88. HAGANAI – NIE MAM WIELU PRZYJACIÓŁ ~ Itachi x Yomi Hirasaka x Buriki – TOMIK PIERWSZY




Tytuł: Haganai: Nie mam wielu przyjaciół
Tytuł alternatywny:  
僕は友達が少ない [Boku wa Tomodachi ga Sukunai]; Haganai: I Have No Friends
Scenariusz:
Yomi Hirasaka
Ilustracje:
Itachi
Projekty postaci:
Buriki
Wydawca oryginalny:
Media Factory
Wydawca polski:
Studio JG
Ilość stron:
180
Data wydania:
październik 2014
Niektórym ciężko jest wyobrazić sobie życie szkolne pozbawione pogadanek na korytarzu, po lekcyjnych wypadów na miasto czy po prostu spędzania czasu z rówieśnikami. Jak się może okazać, są tez ludzi, którzy nie potrafią odezwać się do nikogo albo są totalnie ignorowani przez społeczeństwo. Jedną z takich osób jest Kodaka Hasegawa. Od miesiąca uczęszcza do Akademii Świętej Kuroniki, ale jeszcze nie znalazł nikogo, kogo mówłby nazwać przyjacielem. Niewątpliwie jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest jego gangsterski wygląd. Pewnego dnia Kodaka był świadkiem dziwnej sytuacji. W pustej klasie jedna z koleżanek z klasy – Yozora Mikazuki – rozmawiała sama do siebie. Duchy? Nic z tych rzeczy! Po prostu prowadziła interesującą konwersację z przyjaciółką z wyobraźni... Po krótkiej rozmowie z Kodaką, dziewczyna wpadła na genialny pomysł założenia klubu dla ludzi, którzy szukają przyjaciół. Brzmi wspaniale, ale czy aby na pewno to jest dobry pomysł?

Osobiście chyba wolę tytuły, które są bardziej poważne, lecz dobrą komedią nie pogardzę. Przecież śmiech to zdrowie! W odniesieniu do Haganai, przeżyłam lekkie déjà vu. Bohater o wyglądzie typa spod ciemnej gwiazdy spotyka dziewczynę w niezręcznej sytuacji w klasie. Coś komuś świta? Jeśli nie to lecimy dalej. Dziewczyna ma charakterek i wpada na genialny pomysł, w który wciąga, bez jakiejś wcześniejszej zgody, głównego bohatera. Nie długo po tym bohater uświadamia sobie, że jest po uszy wciągnięty w plan dziewczyny i nie potrafi się z niego wycofać, bowiem sam może mieć z tego korzyści dotyczące jego relacji z ludźmi. Czy tylko ja widzę aż tak duże podobieństwo do Toradory? Ogólnie rzecz biorąc lubię tytuły szkolne z lekkim zaznaczeniem „komedia romantyczna”, ale nie sądziłam, że na samym początku znajdę tu druga wersję opowieści o Tygrysie i Smoku. Nie powiem troszkę się rozczarowałam. Spodziewałam się czegoś z goła innego, a tu taka niespodzianka. Jednak później Haganai pokazuje swoje dobre strony.

„– Co to ma być?
– Ależ z ciebie ignorant. To nieocenione zdobycze współczesnej technologii, telewizor i playstation. Działają na prąd, rozumiesz? Wiesz, co to jest prąd, prawda?
– Co ja jestem, jaskiniowiec?! Pytam się tylko, po co to tutaj przyniosłyście.
– A jak myślisz Sherlocku? Do grania.”

Nie można zbyt narzekać na brak inwencji twórczej. Od chwili wstąpienia do klubu Seny Kashiwazaki fabuła zaczęła nabierać rozpędu. Początkowa zbieżność z Toradorą stawała się coraz bardziej niezauważalna, a Haganai „stawało na własne nogi”. Niewątpliwie do tego przyczyniły się charaktery bohaterów, którzy zaczęli pokazywać na co ich stać. Głównie mam tu na myśli dziewczyny, ponieważ Kodaka nie wyróżnił się niczym specjalnym prócz swojego wyglądu. Różnica światów z jakich pochodzą obie uczennice została podkreślona w każdy możliwy sposób. Jedynie, co je łączyło to brak przyjaciół. Yozora jest osobą, która wydaje się być zdystansowaną pięknością o chłodnym sercu. Wystarczy dodać do tego cały worek przemądrzenia i ta-dam –przed nami postać Yozory. Dodatkowo zostało to skontrastowane z Seną – popularną królową szkoły o niezwykle wysokim mniemaniu o sobie. Chociaż dziewczyna jest popularna to nie posiada nikogo, kogo mogłaby nazwać przyjacielem. I tak, po odczytaniu genialnie zakamuflowanej wiadomości na plakacie promującym Klub Sąsiadów, Sena zapukała do drzwi pokoju klubowego.

Nie wiem jak to się stało, ale bardzo polubiłam bohaterów! Może prócz Kodaki... Jakoś nie przekonał mnie do swojej osoby i w zestawieniu z temperamentami dziewczyn wypada blado, aż mogłabym stwierdzić, że stał się przeźroczysty. Chociaż czasem też pokazał, co w jego duszy gra, ale i tak na razie złapałam dystans do tej postaci. Nie mogę też stwierdzić, że mam tu swojego faworyta. Owszem, bawiłam się znakomicie czytając tą mangę, ale jakoś nie mam jakiegoś wielkiego roszczenia o kolejny tomik. Sytuacja wygląda tak, że mając drugi tomik przeczytałabym go bez jakiś wielkich oporów, ponieważ historia się rozkręciła i jest ciekawa, ale też mogłabym przeżyć nie mając go w kolekcji. 

„– Hej, Kodaka. Pij, póki ciepła...
– Prze... Przestań... Czemu nagle jesteś taka miła...?
– Yhm. Fakt, człowiek robi się bardziej spolegliwy, kiedy dostrzega wybitnie żałosnego przedstawiciela swojego gatunku.
– Powinnaś wiedzieć, że czasem takie współczucie jest gorsze niż szczerość do bólu!
– Oczywiście, że wiem.
– Jesteś podła!”

Tym co będzie miało najwyższą ocenę będzie kreska. Wybitna nie jest, ale wpada w moje gusta. Spodobała mi się jej lekkość a zarazem pewność i energia jaką emanują bohaterowie. Niektóre kadry wyglądają jak szkice, a ja jakoś mam do nich słabość. Poza tym ilustrator Łasica niezwykle dobrze poradził sobie z dynamizmem i ujęciem charakterów bohaterek. Tu stawiam naprawdę duży plus, ponieważ jest to oddane bardzo realnie, oczywiście jeżeli bierzemy pod uwagę realia anime. XD

Myślę, że Haganai jest dobrym tytułem, ale są też lesze. Zbieżność z Toradorą powaliła mnie na samym początku i przez pewien czas myślałam, iż dostałam kopie dobrze znanej mi historii. Dobrze, że okazało się inaczej. Opis z tyłu tomiku zupełnie nie pokazuje tego podobieństwa i sądzę, że niezwykłe dokładne wydanie również kusi klienta do zakupu. Środek też jest niczego sobie, ponieważ czyta się dobrze i płynnie. Szczególnie ciekawe są kłótnie dziewczyn. Leżałam ze łzami w oczach, kiedy niektóre określenia dosłownie mnie rozbroiły. Do tego dorzućmy jeszcze cztery kolorowe strony. Nic tylko kupić takie cacuszko, aby półkę zdobiło. 

Ocena fabuły: 6/10
Ocena postaci: 7/10
Ocena „kreski”: 8/10
OCENA OGÓLNA: 7/10


Recenzja pojawiła się dzięki wydawnictwu Studio JG oraz Yatta:3


Komentarze

  1. Ostatnio kiedy byłam w empiku miałam kupić sobie Haganai, ale opis nie zachęcił mnie do kupna mangi. Dzięki twojej recenzji napewno Haganai zagości na mojej półce. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja znowu tytułów szkolnych staram się raczej unikać, a Haganai jako anime mi się raczej nie spodobało, niż spodobało, więc mangi też nie planuje kupić. Jednakże zdaje sobie sprawę z tego, że tytuł jest popularny, więc jakby nie patrzeć Studio JG dobrze trafiło z serią. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod tym względem to trafiło i to dość celnie. :P
      Ja staram się nie unikać niczego. :D Przyjmę każdy tytuł! Chociaż tak jak pisałam, gustuję w bardziej poważnych historiach o zabarwieniu shounenowo-fantastycznym lub typowych shoujkach :P Taa.. dziwny ze mnie twór... XD

      Usuń
  3. Mi aż tak się nie spodobało, ponieważ szczerze mówiąc póki co nie znalazłam w Haganai żadnej postaci, która by mnie przy serii trzymała, ale pożyjemy, zobaczymy, drugi tomik kupię i zobaczę co z tego wyjdzie. Strasznie ciekawa jestem Hasegawy Kobato, kobitki z heterochromią, ale jeśli nie spodoba mi się jej charakter to naprawdę nie wiem co zrobię. XD
    Kolorowe strony faktycznie są śliczne, ale ta szkicowa kreska to nie do końca mój typ. c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, moja ocena, gdyby nie liczyć kreski, była by niższa. Wolę Toradorę. Nie wiem czy finanse pozwolą mi na zakup drugiego tomiku (plan finansowy już nakreślony), ale jak wpadną dodatkowe szeleszczące papierki to może się skuszę. :P

      Usuń
  4. Nie wiem czy tylko mi, ale padł obrazek, który był z boku X;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie wszystko się wyświetla... Chym... *myśli*

      Usuń
  5. Rzeczywiście pod pewnymi względami przywodzi na myśl Toradorę. Do Haganai mam podobne podejście, jak Ty do kolejnego tomu - gdyby trafił na moją półkę, nie pogardziłabym, a tak wolę zainwestować w inne tytuły. Choć kreska rzeczywiście dość ładna, a i porządne wydanie zachęca. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Haganai jest jednym z tych nielicznych tytułów, które chętnie kopiłabym tylko ze względu na okładkę bądź rysunki w środku. Sama edycja Studia JG również nie ułatwia sprawy -_- Niemniej jak trafi się okazja to na pewno przyjrzę się bliżej mandze :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz