Dziedziczka - Helena Wiktoria



Tytuł: Helena Wiktoria || Autor: Katarzyna "Panna N" Witerscheim ||
Wydawca: Studio JG|| Ilość tomów: 1+ || Status mangi: Wychodząca || Ilość stron: 196 ||
Rok wydania PL: 2018 ||  Cena okładkowa: 44,99zł

Chyba jasnym jest to, że kocham mangi. Do komiksów natomiast podchodziłam z zupełną obojętnością. Ostatnio moje nastawienie trochę się zmienia. Może to za sprawą tego, że style obu typów dziś zaczynają się coraz bardziej mieszać ze sobą? Pewnym jest jednak to, że na naszym rynku, co jakiś czas wydawnictwa mangowe ogłaszają komiksy polskich twórców, które niewątpliwie w jakimś stopniu nawiązują do mangowego stylu, jeżeli nie są po prostu mangami. Co jakiś czas skusiłam się na zaproponowany tytuł, lecz kiedy przychodziło, co do czego to nigdy nie byłam w 100% zadowolona z lektury. I oto mamy przełom w tym moim poszukiwaniu, ponieważ Helena Wiktoria nie tylko zwróciła moją uwagę przy zapowiedzi, ale także podbiła moje serce podczas zapoznawania się z przedstawioną tutaj historią.

Bytom, 1875 r. Po śmierci Stanisława Krolla ogromny majątek trafia w ręce jego ośmioletniej siostrzenicy, Heleny Wiktorii Kocik. Mimo sprzeciwów rodziny, w tym żony zmarłego, testamentu nie da się podważyć - huty, kopalnie i ziemie przechodzą w ręce dziewczynki. Wkrótce po pogrzebie Helena Wiktoria wyjeżdża z rodzicami w podróż po Europie. Po dziesięciu latach wraca do kraju jako dziedziczka fortuny, a zarazem idealna kandydatka na żonę dla każdego arystokraty pragnącego ratować upadający majątek. Jednak w sercu Heleny rodzą się ambicje daleko wykraczające poza korzystny mariaż – chce godnie zastąpić zmarłego wuja w zarządzaniu majątkiem. Mimo dezaprobaty krewnych odnawia też znajomość z Arturem – ubogim studentem nauk medycznych, a zarazem jej najdroższym przyjacielem z dzieciństwa. Czy w obliczu intryg i spisków wśród najbliższych dziewczyna zdoła wywalczyć dla siebie przyszłość, jakiej pragnie?*


Wydanie Heleny Wiktorii jest bardzo ładne. Format komiksu jest zbliżony do B5, a także oprawiony w twardą okładkę z lakierem wybranym na powierzchni. Wewnątrz utrzymany jest w czerni i bieli z wtrąceniami różu, który robi za przyjemny dla oka akcent na policzkach czy ustach. Co zaś się tyczy kwestii redakcyjnych, to nie mam tutaj żadnych uwag. Wszystko czyta się dobrze, a lekkie wtrącenia z gwary śląskiej, po przeczytaniu całego Wzgórza Apolla, nie stanowiły dla mnie wielkiego utrudnienia. Poza tym każde jest oznaczone gwiazdką i wyjaśnione, gdyby jednak ktoś nie poradził sobie z odszyfrowaniem tych kilku słów.

Akcja komiksu umieszczona jest w realiach historycznych. Już przez samo sięgnięcie  po taką specyfikę gatunkową zasługuje na uwagę, gdyż w takim przypadku nie obejdzie się bez dokładnego researchu. I mogę przyznać, że w tym przypadku był on solidny. Chociaż nie brakuje też wtrąceń stylizujących, które lekko rozmywają ten historyczny obrazek. Mimo to myślę, iż atmosferę minionych czasów oddano fantastycznie. Do tego także przykłada się kompozycja opowieści. Część z wydarzeń prezentowanych jest czytelnikowi za pomocą listów pisanych między bohaterami, w treści których pojawiają się wtrącenia z aktualnego czytania ich przez postaci. Uważam, że jest to jedno z ciekawszych zagrań w tym komiksie, szczególnie, że w takich sytuacjach można sobie lekko pośmieszkować. A wierzcie mi, takie momenty w tym komiksie są potrzebnie. Główny wątek jest dosyć tajemniczy, przez co też intrygujący, ale nie bez niepokojącego napięcia. Z racji tego, że mamy do czynienia dopiero z pierwszym tomem Heleny Wiktorii to za wiele informacji nie jest zdradzonych, ale jest ich na tyle by zaciekawić. Poza tym ważniejsze dla pierwszego tomu wydaje się być zarysowanie sylwetek postaci, a to - myślę - wyszło znakomicie.

Większość zdarzeń obserwujemy z perspektywy Artura Wilka - przyjaciela Heleny z dzieciństwa, który obecnie jest studentem medycyny. Postać ta jest o tyle ciekawa, że można od niego poczuć niechęć do zamożnych członków społeczeństwa, jednak także widać, iż ma słabość do samej Heleny. Balansuje, więc na krawędzi między dwoma światami. Innym interesującym bohaterem jest hrabia Konstanty Scholz - już nie pierwszej młodości mężczyzna, któremu nie pali się do ożenku. Wydawać by się mogło, że jest to typ dziarskiego chłopa, który łaknie przygody... Otóż, nie. Jest to jego zupełne przeciwieństwo, gdyż ten - ucharakteryzowany na Mickiewicza - facet miał w swoim życiu epizod, o którym cała jego najbliższa rodzina chciałaby zapomnieć, a który złamał jego serce. Poza tym ród Scholzów ma długi, które to wkrótce mogą przestać być problemem... Tytułowa bohaterka zaś jest energiczną, młodą kobietą, która urodą olśniewa na salonach. Zdaje sobie sprawę z tego, że każdy przygląda się jej ze względu na odziedziczony majątek, przez co może wydawać się dość skryta. Na pewno nie raz zaskoczy czytelnika swoim zachowaniem.


Bohaterowie Heleny Wiktorii są bardzo dobrze wykreowani. Nie wydają się w żadnym wypadku sztuczni, czy umieszczeni na niewłaściwym miejscu. Pojawiają się stopniowo, przez co nie odczuwamy zbyt wielkiego natłoku. Widać więc, że zarówno fabuła, jak i postaci zgrabnie wpływają na siebie nawzajem, tworząc harmonię. Nie da się tych dwóch aspektów od siebie całkowicie oddzielić. Można powiedzieć, że wszystko jest umieszczone na właściwym miejscu i działa, jak dobrze naoliwiona maszyna. Autentycznie jestem bardzo ciekawa, jak dalej każda z tych postaci się rozwinie i jakie hece przyjdzie nam zobaczyć na kartach tego komiksu.

Strona artystyczna również zachwyca. Styl Panny N bardzo mi przypasował i z dużą pieczołowitością chłonęłam każdy szczegół ilustracji. Pięknie oddane tła, bibeloty, meble, ubiory a nawet mimika i ruch - to wszystko sprawia, że pojawia się w tym komiksie cząstka magii, a przynajmniej oczekiwanie, że zaraz gdzieś zjawi się dobra wróżka czy gadający zwierzak. Wcześniej wspomniałam o tym, że atmosfera epoki jest oddana bardzo dobrze, ale z lekkim rozmyciem, prawda? To właśnie poczucie tej bajkowości wywołało we mnie takie wrażenie. Chociaż brzmi to jak zarzut, to zdecydowanie nim nie jest. To, co dostaję na kartach tego komiksu w 100% jest warte swojej ceny.

Myślę, że na temat Heleny Wiktorii powiedziałam już wszystko, co chciałam Wam przekazać. Zdecydowanie jest to jedna z lepszych niespodzianek tego roku. Mam nadzieję, że w kolejnym nie trzeba będzie długo czekać na kontynuację tego komiksu. Bardzo cieszę się, że wpadł on w moje ręce i zdecydowanie będzie dumnie stał na półce i czekał na więcej takich cudeniek.

Dajcie znać czy udało mi się Was przekonać do zaopatrzenia się w Helenę Wiktorię. ;D

*Opis ze strony wydawnictwa: http://studiojg.pl/Helena_Wiktoria,149620.htm?nr=1

Komentarze

  1. Jak kiedyś będę mieć swój egzemplarz w łapkach to na pewno się u siebie na blogu wypoiwem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już wcześniej planowałam zakup a po twojej recenzji jestem pewna że komiks trafi na moją półeczkę. Gdy kartkowałam komiks w księgarni warstwa wizualna mnie oczarowała, efekt wplecenia jednego koloru do czarnobiałego rysunku jest cudowny.
    Spotkałaś się może gdzieś z informacją ile jest planowanych tomów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że Panna N nadal rysuje Helenkę, więc liczba tomów nie jest jeszcze ustalona ostatecznie.

      Usuń
    2. W jakimś wywiadzie wyhaczyłam, że ma być ok. pięciu tomów. :)

      Usuń
    3. O! To dobrze świadczy :D

      Usuń
  3. Komiks już jakiś czas temu kupiłam i przeczytałam, chciałabym się o nim w najbliższym czasie wypowiedzieć na moim blogu, więc przejrzałam reckę trochę pobieżnie (nie chcę się nieświadomie zainspirować), ale ogólnie rzecz biorąc, mam jak najbardziej pozytywne wrażenia. :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej, czuję się bardzo zachęcona! Zaczynam się poważnie zastanawiać nad kupieniem jej przy najbliższej okazji (choć może to skutkować przełożeniem na później nadrabiania Noragami... i jaką by tu podjąć decyzję? :c)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3 <3 <3
      Ciężki wybór... Ale na razie Helenka ma jeden tomik. :D Chociaż on jeden kosztuje, jak dwa i pół tomika Noragami xD Chym chym chym... xDD

      Usuń

Prześlij komentarz