90. UNBREAKABLE MACHINE-DOLL ~ Hakaru Takagi x Reiji Kaito x Ruro – TOMIK PIERWSZY
Tytuł: Unbreakable Machine-Doll
Tytuł alternatywny: 機巧少女は傷つかない [Kikou Shoujo wa Kizutsukanai]
Ilustracje: Hakaru Takagi
Scenariusz: Reiji Kaito
Projekty postaci: Ruro
Wydawca oryginalny: Media Factory
Wydawca polski: Studio JG
Ilość stron: 164
Data wydania: październik 2014
Tytuł alternatywny: 機巧少女は傷つかない [Kikou Shoujo wa Kizutsukanai]
Ilustracje: Hakaru Takagi
Scenariusz: Reiji Kaito
Projekty postaci: Ruro
Wydawca oryginalny: Media Factory
Wydawca polski: Studio JG
Ilość stron: 164
Data wydania: październik 2014
Raishin Akabane i
towarzysząca mu mechaniczna marionetka Yaya udają się do Liverpoolu do
Królewskiej Akademii Mechanosztuki. Jednak podróż do miasta nie mogła odbyć się
bez drobnych niedogodności. Na szczęście młodemu magowi udało się powstrzymać
zbliżającą katastrofę i dotrzeć do prestiżowej Akademii. Na towarzyszy czekają
tu najlepsi z najlepszych magów, którym kiedyś Raishin zamierza stawić czoła.
Czy aby na pewno sobie poradzi? Jakie tajemnice skrywają się za murami szkoły?
I jakie są prawdziwe powody przystąpienia Raishina do szeregów Królewskiej
Akademii?
Uzupełniając dane tego
tomiku uświadomiłam sobie, że czas pędzi jak szalony. Jeszcze pamiętam
przecież, że Unbreakable Machine-Doll było totalną nowością, a tu przecież
można już kupić kolejny tomik, a jeszcze następny jest na progu startowym.
Zdecydowanie szkoła kradnie mi życie... Ale skupmy się na pierwszej części
adaptacji light novel.
Nie wiem jak Wy, ale ja
z czasem nabrałam bardzo dziwnego dystansu, bo nie wiem skąd się wziął, do mang
na podstawie light novel, anime czy gier. Jakoś tak zaczęły wydawać mi się
sztuczne; jakby były wymuszone przez wydawców do reklamy pierwowzoru. I muszę
przyznać, że w pierwszej chwili byłam niechętna do przeczytania Unbreakable
Machine-Doll. Cieszę się jednak, że udało mi się dostać pierwszy tomik
tej serii, ponieważ świat magii i trybików kompletnie mnie pochłoną.
Jak można wyczytać z
pierwszego akapitu głównymi bohaterami mangi jest para podróżnych – mag Raishin
i jego mechaniczna marionetka Yaya. Pochodzą oni z Dalekiego Wschodu, a ich cel
nie jest z początku jasny. Wiadomo tylko, że młody mag szuka w Liverpoolu
zemsty. Jeszcze w swoim kraju oddał się morderczym treningom, aby dołączyć do
wydarzenia, organizowanego przez Królewską Akademię Mechanosztuki. Mowa tu o
Wieczornej Uczcie, gdzie zostaje wyłoniony tak zwany Mędrzec, czyli najlepszy z
najlepszych magów. Chociaż chłopak bardzo chciałby jak najszybciej wziąć udział
w Uczcie, to jego plany zostają pokrzyżowane przez wyniki egzaminu wstępnego.
Dostał się na 1235. miejsce na 1236 możliwych, a tylko 100 najlepszych uczniów
może dołączyć do walki o tytuł Mędrca. Jednak jest sposób na obejście tej
zasady. Wystarczy pokonać kogoś kto ma przepustkę na Ucztę.
Jak można się domyślić,
Raishin wyzywa na pojedynek jedną z najlepszych i najstraszniejszych uczennic –
Charlottę Belew. Jednak, nie będę już więcej pisać o ciągu dalszym fabuły, bo
zaciekawionym mogłabym popsuć dobrą zabawę. Mangę pochłonęłam w około 30 minut,
nie licząc krótkiej przerwy na zjedzenie drugiego śniadania. Po skończeniu
mangi czułam lekkie ukłucie w sercu, ponieważ chciałabym mieć już ciąg dalszy.
