Wioska Śmierci - Shiki
Tytuł: Shiki || Autor: Fuyumi Ono, Ryu Fujisaki || Wydanie PL: Waneko || Tłumaczenie: Sara Shoenberg || Oceniane tomy: 1-3 || Status mangi: wychodząca (JP: 11) || Ilość stron: 202/182/202 || Typ wydania: standard Waneko z błyszczącą obwolutą || Rok wydania: 2017-... || Cena okładkowa: 21,90zł (każdy)
Jeżeli jest jakiś gatunek względem którego jestem wybredna to jest to na pewno horror. Ogółem większość horrorów uważam, za taki kryminał z elementem nadnaturalnym. I nie chodzi o to by pojawił się pan policjant czy pan detektyw, tylko aby nasz protagonista, bądź jakakolwiek z postaci, zaszczyciła nas jako taką dedukcją i dzięki niej umiała w sposób logiczny posklejać fragmenty układanki. Bo zazwyczaj mamy do czynienia z istotą, która sieje terror i jakoś trzeba umieć poradzić sobie z przetrwaniem. Zachęcona lekturą Manhola (który dla mnie horrorem nie jest, ale często pojawia się przy tym tytule takowy znacznik) postanowiłam jeszcze troszkę potrwać przy klimatach grozy i niepewności. Stąd też do moich rąk trafiło Shiki.
Mówi się, że Sotoba to wieś otoczona przez śmierć. Liczy sobie około 1300 mieszkańców, z których to większość lata swojej młodości ma za sobą. Jedną z mieszkanek tego zapomnianego przez Boga (Buddę?) skrawka ziemi jest Megumi. Dziewczyna ma dość mieszkania na takim odludziu, gdzie każda zasłyszana informacja rozchodzi się po okolicy z prędkością światła. Marzy jej się życie w dużym mieście, a najlepiej w świetle jupiterów. Dlatego też, postanawia, że gdy tylko skończy liceum pakuje walizki i wyjeżdża do Tokio. Niestety nie będzie jej dane zrealizować tego marzenia...
Do posiadłości nad Sotobą (która wygląda niczym zamek z tanich harlekinów) przeprowadza się tajemnicza rodzina Kirishiki. Nikt tak naprawdę nie wie, kim oni są i dlaczego wybrali akurat to miejsce na swoje nowe lokum. Ogółem rzadko kiedy widuje się ich w wiosce. Przeprowadzka Kirishikich zbiegła się z nieszczęściem, jakie nawiedziło te okolice.
Owiana tajemnicą rodzina, nagłe zniknięcie Megumi oraz kilkoro denatów - Sotoba staje się wsią przepełnioną śmiercią.
Co jak co, ale Shiki ma w sobie niezły potencjał na bardzo dobrą historię z dreszczykiem w kryminalnym klimacie. Niestety po przeczytaniu trzech tomów, odnoszę wrażenie, że ten potencjał nie został w pełni wykorzystany, a autorom uciekło coś, co jest niezwykle istotne dla tego typu opowieści. Mianowicie chodzi mi tutaj o suspens. Całą wstępną intrygę, jaka została rozpisana na tych trzech tomach (i co najlepsze, przeciągjącą się na tom czwarty) można rozszyfrować już po przeczytaniu prologu. Inaczej mówiąc, odkrywanie prawdy przez bohaterów ciągnie się tutaj niemiłosiernie. Przez to doszłam do wniosku, że autor odpowiedzialny za scenariusz jakoś nie do końca przemyślał sobie to, jak nasi bohaterowie mają się zachowywać w trakcie swojego dochodzenia. Między ważniejszym punktami dla fabuły pojawiają się cząstki informacji, które zostają niepotrzebnie zwielokrotnione, i służą tylko jako zapchajdziura. Chciałabym powiedzieć coś dobrego o tej fabule, ale niestety, moje pozytywne odczucia umarły jakoś w trakcie drugiego tomu.
Z postaciami w sumie nie jest o wiele lepiej. Megumi była u mnie już od pierwszego dymka skreślona, gdyż wnerwionych na świat dziewojek, które to widzą siebie w centrum wszechświata z zasady nie znoszę. Oczywiście ta postać mimo swojego charakterku mogłaby zostać uratowana, ale jest po prostu płytka i prócz tragedii jaka ją spotyka nie oferuje nam nic innego prócz wielkiej irytacji.
Ratunek dla tego tytułu upatrywałam w Natsuno - chłopaku, który przeprowadził się do tej wioski już jakiś czas temu. Podobnie jak Megumi nie pałał wielka miłością do Sotoby, a jego relacje z ludźmi były dość napięte. Wiecie, to taki typ, który wiecznie chodzi trochę wkurzony, ma dwóch kumpli na krzyż, a panny na niego lecą, bo jest taki zimny, tajemniczy i opanowany. No i muszę przyznać, że Natsuno trochę tą historię podciąga do góry. Wykazuje się momentami otwartym umysłem i jako tako radzi sobie ze sklejaniem faktów. Mogłoby się zdawać, że to właśnie Natsuno będzie naszym głównym bohaterem, jednak nie byłabym tego stwierdzenia aż tak pewna, gdyż mamy tutaj jeszcze dwójkę innych osób, które starają się dowiedzieć, co jest przyczyną ostatnich zgonów w wiosce.
Pierwszą z nich jest doktor Ozaki - jedyny lekarz w okolicy. Z oczywistych względów oczekuje się od takiej postaci sprawnego i logicznego myślenia (No przynajmniej ja takiego oczekiwałam). Niestety przez większość czasu pan doktor wydaje się nic w tej sprawie nie robić, tylko popada w coraz to głębszą rozpacz, która doprowadza go do lekkiego szaleństwa z powodu napotkanej na swojej drodze ściany. Największym moim zarzutem w stosunku to Ozakiego jest to, że nie reaguje w odpowiednim momencie. Jako lekarz nie wie dokładnie, co było przyczyną śmierci kilku osób i rozumiem taką sytuację (bo w sumie skąd może zdiagnozować, że po lasach kręci się jakieś nadnaturalne monstrum). Ale on orientuje się, że w Sotobie jest jakiś większy problem, kiedy liczba zmarłych zaczyna przekraczać kolejną dychę...
Drugą z tych postaci a zarazem ostatnią, o której chciałabym powiedzieć odrobinę więcej jest młody mnich z pobliskiej świątyni - Seishin Muroi. I tutaj muszę przyznać, że jest to ciekawa postać, która zdecydowanie zasłużyła sobie na moją sympatię. Muroi prócz bycia mnichem jest również pisarzem, co łączy się z dość dobrą znajomością tamtejszych przesłanek i legend. Podobnie jak Natsume potrafi posklejać fragmenty układanki oraz - co najważniejsze - zauważa nietypowe zależności między kolejnymi denatami. Również intrygującą częścią związaną z jego postacią wydają się spotkania z dziewczyną z posiadłości, która to zawsze przychodzi do niego po zmroku.
Przejdźmy już do strony graficznej Shiki, która to wzbudza we mnie bardzo skrajne emocje. Z jednej strony mamy bardzo dobrze wykreowany klimat grozy. Shiki to jeden z tych horrorów, który można poznać po sposobie cieniowania czy rozplanowania kadrów. I to właśnie całkowicie kupuję. Niestety drugą stroną medalu jest stylistyka z jaką rysownik kreuje postaci. Ten styl kompletnie do mnie nie przemawia. Za każdym razem, jak patrzę na któregoś z bohaterów od razu kłuje mnie to w oczy. I to dosłownie, gdyż każdy z nich wydaje mi się jakiś połamany, kanciasty. Ich ciała są także niesamowicie wydłużone i często poskręcane pod niesamowitymi kątami. Cóż... Faktycznie to może przerazić... Jednak nie to jest najgorsze. Autor ilustracji próbuje trochę rozładować ciężką atmosferę, przez co karty mangi są przepełnione karykaturami, które to mają uchodzić za mieszkańców Sotoby. Wyszedł z tego niesmaczny żart, gdyż te wizerunki tylko jeszcze bardziej podjudzają irytację. Od razu widać, kto jest tutaj potrzebny, a kto robi za zapychacze (chociaż może powinnam powiedzieć mięso armatnie) w fabule. I chyba właśnie to jest moim największym zarzutem wobec estetyki tej mangi.Byłoby naprawdę dobrze, gdyby ilustrator trzymał swoje poczucie humoru na wodzy.
