182. SWEET GUILTY LOVE BITES ~ Shuninta Amano



[Yuri]
Tytuł PL: Sweet Guilty Love Bites
Tytuł JP: Sweet Guilty Love Bites
Autor: Shuninta Amano
Wydawca JP: Ichijinsha
Wydawca PL: Waneko
Ilość stron: 144
Data wydania JP: 2010
Data wydania PL: 2015 (grudzień)

Kolejny tytuł z gatunku Girls Love zagościł na mojej półeczce. Do sięgnięcia po Sweet Guilty Love Bites zachęciła mnie ciekawość, bowiem jako zagorzała fujoshi, nie czytuję mang yuri. Ale postanowiłam, że dam szansę dziesięciu tytułom, jakie pojawią się w Polsce, dlatego SGLB trafiło na moją listę do odstrzału. Głównym natomiast czynnikiem był fakt, że chciałam zobaczyć, jak wygląda prawdziwe yuri. Do tej pory miałam do czynienia jedynie z lekkimi shoujo-ai, gdzie dzieweczki wymieniały się czułym słówkiem. I muszę powiedzieć, że cieszę się, że ta manga wpadła w moje ręce, ponieważ przyjemnie czytało mi się o miłosnych perypetiach hostess z klubu „Dzika Róża”.

Nie sądźcie od razu, że tytuł mi się tak spodobał, że porzucę gejów i zacznę zaczytywać się w tytułach, gdzie to kobiety spędzają ze sobą upojnie wieczory i poranki. Gdy patrzę tak na całokształt SGLB to fabuła wydaje się być dość przeciętna, a największym zarzutem jest  jej przewidywalność. Najbardziej spodobała mi się opowieść druga, gdzie mamy do czynienia z samotną matką i przedszkolanką. Niina – bo tak nazywa się mama rozkosznej Ryuny – jest hostessą w klubie „Dzika Róża”. Pewnego wieczoru po pracy kobieta wyszła na kilka drinków i tak wylądowała w łóżku z inną, dopiero co poznaną kobietą. Bardzo się gani za to, co wydarzyło się pamiętnego wieczoru. Los postanawia na nowo skrzyżować ich drogi – okazuje się, że nieznajoma jest opiekunką w przedszkolu Ryuny. Trochę komiczna, a trochę dramatyczna historyjka, lecz ma w sobie coś, co sprawiło, że pamiętam ją najlepiej ze wszystkich. Pozostałe dwie są bardziej zwyczajne. Jedna opowiada o hostessie, która przyjmuje pod dach spotkaną przypadkowo kobietę, a druga o relacji między dwoma przyjaciółkami-hostessami.
Staram się, jak mogę unikać słowa „typowe”, bo to jest mój czwarty, jeżeli nie trzeci, tytuł z tego gatunku, ale takie schematy mogę równie dobrze znaleźć w przeciętnej mandze shoujo o długim tytule, którego nie idzie spamiętać. Patrząc ogólnie, fabularnie manga nie ma dla mnie żadnego powiewu świeżości, nawet, jeżeli jest to moje pierwsze prawdziwe yuri.

Podobnie sytuacja ma się z postaciami bohaterek. W sumie fajnie się z nimi przebywa w trakcie czytania każdego z opowiadań, ale jednak później nie tęskni się do ich towarzystwa, ponieważ historie kończą się w pozytywny dla obu stron sposób. Jeśli miałabym wybrać jedną z dziewczyn jako ulubienicę, to bym tego nie zrobiła. Po prostu każda z nich była dla mnie dobrą postacią, jednak nie na tyle porywająca, aby móc wyróżnić się na tle innych. Krócej mówiąc, bohaterki są odrobinę wyżej przeciętnych. Ich sympatyczność nie wystarczy, aby dać wyższą ocenę. W dodatku sądzę, że przez tą zwyczajność charakterów SGLB stało się dla mnie tytułem „na raz”, ponieważ za szybko do niego nie powrócę.

To co zazwyczaj mnie zaskakuje to strona artystyczna. Jednak i w tym względzie manga prezentuje się odrobinę powyżej normy. Tę odrobinę zawdzięcza dość charakterystycznej kresce autorki. Postaci nie wyglądają na skomplikowane – jedyne szczegóły to włosy i kilka rzęs, ewentualnie może pojawić się bardziej skomplikowane ubranie. Jednak na ogół dominuje prostota. To samo tyczy się tła i przedmiotów. Chociaż jeżeli chodzi o tła to jest tu nawet ubogo co troszeńkę boli. Jestem zwolenniczka mang, gdzie jednak pojawi się jakaś niesamowita sceneria, a tutaj nic takiego nie zwróciło mojej uwagi. Pokuszę się o stwierdzenie, że ilustracje w SGLB są jednoznacznie nastawione na czytelność fabuły, a nie na podziwianie dobrych rysunków. Chociaż chciałabym aby było inaczej, to jednak jestem zmuszona zaszufladkować kreskę Amano jako „jedna z wielu”. Chyba, że kiedyś coś mnie jeszcze u niej zaskoczy, lecz na chwilę obecną musi tak zostać.

Sweet Guilty Love Bites będę dobrze wspominać. Przede wszystkim poszerzyłam swoje mangowe horyzonty o yuri. Inną pozytywną rzeczą jest to, że zupełnie odprężyłam się przy czytaniu i pisaniu o mandze Shuninty Amano. Historie być może są schematyczne i przewidywalne, ale dobrze się je czytało. Jak już wspomniałam wcześniej, na pewno za szybko nie wrócę do tego tytułu, ponieważ chciałabym poznać kolejne z tego gatunku, jednak kto wie? Może będę miała aż tak wielki kryzys w trakcie nauki, że tylko to lekkie yuri mi pomoże. :P

Ocena fabuły: 6/10 (dobra)
Ocena postaci: 6/10 (dobre)
Ocena „kreski”: 6/10 (dobra)
OCENA OGÓLNA: 18/30 (60% - dobre czytadło z potencjałem)

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Waneko!



Hejooo!
Mam nadzieję, że choć recenzja dość krótka, to czytało się ją dobrze! :3
Jednak nie pisze tutaj, aby sobie strzelić „pogadankę” o recenzji. Mianowicie...
W sobotę – tj. 23 kwietnia b.r. – odbywa się Dzień Wolnej Sztuki. Celem akcji jest spędzenie czasu przed dziełami, kontemplowanie nad nimi no i oczywiście porozmawianie o nich! Więcej informacji o przedsięwzięciu znajdziecie tutaj: http://www.dzienwolnejsztuki.pl/ (Akcja ma miejsce na terenie całej Polski), a ja chciałabym Was zaprosić do wzięcia w tym udziału. :3 Osobiście będę w MCK (Międzynarodowym Centrum Kultury: http://mck.krakow.pl/ ) na wystawie Tempus Fugit. O czasie i przemijaniu. Dlatego, jeśli są chętni aby podyskutować sobie ze mną to zapraszam na 12:00 w sobotę do MCK. Akurat jest to wystawa grafik, więc kto wie, może coś będę paplać o mangach. XD
~A.

Komentarze

  1. Fajna recenzja ^^ Nigdy nie sięgnęłam po yuri i chyba na razie z tym poczekam ^^
    Pozdrawiam!
    http://sunny-snowflake.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też na początku wzbraniałam, ale kiedyś pasowało, się przynajmniej zapoznać. :D No i teraz obiecałam sobie, że przeczytam minimum 10 tytułów, aby móc coś powiedzieć na temat gatunku. :P

      Usuń
  2. Ja to bym czytała yuri, gdyby tam rzeczywiście było yuri, a nie 'omg pocałowała mnie, jak rzyć panie prezydencie, czy jestem teraz lesbijką?'... jedyna 'akcja' dzieje się w doujinach yuri, ale no, doujiny są nastawione TYLKO na 'akcję'... bo panowie lubią sobie popatrzeć...
    Acz z tego co piszesz, to w tym tytule jest i ekszyn i wywody emocjonalne, więc chyba nawet sobie obejrzę ten tytuł :D
    My wierzymy, że nagle się nie przerzucisz na yuri, bo fujoshi zostaje się do końca rzycia XD
    Nawet nie wiedziałam, że jest coś takiego jak 'dzień wolnej sztuki' :D może mi się uda dotrzeć do muzeum w moim mieście :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie udaje mi się stopniowo opanowywać ten gatunek. XD
      Tak ekszyn i filingi X"D
      Fujoshi 4evaa <3 <3
      Właśnie to jest chyba najgorsze dla tej akcji, bo jest mało reklamowana. Też dopiero w tym roku się o tym dowiedziałam. :P Aypa promuje chodzenie do muzeów! XD

      Usuń
  3. Dla mnie historia na raz, jak szybko przeczytałam tak szybko sprzedałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Noo, myślę, że ta manga nie jest mi potrzebna do szczęścia. ;D
    Jeśli już miałabym wkroczyć na ten niezbadany teren, którym jest dla mnie yuri, to wolałabym zacząć od czegoś naprawdę dobrego. Chociaż SGLB też mogłabym dać szansę, gdyby trafiła się okazja inna niż kupienie tego tomiku, skoro to raczej historia na raz. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajna recenzja, aczkolwiek tak jak yaoi, yuri zupełnie mnie nie interesuje. Ja mimo wszystko jestem zwolenniczką standardowych romansów :) Pozdrawiam
    Kusonoki Akane

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz