguje nas od momentu, kiedy się pojawia. W dodatku wątek ten nie jest do końca przewidywalny. Pojawiają się nowe ślady do rozwiązania zagadki, tym samym co raz bardziej czujemy się niespokojni, bo nie wiemy czego jeszcze się spodziewać. Za tę dawkę emocji duży plus.
To co jeszcze zasługuje na pochwałę to sposób przedstawienia historii w Cykadach. Co prawda kadry narzucają nam klimat oraz tempo akcji, jednak jest to dobrze oprawione, przez co nie tylko część tekstowa na nas działa, ale również obraz. I właśnie ta współpraca rysunku z historią mi się podoba.

W odniesieniu do samego warsztatu ilustratorki moje stanowisko uplasowało się w neutralnym punkcie. Całość wygląda schludnie, nie patrzy się na komiks źle, dodatkowo rysowniczka dobrze radzi sobie z rysowaniem klimatycznych kadrów. Co prawda w większości nie są one zbyt skomplikowane. Nie ma detalu, który tak bardzo lubię, ale jest prostota, która potrafi mnie urzec. Poza tym ilustracje obudziły we mnie sentyment do czasów kiedy zaczynałam swoją przygodę z mangą/anime. Właśnie taki sposób rysunku był wtedy przeze mnie lubiany. Trochę się moje gusta pozmieniały. :P

W podsumowaniu pozwolę sobie wspomnieć o polskim wydaniu, które z jednej strony jest powalająca, a z drugiej troszkę nie udane. Zdecydowane za pozytywną stroną wydania opowiada się publikacja 2w1 – dużo, czytania, nie trzeba czekać na kolejny tomik i przede wszystkim jest taniej. Wisienką na torcie są kolorowe strony, ponieważ jest ich aż pięć, a jeżeli znacie się z wydaniami Waneko to wiecie, iż są one warte uwagi. Minusy natomiast są takie, że boję się swój tomik otwierać. Podczas czytania grzbiet komiksu strasznie mi popękał. Tym samym martwię się, że kiedyś niektóre strony mi odlecą. Niestety jest to dość ważna kwestia, szczególnie przy grubszych tomach.
Od strony redakcyjnej nie mam jak się przyczepić. Komiks czytało mi się dobrze, więc nawet jeżeli pojawiły się jakieś błędy to są one naprawdę małe. No chyba, że moja zaburzona koncentracja tutaj się uaktywniła. To już inna sprawa. Ale edycja jest naprawdę zacna i to ciężko byłoby pominąć.
W kilku ostatnich słowach pragnę powiedzieć, że wierni fani-weterani powinni być zadowoleni z tego, że mogą na swoja półkę postawić Gdy zapłaczą cykady. Jestem też pewna, że wielu osobom tytuł się spodoba. Mi się nawet spodobał i myślę, że zakupię kolejne tomiszcze. Ale czy zbiorę wszystkie księgi będę wiedziała później. Jak na razie dla mnie jest to tytuł troszkę wyżej uplasowany jak przeciętny dreszczowiec.

Ocena fabuły: 7/10 (bardzo dobra)
Ocena postaci: 5/10 (przeciętne)
Ocena „kreski”: 6/10 (dobra)
OCENA OGÓLNA: 18/30 (60% - czytadło z potencjałem)

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Waneko!


>>Przepraszam, że tak bezczelnie dałam drugą okładkę po japońsku, ale z racji tego, że mam strasznie dużo miejsc, gdzie strony mogą wypaść, nie pokusiłam się o skan. Wolę chuchać na zimne.

Witam!
Po pierwsze dziękuję za przeczytanie tej poniedziałkowej recenzji!
Po drugie przepraszam za kolejny tydzień przerwy. Mam nadzieję, że nadrobię trochę w czasie świąt.
Po trzecie Stosik: listopad pojawi się na dniach.
Po czwarte przepraszam, że tak lakonicznie, ale pędzę pisać dalej recenzje, bo mam dziś na to W KOŃCU czas.

~A.

Komentarze

  1. Przez chwilę zastanawiałam się nad zakupem, ale odpuściłam, bo mam zbyt wiele serii do zbierania (Pandorko, skończ się. Waneko, rzuć dodatkiem na koniec i portfel dozna wytchnienia ;-;).
    Ja mam nadto czasu, ale natchnienia wcale na pisanie recenzji. No nic, to czekam na twoje kolejne recenzje. Ciekawe co następne zrecenzujesz :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak jak wspomniałam - może kupię kolejną część, ale też nie jestem pewna. Po prostu ciekawi mnie jak ta druga będzie się różnić od tego co w tym "prologu".
      Jeszcze 3 tomiki i odpocznie. Chciałabym dodatki i to bardzo, ale czy się pokuszą? ;_;

      Uchylę rąbka tajemnicy, ale ciiii... XD (miało być w ten piątek, ale tydzień zwalił mi się na głowę więc...)
      *rozgladu, rozglądu*
      *szeptem*
      Wzgórze #3
      *rozglądu, rozglądu*

      Usuń
  2. "Higurashi" znam, ale (jak pewnie się domyślasz) nie z mangi, a z anime, które oglądałam jakieś x lat temu, a więc trochę dawno. Nie pamiętam dobrze ani fabuły, ani moich, bardziej szczegółowych, przemyśleń na jego temat, jednak zdecydowanie nie była to seria, która porwałaby mnie i zachwyciła. Małe szanse bym tomiki tknęła :( Pozdrawiam
    Kusonoki Akane

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z animu nic nie oglądałam od "Higurashi". Oglądałam natomiast "Unemiko", które uznałam, że jest jakoś podobne. Pamiętam, że obejrzałam kilka odcinków, ale porzuciłam anime jakoś wcześnie, bo się po prostu nudziłam... Może kiedyś wrócę do niego, aby zobaczyć czy teraz się będę nudzić, ale na pewno nie w najbliższym czasie. X"""D

      Usuń
  3. Od jakiegoś czasu planowałam się zabrać za anime, ale na razie zatrzymałam się na pierwszym odcinku. :P Nad mangą wciąż się zastanawiam, jednak na początek chyba zostanę przy anime. Chociaż trochę zniechęca mnie ta sztuczność bohaterek...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś nie jestem w stanie zabrać się za ten tytuł - czy to w postaci mangi, czy anime. Jest wiele ciekawszych pozycji. :3
    Buziaki! ^o^

    OdpowiedzUsuń
  5. Oglądałam bardzo dawno temu anime i wtedy mi się podobało, ale obecnie do mangi mnie nie ciągnie, może kiedyś. ^^"

    OdpowiedzUsuń
  6. Kupiłam w ciemno , nie znam anime a tym bardziej mangi ale myślę że mi się spodoba ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Radzę wam nie oceniać bohaterów po jednym tomie, później poznajemy ich lepiej. Po obejrzeniu dwóch sezonów anime twierdzę, że bohaterowie są oryginalni i dobracowani. I nie tylko ja.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz