174. MONSTER PETITE PANIC ~ Neko Kanda
Tytuł PL: Monster Petite Panic
Tytuł JP: モンスターぷちパニック[Monsutaa Puchi Panikku]
Autor: Neko Kanda
Wydawca JP: Nihonbungeisha
Wydawca PL: Dango
Ilość stron: 142
Data wydania JP: 2014
Data wydania PL: 2016 (styczeń)
W liceum,
którego uczniowie posiadają kago, moc silniejszą niż u innych ludzi, członkiem
komitetu jest Kojiro Suzuki (jego kago to Ifrit). Zupełnie niespodziewanie
przewodniczącym tego samego komitetu zostaje mega przystojny posiadacz
wyjątkowo dużej mocy Lauri Asagiri (jego kago to Lewiatan). Natrętny seme vs.
przystojny uke bez wyrazu, czyli historia rozwiająca się w pełnej metamorfoz,
uczuć i humoru szkole fantazji. ♡ Podwójna dawka miłości oraz strony specjalne! ☆
Kago jest
mocą, z którą rodzi się każdy człowiek na tym świecie. Moc objawia się w
różnych formach: anioła, diabła, świętej bestii, demona, zjawy, choć normalnie
jest ona dość słaba.
Początki
nie są proste w żadnym wypadku. Zawsze, jak odnajdujemy swoje nowe pasje lub otrzymujemy
nowe zadania czujemy się przytłoczeni. Z góry zakładamy, że do finiszu zostało
jeszcze całkiem sporo pracy. Ja tak mam w przypadku, kiedy muszę zacząć coś
pisać – recenzje, pracę, esej. Wiercę się po domu, w poszukiwaniu jakiegoś
„natchnienia” i tak w końcu coś mnie oświeci – zdanie wypowiedziane w
radiu/filmie, przeczytany fragment książki, czy też sama pogoda. Wspominam tu o
tym z prostego powodu – przed sobą mam pierwszą mangę od wydawnictwa Dango.
Tomiku
Monster
Petite Panic wypatrywałam z nie małym zniecierpliwieniem. Mogłam
przyglądać się, jak powstają nowe wydawnictwa. I muszę powiedzieć, że w każdym
przypadku mam to dziwaczne, a jednocześnie bardzo przemiłe uczucie. Nie mam
pojęcia, jak je nazwać jednym słowem, bo jest to pomieszanie ciekawości i
radości. Uznajmy, że przy ogłaszaniu kolejnych tytułów również czujemy coś
podobnego. Jest to bardzo specyficzne. Jednak jestem jaka jestem i za tym
uczuciem podąża coś, co każdy z nas już zna na pewno – oczekiwania. Zawsze
staram się nie nastawiać na cuda dziwy, ponieważ wolę mieć „niespodziankę” przy
konfrontacji z tomikiem. Przy jednotomówce MPP muszę przyznać, że ani mnie to
bardzo nie zachwyciło, ani też rozczarowało. Inaczej mówiąc wydawnictwo
postarało się na tyle, że spokojnie możemy mówić przy tej publikacji o standardzie
wydawanych mang.
Lecz
jest jedna rzecz, która wyszła podczas czytania – słaba „tektura” na okładkę.
Książeczka nie jest opatrzona żadną obwolutą i co za tym idzie należałoby się
bliżej przyjrzeć samemu „kartonowi” na okładkę. Cóż, niestety po przeczytaniu
mangi na mojej okładce pojawiły się nieprzyjemne bruzdy, co nie wygląda zbyt
ładnie – szczególnie kiedy biegnie ona przez środek dolnej części tomiku. Być
może to ja jakoś dziwacznie trzymam mangę, jak czytam, ale uważam że nie
rozchylam tomików aż tak, aby je w jakikolwiek sposób uszkodzić. Poza tym nie
mam żadnych obiekcji, co do wydania. MPP jest podobne do mang od Kotori,
co ułatwia nam w umieszczeniu mangi na właściwej półce.
Jeżeli
zaś chodzi o zawartość mangi to też uważam, że jest to dobrze wykonana robota. Czytało
się dobrze, nie zauważyłam, żadnych błędów logicznych, czy też poważnych
przekręceń wyrazów. Na literówki już prawie w ogóle nie zwracam uwagi – sama ich
za wiele ostatnio robię, więc jak nie razi po oczach to siedzę cicho. (Poczytajcie sobie notatki z wykładów bez
korekty… Tolerancja na pomniejsze błędy na pewno się zwiększy :D) Oczywiście
można wyczuć w tomiku lekkie raczkowanie, ale każdy musi jakoś zacząć. A Dango
ma preferencje aby zabłyszczeć. Krócej mówiąc nie mam do czego się przywalić na
dłużej, więc zostańmy przy tym, że wydanie, jak na pierwszą mangę, jest bardzo,
bardzo dobre. :D Widać, że panie redaktorki wiedzą, co robią i świetnie im to
wychodzi.
Teraz
przejdźmy do części, którą podświadomie nazwałam „ile jest mangi w mandze?”. Gdybym
miała patrzeć całościowo na mój nie mały dorobek yaoi na półce to Monster
Petite Panic, wypada przy niektórych tytułach dość blado. Nie zaprzeczę,
że jest to urocza manga, jednak jest ona bardzo króciutka, co sprawia, że
raczej nie zapamiętam tej historii na długo.
Inaczej
jest z samą autorką, która zachwyciła mnie swoją kreską. Ogółem tytuły yaoi za
jakie się biorę są rysowane w sposób, który mnie satysfakcjonuje. Z kilkoma
małymi wyjątkami... (Patrzy na Sekaiichi...) Neko Kanda mnie
zachwyciła swoim poziomem i przyznaję się, że zaczęłam grzebać po internecie
aby poczytać jej inne mangi. Jak na razie przeczytałam Puchitto Hajiketa i liczę
na to, że Dango zabierze się za ten i inne tytuły od tej kociej autorki.
Ale
powróćmy do fabuły. MPP to szkolne yaoi, do którego przyczepił się rzep zwany
mocami – tutaj kago. Ogółem sytuacja przedstawia się tak: Lauri należy do
komitetu porządkowego szkoły, gdzie uczą się ludzie z pobudzonym kago. Sam posiada
jedno z potężniejszych – kago zwane Lewiatanem. Pan Lewiatan przez swoje „wysokie
kwalifikacje” został wkopany w tę brudną i niekończącą się robotę i tak stoi na
straży szkolnego porządku, który stosunkowo często jest zakłócany, jak na 140
stron mangi. Brzmi groźnie, jednak po kilku stroniczkach dowiadujemy się z czym
tak naprawdę mamy do czynienia – szkolną komedią z domieszką lekkiego
dramaciuku lat młodzieńczych, czyli nieodwzajemnionej miłości. Przedmiotem
wzdychań Lauriego jest Kojiro, który w przeszłości pomógł naszemu wodnemu
księciu.
Powyższy
scenariusz czytało się bardzo dobrze i w trakcie samego czytania miałam jakąś
rozrywkę. Ale kiedy tomik nagle skończył się tak szybko, poczułam niedosyt. W
dodatku zmieszał mi się z uczuciem „odgrzanego kotleta”. Takie to trochę nie
miłe... Historii o ratowaniu kogoś z opresji w wieku, kiedy stół w jadalni jest
ogromnym meblem, czytałam już kilkadziesiąt, dlatego nie miałam żadnego
zaskoczenia na samym końcu. Historia sama w sobie jest urocza i człowiek
uśmiecha się, kiedy widzi nieporadność biednego Kojiro, jednak nie wnosi ona
nic nowego. Jest to kolejny szkolny romansik do kolekcji, gdzie przewija się
zabawa z „magią”.
Podobnie
jest z bohaterami, którzy prócz swojego boskiego wyglądu niczym mnie nie
zachwycili na tyle, aby pamiętać ich na dłużej niż „do kolejnego yaoica”. I
mówię tu o chłopaczkach z pierwszego planu, bo niestety o drugim już prawie
zapomniałam.
Podsumowując.
Monster Petite Panic może przynieść nam rozrywkę, ale mam wrażenie, że jest to
tylko jednorazowe. W najbliższym czasie raczej nie zasięgnę znów po ten tytuł.
Po prostu mogę chwycić za inny, który jest odrobinę podobny, bo a nóż-widelec,
coś się ciekawego odkryje. Jednakże mangę polecam osobom, które są zapalonymi
yaoistami/fujoshi. Myślę, że zakup tego tytułu powinien leżeć w ich obowiązku
chociaż po to aby wesprzeć wydawnictwo w dalszym działaniu. Rozczarowania tomik
nie przyniesie, ale też gór nie przeniesie. Niech to lekko poetyckie zdanie,
zakończy me przydługie pisanie. :D
Ocena fabuły: 5/10 (przeciętna)
Ocena postaci: 5/10 (przeciętne)
Ocena „kreski”: 9/10 (wybitna)
OCENA OGÓLNA: 19/30 (63%
- czytadło z potencjałem)
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu DANGO! <3
mam nadzieje że Dango wyda inne mangi Kandy Neko, bo są świetne.
