Paczka dzieciaków i sierocinec tajemnic - The Promised Neverland #1-5
Tytuł: The Promised Neverland || Autor: Kaiu Shirai, Posuka Demizu ||
Wydawca PL: Waneko || Tłumaczenie: Katarzyna Podlipska || Oceniane tomy: 1-5 ||
Status mangi: Wychodząca (JP: 11+) || Ilość stron: ok. 190 (każdy) ||
Rok wydania: 2018 || Cena okładkowa: 21,99 zł (każdy)
Do The Promised Neverland z początku nie byłam przekonana. Może to przez fakt, że bohaterowie to dzieci? Lub być może chodziło o "tajemniczość" bijącą z okładek, która nie pasowała mi do tych uroczych twarzyczek? Do tego ubzdurałam sobie, że to będzie coś "horrorowatego", a z tym gatunkiem często mam problemy... Miałam dużo wątpliwości i to one przyczyniły się do tego, że po ten tytuł nie chciałam sięgnąć. Wszystko zmieniło się za sprawą opinii, które to tu, to tam pokazywały się w mediach społecznościowych. Po tych kilku zachęcających słowach nabrałam chęci by samej zapoznać się z tym komiksem. Dobrze, że tak się stało, gdyż już po pierwszym rozdziale na dobre wsiąknęłam w przedstawioną tutaj historię.
Kobieta, którą nazywają matką, nie jest z nimi spokrewniona. Dzieci, z którymi mieszkają, nie są ich rodzeństwem. Emma, Norman i Ray wiodą radosne życie w małym sierocińcu. Niestety, pewnego dnia ich codzienność całkowicie się zmienia. Jakie przeznaczenie czeka tych, którzy poznali prawdę?*
Na wydanie tych pięciu tomików nie ma co narzekać - standardowy format B6, błyszcząca obwoluta oraz dobrej jakości druk. To samo można powiedzieć o tłumaczeniu i redakcji, gdyż podczas lektury, nie wychwyciłam żadnych błędów. Ogółem ostatnio wpadek redakcyjnych w wydaniach Waneko jest coraz mniej, co tylko należy chwalić. Na pochwałę również zasługuje to, że nie zdecydowano się na używanie przekleństw. Pamiętam, że w Deadman Wonderland (które jakoś mi się skojarzyło przy czytaniu Promised) główny bohater bardzo często wykrzykiwał wulgaryzm na "najstarszy zawód świata", co bardzo mnie raziło, kiedy widziałam jego dosyć dziecięcą twarzyczkę. Dlatego w przypadku Promised brak przeklinania cieszy, bo - wierzcie mi - nie jeden raz ma się ochotę siarczyście splugawić niejedną chmurkę, ale po prostu to nie pasuje.
Bez zbędnego owijania w bawełnę - The Promised Neverland jest jedną z tych mang, które mają czytelnika zaskoczyć i przyłożyć mu tak, by ten wyskoczył z trampek. Fabuła, jaką zaprezentowali nam autorzy tego dziełka jest niesamowicie angażująca i bardzo emocjonująca. Opiera się ona na schemacie ucieczki z miejsca, które w rzeczywistości jest czymś zupełnie innym niż obrazek pokazuje. Upstrzona jest w wiele zaskakujących zwrotów akcji, a przy tym najważniejsze jest to, że na tym etapie opowieści, informacje jakimi jesteśmy karmieni, nie zgrzytają między sobą. Lecz najbardziej niesamowitą częścią Promised wydają się być drobne podpowiedzi, jakie autorzy ukrywają na poszczególnych panelach. Mimo to nie ma możliwości by w 100% odgadnąć, jak będą wyglądać przyszłe wydarzenia. Zawsze jest coś, co niespodziewanie się pojawi, a nie zawsze są to pozytywne wydarzenia. Przeczytałam pięć tomów, jednak już od pierwszego wiedziałam, że ta seria będzie przekleństwem dla mojego portfela, bo tomów będzie pewnie sporo, a nie ma takiej możliwości bym nie miała tej serii na półce.
Emocje, z jakimi przeżywamy przedstawione w Promised wydarzenia, nie byłyby takie duże, gdyby nie bohaterowie, z którymi bardzo łatwo się zżyć. W przeciągu tych pięciu tomów miałam okazję przekonać się, że autorzy nie będą się z nimi tutaj patyczkować, chociaż większość z nich to dzieci. Ale nie są to zwyczajne dzieciaki, którym tylko zabawa w głowie. Część z nich wyróżnia się nieprzeciętnym intelektem i traf chciał, że to oni dowiadują się o prawdziwym obliczu sierocińca. Na siłę można się przyczepić do poszczególnych momentów - bo jak 11-latek, przebywający w ograniczonej przestrzeni, może być aż tak dobrym strategiem? - ale ja tego robić nie będę. Kupuję to tak, jak jest, bo każdy z dzieciaków (nawet Emma, która może niektórych lekko irytować), w jakiś sposób wrył się w moje kokoro. To tylko świadczy o tym, że postaci są bardzo wyraziste i nie ma bata by nie kibicować im w ich staraniach.
Kreska, być może nie jest w tej mandze dziełem sztuki, ale także nie jest paskudna. Ot, jest inna i charakterystyczna. W moim przypadku było tak, że początkowo nie wzbudzała mojego podziwu, ale z czasem, kiedy przywykłam do tego stylu zaczęłam dostrzegać jej pozytywne aspekty. Po pierwsze jest na tyle plastyczna, że w punkt oddaje emocje na twarzach bohaterów. Po drugie - także związane z emocjami, ale tym razem czytelnika - oddanie atmosfery za pomocą cieniowania, kadrowania i teł. Uważam więc, że do tego stylu trzeba się po prostu przyzwyczaić, bowiem rysownik ma dobry warsztat. Poza tym ta kreska pasuje do fabuły i postaci, tworząc razem coś nietuzinkowego.
Podsumowanie. The Promised Neverland to manga, która potrafi zaskoczyć. Fabuła upstrzona jest niezwykłymi zwrotami akcji, których to silnikiem są nieprzeciętnie zdolni bohaterów. Ich kreacja jest bardzo dobra, ponieważ są obdarzone różnorodnymi charakterami, dzięki którym łatwo jest się z nimi zżyć. Poza tym ich emocje, które bez wątpienia wpływają na czytelnika, są bardzo dobrze oddane za pomocą kreski. Ogółem bardzo ciężko pisało mi się tą recenzję, ponieważ w ciągu pierwszych pięciu tomów w The Promised Neverland bardzo dużo się dzieje. Podejrzewam, że właśnie ten zakres zostanie zawarty w nadchodzącym anime. Ale skupiając się na mandze. Bardzo, ale to bardzo mocno polecam Wam tą serię!
*Opis z obwoluty 1. tomiku.
Na wydanie tych pięciu tomików nie ma co narzekać - standardowy format B6, błyszcząca obwoluta oraz dobrej jakości druk. To samo można powiedzieć o tłumaczeniu i redakcji, gdyż podczas lektury, nie wychwyciłam żadnych błędów. Ogółem ostatnio wpadek redakcyjnych w wydaniach Waneko jest coraz mniej, co tylko należy chwalić. Na pochwałę również zasługuje to, że nie zdecydowano się na używanie przekleństw. Pamiętam, że w Deadman Wonderland (które jakoś mi się skojarzyło przy czytaniu Promised) główny bohater bardzo często wykrzykiwał wulgaryzm na "najstarszy zawód świata", co bardzo mnie raziło, kiedy widziałam jego dosyć dziecięcą twarzyczkę. Dlatego w przypadku Promised brak przeklinania cieszy, bo - wierzcie mi - nie jeden raz ma się ochotę siarczyście splugawić niejedną chmurkę, ale po prostu to nie pasuje.
Bez zbędnego owijania w bawełnę - The Promised Neverland jest jedną z tych mang, które mają czytelnika zaskoczyć i przyłożyć mu tak, by ten wyskoczył z trampek. Fabuła, jaką zaprezentowali nam autorzy tego dziełka jest niesamowicie angażująca i bardzo emocjonująca. Opiera się ona na schemacie ucieczki z miejsca, które w rzeczywistości jest czymś zupełnie innym niż obrazek pokazuje. Upstrzona jest w wiele zaskakujących zwrotów akcji, a przy tym najważniejsze jest to, że na tym etapie opowieści, informacje jakimi jesteśmy karmieni, nie zgrzytają między sobą. Lecz najbardziej niesamowitą częścią Promised wydają się być drobne podpowiedzi, jakie autorzy ukrywają na poszczególnych panelach. Mimo to nie ma możliwości by w 100% odgadnąć, jak będą wyglądać przyszłe wydarzenia. Zawsze jest coś, co niespodziewanie się pojawi, a nie zawsze są to pozytywne wydarzenia. Przeczytałam pięć tomów, jednak już od pierwszego wiedziałam, że ta seria będzie przekleństwem dla mojego portfela, bo tomów będzie pewnie sporo, a nie ma takiej możliwości bym nie miała tej serii na półce.
