Przyjaźń, miłość, muzyka - Given #1-4



Wow. Nie wiem czy mi uwierzycie, bo ja sama trochę nie dowierzam, ale macie właśnie przed sobą tekst mojej 300 recenzji. 😮 Aby uczynić tą liczbę bardziej wyjątkową pokusiłam się na małe zboczenie z mojego "recenzenckiego" stosu i postanowiłam napisać dwa słowa o mandze, która weszła na moje półki niczym burza i równie szybko podbiła moje serce. Panie i Panowie, przed Wami Given od Natsuki Kizu. 

"Zagnieździł się w mojej głowie i nie mogę o nim zapomnieć. Głos Mafuyu to bardzo niebezpieczna broń. W dniu, gdy go usłyszałem, poczułem, że moje dotychczasowe pasje zaczęły tracić swój blask."
Pewnego popołudnia Uenoyama spotyka w szkole małomównego chłopaka trzymającego w objęciach gitarę z pękniętą struną. W geście życzliwości naprawia instrument, a gdy pod jego palcami rozbrzmiewa pierwszy akord, nieznajomy wydaje się tym niezwykle poruszony i prosi, by Uenoyama nauczył go grać. Odmowa nie wchodzi w grę, ponieważ Mafuyu - bo tak nazywa się chłopak - nie daje się zbyć i uparcie ponawia prośbę. Lecz dopiero jego śpiew sprawi, że Uenoyama nie tylko zgodzi się na naukę, ale zapragnie poznać go bliżej.*


Akapit na temat wydania tym razem pominę. Powód tego jest dosyć prosty. Po prostu nie mam przy sobie tomów 1-3, więc nie mogę nic napisać o ewentualnie pojawiających się tam błędach, gdyż zwyczajnie tego nie pamiętam. Zdjęcie, które widzicie wyżej wykonałam dosłownie przed spakowaniem walizek na wyjazd do domu. Chciałam zamiast tych 3 tomów, zabrać coś czego jeszcze nie przeczytałam, a że wydanie jest standardowo bardzo dobre to chyba mogę sobie odpuścić jego opisywanie. Przejdźmy zatem do fabuły. 😉

Pamiętam, że gdy zaczynałam czytać Given przez moją głowę przemknęła myśl, że znów mam do czynienia z typową szkolną opowiastką o dwóch chłopakach, którzy z czasem zaczną czuć do siebie miętę, a na ich drodze pojawią się przykre przeciwności losu, chcące ich rozdzielić... Gdy teraz o tym myślę, to się z siebie śmieję, bo Given okazało się mangą, która nie ma za wiele wspólnego z typową szkolną miłostką. Ba! Nie da się przewidzieć tego, co rozegra się w kadrach przed naszymi oczami. Przede wszystkim jest to historia o stracie i pogodzeniu się z nią, o odnalezieniu w życiu nowego celu, o tworzeniu paczki przyjaciół i o tym, że muzyka może dać ujście nagromadzonym w sercu emocjom. Ogółem, kiedy myślę o Given w moim serduszku - mimo smutnych wątków - pojawia się ciepełko, które jedynie mogę porównać do dobrego kakałka z odrobiną chilli. Taki ciepłe i słodkie, ale potrafi momentami "kopnąć".

To, co jeszcze podoba mi się w tym tytule, to poświęcanie czasu większej ilości bohaterów, niż tylko Uenoyamie i Mafuyu. W 4. tomie, który przeczytałam stosunkowo niedawno, cała nasza uwaga skupia się praktycznie na relacji i skomplikowanej sytuacji kumpli z zespołu, czyli Harukiego i Akihiko. Nie będę jej tutaj opisywać, bo byłby to za duży spojler, ale to, co się wydarzyło, sprawiło, że chodziłam jak struta przez kilka dni. Możecie powiedzieć, że za bardzo przeżywam, ale chcąc, nie chcąc zżyłam się z tutejszymi bohaterami, mimo, że jest to tylko trochę tuszu i papieru. Ich charaktery są na tyle realne, że moja empatia może sobie poszaleć.


Kreska w Given jest swojego rodzaju ucztą, dla tych co lubią ładne, szczegółowe rysunki. Jednak nie jest to największy atut tego stylu. Jest nim sposób, w jaki autorka przedstawia mimikę i  gesty. Oczucie, kiedy widzi się dany kadr, a zębatki fabularne kręcą się w naszej głowie, jest niesamowite, ponieważ ze stroniczek aż czuć bijące z nich emocje. Ta manga mimo, iż jest o muzyce to nie wydaje się cierpieć na brak możliwości wydania dźwięku. Przynajmniej mi on jest nie potrzebny, ponieważ uważam, że same linie autorki wygrywają wszystko to, co niezbędne do poczucia atmosfery Given. Oczywiście fajnie jest usłyszeć głosy bohaterów w anime, ale mimo wszystko przeniesiona na ekran adaptacja nie poruszyła mnie w taki sposób, jak manga. Przynajmniej na etapie, na jakim jest animacja.

Podsumowując. Given jest to jeden z moich pretendentów do najlepszego tytułu, w jakich obecnie się zaczytuję. A muszę powiedzieć, że kilka perełek na ten liście jest. Przede wszystkim jest to manga dla tych, którzy lubią wyrazistych bohaterów, a też nie pogardzą dobrej jakości kreską, która wręcz śpiewa emocjami. Nie wiem, co jeszcze mogłabym napisać, aby Was przekonać do sięgnięcia po ten tytuł. Po prostu to zróbcie. Być może pokochacie Given tak samo mocno jak ja?

*Opis z okładki tomu 1. (http://kotori.pl/nasze-wydania/given/given-1/)

Komentarze

  1. Mam wrażenie, że anime sprawia wrażenie dużo prostszego emocjonalnie niż manga. Nie wiem, ile to ma wspólnego z tym, że grafika w anime jest gładsza, mniej szczegółowa, nie wiem jak to opisać, ale gdy widziałam porównania kadrów z magi i anime obok siebie miałam wrażenie, że rysunki w mandze są bardziej wielowymiarowe niż animacja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tak praktycznie z każdym anime XD Dlatego też więcej czytam mang, niż oglądam animacji, bo jakoś ten nośnik przemawia do mnie dużo bardziej. ^^

      Usuń
  2. Po anime miałam bardzo mieszane uczucia, niby fabuła wciągała ale czegoś jej brakowało, bohaterowie też niezbyt mnie przekonali. Z twojej recenzji manga brzmi dużo lepiej :) Kadry też wydają się bardziej dynamiczne niż animacja

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz