Zabić belfra! - Klasa skrytobójców #1-5



Tytuł: Klasa skrytobójców || Autor: Yusei Matsui || Wydawca PL: JPF ||
Tłumaczenie: Anna Piechowiak || Oceniane tomy: 1-5 || Status mangi: wychodząca (JP: 21) ||
Ilość stron: 184 || Rok wydania: 2017-2018 || Cena okładkowa: 18,90 zł (każdy)


Grudzień - miesiąc oczekiwania na dłuższe wolne... No, na święta, ale mnie tam bardziej cieszy perspektywa tego, że będę mogła przez dłużej niż tydzień nie myśleć o uczelni. Nie powiem, studia na których teraz jestem podobają mi się, nawet bardzo, ale co za dużo to nie zdrowo. 😝 Tak więc, trochę zmęczona intensywnością programu, postanowiłam się lekko odmóżdżyć. Przed Wami Klasa skrytobójców autorstwa Yusei Matsui.

Ziemia jest w zagrożeniu! Potężna ośmiernicopodobna istota, która zniszczyła prawie w całości księżyc rzuca światowym przywódcom groźbę, że za rok to samo spotka naszą planetę. Sprawa nie jest prosta, gdyż ośmiernicowaty potwór jest niesamowicie szybki i praktycznie niezniszczalny. Prócz ogłoszenia swoich destrukcyjnych planów istota deklaruje, że przez najbliższy rok chce stać się... nauczycielem! Dostaje, więc posadę, jako wychowawca trzeciej E w elitarnym gimnazjum Kunugigaoka. Od tego momentu klasa E - dotychczas znajdująca się na samym dole hierarchii szkolnej - staje się klasą skrytobójców, której celem jest zabicie swojego nowego wychowawcy. 

Klasa Skrytobójców ukazuje się na naszym rynku za sprawą wydawnictwa JPF. Wpisuje się w ich tradycyjny format shunenów, czyli B6 z błyszczącą okładką bez skrzydełek. Seria wyróżnia się na tle innych pstrokatą kolorystyką, co jak dla mnie jest przyjemnym akcentem wśród głównie białych grzbietów. Wewnątrz żaden z pięciu pierwszych tomów nie otrzymał kolorowej stroniczki, jednak w tym przypadku nie uważam tego za wielki ubytek. Ogółem druk i jakość papieru są standardowo dobre. "Śnieżycy", jak i błędów drukarskich nie widać. Dobór czcionek także należy do tych z grona typowych, które można spotkać w innych wydaniach JPFu. Przez wszystkie pięć tomów wychwyciłam tylko jeden mały błąd w tekście - w tomiku trzecim na s. 112 w wypowiedzi Ryoumy brakło "-" przy podziale słowa "powinna".


Generalnie z Klasą Skrytobójców miałam małe problemy. Po przeczytaniu pierwszego tomu poczułam się trochę zawiedziona i nie mogłam się do końca z tym uczuciem pogodzić. Postanowiłam więc sprawdzić, czy po dalszych tomach będę miała podobne odczucia, czy też coś w tej kwestii się zmieni. Można powiedzieć, że miałam nosa, ponieważ Klasa Skrytobójców okazała się być mangą w typie im dalej w las tym więcej fanu. Do atmosfery tego komiksu trzeba się przyzwyczaić i lekko przymknąć oko na początek. Po lekturze pierwszego tomu Klasa... wydała mi się nijaka. Oczywiście pomysł, jako koncept sam w sobie brzmiał dobrze, ale na papierze wyszło to trochę niemrawo. Przez te pierwsze rozdziały przewinął się praktycznie ten sam schemat działania - planowanie skrytobójstwa, działanie i porażka, bo pan Niezabijski jest taki siup do przodu (Seria ma 21 tomów, także skurczybyk szybko nie padnie). Jednak tego odgrzanego kotleta da się jeszcze przełknąć. Główną przyczyną mojego zniechęcenia stał się - że tak to ujmę - gimbusowy humorek, który w drugim tomie osiągnął swoje apogeum. Tam dostarczony został pretekst by troszkę pozboczuszkować, a mianowicie do obsady wskoczyła seksowna nauczycielka-skrytobójczyni, pani Irina. Uważam, że w tym momencie trochę przedobrzono i ogółem wyszedł z tego mało ciekawy i niesmaczny początek.

Jak pewne porzekadło mówi - po burzy musi wyjść słońce. Tak też się dzieje w przypadku tej mangi. Drugi tomik Klasy... od mniej więcej połowy zaczyna się naprawiać i pomalutku przyciągać. Co prawda ten naiwny humorek nie znika zupełnie, ale obok niego wybrzmiewa coraz mocniej ten znośny, ocierający się o granice absurdalności, ale rzeczywiście zabawny humor (np. pojawienie się opaski z Naturo czy pewne słabostki pana Niezabijskiego). W ten sposób te niedociągnięcia, które początkowo mi przeszkadzały zaczęły stopniowo zanikać, co pozwoliło mi się lepiej skupić na poznawaniu przedstawionej rzeczywistości. Na etapie czwartego tomu mogłam z czystym sumieniem powiedzieć, że Klasa Skrytobójców zaciekawiła mnie na tyle, że od razu zaczęłam czytać tomik piąty, który okazał się najlepszym z tych, jakie przeczytałam.


Podobny problem można przypisać kreacji bohaterów. Z początku jest tak sobie. Wszyscy bohaterowie, może prócz pana Niezabijskiego, są po prostu nijacy. Nie da się ich polubić czy jakkolwiek zapałać do nich sympatią. Krótko mówiąc, jest źle, bo mamy do czynienia z kukłami, które dostały jakieś specyficzne umiejętności. Nie wiem jak wy, jednak w moim przypadku bohaterowie mangi, książki czy serialu muszą mieć jakąś osobowość. Umiejętności to jedno, bo wyobraźnia może stworzyć wiele, ale bez poczucia, że dana postać ma nam do pokazania coś więcej to nie będzie działać. W tej kwestii również tak, jak w przypadku fabuły, z tomu na tom bohaterowie stają się bardziej wyraziści pod kątem życia w przedstawionym świecie. Prócz swoich talentów dają nam szansę na poznanie siebie. Poczucie sztucznego, trochę na siłę cool klimatu zaczyna spadać, za co chwała autorowi. Jest to na tyle skuteczne, że przez kolejne tomy (3-5) zaczęłam pałać trochę większą sympatią do poszczególnych postaci. 

Czas na kreskę! Mogłabym napisać, że kreska, jaka jest, każdy widzi i przejść do podsumowania, ale czuję się w obowiązku napisać o klika słów więcej, dlatego... Nie uważam tej kreski za dzieło sztuki. Ba! Ilustracje wydają się być bardzo kanciaste i nieproporcjonalne. Inaczej mówiąc, jest to taki styl, który nijak zgrywa się z moim poczuciem estetyki. Jednak nie potrafię sobie tej historii wyobrazić w bardziej wymuskanej czy poukładanej wersji. W jakiś dziwaczny sposób pasuje ona do przedstawionych tutaj wydarzeń.

Podsumowując. Pierwszy tom Klasy Skrytobójców może rozczarować, jednak pod koniec drugiego widać potencjał na interesującą historię. Niestety te najistotniejsze wydarzenia rozwijają się dosyć powoli. Kreska - o dziwo - nie przeszkadza tak bardzo w odbiorze. Może to robić natomiast niszowy humor, który nie każdy jest w stanie przełknąć lub też początkowo nijacy bohaterowie, spośród których wyróżniał się tylko ośmiornicowaty nauczyciel. Jednak podobnie jak z fabułą, i oni w pewnym momencie zostają ulepszeni i z czasem można zacząć przejmować się ich losem. Dla mnie najlepszym dotychczas przeczytanym tomem okazał się ten z numerem pięć. Przyznaję się, iż czytałam go z mocno bijącym serduchem. Ogółem jestem ciekawa, jak dalej potoczą się losy trzeciej E, dlatego będę brnąć w tę serię dalej przynajmniej do 10 tomu. Wszystko zależy od tego, co zastanę w dalszych tomach tej trochę pokręconej, szkolnej historii o niezwykłym nauczycielu i jego specyficznych metodach nauczania.

A co Wy sądzicie o tym tytule? Dacie mu szansę zaistnieć na Waszych półkach?

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu JPF

Komentarze

  1. Oglądałam kiedyś anime, i mimo że przez jakiś czas dobrze się bawiłam, tak porzuciłam tę serię już w pierwszym sezonie. Nie była też na tyle dobra, żeby kiedykolwiek zachciało mi się do niej wracać, mangi kupować też nie zamierzam (21 tomów...!).
    Miałam parę dni temu jeden z tomików w rękach, i rany, jakie to są maleństwa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, format jest malutki. :/ tym samym małe literki, ale chyba juz do tego przywykłam przy Służącej xD tam nie dosc ze małe literki to jeszcze tona tekstu. XDDD
      Ja anime oczywiście tradycyjnie nie oglądałam, więc to moje pierwsze spotkanie z tym tytułem, jednak może z ciekawości zaglądnie i do niego. :3

      Usuń
  2. Mam z tą serią mały kłopot. Niby mi się bardzo podobała, a jednak już dwa razy pochodziłam do anime i nadal nie skończyłam nawet pierwszego sezonu. Mam obawy że z wersją mangową byłoby podobnie, do tego 21 tomów to trochę za dużo

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapomniałam, że ta manga jest wydawana w Polsce XD Myślę, że mnie filmy live action na razie wystarczyły, zwłaszcza, że bawiłam się dobrze głównie ze wzgledu na ilość znanych mi aktorów :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz