72. ¡VIVA LA FIFA! ~ Agata „LLP” Sutkowska – TOMIK PIERWSZY
Tytuł: ¡Viva la Fifa!
Tytuł alternatywny: ------
Autor: Agata „LittleLadyPunk” Sutkowska
Wydawca oryginalny: Kotori
Wydawca polski: Kotori
Ilość stron: 168
Data wydania: lipiec 2014
Tytuł alternatywny: ------
Autor: Agata „LittleLadyPunk” Sutkowska
Wydawca oryginalny: Kotori
Wydawca polski: Kotori
Ilość stron: 168
Data wydania: lipiec 2014
Jerzy Kos, dla
przyjaciół Jurek, wraz z rodzicami przeprowadził się do Rio de Janeiro. Tam
oddał się swojej pasji – piłce nożnej. Wraz ze swoją drużyną przygotowuje się do
zawodów sportowych. Może się wydawać, że kopanie piłki jest proste, jest to
jednak ciężka praca. Jurek z całych sił stara się być najlepszym bramkarzem,
lecz nie zawsze wychodzi mu tak jakby tego chciał. Wpierw musi zmierzyć się z
własnymi lękami, aby później móc stanąć przed przeciwnikiem i skupić się tylko
i wyłącznie na grze. Do jego klasy zostaje przyłączony uczeń, który wprowadzi
kilka zmian w życiu polskiego chłopaka.
Kolejny polski komiks w
moich łapkach. Gdy Kotori ogłosiło wydanie ¡Viva
la Fify!, nie byłam do tego tytułu w ogóle
przekonana. Powód tego nastawiania był całkiem prostu i oczywisty. Nie lubię
piłki nożnej. Po dziś dzień nie widzę nic fascynującego w tej grze, ale czasem
zdarzyło mi się obejrzeć mecz czy dwa. A to tylko dlatego, że nic innego nie
było w telewizji, a rodzice chcieli oglądać rozgrywki... Przy czytaniu skupiłam
się bardziej na sytuacji chłopaków niż na zawodach sportowych. Dlatego jeżeli
pomylę coś związanego z samą grą to przepraszam.
Jak napisałam w opisie
tomiku Jurek jest nastolatkiem pochodzenia polskiego uczącym się w brazylijskim
liceum – Todos os Santos. Ma on dobrą pamięć i głowę matematyka. Pewnego razu
został zatrzymany przez trenera jednej ze szkolnych drużyn piłki nożnej i tak
rozpoczął swoją przygodę na bramce. Wszystko może byłoby dobrze, gdyby podczas
meczu potrafił skupić się na grze, a nie tylko myślał o tym w jak dużym stopniu
jest on beznadziejny. Tak przynajmniej przedstawia tego bohatera autorka. Jest
głównym bohaterem, a jest to postać, która naprawdę mnie drażniła. Nie wie
czego tak naprawdę chce od życia i cały czas mówi jak potłuczony o swoim
nieszczęściu. Zresztą później jest jeszcze lepiej, ponieważ Jurek zaczyna
odczuwać wszystko jak w kalejdoskopie. Wpierw złość, potem radość, koleinie
smutek i na koniec odczucie nadziei. Myśl, z którą skleiłam postać Jerzego to nieokreślony
emo. Ale to nie koniec. W całej drużynie mamy różne osobowości i charaktery. Można
wybierać, bo naprawdę koledzy z drużyny Jurka są bardziej ogarnięci niż on sam.
Może nie czytałam tej
książeczki ze zrozumieniem, ale mam wrażenie, że wydarzenia w niej są bardzo
pomieszane. Czuję się tak, jakbym opuściła jakieś ważne wątki, które uczynią
ten tytuł lepszym, jednak takowych nie ma, a w pierwszym tomiku powinny być. Z
początku jeszcze udało mi się iść razem za akcją, ale po jakimś czasie nie
wiedziałam czy to było kiedyś czy też dzieje się teraz. Kompletnie się
pogubiłam, przez mieszanie przeszłości z teraźniejszością. W komiskie jest
wiele postaci i autorka chciała każdej z nich poświęcić uwagę, lecz niestety
nie wyszło. Mnóstwo szczątkowych informacji, które nawet nie chciały mnie zbyt
poruszyć. W porównaniu do Exitus Letalis, gdzie też było
trochę zamieszania, ¡Viva
la Fifa! przebiła ten tytuł. W ogóle nie mogłam
znaleźć więzi z żadnym bohaterem.
To co najbardziej
przypadło mi do gustu to humor autorki. Momentami może był zbyt suchy, ale też
czasem powiem coś co nie powinno wyjść z moich ust. Co jeszcze mnie nie zraziło
to podejście do kwestii kulturowych. W „mandze” pojawia się wiele narodowości i
każda z nich jest inna. Uważam, że dobrze są ukazane przyzwyczajenia i
skojarzenia każdej z nacji. Ta część mi się najbardziej spodobała.
Chciałabym napisać coś
bardziej pozytywnego, ale w tym akapicie nie mogę zrobić. Drugim czynnikiem,
który oddalał mnie od tego tytułu była kreska. Jak na razie miałam do czynienia
z czterema polskimi mangami, a jedną z nich jest Viva la fifa. Jak na
razie uważam, że KattLett ma najlepszą kreskę. Jak z LLP? Sama autorka pisze,
że pisała komiks kilka lat temu. Osobiście myślę, że będzie trochę lepiej, ale
czy pojawi się jakaś zniewalająca różnica? Raczej nie. Największy rozwój w
kresce widzę w Bisu. Tu z tomiku na tomik jest coraz lepiej, chociaż nadal to
nie jest to co lubię. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że trzymam kciuki. Rysować,
rysować i jeszcze raz rysować.
Zauważyłam, że moje
recenzje, coraz bardziej się skracają (O
szkoło przeklinam cię za to, że mam tak mało czasu na mangi, animce i
rysowanie!). A mówiąc o skracaniu to, gdy tworzy ktoś historię niech ucieka
od tak szybko postępującej akcji, jak w Viva la Fifa. Myślę, że tytuł byłby bardziej
ciekawszy, gdyby nie ten nadmierny dynamizm oraz takie przemieszanie z
przeszłością. Również wiem, że kreska ma bardzo duży wpływ na zakup danej
mangi. Osobiście uważam, że rysować może każdy, jednak jest to bardzo ciężka
praca. Oczywiście talent się przydaje, ale tylko do pewnego etapu. Później to
już tylko praca, praca i jeszcze raz praca nad swoim rysunkiem. Jestem ciekawa
jak to będzie przy drugim tomiku, jednak po lekturze jedynki nie ciągnie mnie
do tego tak jak po zapoznaniu się z innymi seriami.
Ocena fabuły: 5/10
Ocena postaci: 4/10
Ocena „kreski”: 3/10
OCENA OGÓLNA: 4/10
Stroniczki:
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Kotori
Jakoś tak nie mam przekonania do polskich komiksów stylizowanych na mangę, już nawet nie chodzi o kreskę, bo to zawsze można jakoś przełknąć (przykładem niech będą koszmarni "Tytani") ale o same historie, które są albo klonami innych serii, albo starają się być na siłę ambitne i zbyt zagmatwane przez co fabuła jest mało zrozumiała i trudno się wczuć w klimat. Mimo to, życzę autorce jak najlepiej w tworzeniu komiksów :)
OdpowiedzUsuńKażdy ma inny gust, jednak nie śmiałabym powiedzieć, iż kreska "Tytanów" jest koszmarna. Każdy ma własny styl, tutaj widać jeszcze początkującą osobę, jednak autor tytanów ma styl bardziej w postaci szkicu, dużej ilości kresek i.. wszystkiego. Śmiem twierdzić, że ODECHCIAŁO by mi się wręcz czytania jakże emocjonalnej, zagmatwanej (pod względem tomów i rodziałów) mangi pełnej akcji w tak... czystym wydaniu.
UsuńPowiem ci, że akurat to prędzej kupię niż EL - autorka jest starsza, więc mam jakiś taki bardzie... mentalny komfort, że historia do mnie trafi bardziej. Tyle, że nie mam zamiaru inwestować w serie nieukończone przez Polaków. Mangacy z tego żyja i robią to na codzień, dlatego wyrabiają się w terminach - dla Polaków to jednak coś, co robią głównie jako hobby po szkole/uczelni/pracy i jeśli to nie jednotomówka, to takie historie mogą ciągnąć się latami, bo autor nie będzie miał czasu.
OdpowiedzUsuńCzytałam kiedyś trochę tego komiksu w necie, jakoś specjalnie nie przypadł mi do gustu, ale jak miałabym już coś od polskich twórców kupić to pewnie byłaby to właśnie ta manga. Niemniej jednak teraz jestem tak do tyłu z tomikami, że nie w głowie mi nowe zakupy. >.<
OdpowiedzUsuńPowiem tak - jak dla mnie, to Viva la fifa! jest arcydziełem w porównaniu z Exitus Letalis, w którym nic się tak naprawdę kupy nie trzyma...
OdpowiedzUsuńExitus Letalis Jest to tytuł którego się nie tknęłam, nie wiem, ale mnie odepchnął od razu, widząc wydanie na podstawie komiksu, paskudne rozmieszczenie tekstu, BA! Kolorowego tekstu! Zetknęłam się z niepamiętnym mi już tytułem tej samej autorki na centrum-mangi, i tak, jak ruszyłam parę rozdziałów, było coraz gorzej. Aż mnie mdliło od kolorów przypisywanych do każdego bohatera inny! Tęcza jak znalazł. I jak już wymieniłam - tekst, dialogi, po prostu wolno latają po stronie jak "efekty" dźwiękowe w mandze tradycyjnej. Exitus Letalis dla mnie zalicza się pod komiks.Szału nie ma, dupy nie urywa. Osobne obrazki autorki Exitus Letalis, wcześniej widziane przezemnie na deviantartcie, były zdecydowanie lepszym wyborem, niż ruszenie w stronę... właśnie; mangi? Komiksu? W każdym bądź razie - własnego wydania tomów czegoś.
UsuńWiem, ze kwestia nazywania komiksów "mangą" jest zróżnicowana wśród fanów, ale tego, że EL nie jest komiksem to już trochę przesada. Nie wiem co widziałaś na C-M, ale ja miałam przed oczami wersję tomikową, a nie zauważyłam zbyt wielu kolorów. EL przeszło korektę, więc nie ma co porównywać tego, co było na internecie z tym, co jest w tomiku. Jak na razie uważam, że jest to jeden z lepszych komiksów mangowych w Polsce. Pierwszy tom, może nie powalił mnie na kolana, ale jest potencjał, a sama jestem ciekawa jak autorka pokieruje losami bohaterów.
UsuńOd samego początku wiedziałam, że ten tytuł sobie odpuszczę, a teraz tym bardziej utwierdziłaś mnie w tej decyzji ;) .
OdpowiedzUsuńNah... Patrzę na okładkę i stwierdzam, że to zdecydowanie nie dla mnie :c
OdpowiedzUsuńNie trafiłam jeszcze niestety na dobry polski komika w stylu mangowym. A tu odrzuca mnie sama okładka i tematyka piłki nożnej.
OdpowiedzUsuń