Zabij mnie! To taka piękna gra...! - Klasa skrytobójców #6-10 (Update)


Dzisiaj króciutko o mandze, z którą łączy mnie coś na kształt love-hate relationship. Przy poprzednim wpisie o Klasie skrytobójców wspomniałam, że dam tej serii szansę, gdyż w 5. tomiku zaczęło się "coś" dziać. Przez moją słabość do shounenów postanowiłam, że dozbieram do 10. i zobaczymy, czy to co się działo ostatnio było tylko epizodem, czy też akcja mangi będzie się zagęszczać. A więc...

Generalnie każdy z kolejnych tomików czytało się dobrze. Czasem na scenę wkraczały mniej ambitne rozdziały, które miały na celu tylko rozbić nagromadzoną atmosferę, a czasem mieliśmy co czynienia z dobrze rozegranym pojedynkiem (jednak przez cały czas w mniej, lub bardziej humorystycznym tonie), który lekko przyspieszał bicie serca. Gdyby wyciągnąć jednak średnią z tego wszystkiego to stwierdzenie, że jest to ot taka przeciętna poczytajka mogłoby nie do końca starczyć. Dlaczego?

Staram się na ten tytuł nie patrzeć tylko subiektywnie, gdyż mimo tego, że dla mnie to taki odmóżdżaczek z kiepskim gimbazjalnym humorkiem, to widzę, że dla gatunku ten tytuł wniósł powiew czegoś nowego. Analizując ten tytuł doszłam do takiego wniosku, że pod powierzchnią trochę szczeniackiej i niekiedy ordynarnej narracji, kryje się dobra zabawa ze znanymi schematami. No bo, kto jest głównym bohaterem? Nagisa? Pan Niezabijski? Cała klasa 3E? A może tylko garstka wybrańców? Kto jest antagonistą? Pan Niezabijski? Czy może jednak dyrektor szkoły? Jest to manga o szkoleniu na zabójców, czy może opowieść walcząca ze szkolną hierarchią? Uważam, że odpowiedź na te wszystkie pytania to po prostu "Tak". W każdym przypadku. I szczerze mówiąc, strasznie mnie to ucieszyło, bo uświadomienie sobie tego, sprawiło, że na tej porcji tomików naprawdę dobrze się bawiłam. 

Moim jedynym zarzutem - o którym w sumie już wspomniałam - jest niesmaczny humor. Jak wiecie, nie jestem fanką ecchi. Klasa Skrytobójców teoretycznie nie ma takiej łatki, jednak są momenty (a nawet są one bardzo często), kiedy to na pierwszym planie są rozmowy i/lub podśmiechujki z dużych cycuchów, czy innych zboczeństw. Dlaczego mam z tym problem? A no dlatego, że żaden z tomów nie jest oznakowany ogranicznikiem wiekowym więc w teorii nawet siedmiolatek może sobie poczytać o pani Bitch, która jest nauczycielką angielskiego oraz o tym, że wychowawca ma słabość do miseczek większych od E... Wtedy to jakoś nie mam ochoty śmiać się ze "świerszczykowej" pułapki na pana Niezabijskiego czy innych durnowaty. Może to nie mój typ humory i tylko się czepiam, ale jednak wydaje mi się, że coś jest w tej kwestii nie tak. 

Podsumowując. Myślę, że będę kontynuować moją przygodę z tym tytułem. No chyba, że dostanę na stroniczkach coś co mnie kompletnie zrazi do dalszego czytania. Jeżeli jednak nic takiego się nie wydarzy to z chęcią będę śledzić losy 3E i pana Niezbaijskiego, gdyż zwyczajnie zastanawiam się, jak ostatecznie te przepychanki się zakończą. Wielkich nadziei nie wiążę z tym tytułem, ale myślę, że przy lekturze Klasy skrytobójców - co prawda z pewnym dystansem, ale zawsze - można się rozerwać. 

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu JPF!


Komentarze