Myślę, że to właśnie fabuła sprawiła, że chce się ją czytać dalej. Postaci
natomiast... No cóż, są raczej standardowo skonstruowane. Bez problemu da się
je posegregować według „gatunku”, lecz czasem przejawiają się u nich cechy nie
pasujące do mangowego archetypu. Na przykład Yaya, choć jest marionetką (w
dodatku z wysokiej półki) to żywi bardzo silne uczucie do swojego właściciela.
Nie ukrywa się z tym, co przyprawia czasem Raishina o etykietkę zboczeńca. Co
tu mówić – mała, słodka robo-dziewczynka napalona, jak Reksio na szynkę...
Jednak kiedy ma walczyć staje się bardzo posłuszna i amory odchodzą na dalszy
plan. Po pierwszym tomie mogę tylko tyle stwierdzić, że może w kolejnych
tomikach charaktery rozwiną się. Jest na to szansa, dlatego jestem bardzo
ciekawa jak to się dalej potoczy. Szczególnie w przypadku wspomnianej Charlotty
i jej pupilka Zygmusia, którego pokochałam od pierwszego spojrzenia. <3
Jeśli więc, jesteśmy
przy „spojrzeniach” to przejdźmy do kreski. Powiem w prost. Nie powala. Jest
urocza, nie powiem, że nie, ale jednak to nie to, co ja lubię. Oczywiście jak
to ja mam w zwyczaju zawsze szukam plusów, dlatego też, wielką obrazą byłoby
jakbym nie napisała kilku słów o scenach walki. Tu mogę zapomnieć na chwilę o
moich „gustach rysunkowych” i oddać się kunsztowi i giętkości linii. Bardzo
mocno, wręcz efekciarsko, zostały zaznaczone scenki batalistyczne. Od razu
przykuły moją uwagę i jak to w mangach bywa są bardzo dynamiczne. No takie coś
to ja lubię i nawet jeżeli z początku kreska była dla mnie przeciętniakiem to
tu Hakaru Takagi pokazał na co go stać. Mam nadzieję, iż w kolejnych tomach
będę mogła obserwować rozwój jego kreski, ponieważ może wykształcić się bardzo
ciekawa stylistyka.
Podsumowując. Unbreakable
Machine-Doll podbiło moje serce fabułą oraz genialnie rozrysowanymi
walkami. Nie mogę również zapomnieć o słodkim Zygmusiu. Czuję się teraz bardzo
dziwnie, ponieważ nie sądziłam, że będę wiązać z tym tytułem aż tak wielkie
nadzieje. Jednak klimaty steampunkowe i magiczne nadal mnie rozłączają ze
światem żywych. Jak będzie mi dane, to zakupię kolejne tomiki, jednak jak na
razie jest kruchutko, a to za sprawą Kami-samy... Lecz jeżeli wy macie
jak, a nie możecie zdecydować się na zakup tej mangi, to spróbujcie z pierwszym
tomem. Myślę, że fani fantastyki i magicznych klimatów nie powinni się zawieść,
dlatego też polecam sięgniecie do Unbreakable Machine-Doll.
Ocena fabuły: 9/10
Ocena postaci: 7/10
Ocena „kreski”: 7/10
OCENA OGÓLNA: 23/30 (77%)
Kilka pierwszych stron możecie znaleźć na: http://studiojg.pl/Unbreakable_Machine_Doll,40313.htm?nr=1
Jak można zauważyć
lekko zmieniłam system oceniania, jeszcze nie mam go opisanego, ale myślę, że
przy kolejnym poście już pojawi się. Wpadła na niego moja przyjaciółka z Papierowychmiast
i myślę, że jest to bardziej przejrzyste niż tylko 10-miarowa skala. Tym razem
to tyle. Nie będę ukrywała, że jestem potwornie zmęczona. Ostatnio zasypiam
bardzo szybko i po prostu teraz padam na twarz. . .
Szczęścia na kolejny
tydzień! Od snorlackiej Aypy. ^x^
Nie nastawiałam się zbytnio na kupno Unbreakable Machine-Doll, ale tak ładnie to opisałaś, że aż mnie kusi. :D
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja. ^^
Okładka nadal mnie okrutnie odstrasza, nawet dobra recenzja nie pomogła XDD
OdpowiedzUsuńZupełnie zapomniałam, że coś takiego miało w ogóle zostać u nas wydane.
OdpowiedzUsuńJak tak patrzę na to wizualnie to taki typowy przykład mangi na podstawie novelki, która ładną kreską nie grzeszy, fabuła też nie dla mnie, więc spasuję.