35. BASEMENT ~Lyon x Studio Yumemori
Tytuł: Basement
Tytuł alternatywny: ---
Scenariusz: Magdalena „Lyon” Lech
Rysunki: Studio Yumemori
Wydawca oryginalny: Yumegari
Wydawca polski: Yumegari
Ilość stron: 204
Data wydania: czerwiec 2013
Dwunasty
luty 1769 roku. W tym dniu w niewielkim miasteczku Redlon w Anglii doszło do
miejscowej tragedii. Mówiono, że pewien mężczyzna zabił trójkę swoich dzieci i
samego siebie pozostawiając przy życiu tylko swoją najmłodszą córeczkę, będącą
wtedy niemowlęciem. Obwiniając dzieci za śmierć swojej żony postanowił
wymierzyć im odpowiednią karę, ponieważ nie widział sensu dalszego życia bez
ukochanej. Po tym zdarzeniu nikt nie ośmielił się wchodzić do domu zabójcy,
ponieważ rozpowiadano, że jest to miejsce przeklęte. Każdy trzymał się od tego
miejsca jak najdalej, jednak do czasu...
„– Przeżyło
tylko niemowlę. Dziewczynka mała jak dłoń.
– Co z nią teraz będzie?
– Pewnie trafi do miejscowego sierocińca.”
– Co z nią teraz będzie?
– Pewnie trafi do miejscowego sierocińca.”
Minęło
piętnaście lat. W okolicach nawiedzonego domu kręci się grupka dzieci z
miejscowego sierocińca. Wśród nich jest Christina, która zostaje wciągnięta w
zakład ze swoimi znajomymi. Przez godzinę musi przebywać w opuszczonym domu,
wtedy zostanie spełniona jej jedna zachcianka. Kiedy już jest w środku trafia
na piętro do sypialni, gdzie prawie wszystko umazane jest krwią. Jak to
zazwyczaj w takich momentach bywa, bohaterka podchodzi tak gdzie nie powinna,
czyli gdzie przeciętny Kowalski nie wściubiłby nosa. Za kotarą odnajduje
wejście do ciemnej piwnicy, do której po chwili zostaje wrzucona przez cień z
wielkim, dość przerażającym uśmiechem.
Spadając
w dół Christina traci na chwilę przytomność. Gdy się budzi, widzi, że znajduje
się w dość ciasnym pomieszczeniu. Po chwili próbuje wstać podpierając się na
ścianach, jednak nie zauważa kwiatu przyczepionego obok do muru. Wystraszona
nagłym oddziaływaniem rośliny szybko chce się wycofać, jednak ta nie chce jej
puścić i zaplątuje w nowo pojawiające się pędy. Kiedy pnącza oplątują ją jak
kokon, Christina myśli, że wszystko stracone. Lecz w rzeczywistości tak nie
jest. Dzięki temu kwiatowi trafia do miejsca, gdzie uda jej się poznać smak
szczęścia. Tylko czy nie należy za nie zapłacić?
„Nawet
jeśli tylko to iluzja... Nie chcę zasypiać się i budzić. Nigdy... Bo nigdy tyle
nie miałam.”
Nie
zbyt wiele spodziewałam się po tym tytule, ale mówić, że jest wspaniały to
trochę dużo powiedziane. Jednak jestem zaskoczona i muszę przyznać, że nadal
mam mieszane odczucia co do oceny. Dlatego bez zbędnego przedłużania...
Tradycyjnie
na pierwszy ogień idzie fabuła. I muszę powiedzieć, że jest to chyba najwyżej
oceniona przeze mnie część tej mangi*. Tu przeżyłam zupełny szok, ponieważ
myślałam, że będzie to dość klasyczny horror z jakimiś odłamkami fantasy, ale w
bardzo małych ilościach. Ot co! Dziewczyna, w dodatku czarnowłosa (i jak tu nie
skojarzyć) wchodzi do nawiedzonego domu, tam odkrywa piwnicę. Tyle można było
dowiedzieć się z opisu na okładce, a ja trzymałam się myśli, że będą kroić
żywcem bohaterkę w podziemiach. A tu zaskoczenie, ponieważ horror przekształcił
się nagle w bajkę (prawie) o Czerwonym Kapturku z człowiekiem cieniem w roli
złego wilka. Dlaczego skojarzył mi się Kapturek? Może dla tego, że mamy
rozdziałowy spacer przez las z wróżem w roli opiekuna, a bohaterka ma wygląd
małej zagubionej dziewczynki. Prócz tego w tej przedziwnej krainie spotyka
chłopaka z kocimi/wilczymi uszami, który nie ma wobec niej złych zamiarów. I
ostatnie skojarzenie z Kapturkiem – trochę czerwono jest w tej mandze. Uważam,
że scenariusz jest wciągający i na pewno ciekawy. Gdybym czytała książkę z taką
fabułą na pewno byłaby dość wysoko oceniona. Ostatnie dwa słowa: Hipnotyzuje i
interesuje.
Postaci
– niestety tu już trochę gorzej. Na pewno nie zapałałam sympatią do głównej
bohaterki. Przynajmniej nie na początku. Nie wiem czy taki zabieg miał być
celowy, ale pod koniec mangi zaczęłam jej współczuć. Christina została
przedstawiona jako sierota, niemająca swojego kąta na całym świecie. Dopiero w
dziwacznym świecie znajduje coś dla czego chce żyć, jednak nie potrafi w to
uwierzyć i zmyśla historię swojego pochodzenia. Przez większość stroniczek
wydaje mi się nieobecna, niezdarna i trochę nieokreślona. Również postaci
zboczonego wróża – Grana oraz dość energicznego chłopaka o kocich/wilczych uszach
– Verdeash są jakoś dorzucone ot tak. Faktem, że Christina dzięki nim poznaje
ciepło rodzinnego domu, ale jednak „ni z gruszki ni z pietruszki” pojawiają się
i dosłownie bez przedstawienia się osobiście Chriście (co zresztą ona też
pominęła) zabierają ją ze sobą. Chociaż to teoretycznie Christa spadła im
niespodziewanie z nieba. Na pewno dużym plusem będzie „człowiek cień” – zjawa Jamesa
Hatlingtona. Ta postać dodała odpowiedni klimat i to „coś” czego brakowało mi w
„sielankowych” rozdziałach.
Ostatni
podpunkt – „kreska”. Z początku mamy piękne tła – miasteczko, domy, coś na
kształt targu. Naprawdę jest bosko, jednak kiedy pojawiają się pierwsze
postaci, to zaczyna kłuć w oczy. Pogubione proporcje rzucają się w oczy bardzo
wyraźnie, przynajmniej według mnie. Głowy są rysowane bardzo dobrze, jednak „odcinają
się” kiedy „przyklei” się je do reszty pomniejszonego ciała. Nie mówię, że ja
jestem jakąś profesjonalistką jeżeli chodzi o anatomię, również robię błędy,
jednak staram się je poprawiać, a jak z czymś nie mogę sobie poradzić to jakoś na
razie zamaskować, a po jakimś czasie spróbować znów. Bo widząc postać
dziewczyny której piersi prawie wchodzą jej na szyję, a szerokość głowy prawie pokrywa
się z rozpiętością ramion nie jest zbyt dobrym „widokiem” i zdecydowanie nie
cieszy oka. Pod koniec jest trochę lepiej. Tła, jak wspomniałam na początku
akapitu są boskie. Mogłabym się w nie patrzeć i patrzeć. Całość historii
zamknięta jest w (jak to nazywam) biało-ramkowych kadrach.