Aby nie przedłużać tej recenzji w nieskończoność i w końcu postawić ostatnią kropkę pozwolę sobie delikatnie przemilczeć akapit o samym wydaniu, które to nie do końca mnie zadowala (m.in. słabo widoczny opis na tle obwoluty, zlewający z czarnymi paskami [nie, dodanie białego cienia jako wyróżnienia liter nic nie daje...], błędy logiczne, tj.: 23 wrzesień, czyli równonoc WIOSENNA oraz przede wszystkim połowiczne czyszczenie kanjiowych krzaczków w tle [np. raz tabliczki z imieniem mamy zapisane w romaji, raz nie]). Wiem, że jeżeli ktoś jest fanem Shiki i/lub nie zwraca aż tak dużej uwagi na tego rodzaju błędy, to i tak kupi kolejne tomiki. Jednak chciałam zaznaczyć, że mnie na tym polu wydawnictwo rozczarowało i z wielkim żalem uznałam, że te trzy tomiki mogę spokojnie schować do Pudła Wstydu. Chociaż patrząc ogólnie to złe wykończenie tomiku przez Waneko było tylko wisienką na tym jakże niesmacznym torcie. Ani fabuła, ani postaci, ani nawet kreska nie przekonała mnie do tego, abym dalej miała brnąć w ten tytuł w wersji mangowej. Ale z racji tego, że z natury jestem ciekawym człowiekiem dam szansę jeszcze anime. Być może ono jest trochę lepiej zdynamizowane i nie będzie wzbudzać aż tak mojej irytacji. Koniec końców pomysł jest dobry, a tylko wykonanie kuleje...
Ratunek dla tego tytułu upatrywałam w Natsuno - chłopaku, który przeprowadził się do tej wioski już jakiś czas temu. Podobnie jak Megumi nie pałał wielka miłością do Sotoby, a jego relacje z ludźmi były dość napięte. Wiecie, to taki typ, który wiecznie chodzi trochę wkurzony, ma dwóch kumpli na krzyż, a panny na niego lecą, bo jest taki zimny, tajemniczy i opanowany. No i muszę przyznać, że Natsuno trochę tą historię podciąga do góry. Wykazuje się momentami otwartym umysłem i jako tako radzi sobie ze sklejaniem faktów. Mogłoby się zdawać, że to właśnie Natsuno będzie naszym głównym bohaterem, jednak nie byłabym tego stwierdzenia aż tak pewna, gdyż mamy tutaj jeszcze dwójkę innych osób, które starają się dowiedzieć, co jest przyczyną ostatnich zgonów w wiosce.
Tom II |
Pierwszą z nich jest doktor Ozaki - jedyny lekarz w okolicy. Z oczywistych względów oczekuje się od takiej postaci sprawnego i logicznego myślenia (No przynajmniej ja takiego oczekiwałam). Niestety przez większość czasu pan doktor wydaje się nic w tej sprawie nie robić, tylko popada w coraz to głębszą rozpacz, która doprowadza go do lekkiego szaleństwa z powodu napotkanej na swojej drodze ściany. Największym moim zarzutem w stosunku to Ozakiego jest to, że nie reaguje w odpowiednim momencie. Jako lekarz nie wie dokładnie, co było przyczyną śmierci kilku osób i rozumiem taką sytuację (bo w sumie skąd może zdiagnozować, że po lasach kręci się jakieś nadnaturalne monstrum). Ale on orientuje się, że w Sotobie jest jakiś większy problem, kiedy liczba zmarłych zaczyna przekraczać kolejną dychę...
Drugą z tych postaci a zarazem ostatnią, o której chciałabym powiedzieć odrobinę więcej jest młody mnich z pobliskiej świątyni - Seishin Muroi. I tutaj muszę przyznać, że jest to ciekawa postać, która zdecydowanie zasłużyła sobie na moją sympatię. Muroi prócz bycia mnichem jest również pisarzem, co łączy się z dość dobrą znajomością tamtejszych przesłanek i legend. Podobnie jak Natsume potrafi posklejać fragmenty układanki oraz - co najważniejsze - zauważa nietypowe zależności między kolejnymi denatami. Również intrygującą częścią związaną z jego postacią wydają się spotkania z dziewczyną z posiadłości, która to zawsze przychodzi do niego po zmroku.
Przejdźmy już do strony graficznej Shiki, która to wzbudza we mnie bardzo skrajne emocje. Z jednej strony mamy bardzo dobrze wykreowany klimat grozy. Shiki to jeden z tych horrorów, który można poznać po sposobie cieniowania czy rozplanowania kadrów. I to właśnie całkowicie kupuję. Niestety drugą stroną medalu jest stylistyka z jaką rysownik kreuje postaci. Ten styl kompletnie do mnie nie przemawia. Za każdym razem, jak patrzę na któregoś z bohaterów od razu kłuje mnie to w oczy. I to dosłownie, gdyż każdy z nich wydaje mi się jakiś połamany, kanciasty. Ich ciała są także niesamowicie wydłużone i często poskręcane pod niesamowitymi kątami. Cóż... Faktycznie to może przerazić... Jednak nie to jest najgorsze. Autor ilustracji próbuje trochę rozładować ciężką atmosferę, przez co karty mangi są przepełnione karykaturami, które to mają uchodzić za mieszkańców Sotoby. Wyszedł z tego niesmaczny żart, gdyż te wizerunki tylko jeszcze bardziej podjudzają irytację. Od razu widać, kto jest tutaj potrzebny, a kto robi za zapychacze (chociaż może powinnam powiedzieć mięso armatnie) w fabule. I chyba właśnie to jest moim największym zarzutem wobec estetyki tej mangi.Byłoby naprawdę dobrze, gdyby ilustrator trzymał swoje poczucie humoru na wodzy.
Tom III |
Aby nie przedłużać tej recenzji w nieskończoność i w końcu postawić ostatnią kropkę pozwolę sobie delikatnie przemilczeć akapit o samym wydaniu, które to nie do końca mnie zadowala (m.in. słabo widoczny opis na tle obwoluty, zlewający z czarnymi paskami [nie, dodanie białego cienia jako wyróżnienia liter nic nie daje...], błędy logiczne, tj.: 23 wrzesień, czyli równonoc WIOSENNA oraz przede wszystkim połowiczne czyszczenie kanjiowych krzaczków w tle [np. raz tabliczki z imieniem mamy zapisane w romaji, raz nie]). Wiem, że jeżeli ktoś jest fanem Shiki i/lub nie zwraca aż tak dużej uwagi na tego rodzaju błędy, to i tak kupi kolejne tomiki. Jednak chciałam zaznaczyć, że mnie na tym polu wydawnictwo rozczarowało i z wielkim żalem uznałam, że te trzy tomiki mogę spokojnie schować do Pudła Wstydu. Chociaż patrząc ogólnie to złe wykończenie tomiku przez Waneko było tylko wisienką na tym jakże niesmacznym torcie. Ani fabuła, ani postaci, ani nawet kreska nie przekonała mnie do tego, abym dalej miała brnąć w ten tytuł w wersji mangowej. Ale z racji tego, że z natury jestem ciekawym człowiekiem dam szansę jeszcze anime. Być może ono jest trochę lepiej zdynamizowane i nie będzie wzbudzać aż tak mojej irytacji. Koniec końców pomysł jest dobry, a tylko wykonanie kuleje...
Recenzję napisałam dzięki uprzejmości wydawnictwa Waneko.
Jestem bardzo do tyłu ze znajomością tytułów, jakie teraz wychodzą, więc miło było przeczytać kilka słów o 'Shiki' :) po mangę sięgnę pewnie, gdy wyjdzie więcej tomów :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że dwa pierwsze tomy "Shiki" mnie wynudziły. Akcja się dłużyła, a wszystko było strasznie przegadane. Na szczęście po tym przydługawym wstępie zaczęło robić się ciekawiej i trzeci i czwarty tom czytałam już z prawdziwą przyjemnością.
OdpowiedzUsuńRacja, "Shiki" nie jest niczym odkrywczym ale czyta się to przyjemnie. Minusem jest natomiast kreska, którą na początku uznałam za paskudną, lecz z czasem się do niej przyzwyczaiłam. Nadal nie można jej nazwać ładną, ale jak już się "opatrzy" to nie przeszkadza aż tak i nawet pasuje do historii i w jakimś stopniu buduje jej klimat :).
Fajne czytadło. Czy na raz - czas pokaże :).