95. DRRR!! ~ Ryohgo Narita x Suzuhito Yasuda x Akiyo Satori – TOMIK PIERWSZY
Tytuł: DRRR!!
Tytuł alternatywny: デュラララ!! [Durarara!!]
Scenariusz: Ryohgo Narita
Ilustracje: Akiyo Satorigi
Projekty postaci: Suzuhi Yasuda
Wydawca oryginalny: Squere Enix
Wydawca polski: Waneko
Ilość stron: 178
Data wydania: luty 2015
Tytuł alternatywny: デュラララ!! [Durarara!!]
Scenariusz: Ryohgo Narita
Ilustracje: Akiyo Satorigi
Projekty postaci: Suzuhi Yasuda
Wydawca oryginalny: Squere Enix
Wydawca polski: Waneko
Ilość stron: 178
Data wydania: luty 2015
Bez przewodnika w tak
wielkim mieście, jak Tokio można się zgubić lub, co gorsza, wpaść w
nieodpowiednie towarzystwo. Na szczęście Ryugamine Mikado ma przyjaciela, który
dobrze wie, z kim można się zadawać, a kogo omijać szerokim łukiem. To właśnie
za jego namową, Mikado postanowił sprzeciwić się rodzicom i zacząć naukę w
jednej z tokijskich szkół. Dla piętnastolatka zmiana spokojnego miasteczka na
hałaśliwe Tokio jest niezwykłym przeżyciem. Szczególnie kiedy już pierwszego
dnia udaje mu się spotkać z miejską legendą – czarnym motorem.
Ciężko było uniknąć
jakichkolwiek zmianek o Drrr!! w Internecie. Swego czasu
bardzo często moja tablica na Facebooku była zaspamiana screenami, artami i
innymi formami ukazujących durararowiczów w pełnej klasie. Ostatnio przeżyłam
deja vu, a sprawcą tego był drugi sezon anime. Osobiście nie oglądałam
animowanej wersji i jakoś w najbliższym czasie nie planuję tego robić. Co mnie
skłoniło do tego? Czytajcie dalej.
Chłopak, który spędził
całe swoje życie w malutkim rodzinnym miasteczku, nagle postanawia wyruszyć do
Tokio – miasta, które żyje własnym rytmem. Mikado, zamień się ze mną! Czy ktoś
z was nie marzył, i w dalszym ciągu nie marzy, o wyjeździe do stolicy Kraju
Kwitnącej Wiśni? Uważam, że Drrr!! w mniej lub bardziej
rzeczywisty sposób przybliża nam to, co dzieje się na tokijskich dzielnicach.
Oczywiście wątpię, aby na co dzień z nieba spadały lodówki i automaty za sprawą
ludzkiej tężyzny fizycznej oraz, że po ulicach krąży jeździec bez głowy, ale gdzieś
w tej mandze ukryte jest ziarno prawdy. Mamy okazję poznać Tokio, jakiego
rozsądny i zdrowy umysłowo człowiek będzie unikał, a to jest już temat, aby
przyciągnąć odbiorcę, który lubi poczuć lekki dreszczyk zmieszany z odrobiną
absurdu. Nie mogę ukryć, że z początku było trochę bałaganu. Dużo nowych
postaci oraz informacji sprawiło, że świat lekko zawirował mi przed oczami. Na
szczęście pod koniec tomiku wszystkie te zdarzenia, zaczęły się klarować.
Szkoda tylko, że nagle się skończył tomik...
„Olej ich, wyobraź sobie, że są z innego wymiaru”
Zdecydowanie czytając Drrr!!
odczuwa się frajdę z samej czynności czytania. Tym razem nie patrzyłam aż tak
bardzo na rysunki, bardziej „bawiłam się” czytaniem i to sprawiło, że wsiąkłam
do rzeczywistości Mikado i jego przyjaciela – Kidy Masaomiego. Pierwsze, co
mnie dosłownie rozwaliło był spis treści. Nie da się tego skomentować inaczej,
po prostu „łał”, albo i nawet „łałałałałał”. Pociągnijmy to trochę dłużej. :D
Kolejnym „ła” będzie
kolorowa strona, która w dodatku jest rozkładana. Chyba tylko w jeszcze jednej
mandze spotkałam się z taką „rozkładówką”, a był to zerowy tom Dogs
(jedyny jaki mam... ;_;). Następne
„ła” należy do kącika poświęconego podziękowaniom. Zobaczyłam tam podpis jednej
z moich ukochanych mangaczek – Yany Toboso. Tu tylko mogę mieć, żal do siebie,
ponieważ nie zauważyłam nawet, że Shizuo ze wcześniej wspomnianej „rozkładki”
wyszedł spod jej piórka... Teraz jak się przyglądam temu obrazkowi to,
rzeczywiście ciężko jest poznać czy to prawdziwa Yana, jednak nie jest to coś
czego nie dało się nie zauważyć... Zawiodłam jako fanka...
