Młode to i głupie... - O dziewczynie skaczącej przez czas
Tytuł: O dziewczynie skaczącej przez czas || Autor: Yasutaka Tsutsui, Ranmaru Kotone ||
Wydawca PL: Waneko || Tłumaczenie: Joanna Szmytkowska ||
Ilość tomów: 1 || Status mangi: Zakończona || Ilość stron: 196 ||
Rok wydania PL: 2018 || Cena okładkowa: 21,99zł
Wydawca PL: Waneko || Tłumaczenie: Joanna Szmytkowska ||
Ilość tomów: 1 || Status mangi: Zakończona || Ilość stron: 196 ||
Rok wydania PL: 2018 || Cena okładkowa: 21,99zł
Z O dziewczynie skaczącej przez czas miałam już wcześniej do czynienia. Kilka lat temu pokusiłam się o obejrzenie filmu i nie powiem, wspominam ten seans pozytywnie. Mangę potraktowałam więc, jako swojego rodzaju przypomnienie i okazało się, że przedstawione w filmie wydarzenia zatarły się w mojej pamięci. Tak więc, czy manga wzbudziła we mnie podobne czy zupełnie inne emocje?
Uczennica drugiej klasy liceum, Makoto Konno, przyjaźni się z dwoma chłopakami – przyjacielem z dzieciństwa, Kousuke Tsudą, oraz Chiakim Mamiyą, który jakiś czas temu przeniósł się do ich szkoły. Jednak codzienność tej trójki, wypełniona wspólną grą w bejsbol, ulega nagłej zmianie, gdy Makoto odkrywa w sobie niezwykłą umiejętność – “skoki w czasie”… Tak oto zaczyna się jej dziwna, letnia przygoda.*
Nie da się zaprzeczyć, że przerwa między filmem a mangą była dość długa, a przez ten czas przewinęło się wiele innych, niekiedy ciekawszych seansów czy czytadeł. Z tego też względu moje odczucia definitywnie się zmieniły. Przede wszystkich historię przedstawioną w mandze umieściłam w grupie tych naiwnych, które mimo tego, że lekko targają o struny naszego sumienia to w dalszym ciągu są bardzo dziecinne i sądzę, że nie porywają zbytnio osób zbliżonych mi wiekiem. Chociaż nie chcę tu generalizować! Po prostu podczas lektury czułam się tak, jakbym czytała coś przeznaczonego dla młodszego czytelnika. Przez większość czasu nie potrafiłam wczuć się w przedstawioną tutaj historię. Śledziłam wydarzenia zupełnie beznamiętnie, aż do samej końcówki, której udało się na chwileczkę pochwycić moją uwagę, bo później znów powrócić do tej dziwnej monotonii. Myślę, że taki stan rzeczy może wiązać się z kreacją głównej bohaterki - Makoto.
Sama Makoto jest przedstawiona w taki sposób, aby nasza uwaga w główniej mierze skupiała się na jej czynach i decyzjach. Można więc łatwo zauważyć, że jest ona typowym roztrzepańcem mającym pięćset myśli na sekundę. Oczywiście twórcy musieli podkreślić to tym, że w trakcie historii, któryś z pobocznych bohaterów z minimum dwa razy nazwał Makoto "narwańcem", jakby to nie było jasne... Krótko mówiąc autorzy ewidentnie mówią nam jak mamy patrzeć na dane postaci. Brakło mi tego elementu niedopowiedzenia oraz samodzielnego poznawania stworzonych tutaj charakterów. Można powiedzieć, że pod tym względem jestem trochę zła na twórców, że przez takie coś spłycają ciekawą historię, która mogłaby wybrzmieć dużo lepiej.
Dwa słowa pasuje powiedzieć o kresce. Niestety i w tym względzie nie usłyszycie ode mnie ochów i achów, jednak też nie będę zbytnio narzekać. Po prostu ilustracje są dosyć proste. Miejscami zdarzają się kadry, gdzie szczegółów jest trochę więcej, jednak są też i takie, które przedstawiają sylwetki postaci, jako "kanciasto obranego ziemniaka", gubiąc przy tym proporcje. Chociaż większość takich kanciaków, jest humorystyczna, co można jeszcze jakoś usprawiedliwić. Poza tym tych bardziej szczegółowych ilustracji jest całkiem sporo, przez co mój wewnętrzny gnom zwany "Gustem" jest zaspokojony. Ogółem mamy do czynienia z takim typem kreski, który da się zaakceptować, ale pewne mankamenty zostaną zauważone. Co więcej mi taki styl bardzo kojarzy się właśnie z adaptacjami filmów/powieści na mangi. Też macie takie wrażenie?
O samym wydaniu O dziewczynie skaczącej przez czas wspominać zbyt wiele nie będę. Jest to standardowa manga z serii Jednotomówek od Waneko, która tym razem zaopatrzona została w "gładką" obwolutę. Pod nią okładka głównie zaopatrzona jest w napisy - tytuł, grono twórców oraz kilka zdań opisu mangi po angielsku (Dlaczego po angielsku?!). Wewnątrz dostajemy dwie kolorowe stroniczki, a reszta jest tradycyjnie czarno-biała. Do typesettingu i innych edytorskich posunięć nie mam zastrzeżeń. Żaden błąd nie ukuł mnie w oczy, więc nie mam się do czego przyczepić.
*Opis ze strony wydawnictwa
Uczennica drugiej klasy liceum, Makoto Konno, przyjaźni się z dwoma chłopakami – przyjacielem z dzieciństwa, Kousuke Tsudą, oraz Chiakim Mamiyą, który jakiś czas temu przeniósł się do ich szkoły. Jednak codzienność tej trójki, wypełniona wspólną grą w bejsbol, ulega nagłej zmianie, gdy Makoto odkrywa w sobie niezwykłą umiejętność – “skoki w czasie”… Tak oto zaczyna się jej dziwna, letnia przygoda.*
Nie da się zaprzeczyć, że przerwa między filmem a mangą była dość długa, a przez ten czas przewinęło się wiele innych, niekiedy ciekawszych seansów czy czytadeł. Z tego też względu moje odczucia definitywnie się zmieniły. Przede wszystkich historię przedstawioną w mandze umieściłam w grupie tych naiwnych, które mimo tego, że lekko targają o struny naszego sumienia to w dalszym ciągu są bardzo dziecinne i sądzę, że nie porywają zbytnio osób zbliżonych mi wiekiem. Chociaż nie chcę tu generalizować! Po prostu podczas lektury czułam się tak, jakbym czytała coś przeznaczonego dla młodszego czytelnika. Przez większość czasu nie potrafiłam wczuć się w przedstawioną tutaj historię. Śledziłam wydarzenia zupełnie beznamiętnie, aż do samej końcówki, której udało się na chwileczkę pochwycić moją uwagę, bo później znów powrócić do tej dziwnej monotonii. Myślę, że taki stan rzeczy może wiązać się z kreacją głównej bohaterki - Makoto.
Sama Makoto jest przedstawiona w taki sposób, aby nasza uwaga w główniej mierze skupiała się na jej czynach i decyzjach. Można więc łatwo zauważyć, że jest ona typowym roztrzepańcem mającym pięćset myśli na sekundę. Oczywiście twórcy musieli podkreślić to tym, że w trakcie historii, któryś z pobocznych bohaterów z minimum dwa razy nazwał Makoto "narwańcem", jakby to nie było jasne... Krótko mówiąc autorzy ewidentnie mówią nam jak mamy patrzeć na dane postaci. Brakło mi tego elementu niedopowiedzenia oraz samodzielnego poznawania stworzonych tutaj charakterów. Można powiedzieć, że pod tym względem jestem trochę zła na twórców, że przez takie coś spłycają ciekawą historię, która mogłaby wybrzmieć dużo lepiej.
Dwa słowa pasuje powiedzieć o kresce. Niestety i w tym względzie nie usłyszycie ode mnie ochów i achów, jednak też nie będę zbytnio narzekać. Po prostu ilustracje są dosyć proste. Miejscami zdarzają się kadry, gdzie szczegółów jest trochę więcej, jednak są też i takie, które przedstawiają sylwetki postaci, jako "kanciasto obranego ziemniaka", gubiąc przy tym proporcje. Chociaż większość takich kanciaków, jest humorystyczna, co można jeszcze jakoś usprawiedliwić. Poza tym tych bardziej szczegółowych ilustracji jest całkiem sporo, przez co mój wewnętrzny gnom zwany "Gustem" jest zaspokojony. Ogółem mamy do czynienia z takim typem kreski, który da się zaakceptować, ale pewne mankamenty zostaną zauważone. Co więcej mi taki styl bardzo kojarzy się właśnie z adaptacjami filmów/powieści na mangi. Też macie takie wrażenie?
O samym wydaniu O dziewczynie skaczącej przez czas wspominać zbyt wiele nie będę. Jest to standardowa manga z serii Jednotomówek od Waneko, która tym razem zaopatrzona została w "gładką" obwolutę. Pod nią okładka głównie zaopatrzona jest w napisy - tytuł, grono twórców oraz kilka zdań opisu mangi po angielsku (Dlaczego po angielsku?!). Wewnątrz dostajemy dwie kolorowe stroniczki, a reszta jest tradycyjnie czarno-biała. Do typesettingu i innych edytorskich posunięć nie mam zastrzeżeń. Żaden błąd nie ukuł mnie w oczy, więc nie mam się do czego przyczepić.
Jak widać lektura O dziewczynie skaczącej przez czas w moim wydaniu nie była zbyt udana. Wiele rzeczy jakich, kiedyś nie wyłapałam w filmie teraz zdecydowanie mnie rażą. Być może jestem zbyt surowa, jednak ten komiks pozostawił po sobie pewien dyskomfort. I nawet dystansując się uczuciowo od tego dziełka, stwierdzam, że nie jest to niesamowicie porywający tytuł. Ot poczytajka, którą można poznać, ale wątpię by po raz drugi ktoś do niej wrócił. Szkoda, że tak wyszło, jednak swoich odczuć na chwilę obecną nie zmienię. Dajcie znać, co Wy sądzicie o tym tytule oraz czy macie zamiar spróbować się z nim zapoznać?
*Opis ze strony wydawnictwa
Tak, coś w tym jest, że najczęściej widać po kresce, które mangi są na podstawie filmu. XD
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ten tytuł nie przypadł Ci do gustu. Chciałam nawet go kupić, ale po Twojej recenzji się waham. Na razie chyba dam sobie spokój. ^^
Jej! Nie jestem jedyna! <3
UsuńNie wiem jakoś tak czuję się "wystrychnięta na dudka", bo, tak jak powiedziałam, film wspominam nawet pozytywnie, ale manga mnie zawiodła... :(
Waham się z kupnem już od dłuższego czasu, po twojej recenzji jednak najpierw wezmę się za film
OdpowiedzUsuńTo chyba najlepsze rozwiązanie by spróbować czy ta historia ci podpadnie. :D Chociaż w moim przypadku jest tak, że film nawet mi się podobał, ale że było to trochę lat temu to cóż... teraz mogłoby być inaczej. XD
UsuńJa powiem tak - dla kogoś, kto nie oglądał filmu (jak ja), manga nie nadaje się do czytania. Po lekturze zostałam z masą pytań pozostających bez odpowiedzi i z mętlikiem w głowie. Paradoksalnie, nie poczułam się zachęcona do zapoznania się z animowaną wersją. Podejrzewam, że manga może być taką "powtórką/przypominajką" po seansie. I niczym więcej.
OdpowiedzUsuńAle nie powiem - pomysł ciekawy. Czy dziecinny - ciężko mi ocenić ale lubię takie motywy.
Co do kreski to się zgodzę. Byłam bardzo zdziwiona, że "Dziewczynę" i "twoje imię." rysowała ta sama osoba. Ogromna przepaść między tymi dwoma tytułami.
Ja i tak musiałabym chyba odświeżyć sobie film by zobaczyć czy jest to adaptacja 1"1 czy tez trochę niedopowiedzeń jest. XD
UsuńOdcinając się od motywu "fantastycznego", który jest nawet ciekawy, to reszta jest bardzo schematyczna, a to, że wszystko jest nam tłumaczone jak krowie na rowie to trochę pogłębia ten efekt "naiwności".
O matko! Faktycznie to samo nazwisko! :OOOO Nigdy bym na to nie wpadła (głupia ja nie sprawdziła... przyznaję się bez bicia), gdyż "twoje imię." wypada dużo lepiej pod względem rysunkowym. :O
Już dość dawno obejrzałam film i nie zachwycił mnie, choć na ogół miał naprawdę dobre oceny. Od początku było więc wątpliwe, że sięgnę po mangę, a teraz dodatkowo się w tym utwierdziłam. ;)
OdpowiedzUsuńManga taka sobie, ale film nadal kocham! Zwłaszcza, że pierwszy raz oglądałam go w kinie <3
OdpowiedzUsuń