OdpowiedzUsuńjeżeli Puchitto Hajiketa nie zostanie wydane.. cóż pewno szarpnę się na wydanie angielskie bo uwielbiam tę mangę
chciałam kupić monster petite panic, żeby wesprzeć wydawnictwo (bo za tym tytułem nie przepadam aż tak bardzo) ale budżet nie pozwolił -za dużo świetnych mang, książek i komiksów wychodzi ;_;
Tak jak piszę, również na to liczę. :)I chociaż MPP nie było jakoś zbyt wybitne fabularnie to jednak autorka potrafi stworzyć coś bardziej oryginalnego - myślę tu o Puchitto Hajiketa. Chcę przez to powiedzieć, że jest jedną z moich fav yaoi-autorek i liczę różnie na to, że kiedyś pojawi się jej jakiś artbuczek (Tak jak Rihito Takarai <3).
UsuńAkurat od Kandy Neko wzięłabym kilka tytułów, ale niestety nie ma w nich MPP. Trochę szkoda, że jednak nie wzięłam pierwszej mangi od Dango, ale może w przyszłości wydadzą coś co mnie zainteresuje.
OdpowiedzUsuńJak na razie to cieszę się, że ich pierwszym tytułem było yaoi = czytaj biorę w ciemno, nawet jeżeli byłaby to klapa, a nie była, to z powodu wspierania wydawnictwa. W moim przypadku gorzej by było gdyby ich pierwszym tytułem było yuri - tu bym się dłuuuuuugo zastanawiała. Chociaż nadal poszukuję czegoś w tym gatunku i powiedziałam sobie, że przeczytam tak z 10 tytułów, które wyjdą w Polsce aby dobrze poznać ten gatunek. :D Jak na razie jest jeszcze 6 miejsc wolnych. XD
UsuńA ja mam nadzieję, że Dango wyda w najbliższym czasie coś innego niż yaoi, żebym mogła ich wspomóc finansowo. Niestety nie przepadam za takimi "słodziutkimi" tytułami (ubóstwiam Yonedę, która dobrze wpasowuje się w mój gust), więc na razie niestety sobie daruję. :P
OdpowiedzUsuńYoneda to inna bajka i wyższa szkoła jazdy. <3 (Moje bóstwo z panteonu <3) Słodzuchne yaoi też są fajne, ale po jakimś czasie można ich mieć dość bo często są one do siebie podobne. Chociaż te mogłabym podzielić na przynajmniej dwie grupy - 1) Słodziaśne, gdzie historyjka to płaczliwe "shoujo" w wykonaniu młodych gejaszków, 2) Urocze, gdzie jest moe moe, ale jest szczypta niebanalnego dramatu. :D (Trochę okrojone, ale...). tego pierwszego rodzaju można mieć dość, a drugiego, jak nietuzinkowa historia, to tylko więcej.
UsuńO ile sama manga mi się podoba, o tyle po niej będę podchodzić ostrożniej i mniej entuzjastycznie do pierwszych kroków Dango. Może dzięki temu więcej mi się spodoba, że będę negatywnie nastawiona, bo jak byłam nastawiona pozytywnie to się przejechałam. Chociaż z typesettingiem wystartowali całkiem przyzwoicie na tle np. takiej Taigi C:
OdpowiedzUsuńMi się wydaje, że jest dobrze. Spokojnie można porównywać to do innych wydań, a to czy tamte są dobre to inna bajka :P
UsuńPrawda! :D
Czytałam trochę od tej autorki, ale akurat nie MPP. Z początku wcale nie planowałam się zabierać za tę mangę, ale chyba jednak się na nią zdecyduję, tak w ramach wspierania nowego wydawnictwa (zwłaszcza że Dango przymierza się do wydania yuri, a więc bliżej mi do MPP niż ich nadchodzącej nowości). :P
OdpowiedzUsuńMam to samo. Yuri to nie jest coś dla mnie. Ale tak jak wspomniałam, chcę poznać ten gatunek, dlatego moje 10 tytułów pozostaje. :D
Usuń