Emocje, z jakimi przeżywamy przedstawione w Promised wydarzenia, nie byłyby takie duże, gdyby nie bohaterowie, z którymi bardzo łatwo się zżyć. W przeciągu tych pięciu tomów miałam okazję przekonać się, że autorzy nie będą się z nimi tutaj patyczkować, chociaż większość z nich to dzieci. Ale nie są to zwyczajne dzieciaki, którym tylko zabawa w głowie. Część z nich wyróżnia się nieprzeciętnym intelektem i traf chciał, że to oni dowiadują się o prawdziwym obliczu sierocińca. Na siłę można się przyczepić do poszczególnych momentów - bo jak 11-latek, przebywający w ograniczonej przestrzeni, może być aż tak dobrym strategiem? - ale ja tego robić nie będę. Kupuję to tak, jak jest, bo każdy z dzieciaków (nawet Emma, która może niektórych lekko irytować), w jakiś sposób wrył się w moje kokoro. To tylko świadczy o tym, że postaci są bardzo wyraziste i nie ma bata by nie kibicować im w ich staraniach.
Kreska, być może nie jest w tej mandze dziełem sztuki, ale także nie jest paskudna. Ot, jest inna i charakterystyczna. W moim przypadku było tak, że początkowo nie wzbudzała mojego podziwu, ale z czasem, kiedy przywykłam do tego stylu zaczęłam dostrzegać jej pozytywne aspekty. Po pierwsze jest na tyle plastyczna, że w punkt oddaje emocje na twarzach bohaterów. Po drugie - także związane z emocjami, ale tym razem czytelnika - oddanie atmosfery za pomocą cieniowania, kadrowania i teł. Uważam więc, że do tego stylu trzeba się po prostu przyzwyczaić, bowiem rysownik ma dobry warsztat. Poza tym ta kreska pasuje do fabuły i postaci, tworząc razem coś nietuzinkowego.
Podsumowanie. The Promised Neverland to manga, która potrafi zaskoczyć. Fabuła upstrzona jest niezwykłymi zwrotami akcji, których to silnikiem są nieprzeciętnie zdolni bohaterów. Ich kreacja jest bardzo dobra, ponieważ są obdarzone różnorodnymi charakterami, dzięki którym łatwo jest się z nimi zżyć. Poza tym ich emocje, które bez wątpienia wpływają na czytelnika, są bardzo dobrze oddane za pomocą kreski. Ogółem bardzo ciężko pisało mi się tą recenzję, ponieważ w ciągu pierwszych pięciu tomów w The Promised Neverland bardzo dużo się dzieje. Podejrzewam, że właśnie ten zakres zostanie zawarty w nadchodzącym anime. Ale skupiając się na mandze. Bardzo, ale to bardzo mocno polecam Wam tą serię!
*Opis z obwoluty 1. tomiku.
Za egzemplarze recenzenckie dziękuję wydawnictwu Waneko! <3
Cieszę się, że swego czasu zakupiłam pierwszy tomik, bo manga też bardzo mi się spodobała, a nawet się tego nie spodziewałam. Widzę, że mamy bardzo podobne opinie. :D
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że dużo osób się nie mogło do końca zdecydować na ten tytuł. XD A przynajmniej nie mówi się o nim głośno (No chyba, że ja po prostu nie spotykam zbyt często XDD). Zapewne zmieni się to po emisji anime. ;P
UsuńMoże w końcu zdecyduję się na ten tytuł, bo wcześniej z jednej strony opis mnie ciekawił jednak czułam jakieś opory przed zbieraniem tej mangi. Ciekawią mnie te ukryte podpowiedzi, lubię tego typu tytuły gdzie podczas ponownego czytania można odkryć nowe rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńTo jest chyba jeden z lepszych tytułów, jakie Waneko ma okazję wydawać, dlatego polecam chociaż sięgnąć po 1. tomik i przekonać się na własnej skórze. ;)
UsuńJa najpierw sięgnę po anime, a może potem po mangę, bo przeczytałam kilka pierwszych rozdziałów i miałam wrażenie, że kolejna seria pełna kontrowersji na modłę Ataku Tytanów, a tymi byłam już zmęczona. Ale dużo osób chwali, więc pewnie dam drugą szansę.
OdpowiedzUsuńJa nadal jaram się Atakiem Tytanów (chyba już mi po prostu to weszło w krew XD) i jemu podobnymi. :P W Promised pojawia się podobny klimacik i w sumie są pewne podobieństwa, ale mimo to, jakoś nie wpadłam na to od razu. XD Co zaś się tyczy anime, to postaram się po nie sięgnąć, ponieważ jestem ciekawa, jak Promised zostanie przedstawione na ekranie, ale to dopiero po sesji...
UsuńNa początku (to znaczy kiedy nawet nie chciało mi się sprawdzić o czym jest) w ogóle nie interesowała mnie ta manga. Teraz myślę, że najpierw zerknę na anime, a co potem, jeszcze się okaże. ;)
OdpowiedzUsuńJest bardzo fajna. Na anime z chęcią zerknę, bo z tego co mi się gdzieś przed oczami przewinęło, wygląda to nieźle. ;)
Usuń