Ciężar samotności - Usłyszeć ciepło słońca -Teoria szczęścia-



Tytuł: Usłyszeć ciepło słońca -Teoria szczęścia- || Autor: Yuki Fumino || Wydawca PL: Dango ||  
Tłumaczenie: Katarzyna Miśkiewicz || Ilość stron: 310 || Rok wydania: 2017 (maj) || Cena okładkowa: 25,90zł


Po lekturze Usłyszeć ciepło słońca* czułam duży niedosyt. Czegoś mi w tej historii brakowało, a sama do końca nie potrafiłam określić czym by to mogło być. Wydawałoby się, że manga ma wszystko to, co potrzebne, aby zachwycić. Niestety po jakimś czasie jej wydarzenia zatarły mi się w pamięci, a bohaterowie zaczęli już blaknąć. Na szczęście nasze kochane Kluski przyczyniły się do tego, że całkowicie nie zapomniałam o tej pozycji, gdyż  postanowiły zabrać się za drugą odsłonę historii o niedosłyszącym Koheiu i wiecznie głodnym Taichim, którą to dzisiaj chciałabym Wam nieco przybliżyć. 

Studenckie życie Koheia i Taichiego kręci się w najlepsze - wykłady, koła zainteresowań czy sobotnie spotkania ze znajomymi. Taichi jednak nie jest do końca pewien czy kariera naukowa to ścieżka, którą chciałby podążać. W końcu poszedł na uczelnię tylko dlatego, żeby mieć więcej czasu do namysłu, czym tak naprawdę chciałby się zająć w przyszłości. Ale przecież, jest jeszcze Kohei, z którym to łączy go przyjaźń... Tylko czy aby na pewno jest to przyjaźń? A może coś więcej? 
W otoczeniu Koheia pojawia się dawna przyjaciółka - Maya -  która również ma problemy ze słucham. Czyżby dziewczyna czuła coś do niedosłyszącego chłopaka?


Porównując oba tomiki Usłyszeć ciepło słońca do siebie, muszę przyznać, że moje zaangażowanie tym razem było większe. Mogłam bardziej skupić się na przedstawionych w mandze wydarzeniach. Wydaje mi się, że przyczyna tego tkwi w tempie opowieści. Odniosłam wrażenie, iż w tym tomie działo się trochę więcej, przez co zdarzenia zdawały się przebiegać odrobinę szybciej. Ale nie za szybko. Wątek romantyczny jest tutaj rozwijany przez cały tomik i - na nieszczęście lubujących się w romansach czytelników - wstrzymywany aż do ostatniej stroniczki. Mimo wszystko, Teoria szczęścia nie nudzi, bowiem można w tym komiksie doszukać się głębszych przesłań, które to naturalnie wypływają z idącej powoli do przodu akcji. Pokuszę się aż o stwierdzenie, że wydają się one być istotniejsze niż romans między Koheiem a Taichim. Ponadto nadają one bardzo naturalny wydźwięk całej intrydze zgotowanej przez autorkę. Inaczej mówiąc - czuć, że na kartach tej mangi toczy się życie i to ono pisze tą historię.

To czego obawiałam się po przeczytaniu pierwszej części Usłyszeć ciepło słońca, był potencjał do stopniowego zapominania bohaterów. Naturalnym jest, że pewne rzeczy z czasem zacierają się w naszej pamięci, ale to, co stało się z Koheiem i Taichim w mojej głowie, po prostu mnie przeraziło. Krótko mówiąc, praktycznie nie wiedziałam z kim, na stronach Teorii szczęścia, mam do czynienia... Pamiętałam praktycznie tylko tyle - TEN jest prawie głuchy, a TEN mu pomaga. Zaczęłam więc poznawać chłopaków na nowo, przy czym też przypominać sobie ich charaktery. I muszę powiedzieć, że po tej części z pewnością ich tak szybko nie zapomnę. Jest to po części wynikiem zastosowania przez autorkę narracji określonej uczuciem, a tutaj niewątpliwie był nim strach przed samotnością. Usłyszeć ciepło słońca jest osadzone na poznaniu tego strachu (jak do niego doszło i jak bohaterowie sobie z nim radzili). W Teorii szczęścia odniosłam wrażenie, iż ten etap jest już zamknięty. Bohaterowie ruszyli do przodu, lecz nadal dobrze pamiętają ciężar samotności i niezrozumienia. A to przyczynia się to tego, że na naszych oczach Kohei i Taichi dojrzewają.


