180. [mini recenzja] ONE-PUNCH MAN #2 ~ One x Yusuke Murata
Tytuł PL: One-Punch Man
Tytuł JP:
Scenariusz: One
Ilustracje: Yusuke
Murata
Wydawca JP: Shueisha
Wydawca PL: J.P.Fantastica
Ilość stron: 200
Data wydania JP: 2012
Data wydania PL: 2016 (luty)
Link do poprzednich recenzji: 1
Abstrakcja i absurd – to właśnie te dwa słowa przychodzą mi
pierwsze na myśl, kiedy czytam One-Punch Mana. Przyzwyczajenia w
takich momentach biorą górę. Wyobrażam sobie, że akcja pójdzie w pewnym
kierunku, a jednak kończy się na tym, że autor robi mi papkę z mózgu. A do tego
wystarczyło odpowiednie stężenie sucharozy oraz mało rozpoznawalny bohater z
łysą głową.
Drugi tomik nie ustępuje poprzedniemu. Nawet wydaje mi się,
że jest jeszcze lepszy, ponieważ akcja wychodzi ponad dwa rozdziały. W skład
tej części wchodzą dwie historie oraz dodatek pokazujący fragment życia Saitamy
jeszcze przed kompletnym wyłysieniem. Pierwsza historia dotyczy „Domu Ewolucji”,
a ta rozpoczęła się już na końcu poprzedniego tomu. W dużym skrócie: do
naukowca, będącego głową owej instytucji, dotarły pogłoski o super silnym
Saitamie. Chce poznać sekret jego potęgi, dlatego wysyła na misję swoich
najlepszych super-mutantów. Oczywiście nie są oni żadnym wyzwaniem dla Łysola.
Saitama wraz z Genosem wyruszają do głównej bazy Domu Ewolucji. Na miejscu powodują
nie małe zamieszanie, a przy okazji poznajemy, jak wybitnie ciężkiemu
treningowi poddał się Saitama trzy lata temu!
Kolejne wydarzenie pozwolę nazwać sobie tytułem rozdziału, a
mianowicie „Bojownicy Utopii”. W jednym z literkowych miast pojawia się grupa
mężczyzn, która uważa za wielką niesprawiedliwość to, że musi ciężko pracować
aby żyć. Swój gniew kierują w stronę najbardziej zamożnych ludzi w mieście. Na
czele „gangu” stoi były więzień zwany Hammerhead. Saitama dowiaduje się o tej
rewolcie z telewizji. Z początku nie miał ochoty zajmować się tą sprawą – bo
adrenaliny nie bedzie? – ale jedno zdanie wypowiedziane przez dziennikarza
sprawia, że zmienia od razu zdanie. Otóż, mieszkańcy są ostrzegani przed młodymi, łysymi mężczyznami...
Jak widać w drugim tomie dostajemy trochę różnorodności w
fabule. Nie są to poodcinane rozdziały, gdzie pojawia się „Wielki Zły” a
Saitama jednym ciosem pozbywa się problemu... Cóż, Saitama niestety nadal
jednym ciosem pozbywa się problemu (biedaczek),
ale akcja trwa już przez kilka rozdziałów. Dowiadujemy się więcej o głównym
bohaterze i poznajemy nowe postaci, z którymi kiedyś jeszcze się spotkamy.
Mówiąc o tym mam na myśli m.in. Sonica. Pojawia się jako ninja wynajęty przez
jednego bogacza do pozbycia się Bojowników Utopii. Jego umiejętności są
przerażające, ale również niesamowicie widowiskowe. Kiedy po raz pierwszy
spotkałam się z Soniciem pomyślałam sobie, że mam do czynienia z kolejnym nowym
uczniem Saitamy... Albo po prostu kolejnym psycholem, który chce poznać sekret
jego siły. W każdym razie nie sądziłam, że przyjmie on rolę odrobinę mniej
przyjazną dla miłośników Łysolka.
Inną postacią, która miała swoje pięć minut w drugim tomie O-PM
był Rower Renger (Mumen Raider).
Musze przyznać, że to była najbardziej nakręcająca moją ciekawość rzecz – jak
ostatecznie „Jeździec Bez Prawa Jazdy” będzie się zwać?! Muszę przyznać, że
nazwa jest dobra – kojarzy się z ubiorem bohatera oraz z tym, że jego środkiem
transportu jest rower. Good job!
Podsumowując. Drugi tomik nie ściąga mangi w dół. Wręcz
przeciwnie, sprawił, że nie mam już wyboru i muszę dać tej części najwyższe
noty. Zachęta po sięgnięcie po kolejny tom również się pojawia, ponieważ do gry
wchodzi Organizacja Superbohaterów. Co tu dużo mówić. Autor jest geniuszem już
z samego względu że to wymyślił i pokazał światu. Kolejnym geniuszem jest
ilustrator, którego rysunki są bardzo dobre. A jeszcze innym osoba, która
sprawiła, że ten komiks ukazał się w takiej formie. Zdecydowanie jest to jeden
z moich ulubionych tytułów i na chwilę obecną nie potrafię sobie wyobrazić
mojej półeczki bez niego. :D
Ocena fabuły: 10/10
(arcydzieło)
Ocena postaci: 10/10
(arcydzieło)
Ocena „kreski”:
10/10 (arcydzieło)
OCENA OGÓLNA:
30/30 (100% - najlepsze z najlepszych)
Zakochałam się w serii od pierwszej chwili, gdy po nią sięgnęłam - tomik pochłonęłam w bardzo krótkim czasie i niecierpliwie czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńhttp://mirella-view.blogspot.com/
A ja po dwóch tomach sama nie wiem czy inwestować w serię czy nie, ale to się w sumie bardziej już na blogu rozpisałam. Dam szansę jeszcze trzeciemu XD
OdpowiedzUsuńAnime było świetne, za mangę się raczej nie zabiorę, ale jeśli pójść niepisaną zasadą, że pierwowzory najczęściej wypadają lepiej niż ekranizacje, mogę się założyć, że manga jest jeszcze lepsza :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKusonoki Akane
Anime było świetne, za mangę się raczej nie zabiorę, ale jeśli pójść niepisaną zasadą, że pierwowzory najczęściej wypadają lepiej niż ekranizacje, mogę się założyć, że manga jest jeszcze lepsza :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKusonoki Akane
A ja wciąż jeszcze nie kupiłam pierwszego tomu. :P
OdpowiedzUsuńAle jeszcze kupię. Nie wiem, czy będę zbierać całość, ale chcę mieć chociaż jeden tom, tak dla sprawdzenia co i jak. No i jestem ciekawa tych trójwymiarowych obrazków na obwolucie. :D