#313 - Dziewczyna do wynajęcia #1

Już nie jednokrotnie przekonałam się o tym, że mangi, które niekoniecznie są na mojej "must have" liście, bardzo szybko potrafią przekonać mnie, że jednak na takie miejsce zasługują. Nawet jeżeli miałoby to być tylko kilka kolejnych tomików, a nie całość serii. Dziewczyna do wynajęcia jest jednym z takich tytułów. Co więcej, pozwolił mi on na chwilę uciec od ostatnio mnożących się deadline-ów i troszkę rozerwać. Stąd też może dlatego zapałałam do niego takim ciepłym uczuciem, chociaż mam też inne podejrzenia, o których poniżej.

Kazuya Kinoshita, student pierwszego roku zarządzania, po miesiącu znajomości zostaje rzucony przez swoją pierwszą w życiu dziewczynę. Zerwanie tak bardzo nim wstrząsa, że szuka pocieszenia w internecie i tak trafia na aplikację randkową, która oferuje wynajem partnerki na randkę. W ten sposób Kazuya poznaje Chizuru Mizuharę - niezwykle uroczą dziewczynę do wynajęcia. Niestety chłopak mimo zauroczenia nowo poznaną koleżanką, po spotkaniu wystawia jej najniższą ocenę przez co niszczy jej nienagnaną opinię. Jest jednak jeszcze coś co chciałby jej powiedzieć twarzą w twarz, dlatego decyduje się na ponowne spotkanie. Jednak tym razem czeka go nieco inna randka, gdyż bieg wypadków pozwoli mu poznać prawdziwa twarz Chizuru, a także sprawi, że oboje zbytnio zaplączą się w swoje własne kłamstwa.

 
Wydanie Dziewczyny... prezentuje się naprawdę dobrze. Tym razem dostajemy mangę w standardowym formacie, jaki oferuje nam Waneko. Tradycyjnie tomik oprawiony jest w obwolutę, która tym razem jest powleczona lakierem w wybranych miejscach. Bardzo lubię tego typu obwoluty, dlatego cieszę się, że tutaj pojawiła się ta opcja. Niestety tomik nie posiada kolorowych stron. Papier jak i druk są jak najbardziej w porządku, lecz mam wrażenie, że "przebitki" drugiej strony tym razem są nieco mocniejsze niż w ostatnio czytanych przeze mnie mangach od wydawnictwa. Literówek, czy innych błędów nie zauważyłam.

To, co najbardziej spodobało mi się w Dziewczynie... to pomysł na historię. Generalnie to przed lekturą mangi miałam pewne wyobrażenie o tym, w którą stronę może pójść cała akcja i... bardzo się cieszę, że okazało się to zupełnie czym innym! Osobiście nie przepadam za ecchi i haremami, ale jak na razie, ten konkretny przypadek przypadł mi do gustu. Przede wszystkim nie ma tutaj zbyt nachalnych kadrów z biustami, pupkami czy zbyt opinającymi się majteczkami, przez które i tak wszystko widać (błech...). Oczywiście pewne sprośności się pojawiają (jak kąpiąca się Chizuru czy scena, kiedy bohaterowie z pewnych względów muszą ukryć się pod kołderką), ale nie są one aż tak nachalne by wybijały z rytmu toczących się wydarzeń. Ba! Są one mocno zżyte z tym, jak przebiega akcja i co aktualnie się dzieje, przez co rysunki wyjęte z tego kontekstu nie wyzwalają tej specyficznej iskierki - w moim przypadku - żenuncji. Inaczej mówiąc, dostajemy dobrze przyswajalną komedię romantyczną z kontekstem seksualnym, a nie mokry sen prawie czterdziestoletniego prawiczka. Co więcej humor, jaki pojawia się w Dziewczynie... również mi się spodobał. Do tego stopnia, że były momenty, kiedy niekontrolowanie parsknęłam śmiechem (moje koty poświadczą, jakby co). Dlatego też uważam, że pod względem fabularnym manga jest bardzo dobrze rozegrana i przemyślana.


