144. ZOO ZIMĄ ~ Jirō Taniguchi
Tytuł PL: Zoo zimą
Tytuł JP: 冬の動物園 [Fuyu no
Doubutsuen]
Autor: Jirō Taniguchi
Wydawca JP: Shogakukan
Wydawca PL: Hanami
Ilość stron: 236
Data wydania JP: 2008
Data wydania PL: 2009 (czerwiec)
Rok 1966. Hamaguchi,
młody chłopak, przyjeżdża do Kioto, gdzie zatrudnia się w niewielkim zakładzie
tekstylnym. Wolne chwile spędza z dala od kolegów z firmy – rysując zwierzęta w
zoo. Jednak jego w miarę ułożone życie zakłóca nieposłuszna córka właściciela
zakładu. Co więcej, praca nie przynosi mu zadowolenia, więc gdy znajomy z Tokio
mówi mu o wakacie na pewnym stanowisku, Hamaguchi rzuca wszystko i wyjeżdża do
stolicy. Tam poznaje fach twórcy komiksowego i światek bohemy.
Najwyższy czas aby napisać coś nowego. Chociaż dzisiejszy tytuł nie jest z tych nowszych, bo po polsku możemy go czytać od 2009 roku, to tym bardziej autor zachęca aby się z nim zapoznać. Zoo zimą, które wyszło spod piórka znanego Jirō Taniguchiego jest dobrą pozycją aby zasmakować w twórczości mangaki. Osobiście jest to moje pierwsze spotkanie z tomikiem Taniguchiego i uważam, że jak na początek, czytało się bardzo przyjemnie.
„W wolne dni, zwłaszcza, kiedy nie jestem z nikim umówiony, przychodzę do zoo. Bynajmniej nie po to, żeby robić szkice, po prostu jakoś zawsze tu trafiam.”
Jeżeli
jesteście fanami akcji, wybuchów oraz innego rodzaju dynamiki w komiksach to
muszę was zasmucić. Zoo zimą jest prostolinijną i spokojną historią. Co nie znaczy,
że złą. Sama lubię poczytać coś, co przyprawia mnie o szybsze bicie serca oraz
potrafi mnie zaniepokoić ze względu trwogi o bohaterów. Jednak nie pogardzę
czymś lekkim, gdzie główną myślą przewodnią jest przeżycie bohatera „od
pierwszego do pierwszego”. Manga
Taniguchiego potrafi złapać nas do swojego malutkiego światka, chociażby tylko
po to, aby dowiedzieć się czy główny bohater potrafi się uśmiechnąć (albo czy przeżyje do kolejnego miesiąca).
Pokuszę się o stwierdzenie, iż Zoo zimą jest mangową obyczajówką –
odrobina nostalgiczno-melancholijnego nastroju zestawiona z codziennością
Japończyka. A gdy mówię o codzienności pospolitego obywatela Japonii to myślę,
że większość swojego dorosłego życia poświęca pracy.
Hamaguchi
poznał smak ciężkiej pracy. Jakby nie patrzeć to każdy człowiek może pracować w
zawodzie, który nie jest szczytem jego marzeń, ale po prostu robi to, aby móc się
utrzymać. W Zoo zimą pokazana jest droga Hamaguchiego, którą musiał przejść
aby odkryć to, co może sprawić iż z początku całkiem obojętne zajęcie, może
stać się czymś, co da się lubić. To co najbardziej mnie zdziwiło przy czytaniu
o perypetiach mężczyzny to fakt, że jest on nastolatkiem. Nie zorientowałabym
się, że Hamaguchi jest jeszcze młodziakiem, gdyby nie scena, kiedy mówi, że nie
może jeszcze spożywać alkoholu (W Japonii
jest to dozwolone od 20 roku życia). Oprócz tego, krótkiego epizodu nic nie
mówiło o wieku bohatera.
Ogółem
myślę, że główny bohater jest bezbarwny. Spowodowane jest to zapewne uczuciami
jakie obwarowały go naokoło. Podczas czytania wypowiedzi bohatera da się wyczuć
lekki smutek oraz przede wszystkim samotność i zagubienie. Niby dobrze dogaduje
się z kolegami z pracy, ale jednak nadal sam wychodzi do pobliskiego zoo, co
jak twierdzi jest kwestią przypadku. Tam oddaje się pospolitemu zajęciu jakim
jest rysowanie. Jego życie zmienia się, kiedy poznaje córkę swojego pracodawcy –
panią Ayako. Od tego momentu Hamaguchi zaczyna po trochę nabierać barw.
Dla
mnie najlepszą częścią Zoo zimą była część powiązana z
pracą Hamaguchiego nad mangami, czyli prawie większość komiksu. Z początku
myślałam, że będzie to historia o kimś, kto zanurzył się aż za bardzo w
mangowym świecie. Okazało się, że jest z goła inaczej. Dowiadujemy się, znów
przypadkiem, że Hamaguch od dziecka chciał rysować komiksy. Wierzcie mi, nie
można tego powiedzieć o tym Hamaguchim, który przychodził prawie codziennie do
zoo tylko po to, aby porysować zwierzęta. W miarę czytana coraz bardziej
poznajemy bohatera i to od stron, o jakie ciężko jest go w ogóle posądzić.
Kończąc czytanie Zoo zimą, poczułam, że nie chciałam jeszcze kończyć swojej
przygody z Hamaguchim. Co tu wiele mówić, po prostu manga się rozkręciła.
Pasuje
wspomnieć troszkę o stronie artystycznej komiksu. Nie powiem, żeby to było najprostsze
zadanie, zwłaszcza przy ocenie tytułów kultowych autorów. Pierwszy raz
spotkałam się z nazwiskiem Jirō Taniguchiego kiedy pisałam pracę na Olimpiadę
Artystyczną. Od tamtego czasu zasiało się we mnie poczucie, że pasuje zapoznać
się z klasykami trochę bliżej. Ale przejdźmy do rzeczy. Kiedy przeglądam Zoo
zimą mam wrażenie, że w rękach mam zachodni komiks, nie mangę.
Powołując się na moją wiedzę, myślę, że nie jest to jakiś duży błąd. Taniguchi
tworzył w czasach kiedy Japończycy nadal fascynowali się zachodem, przede wszystkim
chcieli upodobnić się do naszego stylu. Taniguchiemu to wyszło. Chociaż nadal jest
w tym zamknięty duch mangi.
Taniguchiego
nie da się pomylić z innym mangaką. Ma swoje „przyruchy”, które wydają się
trudne do skopiowania. Najbardziej charakterystyczną częścią są postawy
postaci. Odwzorowywane na rzeczywistości ludzkie sylwetki dobrze wpasowują się
w szczegółowe tła. Tak jak wspomniałam wcześniej, nie ma tu gwałtownych zwrotów
akcji, czy niesamowitych wyczynów. Spokój oraz stoicki nastrój mangi został podkreślony
przez bark efektów oraz zestawianie idealnie prostokątnych kadrów.
Niestety
linia Taniguchiego nie jest w moim guście, jednak w jakiś dziwacznie pokręcony
sposób rozumowania mi się spodobała. Nie odrzuca mnie od tytułów autora, co
tylko dobrze może mówić o kunszcie Jirō Taniguchiego jako artysty.
„Do szczęścia wystarczyło, że tych, jakby nie z tej pory roku, ciepłych promieniach słońca, byłem z nią. Gdybym mógł, tak jak w moim komiksie, uratować ją z tego szpitala... Właśnie o tym wtedy myślałem.”
W
tej recenzji poświęciłam mało uwagi opisywaniu innych postaci, prócz samego
bohatera. Postąpiłam tak celowo, ze względu na to, że jest ich dość sporo, a o
każdej z nich dowiadujemy się tylko kilka niezbędnych informacji. Większość z
nich jest tak jakby tłem do tego, aby móc opowiedzieć historię Hamaguchiego. A
tą czyta się bardzo dobrze. Do tego przyczynia się także wydanie. Manga jest
sporych rozmiarów, bo aż A5. Dodatkowo papier na jakim wydrukowano jest
kredowy, a nie zwykły offsetowy. Nie zabrakło też drobnych błędów, takich jak
brak krótkiego słowa, czy przekręconej literki, ale jakoś zbagatelizowałam ten
probelm(ik). Moja uwagę przykuła literówka (choć
w tym przypadku chyba powinna być to „cyfrówka” X’DD) w opisie tomiku na
tylnej części okładki. W mandze, jak i na stronie wydawnictwa, jest podane, iż
czas akcji mangi rozpoczyna się w 1966 roku, a okładki natomiast wynika, że jest
1996. Niby tylko cyfra przekręcona do góry nogami, a 30 lat różnicy.
Podsumowując.
Zoo
zimą czytało się przyjemnie, nawet mimo kilku błędów. Jestem zadowolona
z lektury tego tomiku, ponieważ w końcu miałam styczność ze sławetnym Jirō
Taniguchim, na którym się nie zawiodłam. Wiedziałam o tym, że jego prace
głównie będą skupiać się na życiu codziennym Japończyków, dlatego, też nie
wyobrażałam sobie, że odnajdę tu jakieś niestworzone dziwadła. Jednak nawet
mimo tego nastawienia, byłam zdziwiona spokojem tytułu. Co tu dużo pisać...
Mamy jesień, a w takie chłodne dni najlepiej nic nie robić tylko siedzieć w
domu pod kocem i zaczytywać się w książkach czy mangach. A Zoo zimą nie jest
powalającym tytułem, za to jest dobry na trochę stoickiej rozrywki.
Ocena fabuły: 7/10 (bardzo
dobra)
Ocena postaci: 7/10 (bardzo
dobre)
Ocena „kreski”: 6/10 (dobra)
OCENA OGÓLNA: 20/30 (67%
- nieprzeciętny pomysł)
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu Hanami!
Nie
będę pisać żadnych wytłumaczeń na ten zastój, po prostu czasu brakło. :’) Mogę
jedynie przeprosić. Jednak podczas tych kilku(nastu) dni rozplanowałam sobie to
co mam jeszcze do napisania i myślę, że jakoś dam radę to wszystko ogarnąć.
Cóż. W praniu wyjdzie. Jak na razie planuję dodawać recenzje w dwa dni:
poniedziałki i piątki. Jak na razie recenzje artbooków będą pojawiały się ot
wielkiego dzwonu...
Ja z Taniguchim dopiero zaeksperymentuję w paczce zamówionej na późny październik, chyba z innym tytułem niż ten, no, ale zobaczymy czy mi przypadnie do gustu czy nie XD
OdpowiedzUsuńTeż jestem ciekawa. :D Jak już coś zdobędziesz to napisz recenzję. Z chęcią przeczytam. :D Myślę, że to nie będzie moje ostatnie spotkanie z Taniguchim, ale zobaczymy jak to będzie. :3
UsuńTeraz czas na Tezukę. :))))) Szkoda tylko, że gdy myślę o nim to czuję taki lekki smuteczek... W Magghce była wystawa z Geiką, a ja nie miałam wtedy jak przyjechać. To boli...
Ja jestem fanką jego twórczości, w przyszłości bardzo chciałabym uzbierać większość tytułów (*chamska reklama* u siebie na blogu recenzowałam "Samotnego Smakosza" jak cuś ;p). Bardzo specyficzne historie, czasami przynudnawe wręcz. Dopiero po kilku wdechach przychodzi myśl, jakaś głębia. Ale też nie zawsze i nie u każdego (chyba nawet u mniejszości).
OdpowiedzUsuń"Zoo zimą" akurat miało fabułę, więc szykuj się na całkiem możliwy większy zawód :D
Jak tylko popiszę to co mam w planach na dziś oraz będę jeszcze jako tako rejestrować jakiekolwiek myśli w głowie to przeczytam Twoją opinię. Kiedyś chyba, czytałam jakąś recenzję "Smakosza", ale gdzie i kiedy to było...? XD
UsuńKiedyś chciałabym spróbować, ale z drugiej strony mam takie dziwne przekonanie, że jak już coś kupuję to lubię, gdy jest to coś dla czystej rozrywki, no i tyle bl do nadrobienia, wiadomo bl najważniejsze... chyba jeszcze nie dojrzałam do takich tytułów. haha
OdpowiedzUsuń"Dojrzałość" nie ma tutaj nic do rzeczy!
UsuńZa BL to dam się pokroić o ile jest dobre. :D
Nie czytałam, ale nie miałabym nic przeciwko, by to zmienić, bo lubię od czasu do czasu sięgnąć po "spokojne" tytuły. :)
OdpowiedzUsuńTo polecam jak najbardziej. :3
Usuń