Również należy zaznaczyć, że mocniejszy akcent został postawiony na postaci Taichiego. Głównie to z jego strony obserwujemy całą sytuację i - przynajmniej w moim przypadku - bardziej się z nim zżywamy. Spośród głównych bohaterów Kohei wylądował na trzecim miejscu. Na drugim znalazł się nowy charakterek, który jest bardzo rzadkim zagraniem dla mang z gatunku BL. Panie i panowie, dostajemy główną bohaterkę! Początkowo byłam pewna, że będzie to postać z dalszego planu, która coś trochę namiesza między beznadziejnie zakochanymi w sobie chłopakami, a będzie pojawiać się i znikać niczym duch. Okazało się, że Maya - bo tak nazywa się owa dziewuszka - nie tylko jest tutaj by troszeńkę zamącić, a przede wszystkim po to, by podkreślić tematykę tej mangi. Pokazane jest to przez przytoczenie jej przeszłości i zmagań z nieprzyjemnościami niepełnosprawności. Osobiście bardzo Maye polubiłam i uważam, że wprowadzenie jej do Usłyszeć ciepło słońca było niesamowitym posunięciem autorki. Dodało to głębszego wymiaru tej opowieści. a przy okazji znalazłam swój mangowy odpowiednik, gdyż Maya jest kociarą oraz ma mocne zacięcie do ochrony przyjaciół przed podejrzanymi typkami (Czytaj: którzy JEJ wydają się podejrzani; hue hue).

Wizualnie Usłyszeć ciepło słońca -Teoria szczęścia- cieszy, chociaż nie zauważyłam zbyt wielu różnic na tym polu. Nadal mamy do czynienia ze szkicowością oraz przyjemnym dla oka wyglądem bohaterów. Także autorka dobrze radziła sobie z kadrowaniem i potrafiła pokazać co trudniejsze ujęcia już wcześniej. Jest jednak coś nowego w nastrojowości poniektórych scen, a chodzi tutaj o swobodę. Postaci są jakby trochę bardziej ukształtowane, a interakcje między nimi doskonale oddane w ujęciu ruchu i mimice. Pierwiastek, jakiego brakowało mi wcześniej, pojawił się i myślę, że jest to spowodowane tym, iż autorka nabrała pewności. Mam nadzieję, że z czasem będzie nabierać jej coraz więcej.


Jedynym minusem tej historii jest jej zakończenie, które ucina całość praktycznie od razu po kulminacyjnym momencie. Można więc powiedzieć, że nadchodzi dość niespodziewanie. Szczególnie gdy do końca tomu jest jeszcze tylko kilka stron, które jak się okazuje są przeznaczone na historię dodatkową. Do takich pomniejszych minusików mogłabym jeszcze doliczyć zbyt bliskie ułożenie tekstu w stosunku do krawędzi strony. Co prawda nie zostały poodcinane całe wyrazy, ale są miejsca gdzie ucierpiała interpunkcja lub jedna literka. Innym zgrzytem są dosyć nietrafnie skomponowane ze sobą czcionki na okładce. Dużo lepiej byłoby, gdyby nazwisko autorki znalazło się w większej odległości od tytułu, ale przynajmniej konsekwentnie jest tak samo, jak w przypadku części pierwszej. 

Podsumowując. Usłyszeć ciepło słońca -Teoria szczęścia- pozytywnie mnie zaskoczyło. Największą niespodzianką była postać Mayi. To rzadko spotykane zagranie ze strony autorki doskonale wpisało się w nietypową tematykę tego (co jak co) BLa i stworzyło coś niewątpliwie wyjątkowego. Poza tym w każdej z pozostałych części, czyli fabule i kresce, można zauważyć lekki postęp, lepsze dopracowanie. Jednak szpilką prosto w serce było nagłe zakończenie. Na całe szczęście Usłyszeć ciepło słońca będzie miało swoją kolejną odsłonę. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko Polecić Wam ten tytuł oraz wypatrywać kolejnego tomiku na sklepowych półkach.

*Link do recenzji poprzedniej części.

Komentarze

  1. Ja swój tomik czytałam dość dawno (przed "Limitem" znów planuję powtórkę) ale pamiętam duże rozczarowanie. Pamiętam, że nudziłam się podczas lektury, fabuła ciągnęła się niemiłosiernie, a całość była zwyczajnie przegadana i niewiele się tam działo. Niemiła niespodzianka po świetnej "podstawce".
    Tym bardziej obawiam się "Limitu" ale zamówiłam żeby dać mu szansę, może autorka się zrehabilituje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooooo :'( Ja mam właśnie na odwrót. W pierwszej mi czegoś brakło, a ten tomik przeczytałam na raz. No i Maya <3 Mam nadzieję na dodatkowy rodział/tomiczek o niej i tym koledze, co ewidentnie do niej smali cholewki. XDD (Jestem bardzo podatna na shoujo feelsy :P)
      Na "Limit" ani się za bardzo nie napalam, ani też nie mówię nie. Zobaczymy czo to wyjdzie ;)

      Usuń
  2. Lubię BL, w których jest mało BL, ale jednak ono jest. To mój ulubiony "gatunek" BL. Myślę, że niezależnie od części Hidamari ga Kikoeru będzie spełniało swoje zadanie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie to autorka nie planowała z tego zrobić BL (tak przynajmniej pisze w posłowiach XD), ale jakoś tak wyszło. :P A że ja lubię i shojuo, i joseie, i BLe (lub po prostu ogólnie romansowate historie) to jakoś mi to nie robi zbyt dużej różnicy. Jak się dobrze czyta i się człowiek wciągnie w historię, to gatunek nie ma tak naprawdę znaczenia. :P

      Usuń

Prześlij komentarz