Bohaterowie Dziewczyny... nie są jacyś wybitni, czy wybijający się poza to, co znamy z innych mang. No może prócz babci Kazuyi, która totalnie rozwala system i jest takim słoneczkiem dla tego tomiku. Serio. Bo czy wasza babcia ogarnia sobie podczas pobytu w szpitalu ruter i internet, albo ogólnie Google-maps czy po prostu smartphona? Poza tym przez większość tomu akcja kręci się wokół włąsnie owej starszej pani, więc z jednej strony jest dobra zabawa i mocne wczuwanie się w sytuację, a z drugiej troszkę pogrywa się z naszym serduszkiem, bo to przecież jest babcia, a babci się nie okłamuje. Wracając jednak do innych postaci - to mimo pewnej typowości to nie można powiedzieć, że nie wzbudzają oni pozytywnych uczuć. Ja jestem bardzo tym faktem zdziwiona, gdyż zazwyczaj bohaterowie w typie Kazuyi (czyli taka ciepła klucha, która myśli tylko o tym by przestać być prawiczkiem) mnie irytują. Jednak kiedy przeczytałam tomik do końca zauważyłam, że chłopak nie wkurzał mnie swoim durnym myśleniem tak bardzo. Mimo wszystko mam jedno "ale" do tej tyrady plusów. Mianowicie mam wrażenie, że przedstawiona tutaj historia odrobinę wyparła bohaterów na drugi plan. Inaczej mówiąc, jestem dużo bardziej ciekawa tego, jak to wszystko się dalej potoczy, niż tego, czy będzie to korzystne i pozytywne dla Kazuyi czy Chizuro.

Wcześniej mimo chodem wspomniałam już o pewnej istotnej cesze mangi łączącej się ze stroną wizualną - mocnym połączeniu kreski z historią. Rysunki w Dziewczynie... są tak przyjemne dla oka, że pozwala to płynąć przez tą historię. No okay, są momenty, że można posądzić poniektóre postaci o wodogłowie, ale mimo wszystko, jak na pierwszy większy samodzielny tytuł Renjiego Miyajimy to jest naprawdę przyzwoicie. I pod względem jako takiego "wyglądu" kreski, jak i pod względem sprośności, na które jestem dosyć mocno uczulona. Jest jeszcze jedna rzecz, o której chciałabym tutaj wspomnieć - Dziewczyna... pod względem stylu rysowania przypomina mi nieco Nisekoi, o którym swego czasu było trochę głośno. To też trochę każde mi powiedzieć, że niestety, ale nie ma w tej kresce nic charakterystycznego. Owszem, jest ładna, ale brakuje jej tego "czegoś" co chwyciłoby mnie za serce.

Eee?! A co ten napis tak się dziwi? (wiem, słabe i suche, ale musiałam :P)

Podsumowując. Dziewczyna do wynajęcia to bardzo przyjemna komedia romantyczna z przyswajalną dawką ero-kontentu. Jest ona ubrana w ładną kreskę, która dobrze współgra z tym, co jest przewidziane w scenariuszu, mimo tego, że styl rysunku jest mało charakterystyczny. Posiada postaci, które w wpasowują się w znane typy bohaterów, jednak relacje między nimi, które są wynikiem fabularnych zwrotów akcji, sprawiają, że nabierają głębi. Dzięki temu czytelnik odnosi wrażenie, że można tych bohaterów polubić. Najmocniejszą stroną jest jednak przedstawiona tutaj historia, która potrafi nie tylko rozbawić, ale też momentami poruszyć leciutko te delikatniejsze struny. Dla mnie to kolejny tytuł-niespodzianka, ponieważ z dużą chęcią sięgnę po kolejny tom. Nie uważam by była to seria, która pobije wszystkie inne dotychczas wydane komedie romantyczne, ale na pewno pozwoli na chwilę zapomnieć o codzienności i po prostu rozbawi.

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękuję wydawnictwu!

Komentarze