"Forest of Lore", czyli strona z duszą...




Tytuł PL: Forest of Lore
Tytuł JP: ロアの森 [Roa no mori]
Autor: Ichiha
Wydawca JP: Hakusensha
Wydawca PL: Waneko
Ilość stron: 202
Rok wydania JP: 2009
Rok wydania PL: 2016 (czerwiec)

Od czasu Demona grzechu bardzo zniechęciłam się do horrorów czy fantastyki w wydaniu jednotomowym. Wtedy też powiedziałam sobie, że w tej formie nie tknę tego gatunku przez najbliższy rok, co też - mniej lub bardziej świadomie - się stało. Po tym okresie uznałam, że mogę spróbować ponownie, a jeżeli teraz okaże się to zupełną porażką, to koniec z eksperymentami.

Forest of Lore to zbiór opowieści, które łączą się jednym elementem - stroną internetową dla wybrańców. Umieszczane są na niej straszne historie, które nazywamy powszechnie miejskimi legendami. Jednak czy są to tylko legendy, czy może opisy rzeczywistych zdarzeń? W dodatku samo istnienie owej strony wydaje się być mitem, według którego to ona wybiera swoich czytelników i adminów. Co więcej, Lore to miejsce gdzie możesz zatracić samego siebie...

Miejskie legendy. Chociaż nie jestem wielkim napaleńcem dla tego rodzaju strasznych historii to lubię, kiedy porusza się ich tematykę. Lubię się w nich dopatrywać czegoś w rodzaju przyszłego dziedzictwa niematerialnego (spaczenie moich studiów), a poza tym często są po prostu bardzo ciekawe. Przerażające, ale ciekawe. Sugestia, że w Forest of Lore znajdzie się taka tematyka mocno zadecydowała o tym, że sięgnęłam po ten tytuł. Jednak moje obawy były wielkie, co też można tłumaczyć, iż nie miałam żadnych oczekiwań wobec dynamizmu akcji i ogólnie pojętej fabuły. Patrząc przez pryzmat mojego doświadczenia z innymi jednotomówkami muszę przyznać, że  Lore nie wypada najgorzej. Ba! Zaciekawiło mnie, przeraziło i... odeszło w zapomnienie... Niestety nie jest to tytuł, dla którego dałabym się pokroić by umieścić go na swojej półce, ale też nie wspominam go jako totalnego śmiecia, którego grzebie się na dnie szafy. Uważam, że tytuł pod względem fabuły się jako tako wybronił i jak na krótką, jednorazową przygodę jest dobrym czytadłem. Z podkreśleniem na jednorazową. Niestety, kiedy po raz drugi czytałam tomik (już po jakimś czasie) element zaskoczenia został odebrany, a większość akcji Lore na nim bazuje. Lecz przy drugim podejściu zauważyłam kilka interesujących faktów, które na nieszczęście zostały trochę przykryte, a przynajmniej ja nie zwróciłam na nie uwagi przy pierwszym podejściu.

Jeżeli chodzi o poziom grozy, to już zależy od typu czytelnika. Ja się troszeczkę zlękłam, ale było to spowodowane tym, że obudziłam się w nocy, a nie mogąc spać zaczęłam czytać ten tomik... Kiedy na dwunastej stronie zobaczyłam skrytego w cieniu mężczyznę, od razu zamknęłam komiks i powiedziałam sobie, że dokończę rano lub ogólnie kiedy słoneczko będzie wysoko na niebie. Jak widać by się wystraszyć wiele mi nie potrzeba, co też pokazuje, że dla mnie jest to horror. Być może nie taki, jakie ma w zwyczaju tworzyć Ito - bo te ociekają przerażeniem, ale i obleśnością i obrzydliwością - ale mimo wszystko Ichiha napędziła mi stracha. Być może nawet większego, jak sam mistrz horrorów...? Trzeba jednak mieć na uwadze to, że - tak jak wspomniałam wcześniej - czar pryśnie po pierwszym przeczytaniu, by stać się ciekawą mangą z zabarwieniem nadnaturalnym.

Tak jak o fabule, mogłam napisać dość sporo, tak o kresce nie ma prawie czego. Powodem tego jest po prostu brak zaskoczenia w wydaniu wizualizacji historii. Owszem, duchy, demony czy jakkolwiek zwą się nienaturalne byty w Lore są pokazane w sposób, który na mojej skórze postawił wszystkie włoski, tak cała reszta ocieka niezwykle dobrą przeciętnością. Wszystko wydaje się być dobrze rozrysowane, ale nie ma tu żadnego novum, czy choćby cienia czegoś bardziej interesującego. Nie mam tutaj żadnego kadru, który mogłabym wskazać jako ulubiony. Inaczej jest natomiast z tymi, które zapamiętam na bardzo długo. Jednym z nich jest m.in. wspomniany wcześniej skryty w cieniu mężczyzna. Jeżeli chodzi o czysto artystyczną stronę Lore to jest wykonana dobrze, jednak w moim przypadku obeszło się bez "wzdychów" czy "achów".

Najmniej interesującym punktem Forest of Lore są bohaterowie. Tak, jak w kwestii kreski mogłam powiedzieć, że wykazuje jakiekolwiek impulsy zainteresowania, tak w przypadku postaci widzę tylko kukły, które mają nas zadowolić przedstawieniem. Jedyną ciekawszą postacią, która swoją drogą jest clou fabuły wszystkich opowiadań, jest Nakura. W każdej z historii występuje pod innym imieniem, ale jego wygląd oraz to samo nazwisko ewidentnie wskazuje na to, że mamy do czynienia z jedną osobą. Co więcej jego postać jest bardzo tajemnicza, co tylko pozwala nam snuć domysły na jego temat. Niby na samym końcu jest krótki rozdzialik poświęcony w całości jego osobie, lecz pozostawia on więcej pytań niż czystych odpowiedzi. Niewiele można powiedzieć o Nakurze, jako o osobnej postaci, jednak ewidentnie reflektor jest na niego bardziej skierowany niż na całą resztę kukiełek, których role były doskonałe, ale zabrakło w tym wszystkim ich samych.

Muszę przyznać Forest of Lore sprawił mi trochę frajdy. Nie był to jeden z tych tytułów, przy których żałuję, że nie ma więcej tomów. Nie był to też taki, przy którym odetchnęłabym z ulgą, że ten koszmar się już skończył i mogę go pogrzebać w ciasnym pudle po butach. Krócej mówiąc dobra jednorazowa rozrywka dla osób, które lubią poczuć dreszczyk niepokoju. Nie ma co szukać tutaj wielkich emocji, wybitnego kunsztu artystycznego czy wyśmienitych postaci, które zapadają w pamięć. "Ochy" i "achy" trzeba tym razem odłożyć na później, ponieważ  Forest of Lore to dość przeciętny tytuł. Mimo to potrafi przyprawić o gęsią skórkę.

Ocena fabuły: 6/10
Ocena postaci: 5/10
Ocena kreski: 6/10
OCENA OGÓLNA: 17/30 (57%)

Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Waneko! :3 


 
***
Witam wszystkich po tej dłuuuuuuuuuuuugiej przerwie! Bardzo przepraszam, że przez tak długi czas się nie mogłam zabrać do napisania żadnego posta, ale ta jesień pod kątem samopoczucia, jak i zdrowia była dla mnie okropna... Ale mamy Nowy Rok, więc mam nadzieję, że tym razem - pomalutku - będę "szła" już do przodu. Dziś miałam okazję przez chwilkę zaglądnąć na Festiwal Kultury Japońskiej organizowany - z grubsza mówiąc - przez jeden z wydziałów UJ. Oczywiście nie zabrakło tam panelu o tłumaczeniu mang prowadzonego przez Pawła Dybałę (musiałam iść obowiązkowo :3), przez który nabrałam ochoty na dopisanie końca dla tej recenzji. Także, dziękuję za wanę! :D 
Postaram się, aby co tydzień pojawił się jakiś post - stosik, tag, artbook, recenzja, cokolwiek. Mam nadzieję, że nie wymięknę oraz, że uda mi się wprowadzić kilka zmian w organizacji blogaska. X"D
~Aypa ^^

Komentarze

  1. Mam to od jakiegoś czasu na półce, ale to jeszcze nie ten moment, żeby czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do jednotomowych horrorów, bardzo polecam Niesamowite opowieści pana Shiranui. Historyjki są bardzo ciekawe i pomysłowe, wszystkie mają swój klimacik, potrafią również przestraszyć. Są one utrzymane w klimacie opowieści przekazywanych z pokolenia na pokolenie, mają w sobie coś z dawnych wierzeń, co dodaje smaczku. Bardzo polecam! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgodzę się z recenzją. "Forest" to taki przeciętniak (aczkolwiek zdarzają się w nim fajne momenty), do którego nie wraca się zbyt często. Ja lubię dreszczowce i horrory mangowe wszelkiej maści więc nie żałuję zakupu tego tomiku.

    Ale o niebo bardziej podobały mi się "Niesamowite opowieści pana Shiranui". Bardzo przyjemne (o ile można tak powiedzieć w tym przypadku) miniaturki, wzbudzają niepokój, mogą nawet przestraszyć. Tylko bohaterowie są jeszcze bardziej papierowi niż w "FoL" ale to akurat zrozumiałe - historyjki są króciutkie i nie ma czasu na rozwój postaci.

    OdpowiedzUsuń
  4. O ile zwykle (chociaż z wyjątkami) Jednotomówki Waneko kupuję chętnie, to do "Forest of Lore" jakoś nie potrafię się przekonać. Trochę dlatego, że nie do końca przemawia do mnie tematyka, a trochę właśnie ze względu na to, że wydaje mi się taką historią na jeden raz. Może kupię przy okazji jakiejś dobrej promocji. ;)
    O! Też byłam na tym festiwalu, jak i na panelu o tłumaczeniu mang. Szkoda, że nie miałyśmy okazji się zobaczyć (albo nawet widziałyśmy się, a nie miałyśmy o tym pojęcia)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym tak robiła XD
      XDDDD Było wybornie. Jak zwykle zresztą XD (Nawet nie pamiętam co miałam ze sobą lub na sobie, więc nic nie podpowiem :"D)

      Usuń
  5. Jakby zrobili z tego anime, to za pewne dałabym mu szansę, bo horrorów nigdy za wiele, a nuż w końcu trafi się coś godne tego mienia ;) Na mangę raczej nie zerknę, bo to nie moje gusta jeśli chodzi o czytadła, jak to pięknie ujęłaś.
    Yey Aypa wróciła! Oby motywacji przybywało i weny do pisania również ;) Trzymam kciuki! Pozdrawiam
    Kusonoki Akane

    OdpowiedzUsuń
  6. A mnie jakoś tak teraz zaczęło kusić, żeby dać temu szansę, nawet jeżeli to przeciętniak

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz