Anime Corner #6



Też tak macie, że akurat macie na coś nastrój, np. na oglądanie filmów, bądź jedzenie kanapek ze świeżym ogórkiem i chociaż byście chcieli to nie umiecie się zmusić do sięgnięcia po coś innego? U mnie tak właśnie było z oglądaniem anime. Generalnie kiedy się wkręcę, to idę jak burza i oglądam wiele na raz. Jednak przez obowiązki muszę hamować swój entuzjazm i tak oto z czasem on przygasa aż totalnie blednie...
Niniejszy post jest pisany w dużych odstępach czasu. Inaczej mówiąc, piszę go już prawie rok i po prostu nie wiedziałam czy sobie go odpuścić, opublikować tylko część czy w ogóle co mam z tym zrobić. Ostatecznie postanowiłam, że skoro mnie znów wzięło na oglądanie aminców to czemu by i nie kontynuować... Dlatego oto moje małe zestawienie tego, co miałam przyjemność oglądać przez prawie ostatni rok... (być może coś pominęłam, bo akurat zapomniałam cyknąć screena...sorki). 
PS. Część tekstu jest pisana zaraz po seansie, dlatego przepraszam, jeżeli nie będzie ciągłości wywodu czy jak to się tam nazywa. :*


Mob Psycho 100, sezon 1.
Można powiedzieć, że poczułam się w obowiązku w końcu zabrać za tą serię. Sprawcą tego jest nasz kochany Kwadracik, który powiedzieć, że lubi Mobka byłoby mocnym niedopowiedzeniem. I w tym miejscu muszę bardzo podziękować za polecenie, ponieważ oglądając to anime bawiłam się naprawdę przaśnie. Jak wiecie, uwielbiam One-Punch Mana, a że oba te tytuły wyszły z głowy jednego twórcy to, co mogło pójść nie tak? Zresztą, na jednym ze screenów możecie dostrzec karty komiksu z Łysolem i jego przydupasem zabójczym-cyborgiem, co było tylko miodem na moje serce. Co Wam by tu o tym anime powiedzieć...? Przede wszystkim mamy do czynienia z komedią, która w bardzo osobliwy sposób wyśmiewa shounenowe schematy, jakie to działają na widzów. Podczas seansu co raz łapałam się na tym, że niecierpliwie wyczekuję utartego toku rozegrania akcji, po czym okazywało się, że jednak dało się go obejść, co w efekcie jeszcze bardziej ciekawiło. Bardzo polubiłam bohaterów, którzy to nie tylko wzbudzali we mnie pozytywne emocje, ale i też potrafili zagrać na moich nerwach, jednak taka ich już była rola. Ogółem seria doskonale umie bawić się naszymi uczuciami, jak i umysłem przez, co jest to chyba jedno z lepszych, jeżeli nie najlepsze anime jakie udało mi się w tym roku obejrzeć (2019). Jak będzie dalej...?


Mob Psycho 100, sezon 2.
No... długo czekać nie będziecie na moją opinię o drugim sezonie, ponieważ oba pożarłam prawie na raz. Generalnie drugi sezon wyszedł odrobinę słabiej niż pierwszy. Miałam momenty gdzie po prostu chciałam gadaninę bohaterów przewinąć, albo akcja była trochę spowolniona, chociaż teoretycznie działo się tu naprawdę wiele. Prócz dalszego rozwoju głównego bohatera, dostajemy historię gdzie główne skrzypce gra "mistrz" Moba, Reigen, co generalnie nie było dla mnie czymś zachwycającym, bo gościa zwyczajnie nie lubię. Ostatecznie, jednak wątek został zakończony epicko, co moje negatywne odczucia jakoś zamaskowało i troszeczkę pozwoliło Reigenowi zyskać w moich oczach. ^^ Poza tym wątkiem mamy jeszcze kilka, ale nie będę się o nich rozpisywać. Ogółem jedne wypadły lepiej, inne trochę gorzej. Troszeczkę odniosłam wrażenie, że czegoś momentami zabrakło, ale także nie potrafię stwierdzić, co to mogłoby być (Update: Kwadracik na swoim FP pisze o tym, dlatego odsyłam :3). Mimo tych kilku malutkich minusików, ostatecznie Moba oglądało się dobrze, dlatego fanów akcji i nadprzyrodzonych zdolności zachęcam do sięgnięcia po Mob Psycho 100. 😁


Mahoutsukai no Yome, sezon 1.
Teraz kilka słów o animacji, która zdecydowanie podbiła moje serce. Co prawda najpierw była manga, więc obejrzenie tego cuda, to była kwestia wyłuskania wolnego czasu i chęci. Oblubienica czarnoksiężnika to jedna z moich ulubionych serii, jakie obecnie są u nas wydawane. Dlatego oglądanie Chise i Eliasa było po prostu magiczne. Strona graficzna - jak widać z wyżej przedstawionej grafiki - jest bajeczna i nie ma co się w tym temacie spierać. Fabularnie także jest ciekawie, mimo, że wydarzenia z anime są przedstawione w trochę innej kolejności niż oryginał, co początkowo było dla mnie troszkę nie zrozumiałe, jednak myślę, że dla ekranizacji (można to tak mówić?) jest to jak najbardziej słuszne. Wszystko się ze sobą klei i splata. Szczerze to nie wiem, co mogłabym Wam więcej powiedzieć na temat animowanej wersji Oblubienicy. Ja chyba się skuszę na powtórzenie mangi, bo po prostu uwielbiam ten świat i tych bohaterów. 💗


Kimetsu no Yaiba, sezon 1.
Nadszedł czas by zabrać się za chyba najgłośniejszy tytuł ostatniego czasu, czyli Kimetsu no Yaiba. Generalnie udało mi się zakończyć sesję i pozostaje tylko czekać na wyniki (edit: już je dawno mam, ale jakoś nie chciałam zmieniać treści tekstu. :P). Aby umilić sobie czas czemu by więc nie sięgnąć po tytuł, który w mangowej sprzedaży zdetronizował One Piece'a?
Uważam, że swój sukces Kimetsu zawdzięcza lekkiemu przeinaczeniu mangowych schematów. Np. Główny bohater, Tanjirou, z samego początku jest normalnym chłopakiem, który wywiązuje się ze swoich codziennych obowiązków. To los pcha go na ścieżkę, w którą podąża ku "sile", a nie jest to kwestia zwykłego marzenia o zostaniu "zabójcą numer jeden na dzielni". To sprawiło, że dużo bardziej się wczułam w sytuację Tanjirou i jego siostry Nezuko. Generalnie są oni bardzo ciekawi wykreowani i uważam, że takich głównych bohaterów po prostu brakowało. Co prawda Nezuko miała trochę mniej czasu antenowego i dopiero bardziej uaktywnia się w II części sezonu, lecz liczę po prostu na to, że w dalszych animowanych odsłonach dostaniemy jej troszeczkę więcej.
Cała oprawa - graficzna, jak i muzyczna - serii jest bardzo przyjemna. Opening zostanie ze mną na długo. Ending wysłuchałam z 3 razy, jednak nie porwał mnie tak jak czołóweczka. Co zaś się tyczy obrazu to jest on po prostu cudowny. Tylko patrzeć i podziwiać. CGI, które miejscami się pojawiało, po raz pierwszy nie kuło mnie w oczy. Kolorystyka, jak i oddanie klimatu epoki Taishou - no rozpływam się... OGLĄDAJCIE JEŻELI TEGO JESZCZE NIE ZROBILIŚCIE! 💗💗💗


Dororo, sezon 1.
Pozostając w klimatach "historycznych" i "demonowatych" postanowiłam obejrzeć także Dororo. Jest to jedno z tych anime, które wpadło mi w oko przy ogłaszaniu świeżynek na nowy sezon i... ostatecznie oglądam je jak zawykle, grubo po wypuszczeniu (już!) całego sezonu. Jednak to nie przeszkadza w tym by cieszyć się przedstawioną historią.
W Dororo odcinki są dosyć zróżnicowane, jeżeli chodzi o powiązania z głównym wątkiem. Jedne są po prostu bardziej proste, inne mają dodać do finału trochę pikanterii. Jednak ogólnie wychodzi to dosyć dobrze, bo nie odczułam żadnych dłużyzn czy zaników akcji. Cały czas coś było na rzeczy, a też kilka razy można dać się zaskoczyć. Generlanie jest to świetna przygoda dla fanów gatunku.
To za co zdecydowanie podziwiam tę serię to atmosfera. Jako, że oglądałam Dororo odcinek po odcinku z krótką przerwą na spanie, to totalnie dałam się wciągnąć specyficznie nostalgicznemu nastrojowi serii. Jest to anime na wskroś japońskie - nie tylko ze względu na charakter stylizacji, ale także formy wypowiedzi, gdyż nawet w finale nie wszystkie rzeczy pozostają do końca pociągnięte. Ta zasłona "nieznanego", "niedopowiedzianego" zdecydowanie sprawia, że przedstawione tutaj wydarzenia się przerabia ponownie, i ponownie, i ponownie. Dodatkowo podkręcił mnie fakt, że jest to historia od Tezuki. Czego chcieć więcej? 😁


Kakegurui, sezon 1&2.
Na koniec tego zestawienia (strasznie długie wyszło, co nie?) dołożę, jeszcze Kakegurui, które to pochłonęłam niedawno. Czas kwarantanny to idealna pora na nadrabianie różnych zaległości, a tę serię miałam na oku już dosyć długo. Jednak gdzieś widziałam niektóre obrazy z animu i fakt, że mamy co czynienia z ecchi, sprawiał, że moje chęci trochę zmalały. No, ale raz kozie śmierć - spróbowałam obejrzeć i skończyłam na tym, że oba sezony pochłonęłam w jeden dzień (Wielbię automatyczne włączanie na Netflixie XD).
Jednak nie ma, co się od razu rozpędzać, gdyż Kakegurui, było fajną przygodą, ale nie tak ciekawą jak inne tytuły w tym Anime Cornerze. Mamy tutaj typowy tytuł dla tych, co lubią dostać szeroki wachlarz kobiecych atutów i charakterków, który zgrabnie łączy się z wymyślnymi rozgrywkami w różnego rodzaju karty czy ruletki. Ba! Nawet jest swoisty teleturniej, gdzie główna bohaterka rywalizuje z "ajdoru"! Tak więc mogę powiedzieć, że były momenty, które wciągnęły mnie w dalszą fabułę tej serii, ale tez takie z których mogłam się trochę ponabijać. Ale o jednej rzeczy muszę powiedzieć. Mianowicie - ending pierwszego sezonu był koszmarny. Skaczące donice to chyba nie mój kawałek chleba. 😒

***
To chyba wszystko tym razem. Być może kolejny Anime Corner będzie bardziej składny. 😝 Chociaż obecnie cisnę z Nastoletnią Marią Stewart aka Reign (Netflix ma wkrótce tę serię zdejmować) i nie wiem czy najbliższym czasie jednak wpadnie jakieś anime. Chociaż BnHA i Haikyuu czekają i wzywają. Więc może, może... 😜
A jak u Was? Co tam teraz jest na waszych ekranach? 😀

Komentarze

  1. Tak średnio się dzisiaj czułam po wyjściu z łóżka, pomyślałam: zajrzę na blogaski. I tak ciepło mi się na serduszku zrobiło po przeczytaniu Twojego posta, o rany! <33
    Cieszę się, że Moby Ci się spodobały, i że udało mi się w jakiś sposób przekonać Cię do tej serii. :D Nawet nie wiem, od czego zacząć, to może przycupnę przy tym drugim sezonie!
    Ogólnie odnoszę wrażenie, że im dalej w las, tym bardziej w MP100 kawałki fabularne zaczęły się mniej logicznie ze sobą kleić i wynikać z siebie, bo One zaczął dużo skutków, które powinny mieć miejsce po działaniach naszej gromadki głównych bohaterów, po prostu ignorować. No i dochodzi do takich absurdów, że połowa bohaterów powinna tłumaczyć się na komisariacie/rodzicom/szkole/psychiatrze/WSZYSTKIM, ale my o takich skutkach nic nie wiemy, tylko przechodzimy sobie dalej do normalnego żyćka. :> I niestety wygląda to troszkę tak, jakby nasz wyśmiewający shounenowe schematy shounenek... sam nie potrafił dobrze sobie z nimi poradzić. Nie pasują nam jakieś konsekwencje? Przemilczmy je! Może by tak mały przeskok czasowy...?
    (Oczywiście mogło to być spowodowane tym, że One chciał zamknąć tę mangę w konkretnej ilości rozdziałów, ale dalej... pod koniec potrafią dziać się naprawdę pierdoły, a ciekawych rzeczy autor w ogóle nie poruszył, żeby chociaż spróbować je wyjaśnić.)
    I wydaje mi się, że ta sytuacja zaczyna się właśnie w drugim sezonie, w jego drugiej części, kiedy mamy do czynienia z (spoiler dla nieobeznanych z drugim sezonem alert) naszą wesołą gromadką, która chciała przejąć władzę nad światem. Cały ten wątek wydawał się w sumie taki z czapy wzięty, żeby tylko się ponaparzać, jak to na shounena przystało. XD (Tzn. ja nie narzekam, bo moje dwie ulubione postacie pojawiły się jako esperzy z Głupiej Piątki, ale still).
    Jeżeli ktoś nie oczekuje dużo od serii, a chce tylko rozrywki, to MP100 jest świetne, jeśli polubi się jego specyfikę. Ale jeśli zacznie bardziej się nad tym zastanawiać i analizować, to obok świetnie przemyślanych rzeczy powychodzą na wierzch takie paskudztwa w postaci niedopowiedzeń, niemożliwych wręcz "na chłopski rozum" rozwiązań fabularnych itp. itd...
    Naprawdę polecam zajrzeć do mangi (jeśli podczas tych koronaferii będziesz aż tak zdesperowana nudą, żeby przeboleć tę kreskę! XD), bo tam wiele rzeczy jest dużo jaśniejszych i bardziej rozwiniętych. Arc z Mogamim, ten z Suzukim też; robią się może mniej spektakularne wizualnie, ale naprawdę mocno potrafią uderzyć w serduszko, szczególnie ten pierwszy (w anime baaardzo ugrzeczniony, a szkoda).
    Mam nadzieję, że mój monolog nie był zbyt chaotyczny, ale tak mam, gdy piszę o tej serii. :D Mimo tych wad to dalej mój ulubiony mangowy tytuł, także mogłabym na niego i na autora psioczyć godzinami, ale tak samo długo wychwalać każdą zaletę. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, a jeśli chodzi o to, co ja ostatnio obejrzałam - był to pierwszy odcinek Ishuzoku Reviewers. Był okej, ale do tej pory jakoś nie zabrałam się za drugi. Oto ja i oglądanie anime od kilku lat na jednym krótkim przykładzie. :D

      Usuń
    2. <3 Ja ostatnio właśnie głowiłam się troszkę nad tym co napisać o "Klasie Skrytobójców" i w sumie tak zaczęłam włazić w analizę, że gdzieś mi zwyczajna radość z czytania uleciała. Ale udało się coś naskrobałam. :P W każdym razie Mobka wspominam jako naprawdę spoko serię i jeżeli będą kolejne odsłony anime to myślę, że będę oglądać (w swoim czasie, ale na pewno! XD). Ja właśnie podchodzę do niego jak do rozrywki. ^^
      A co do generalnie oglądania animców to... Jak ja cię rozumiem! To co jest w tym poście to jest wszystko co nazbierało się przez cały rok, bo - fun fact - Anime Corner #5 pisałam 23 marca 2019, czyli mamy równiusieńki roczek. :P No ale może w tym roku będzie trochę tego więcej. Teraz przynajmniej mam pretekst by oglądać te wrzeszczaki, dla "trenigu" znajomości języka. XD

      Usuń
    3. Właśnie czytałam Twój wpis i cieszyłam się, że z okazji promocji JPFu nie skusiłam się na ten tytuł, skoro tak to wygląda, bo troszkę mnie kusił... (skomentowałam ten post? nie jestem pewna, przepraszam XDDD).
      To i tak dużo! Tak jak mówię, ostatnio oglądałam Moby, a później to nawet nie wiem, pamiętam tylko, że ostatnio to Ishuzoku Reviewers sobie puściłam. Ja + anime = nie istnieje. :D

      Usuń
  2. Od czasu emisji anime zbieram się na zakup Oblubienicy i wciąż gdzieś się z nią rozmijam... :<

    Ja ostatnio pojechałam i zaczęłam sobie oglądać Rilakkumę i Kaoru xD. Niestety zważywszy na rodzaj produkcji, trzeba sobie to mocno dozować, co by nie przesadzić.
    Poza tym raczej skupiam się na filmach niż całych seriach, bo przy tych drugich coś nie mogę usiedzieć. W końcu obejrzałam Ni no kuni - niestety błędnie założyłam, że będzie to na podstawie gry, którą jakiś czas temu ograłam, i miałam przez to niezły zawód :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Oblubienica" jest cudowna <3
      O! Tego się nie spodziewałam. XD
      U mnie właśnie ostatnio wytworzyła się dziwna zależność - seriale w domku, a na film do kina. XD Rzadko kiedy zdarza mi się obejrzeć w domu film ostatnio. Jakoś format serialu bardziej mi przypada. I to nie zależnie czy to normalny aktorski, czy też animacja. :P
      "Ni no kuni" dodałam sobie na listę. W grę nie grałam (kiedyś myślałam czy by nie zakupić, ale uznałam, że na razie mam spory zapasik tego typu rozrywki - promocje na streamie to moje przekleństwo XD), ale animo chętnie zobaczę. Może mi się jednak spodoba, skoro nie znam się z pierwowzorem. :P

      Usuń
  3. Ha! Akurat jestem świeżo po rewatchu Moba, bo oglądałam z bratem. ^^
    Taak, te małe wstawki z opm! Ogólnie świetne jest to granie schematami, które ostatecznie zostają rozwiązane oryginalnie. A po słowach Kwadracika coraz bardziej rozważam zabranie się za mangę. I jeszcze openingowo, meeega mi się podoba ten moment w drugim op, kiedy pojawiają się słowa "your life is your own"! ♥
    Muszę się wreszcie zabrać za Mahoutsukai no Yome! Kimetsu oglądałam na razie tylko jeden odcinek, ale skoro tak polecasz :D Wciąż zostało mi do obejrzenia parę odcinków Dororo, ale jak najbardziej się zgadzam. Jest klimatycznie i w ogóle.
    Do Kakegurui jakoś nie potrafię się przekonać. Raz, że ecchi, dwa, różne zasłyszane opinie i to, że Kaiji podobno dużo lepiej przedstawia tematykę hazardu. Chociaż kto wie, może kiedyś przynajmniej zerknę. A w ramach ciekawostki, w JoJo też pojawia się w pewnym momencie wątek hazardu, bo Araki lubi takie rozgrywki psychologiczne i jedna z jego wcześniejszych mang dotyczyła pokera. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kimetsu to... no po prostu wiem, dlaczego ludzie mają hopla, bo i ja go gdzieś w którymś momencie złapałam. :P No i lubię jak anime trochę trąca historycznym klimatem. XD
      Wierzę, że kiedyś nadejdzie ten moment i obejrzę Jojo. Kiedyś. XD (Najpierw chcę dostać w łapki JPFowe mango ]:>)

      Usuń

Prześlij komentarz