Fascynujące opowieści - Królestwo żwiru
Tytuł: Królestwo żwiru || Autor: Kaori Yuki || Wydawca PL: JPF ||
Tłumaczenie: Michał Żmijewski || Ilość tomów: 1 || Status mangi: Zakończona ||
Ilość stron: 294 || Rok wydania PL: 2018 || Cena okładkowa: 44,99zł
Ogółem Królestwo żwiru, jako zbiór opowieści jest bardzo przyjemną lekturą. Każde z opowiadań potrafi zaciekawić, a także ma swój specyficzny klimat. Tempo akcji jest szybkie, jednak nie wyobrażam sobie by przy tak krótkich historyjkach miałoby być inaczej. Ba! Jestem bardzo zadowolona z tego, że autorka nie poskąpiła nam efektownych zwrotów akcji. Bohaterowie również zasługują na słowo pochwały, bowiem są na tyle wyraziści, że czytelnik może się do nich przywiązać i z jeszcze większym zaangazowaniem śledzić losy ulubieńców. To, co warto podkreślić, to fakt, że są to jedne z pierwszych tworów Kaori Yuki i można powiedzieć, że ten zbiorek w interesujący sposób przedstawia nam próby zmierzenia się z historiami różnego gatunku. Dwie z nich swoim schematem przypominają niejedną fantastyczną powieść, w następnej z kolei pojawia się wątek kryminalny, a ostatnia trąca horrorem. Poza tym spodobało mi się to, że wszystkie historie posiadają zamknięte zakończenia (ostatnio te otwarte mnie bardziej irytują...).
Dwa słowa pasuje napisać o stronie artystycznej, która zdecydowanie powinna zainteresować osoby lubiące bardziej oldschoolowe przedstawienia. Przede wszystkim styl Kaori Yuki jest bardzo delikatny. Największą uwagę w kreacji postaci przyciągają włosy, które - wydawać by się mogło - są skrzętnie wyrysowane, co do włoska. Często fryzury postaci - szczególnie dziewcząt - dodają kadrom dynamizmu, czy też po prostu zajmują mnóstwo przestrzeni, przez co puste tło, jest rzadko spotykane. Również autorka uzupełnia tła różnymi efektami (nie rastrami), materiałami, czy "powiększonymi obliczami" bohaterów, co jest dość charakterystyczne dla starszego typu rysunku mangowego. To czego mi trochę zabrakło w tym wszystkim to większych kontrastów. Pani Kaori dużo tutaj eksperymentuje z różnymi efektami światłocieniowymi, co nie zawsze wychodzi na dobre całej stroniczce.
Podsumowując. Królestwo żwiru to interesujący zbiór opowieści. Każda ma ciekawą fabułę oraz prezentuje konkretnych bohaterów. Mimo dość ograniczonego miejsca, przedstawione zostały kompletne historie, które dostarczyły rozrywki. Dla mnie był to bardzo przyjemny przerywnik między długimi seriami, jakie czytam regularnie od "ło-panie-już-nie-wiem-jak-długo", dlatego tym bardziej ucieszyły mnie zamknięte zakończenia. Królestwo żwiru polecam zatem osobom, które chcą przeczytać, coś spoza ich typowego kanonu, ale także fanom wszelkiej fantastyki i historii z dreszczykiem, bo i takich emocji tutaj nie zabraknie.
Nie wiem jak Wy, ale ja nie zbyt przepadam za książkami, które są zbiorami opowiadań. Trochę inaczej jest natomiast z mangą, bowiem w tej formie po takie opracowania sięgam dużo chętniej. Królestwo żwiru
jest właśnie takim zbiorem krótkich historii. Zainteresowana opisem stwierdziłam, że to będzie dobra okazja do zapoznania się z twórczością Kaori Yuki, gdyż jak dotąd zawsze gdzieś się z tą autorką mijałam. Po przeczytaniu Królestwa... czuję się bardziej zmotywowana do tego, by w końcu bliżej przyjrzeć się innym jej dziełom.
Leżąca w sercu pustyni oaza Królestwa Czasu drży pod atakami złowrogiego pustynnego ludu, "piaskożerców". Pewnego dnia książę Królestwa Czasu, Kirameki, wymyka się opiekunom i udaje w samotny spacer po pustyni, gdzie czeka go niespodziewane spotkanie z przeznaczeniem. Tak zaczyna się dramatyczna opowieść o zemście, miłości i marzeniach...
Niniejszy zbiór historii z początków twórczości mistrzyni gotyku i suspensu, Kaori Yuki, zawiera oprócz utworu tytułowego również: "Stonehenge", "Chłopcy, którzy zatrzymali czas" oraz "Okrutne baśnie".*
Królestwo żwiru zalicza się do serii Mega Mang. Inaczej mówiąc jest to dosyć opasły tomik o formacie A5 z dobrej jakości papierem i drukiem o bardzo dobrze wysyconej czerni. Podobnie, jak inne mangi z tej serii, opatrzony jest w obwolutę, tym razem matową, która przedstawia dwie ilustracje - jedną z tytułowego Królestwa żwiru, a drugą z Okrutnych baśni. Myślę, że projekt okładki jest zrobiony dobrze - krój tytułu oddaje klimat głównej opowieści, a też posiada kilka interesujących szczegółów, urozmaicających czcionkę. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to pole przeznaczone na opis tomiku. Uważam, że tekst, chociaż jest wyróżniony przez białe obramowanie literek, to mimo tego trochę zlewa się z umieszczoną pod spodem ilustracją. A! Jest jeszcze jedna rzecz, jednak już bardzo drobna. Mianowicie wydaje mi się, że w ostatniej historii, na str. 241, w jednym dymku zabrakło znaku zapytania.
Ogółem Królestwo żwiru, jako zbiór opowieści jest bardzo przyjemną lekturą. Każde z opowiadań potrafi zaciekawić, a także ma swój specyficzny klimat. Tempo akcji jest szybkie, jednak nie wyobrażam sobie by przy tak krótkich historyjkach miałoby być inaczej. Ba! Jestem bardzo zadowolona z tego, że autorka nie poskąpiła nam efektownych zwrotów akcji. Bohaterowie również zasługują na słowo pochwały, bowiem są na tyle wyraziści, że czytelnik może się do nich przywiązać i z jeszcze większym zaangazowaniem śledzić losy ulubieńców. To, co warto podkreślić, to fakt, że są to jedne z pierwszych tworów Kaori Yuki i można powiedzieć, że ten zbiorek w interesujący sposób przedstawia nam próby zmierzenia się z historiami różnego gatunku. Dwie z nich swoim schematem przypominają niejedną fantastyczną powieść, w następnej z kolei pojawia się wątek kryminalny, a ostatnia trąca horrorem. Poza tym spodobało mi się to, że wszystkie historie posiadają zamknięte zakończenia (ostatnio te otwarte mnie bardziej irytują...).
Dwa słowa pasuje napisać o stronie artystycznej, która zdecydowanie powinna zainteresować osoby lubiące bardziej oldschoolowe przedstawienia. Przede wszystkim styl Kaori Yuki jest bardzo delikatny. Największą uwagę w kreacji postaci przyciągają włosy, które - wydawać by się mogło - są skrzętnie wyrysowane, co do włoska. Często fryzury postaci - szczególnie dziewcząt - dodają kadrom dynamizmu, czy też po prostu zajmują mnóstwo przestrzeni, przez co puste tło, jest rzadko spotykane. Również autorka uzupełnia tła różnymi efektami (nie rastrami), materiałami, czy "powiększonymi obliczami" bohaterów, co jest dość charakterystyczne dla starszego typu rysunku mangowego. To czego mi trochę zabrakło w tym wszystkim to większych kontrastów. Pani Kaori dużo tutaj eksperymentuje z różnymi efektami światłocieniowymi, co nie zawsze wychodzi na dobre całej stroniczce.
Podsumowując. Królestwo żwiru to interesujący zbiór opowieści. Każda ma ciekawą fabułę oraz prezentuje konkretnych bohaterów. Mimo dość ograniczonego miejsca, przedstawione zostały kompletne historie, które dostarczyły rozrywki. Dla mnie był to bardzo przyjemny przerywnik między długimi seriami, jakie czytam regularnie od "ło-panie-już-nie-wiem-jak-długo", dlatego tym bardziej ucieszyły mnie zamknięte zakończenia. Królestwo żwiru polecam zatem osobom, które chcą przeczytać, coś spoza ich typowego kanonu, ale także fanom wszelkiej fantastyki i historii z dreszczykiem, bo i takich emocji tutaj nie zabraknie.
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu JPF.
Jeśli podobało Ci się "Królestwo Żwiru", polecam też dokupić jego "bliźniaka" - "Twój Obraz" (chociażby dla świetnego opowiadania tytułowego). No i żeby mieć kompletne "Okrutne Baśnie" ;).
OdpowiedzUsuńTeż uważam ten zbiorek za udany (poza "Stonehenge", które zupełnie mi nie podeszło).
Z Kaori Yuki mam pewien problem. Kobitka lubi w swojej twórczości (miejscami) przesadzać i za bardzo mącić. Zdarza się jej też stosować chwyty rodem z amerykańskich kreskówek (jak wątek kryminalny w "Stonehenge"), przez co niektóre wątki wypadają dziecinnie. Pamiętam jak w liceum i jeszcze na studiach zaczytywałam się w "Angel Sanctuary", do którego teraz nie mogę się zmusić. Utknęłam na początku tomu pierwszego ;). Tomiki trzymam na półce głównie z sentymentu i mooooże kiedyś do nich wrócę. Podobnie "Ludwik" był dla mnie nie do strawienia i szybko się go pozbyłam. Jak dla mnie Kaori Yuki to autorka, z której twórczości się wyrasta. Aczkolwiek ma w swoim repertuarze perełki, jak "Okrutne Baśnie" czy "Twój Obraz". "Kaine" też bym nie wzgardziła, gdyby ktoś go wydał.
Będę musiała się zatem zakrecić koło "Twojego obrazu" ^^
UsuńZgadzam się z komentarzem wyżej - Kaori Yuki jest bardzo specyficzną autorką. W Rewolucji wg Ludwika coś mi nie pasowało, kiedy czytałam ten tytuł kilka lat temu, i planuję w najbliższym czasie do niego wrócić, to może w końcu dowiem się, co to takiego było. :P
OdpowiedzUsuńMam dwa pierwsze tomiki Ludwika na półce, więc się przekonam czy dalej inwestowacćw tą serię.
UsuńZastanawiałam się kiedyś nad kupieniem Ludwika autorki, ale jak to często bywa na zamiarach się skończyło. ^^'' Może kiedyś jeszcze nadejdzie ta chwila. Albo Żwir będzie pierwszy. ;)
OdpowiedzUsuńJa Ludwisia mam tylko dwa pierwsze tomy i jego lektura jest jeszcze przede mną. Kiedyś się przeczyta. XDD
UsuńJa mam za to odwrotnie--książkowe opowiadania mi nie przeszkadzają za to nie jestem fanką tych mangowych. W większości są jak dla mnie za bardzo przyspieszone. Oczywiście są wyjątki ;)
OdpowiedzUsuńKrólestwo żwiru zapowiada się ciekawie, i zdecydowanie zachęcają zamknięte zakończenia :)
Żwirek jest bardzo fajny. Mimo, że historie są krótkie to wciągają i nie ma się poczucia, że coś poszło nie tak lub czegoś zabrakło. :D
Usuń