Lecz to nie Yana jest
autorką rysunków z komiksu, dlatego może kilka słów o „kresce”. Rysunek Satogiri
jest prosty. Nie ma zbędnych szczegółów czy detali, które zazwyczaj cieszą oko.
Pod tym względem manga wygląda na bardzo schludną i prostolinijną, nawet jak na
shounen. Mam wrażenie, że czytelnik nie tyle ma się skupić na kadrach, co na
treści jaką przedstawiają. Dlatego też nie ma co się długo zatrzymywać przy
samej „kresce”, która może nie jest wybitna i jedyna w swoim rodzaju, ale jest
na tyle dobra, że nie kole w oczy. A jak jest z postaciami?
„Co sprawia, że ludzie decydują się na śmierć? Jak dla mnie to niepojęte. Pff...”
Różnorodność wśród
bohaterów tej mangi jest tak duża, że pisząc o każdym z nich musiałabym
przeznaczyć na to druga połowę tej recenzji. Po przeczytaniu tomiku pierwszego
nie zanosi się również na to, że zawieranie nowych znajomości zakończy się.
Wydaje mi się, że będą kolejne nowe twarze, a z doświadczenia czytelnika wiem,
że może to odbić się na tytule. Świat Drrr!! jest stworzony bardzo
dokładnie i przemyślanie, ale boję się, że może stać się najgorsze – za samym
końcu nic nie wyniknie z lektury. Może w tej chwili trochę przesadzam i za
bardzo patrzę na ten tytuł z perspektywy Exitus Letalis, jednak mam, co do tego
pewne obawy. Dziać się będzie, tu nie mam ani jednej wątpliwości, ale co to
wszystko będzie przedstawiało? Jak na razie mamy kilka historii sklejonych w
jeden tomik, które są powiązane tym, że bohaterowie w jakiś sposób się znają. I
tyle.
Pozwólcie, że przejdę
pomału do podsumowania. Gdyby, ktoś kazał mi jakąś jedna frazą, czy wyrażeniem
ująć to, co dzieje się w Drrr!! to powiedziałabym: „Artystyczny nieład”. Coś
ujęło mnie w tym tytule i coś też ciągnie do dalszego wgłębienia się w historię.
Zdecydowanie jest to oryginalny pomysł, a niektórzy bohaterowie są jedyni w
swoim rodzaju. Dodatkowo Waneko kusi wyglądem tomików, które według mnie są kapitalne.
Może nie widać tego na obrazkach w Internecie, ale wierzcie mi, tomik
prezentuje się bardzo dobrze. Język nie jest jakiś rażący, tylko kilka kwestii
nie „brzmiało” mi dobrze (np. strona 86 à „Myślałem, że
to na mnie się spojrzała...”), ale
tak to dostałam standard, z jakiego zawsze jestem zadowolona. Nad tym czy będę zebrać
serię muszę jeszcze pomyśleć, jednak nie jest to spowodowane tym, że mi się nie
podoba. Po prostu mam dużo innych tytułów, którym przypięłam etykietkę „must
have”. Jeżeli więc lubicie historie, trochę zakręcone, to jest to tytuł dla
was. :)
Ocena fabuły: 7/10 (bardzo
dobra)
Ocena postaci: 8/10 (rewelacyjne)
Ocena „kreski”: 7/10 (bardzo
dobra)
OCENA OGÓLNA: 22/30 (73%
- nieprzeciętny pomysł)
Recenzję
napisałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Waneko <3
Tytuł ten znam tylko z anime (pierwszej serii, drugą na razie porzuciłam) i powiem szczerze, że kilka late temu bardzo przypadł mi do gustu, niestety teraz jakoś entuzjazm opadł. Manga odstrasza mnie również kreską, ale ciekawi mnie, czy papierowa historia jest różna od tej animowanej.
OdpowiedzUsuńNiestety nie jestem w stanie tego stwierdzić. Nie oglądałam anime tylko czytałam pierwszy tomik. Mangowa wersja mi się spodobała, a był to mój pierwszy kontakt z Drrr!!. Oczywiście nie liczę gifów na nyanie z latającą lodówką czy bezgłową Celty. :P
UsuńAnime zaczęłam już dość dawno, ale wciąż nie skończyłam. Za mangę raczej nie będę się zabierać. Kreska nie wypada najlepiej w porównaniu z wersją z anime, ale to pewnie kwestia przyzwyczajenia. :P
OdpowiedzUsuńW niektórych z pozostałych tomików DOGS też są rozkładane strony, no i w Time Killers. ;)
Och Drrr, mam nadzieję, że kiedyś dorwę tę mangę. >_< Tak bardzo ze wszystkim do tyłu... Te rozkładane strony są super, Japończycy je uwielbiają i często pojawiają się w ich wydaniach. ^o^
OdpowiedzUsuń