W
ostatnich słowach, chcę powiedzieć, że Yumegari postarało się z wydaniem tomiku
– papier jest (naprawdę) biały, a całość nie rozlatuje się. Mogę powiedzieć, że
zadowala mnie to, że ktoś w Polsce próbuje pisać mangi, a Basement jest moją pierwszą polską mangą.
Ocena fabuły: 7,5/10
Ocena postaci: 5/10
Ocena „kreski”: 3,5/10
OCENA OGÓLNA:
5,5/10
Strony przykładowe:
ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA DZIĘKUJĘ:
*Dałam
gwiazdkę, bo mogą zaraz być komentarze w sprawie, że Basement nie jest mangą tylko komiksem robionym pod taki styl. Cóż,
ja uważam, że jest. Moim zdaniem nie trzeba urodzić się Japończykiem i mieszkać w Japonii by pisać mangi. Tak samo manhwy i manhuy. U nas przyjęło
się, że tak się nazywa taki komiks, więc nie wiem czemu niektórzy (dosłownie)
czepiają się tego.
Miałam dość odmienne odczucia względem tego tytułu. Niestety, rozczarowałam się. Po części może dlatego, że nastawiłam się na horror, a tu nagle otrzymałam magiczną krainę, bisha z wilczymi uszami, który nagle chce odgrywać rycerzyka... Cała historia wydała mi się dość infantylna. W każdym razie nie przekonał mnie ten tytuł. A szkoda, bo zapowiadało się nieźle.
OdpowiedzUsuńCóż, ja myślałam, że będzie gorzej, jednak świecić nie świeci... Jak na debiut to i tak można się cieszyć, że coś się dzieje. Mam nadzieje, że kolejna praca będzie trochę lepsza, w szczególności pod względem rysunkowym.
UsuńMnie nie tyle pozy denerwowały co proporcje - co chwila inne, jakby rysownik nie mógł się decydować jakiej posury są postaci - to chyba nabardziej rzuciło mi się w oczy. A na plus było czytelne kadrowanie i tła.
OdpowiedzUsuńNie kupiłam, więc nie mam prawa wypowiadać swoją opinię. Zaskoczeniem dla mnie było to, że to polska manga. Myślę, że kupię, bo jestem ciekawa czy mi się podoba czy nie :p
OdpowiedzUsuńNie posiadam tego komiksu, ale po obrazkach prezentuje się bardzo ładnie, zwłaszcza tła.
OdpowiedzUsuńJa mam mieszane uczucia co do tej mangi. Siedzi sobie u mnie na półeczce, nie oddam, nie sprzedam, bo by mi szkoda było, a z drugiej strony nie zachwyciła, nie powaliła na kolana. Z biegiem czasu widzę, że mój pierwotny zachwyt był, cóż, przesadzony.
OdpowiedzUsuńCóż, nie czytałam (i nie wiedziałam nawet o jej istnieniu), ale nie miałabym nic przeciwko temu, by to zrobić. Nawet jeśli nie jest rewelacyjna, trochę czasu mogłabym przecież na nią poświęcić. Nie czytałam jeszcze żadnej polskiej mangi, a chciałabym!
OdpowiedzUsuńRysowniczkę kojarzę z dA z jej bardzo dawnych prac. Osobiście jeśli chodzi o fanowskie twory to jestem zainteresowana jedynie doujinami, więc tematycznie to pozycja kompletnie nie dla mnie a skoro w Twoich oczach również manga wypadła bardzo przeciętnie to już na pewno się nie skuszę. Nie mój typ bohaterki, pewnie też by mnie irytowała.
OdpowiedzUsuńJa nie mogę, ale ty świetnie piszesz *_* Tak się wciągnęłam w czytanie postu ... jak nigdy! Sam pomysł na fabułę wydaję się fajny.
OdpowiedzUsuńManga polskiej autorki? Trzeba by to zobaczyć :) Kreska nawet mi się podoba, fabuła może nie wydaje się aż tak szałowa, ale z chęcią poznałabym bliżej bohaterów ^^
OdpowiedzUsuń