[mini recenzja] Sekrety Reissów - Atak Tytanów #16 & #17



Tytuł: Atak Tytanów || Autor: Hajime Isayama || Wydawca PL: JPF || Tłumaczenie: Paweł Dybała ||  
Oceniane tomy: 16-17 || Ilość stron: 192 (każdy) || Rok wydania: 2017/2018 || Cena okładkowa: 25,20zł (każdy)


UWAGA! Nawiązania do poprzednich tomów!

Na początku pasowałoby wytłumaczyć, dlaczego pojawia się recenzja z dwóch najnowszych tomików Ataku Tytanów. Otóż, sprawa jest bardzo prosta, bowiem jest to wynik mojej słabej woli i podatności na fabularne manipulacje Isayamy. Po zakończeniu 16. tomu nie mogłam się doczekać kolejnego, a kiedy już tak się stało, to MUSIAŁAM go przeczytać najszybciej jak tylko się da. Poza tym, chciałam oszczędzić sobie trochę czasu na pisaniu, gdyż moja praca nad licencjatem woła o pomstę do nieba i w najbliższym czasie będę musiała moją uwagę skupić na studenckim stuffie... A zatem do rzeczy!

Tym razem taki typowy opis fabuły odpuściłam. Zdecydowałam się na formę ułożonego strumienia świadomości. Wydaje mi się, że w ten sposób będzie o wiele łatwiej zebrać mi myśli, gdyż Isayama znów TO zrobił. Znów sprawił, że nie mogłam oderwać się od czytania aż do zapowiedzi. Co jak co, ale po końcówce 15. tomiku można było spodziewać się, że mangaka zaserwuje nam w następnej części wodogłowie. Jest to sprawka przede wszystkim odtajnionych informacji, których pragniemy już od początku Ataku. Między innymi dostajemy odpowiedź na pytanie o dzieje ojca Erena (co się z nim stało i co zrobił przed "zniknięciem"). Dołożona zostaje także cegiełka do sprawy pochodzenia tytanów i ich tworzenia, lecz cały dramat jest skierowany na rodzinę Reissów, którzy - jak to się okazało wcześniej - są prawowitymi dziedzicami korony. 

Tom #16

I tak, jak uważam płynność i wartkość akcji w Ataku Tytanów za wielki plus, to Eren jest minusem. Przez większość tomów związanych z ochroną Narwańca i Christy, delikwent siedział dość cicho i zbytnio się nie wychylał poza otrzymywane rozkazy (jeżeli takowe były). Był to piękny, błogi okres, który przyniósł mi wiele nadziei, że może Eren się trochę zamienił, że w jakiś sposób stał się ciekawszym charakterem. Niestety - w tomie 16. otwiera mu się buzia i zaczyna robić z siebie ofiarę losu... Rozumiem szok, jaki sprawiły mu usłyszane informacje, ale na litość boską! Przecież szkoliłeś się na żołnierza, trochę jakiejś odporności psychicznej mogłeś już chyba nabrać... Dlatego mimo tego, że pokazuje swoją (co jak co) odwagę, to zwątpienie w siebie i oskarżanie się o całe zło tego świata tylko podnosi mi ciśnienie. Przy okazji psuje to także całe napięcie zaistniałej w tamtym momencie sytuacji.

Tom 17. natomiast pokazuje to, jak bohaterowie radzą sobie ze skutkami poprzednich wydarzeń. Na głowie mają ogromnego tytana, który zmierza w stronę muru. Poza tym ten tom jest trochę wzruszający, a momentami nawet patetyczny. Na mnie największe wrażenie zrobiła nie tyle walka z zaistniałym problemem, ale odkrycie przed nami przeszłości Levia oraz zdradzenia szczegółów jego więzi z Kennym Rozpruwaczem. No, łezka w oku mi się zakręciła. Do tego mogę tylko dodać piękną Christę, która przejęła moje oczekiwania wobec Erena na siebie, gdyż podczas tych kilku rozdziałów, jej charakter uległ przekształceniu.

Tom #17

Poza Erenem te dwa tomy prezentują bardzo dobre zakończenie pewnego etapu tytanowej historii. Niewątpliwie bardzo cenię sobie fakt, że do utarć na przestrzeni ludzkość-tytani dodane zostały komplikacje polityczne wewnątrz murów. Uwypukliły one obraz tej opowieści. Mnie z kolei zachęciły do rozmyślania nad tym, czy Atak Tytanów nie ewoluuje stopniowo w lżejszą wersję seinena. Niestety protagonista szybko ostudził ten pomysł, ale nie uważam, by jego zachowanie przekreślało wszystko to, co Isayama nam tutaj przedstawia. Ogółem autor otwiera przed nami świat Tytanów fragmentami, przez co czasem można rwać sobie włosy z głowy... Ostatecznie jednak taka forma jest przyjemniejsza w odbiorze, gdyż jako czytelnicy jesteśmy przepełnieni różnymi emocjami - od niepokoju przez irytację na uldze i szczęściu kończąc. Dlatego ja już zacieram ręce na przyszłe wydarzenia (w końcu zostaje poruszony temat tej cholernej piwnicy!).

Za możliwość przeczytania dziękuję wydawnictwu JPF!


Komentarze

  1. A ja czekam na trzeci sezon anime, bo mangi w ogóle nie czytam. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż. anime jest świetne i w ogóle wowy i achy, ale jakoś mangę przezywam bardziej. XD

      Usuń
  2. Bardzo dobrze że znalazłem dziś ten blog bo tematy poruszane na tym blogu są mi potrzebne.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz